-
Anna de Loiret
Broń swej ojczyzny i poddanych króla, bądź wierna swej Pani i swemu władcy, bądź odważna i honorowa, bądź szczera nade wszystko... To były słowa mego brata - rzekła do Alessia szczególnie podkreślając głosem słowo "szczera". Człowiek, który nie postępuje wedle choć części z tych zasad, nie może być mym mężem. Niedawno wyznałeś mi miłość, a już mnie okłamujesz.
-
Alessio
Ta z wierzchu wymaga tylko uprania,daj mi odpowiednie przyrządy to sam już sobie z tym poradzę,natomiast weź Pan tą obejrzyj i powiedz czy da się coś zrobić - rzekł podając mu przefarbowaną suknię po czym zaczął powoli iść w stronę Anny i mówił ze smutkiem patrząc jej w oczy a z jego całej postawy biło poczucie winy - I ja te zasady staram się wyznawać.....,teraz przyznaję się do tego kłamstwa ale zrobiłem je w dobrej wierze jakkolwiek dziwnie to brzmi. Przefarbowałem Ci nie chcący fragment sukni,zmienił kolor nie wiem nawet na jaki,zapomniałem że Ty,ekhm,no wiesz, i że woda zmieniła kolor a potem było już za późno. Chciałem uniknąć Twej niepotrzebnej złości i rozczarowania i doprowadzić obie suknie do porządku zanim się zbudzisz, teraz widzę że to nie był najlepszy pomysł.
-
Anna zobaczyła jak karczmarz za plecami Alessia rozłożył ręce. Do uszu Alessio zaś dobiegła odpowiedź w tileańskim. Można spróbować przefarbować całość na ten sam kolor jedynie, jak będę miał dostęp do tego co jej kolor zmieniło.
-
Anna de Loiret
I nie miałeś odwagi, by mi powiedzieć co zrobiłeś z suknią? Och nie tłumacz się już, na cóż mi tego wysłuchiwać. Było mi powiedzieć od razu. Podeszła nerwowym krokiem w stronę karczmarza mijając ukochanego. Pokaż mi tą suknię karczmarzu - rzekła w staroświatowym. Gdzie jest przefarbowana?
-
Alessio
Tylko w tym jednym miejscu - rzekł załamanym głosem.
-
Karczmarz pokazał Annie miejsce w którym wcześniej suknia była usztywniona. Widać, że ma jakiś inny kolor, ale nie bardzo widać jaki.
-
Anna de Loiret
Alessio, przynieś jakąś świecę, pochodnie czy cokolwiek - powiedziała dalej przyglądając się sukni.
-
Alessio
Karczmarzu gdzie masz coś w tym rodzaju? Pójdę i przyniosę - rzekł dalej przygaszonym głosem mając wciąż w pamięci swoje nierozważne postępowanie i to jak bardzo zawiódł ukochaną.
-
W jakim rodzaju? odparł karczmarz.
-
Alessio
Ehh,no świecę,kaganek,pochodnię,latarnię, którąkolwiek z tych rzeczy. - wymieniał poirytowany,nawet nie zorientowawszy się że karczmarz nie zna języka w jakim przemówiła do niego ukochana.