Uprzedzam już teraz, że jutro popołudniu odbędzie się tutaj rzeź. Dziękuję.
PS w kilku innych tematach też. Także wierzacy czy nie, zmawiac Ojcze Nasz. :cool:
Wersja do druku
Uprzedzam już teraz, że jutro popołudniu odbędzie się tutaj rzeź. Dziękuję.
PS w kilku innych tematach też. Także wierzacy czy nie, zmawiac Ojcze Nasz. :cool:
Nie uratowały, ale pomogły się z tym uporać.
Wydaje mi się, że ktoś tu chyba myli pojęcia. Wiara nie jest czymś, co załatwia wszystkie sprawy, jak tylko zwrócisz się do odpowiedniej "osoby" z prośbą. To nie urząd, gdzie można składać wniosek, a od urzędnika zależy, czy wynik będzie pozytywny czy nie. To pomaga zrozumieć ludziom wiele rzeczy czy uporać się z różnymi problemami, inaczej w tym momencie byłoby to czymś ogromnie abstrakcyjnym i nowym, a takie nie jest od tysiącleci.
Skoro placebo wynika z psychiki i reakcji mózgu to czym jest wiara człowieka w jakąś siłę nadprzyrodzoną, która jest pomocna w uporaniu się np. z chorobą? ;)
Może być dokładnie tym samym.
Skoro człowiek potrafi za pomocą swego mózgu przekonać resztę ciała, że dostał prawdziwe lekarstwo i to tak by ciało reagowało jakby to lekarstwo faktycznie dostało - to czemu niby ma nie potrafić przekonać samego siebie w pomoc jakiejś siły wyższej, tak by jego ciało zareagowało jakby taką pomoc faktycznie dostało.
Może, oczywiście nie oznacza że musi.
Może istnieć, i istnieje zresztą, ale nie należy do owej wiary przymuszać. To indywidualna decyzja każdego człowieka, czy jest wierzący, czy nie. Moja wrogość do KRK wynika z nieco innych przyczyn niż kwestie doktrynalne (te są tak naprawdę 3-ciorzędne) - chodzi tu o politykę KRK w ciągu ostatnich lat i stosunek polskich hierarchów do innowierców i ateistów (szczególnie wypowiedzi np. ks. Oko). Dopóki katolicyzm polski nie zmieni swej postawy wobec współobywateli i państwa, dopóty będę antyklerykałem.
Dodajmy do tego, że ostatnimi laty badana jest terapia śmiechem:
http://www.doz.pl/czytelnia/a2763-Te...konywaniu_bolu
Wszystko tak naprawdę zależy od naszego nastawienia.
Na to pewności mieć nie możemy. Nie twierdzę jednak, że nie istnieje. Twierdze jedynie, że "cudowne" ozdrowienia nie są dowodem na jej istnienie. Dla niektórych mogą być co najwyżej przesłanką. Dla mnie lepszą przesłanką są stygmaty, choć też nie stanowią niezbitych dowodów. Zresztą gdybyśmy mieli dowody, to nie byłoby wiary, tylko wiedza. I runąłby dogmat o wolnej woli człowieka.
Zresztą to co człowiek nie potrafi ogarnąć umysłem i wytłumaczyć w sposób naukowy zrzuca to na wiarę i zjawiska nadprzyrodzone.
Ale to nie jedyna rola wiary. Wiara pozwala chociażby pogodzić się ze śmiercią bliskich, czy ogólnie nie czuć się człowiekowi samotnym. Pozwala nadać sens życiu. Dlatego też większości ludzkości jest na tyle potrzebna by trwać od jej początków do dnia dzisiejszego, jedynie ewoluując.
Co innego religia, choć ta przy swoich licznych minusach daje ludziom ją wyznającym poczucie wspólnoty.
Bardziej wydaje mi się, że wiara daje ludziom nadzieje, że po śmierci coś nadal jest, a nie tylko umieramy i koniec z nami. Człowiek wierzy, że jeżeli uczyni coś dobrego lub wykaże się heroizmem to po śmierci zostanie nagrodzony.