Alessio
Chlusnął do balii kolejną porcją zawartości swojego żołądka po czym wyszedł z niej,sprawdził w jakim sam jest stanie i bacznie rozejrzał się po izbie.
Wersja do druku
Alessio
Chlusnął do balii kolejną porcją zawartości swojego żołądka po czym wyszedł z niej,sprawdził w jakim sam jest stanie i bacznie rozejrzał się po izbie.
Alessio jest przemoczony od pasa w górę, na lewej ręce zaś ma resztki rzygowin. W izbie widzi równie bacznie rozglądająca się Annę. Nie widać żadnego zagrożenia, szpony gdzieś znikły. Rozległo się walenie do drzwi.
Anna de Loiret
Oporządź się człeku, bo patrzeć żal na ciebie ehhh... Podeszła do drzwi i krzyknęła - kto tam!
Święte Oficjum. Otwierać w imię Vereny! rozległ się zza drzwi męski głos tonem nie znoszącym sprzeciwu... co dziwne w bretońskim języku.
Alessio
Murwa mać - wysyczał wściekły widząc jakiego figla spłatała mu własna wyobraźnia......a może to była magia albo ostrzeżenie? Tak czy inaczej ruszył przygotować rzeczy na zmianę złorzecząc pod nosem na zły los jaki go spotkał. Już miał wyjmować rzeczy na zmianę gdy usłyszał okrzyk o dziwo po Bretońsku....,okrzyk który nigdy nie był rzucany na marne. I nigdy nie zwiastował dobrej nowiny dla tych którzy go usłyszeli. Nie przerywając wyjmowania rzeczy na zmianę powiedział do Anny zadziwiająco spokojnym głosem mimo że na twarzy był blady jak ściana - Lepiej im otwórz kochana bo z drzwiami wejdą....
Anna de Loiret
Schowała miecz i otworzyła drzwi starając się zachowywać pewnie.
Anna ujrzała stojącego przed drzwiami izby Sebastiano z Marią. Róża ma przewieszoną przez ramię błękitną suknię, której Bretonnka się pozbyła.
Anna de Loiret
Tak? O co chodzi? Wejdźcie - spojrzała zdziwiona na swą suknię i odsunęła się od drzwi, przepuszczając Marię i Sebastiana.
No chyba najwyższy czas na raport - stwierdziła Maria w bretońskim po wejściu do środka - Zwołajcie może resztę.
Alessio
Po krótkiej chwili znalazł koszulę w swej sakwie zdjął brudną wcześniej wycierając nią sobie wciąż mokre ręce po czym przebrał się,odwrócił w stronę gości i powiedział tym razem nieco roztrzęsionym głosem - Cóż może zacznę od tego że przed chwilą widziałem na podłodze wielką szponiastą łapę przymierzającą się by złapać mnie za nogi...., zniknęła chwilę przed tym gdy się zjawiliście.