-
Anna de Loiret
Nie rozumiejąc rozmowy w tym języku, usiadła z ulgą, wzdychając ciężko. Chwila wypoczynku podczas ostatnich dni to cudowna rzecz, nawet tak krótka. Ile można łazić i biegać o własnych nogach, nie o kopytach wierzchowca... Już mnie boleć zaczęły ehhh... Zaczęła marudzic Alessiowi, po czym wzięła się do jedzenia posiłku.
-
Alessio
Jeśli masz ochotę to gdy będziemy mieli później chwilę mogę ulżyć nieco Twojemu bólowi i rozmasować Ci nogi.... - rzekł w przerwie między kolejnymi kęsami nie przerywając jednak jedzenia posiłku.
-
Anna de Loiret
Tak! Złapał się, o to mi właśnie chodziło hihi - pomyślała sobie, odrzekła zaś unosząc głowę, z trudem powstrzymując słodki uśmiech i zachowując dworski ton - zobaczymy.
-
Zjedliście syty posiłek, na koniec jeszcze karczmarz przyniósł wam coś owinięte w jakiś dziwny bandaż, z jednej strony chropowaty i brązowy. Anna świetnie rozpoznała ten materiał. Trza było podgrzać, bo już zimne były, a i za mało na obiad. W bandażu długo ciepło zachowają, ale będą dość suche odparł w staroświatowym podając Wam po pakuneczku.
-
Alessio
Nie zrozumiał ani słowa ale po zapachu domyślił się że to posiłek,podziękował karczmarzowi skinieniem głową po czym powiedział do ukochanej chowając przy tym pakunek do torby - Zatem chodźmy do tej gildii gondolierów, oby nam znowu drzwi rada nie zamknęła przed nosem ale mając zapewnione poparcie tych chciwców szanse na zdobycie zgody na działania elfów wzrastają znacznie.
-
Anna de Loiret
Niech więc będzie - rzekła do Alessia nie wstając, tylko podając mu dłoń, wyczekując aż ją poprowadzi.
-
Alessio
Delikatnie acz stanowczo ujął lubą za rękę obdarzając ją promiennym uśmiechem który wystarczał za jakiekolwiek słowa.
-
Zaraz do Was dołączę - tylko piwo dopiję rzekła Glorgina w staroświatowym.
Wyszliście na zewnątrz. Wprost na Was zmierza siedmiu zabójców trolli z pancernika. Na ich czele idzie ten, który do Was krzyczał, z jedną drewniana nogą, hakiem zamiast dłoni i przepaską na jednym oku. W ryja kłamliwa szmato?! warknął w staroświatowym patrząc się wprost na Annę.
-
Anna de Loiret
Do Alessia szeptem w bretonńskim, zaciskając jednocześnie mocniej jego dłoń - nie wtrącaj się, ja to załatwię. Do krasnoluda, starając się zachować zimną krew, uniosła dumnie głowę i rzekła - powiedz mi zatem... Które me słowo kłamstwem było? Bo okłamywać was celowo nie zamierzałam, honor mi nie pozwala.
-
Alessio
Zaszczękał zębami ze złości jednak z trudem zachował spokój. Wiedział że rzucenie się na krasnale byłoby samobójstwem ale i tak krew mu się zagotowała gdy usłyszał jakim tonem się do jego lubej zwraca ten popieprzony pokurcz, do tego z pewnością nie było to nic miłego - Shallyo daj mi siłę abym nie zrobił nic głupiego - pomyślał i skupił się na sylwetce wybranki.