-
Inigo
Haha,żartowniś z Ciebie Panie! - powiedział szczerze się śmiejąc po czym dodał - A teraz wybacz,ale w brzuchu mi burczeć zaczyna a i gardło trza zwilżyć hehe
Pozostali
Oczywiście Panowie,po dwie złote monety się należy....- od razu odwrócił się i krzyknął w stronę zaplecza - kochanie,chodź mi pomóc obsłużyć klientów....-po chwili dołączyła do niego jakaś kobieta miejscowej urody i zaczęła pomagać mu w przygotowywaniu Waszego zamówienia do którego zdążył podłączyć się jeszcze Sergio....
-
Inigo de Gastor
Żartowniś jak cholera - odrzekł i podążył do stajni, by w towarzystwie Marii zjeść posiłek i nieco się napić.
-
Inigo
Zastałeś swoją klacz wciąż czesaną i głaskaną przez stajennego,chyba naprawdę postanowił przyłożyć się do tego zadania....
-
Alejandro
Ech, może do czasu przygotowania posiłku jakiś stół się zwolni, a jak nie to hmm. Daje karczmarzowi dwie złote monety.
-
Inigo de Gastor
Sumiennyś - rzucił do stajennego i ucałował Marię w czoło. Po tym usiadł w w miarę czystym miejscu, ustawił obok siebie picie i zaczął zajadać się obiadem. Jedząc wpatrywał się wciąż w oczy swej klaczy, wyobrażając sobie Selenę... Ta choć miała własnego konia, lubiła jeździć na Marii a wyglądała na niej przepięknie.
-
Pozostali
Niestety nie wygląda na to żeby w najbliższym czasie miały się zwolnić jakieś stoły,choć są jeszcze na sali pojedyncze wolne miejsca....z czego zresztą postanowił skorzystać Sergio..... - Nie wiem jak Wy ale ja nie będę jadł w stajni.... - powiedział biorąc swój trunek,zagadując do trójki mężczyzn grających w karty i po chwili się do nich dosiadając
Inigo
Patrzyłeś w oczy swej klaczy coraz bardziej tonąc we wspomnieniach o swej cudownej żonie gdy nagle klacz odezwała się jej głosem - Dlaczego mi to zrobiłeś Inigo?Dlaczego....,niczego Ci nie brakowało,kochałam Cię,a Ty zrujnowałeś to wszystko dla jakiegoś durnego zakładu! Wstyd mi....,wstyd mi za siebie że poślubiłam takiego mężczyznę.... - gdy głos ucichł usłyszałeś następujące po nim szlochanie swojej żony,trwało to krótką chwilę gdy nagle zapadła głucha cisza....
-
Rodrigo de Suarez
A ja chyba zjem w tej cholernej stajni. Nie chce mi się dogadywać z nimi wszystkimi, a i tam spokój bedzie - rzucił, po czym odebrał swój obiad i wino i ruszył do stajni.
-
Alejandro
Za złoto w domu będziemy jadać w najlepszych karczmach, ale skromne wielkiego początki przewrócił oczami i wziął swój posiłek do stajni.
-
Inigo de Gastor
Selena... Kochana! Rzucił się na szyję klaczy obejmując ją i przytulając się do niej. Też cię kochałem ma żono i wciąż kocham, głupcem byłem wielkim... Nie płacz więcej, wynagrodzę ci to przysięgam... Powiedział samemu roniąc kilka łez.
-
Inigo
Nie usłyszałeś ponownie głosu swojej żony i chyba straciłeś poczucie czasu bowiem stajenny gdzieś zniknął i najwyraźniej skończył już zajmować się Twoim koniem....,zauważyłeś w wejściu swoich znajomych ze statku - Rodrigo i Alejandro
Rodrigo,Alejandro
Gdy weszliście do stajni zauważyliście Inigo obejmującego swoją klacz i jego niedokończony posiłek leżący kilka metrów od konia....