Nie, nie chcemy. W maju tego roku po prostu trzeba zmienić Prezydenta, by na jesieni był sens zmieniania obecnego Rządu.
Wersja do druku
Widzę, że wraca stary zajac, a nie ten, który apelował by nie robić z agory onetu.
Jak widzę znasz granicę sam sobie ustaliłeś granicę, kiedy to obrażasz Komorowskiego jako osobę publiczną, a nie jako osobę pełniącą funkcje prezydenta. Liczę, że dasz jakieś wytyczne.
Wskaż mi więc w tym przypadku sztywne reguły określające, kiedy znieważona jest osoba prezydenta.
Połączyłem używając trzech kropek :rolleyes:
Kłania się WOS :rolleyes:
Na kogo chcesz zamienić? Kto wg Ciebie ma wystarczające poparcie i zdolność koalicyjną by utworzyć rząd zdolny do pełnienia władzy?
Który jest prezydentem. Dla mnie to jest proste, jedziesz po Komorowskim = jedziesz po prezydencie. Bo jego osoba na ten moment jest związana z urzędem.Cytat:
Jade po osobie Komorowskiego
Uwielbiam jak ktoś wkleja sobie obrazki nie popierając tego odpowiednimi danymi. :rolleyes:
Wiesz, można mieć w domu różne rzeczy. Tutaj bardziej chodzi o to, aby obywatel znał konstytucję, a przynajmniej orientował się w co ważniejszych jej zapisach. Oczywiście pozostaje kwestia realności takiego postulatu. Myślę że i w starych demokracjach odsetek ludzi znających główne zapisy ustawy zasadniczej nie jest zbyt duży. Tu jest kolejna dziura do wypełnienia przez badania socjologiczne, bo myślę, że porównanie wiedzy konstytucyjnej w różnych krajach mogłoby wiele nam powiedzieć o stanie demokracji w ogóle, a w Polsce w szczególności.
Reszta kandydatów nie ma najmniejszych szans na wejście do drugiej tury, a co dopiero mówić o wygraniu dwóch kolejnych wyborów. Bez odpowiedniego zaplecza, bez dużych źródeł finansowania jest to pewnego rodzaju mission impossible.:P Sondaże czasami się mylą, ale rzadko mylą się aż tak bardzo, żeby kandydat z poparciem oscylującym wokół 5% nagle wygrał wybory.Cytat:
Niestety, ja mam inne zdanie na ten temat... Jak jeszcze Prawo i Sprawiedliwość ma jakąś tam szansę na zgarnięcie obu wygranych, tak reszta opozycji nie ma na to żadnych, choćby najmniejszych, szans.
Czyli co? Kochajmy się? Nie dajmy sobie wmówić, że prezydent z jednego, a premier z innego obozu politycznego, to coś złego. Nie, jest to zwykły przejaw demokracji. Koabitacja jest normalnym przejawem ustroju demokratycznego i każdorazowo od "jakości" polityków i ich poczucia obowiązku zależeć będzie, jak ten okres będzie przebiegał. Spór nie jest rzeczą złą, o ile nie paraliżuje działalności państwa. A na razie żaden z okresów koabitacji w III RP do tego nie doprowadził. Myślę, że w Polakach wytworzył się pewien złudny obraz koabitacji, który kojarzony jest właśnie z chaosem i przepychankami. Tyle, że jest to nierozerwalna część demokracji. Ba, koabitacja jest jednym z mechanizmów ustroju demokratycznego, który ma zapewnić pluralizm polityczny. Premier i prezydent ze wspólnego obozu politycznego, przy zgodnej współpracy, mają naprawdę ogromne możliwości transformacji ustroju państwowego. Taki stan rzeczy na dłuższą metę może okazać się groźny dla demokracji. Koabitacji ma za zadanie temu przeciwdziałać. Jeśli partia rządząca zaczyna tracić poparcie społeczeństwa, dochodzi do naturalnego procesu utraty części władzy, którą społeczeństwo powierza komuś innemu. Jest to z jednej strony sygnał ostrzegawczy dla obozu rządzącego, a z drugiej strony szansa dla opozycji na przejęcie pełni władzy i możliwość realizacji własnych postulatów. Jest to ciągle powtarzający się w demokracji cykl zmiany władzy, bo na tym demokracja głównie polega - na zmienności władzy, która uniemożliwia "zwinięcie demokracji". Przynajmniej teoretycznie.Cytat:
Na koniec, tak do przemyślenia zostawiam wam jedną sprawę. Naprawdę chcecie aby po raz kolejny Prezydent i Rząd byli z dwóch różnych bajek? Znowu chcecie chaosu w polityce i walki tych dwóch ośrodków władzy? Mieliśmy to już za czasów Kwaśniewskiego i Millera (szorstka przyjaźń), oraz Lecha Kaczyńskiego i Tuska. Ja osobiście bym wolał, aby prędko u nas do czegoś takiego nie doszło. A dla przypomnienia, wystarczy poszukać w internecie co się cyklicznie od blisko dekady dzieje w USA na linii Obama-Republikanie...
Zresztą obecna koalicja rządząca przez ostatnie 5 lat miała większość sejmową oraz prezydenta i przez ten czas przeprowadzili ledwie jedną znaczącą reformę, czyli wydłużyli wiek emerytalny. Z przymusu. Cała reszta pozostała nietknięta (służba zdrowia, sądownictwo, system penitencjarny, przywileje emerytalne, rolnictwo itd.). Ale przynajmniej się nie kłócą, więc Polacy są zadowoleni. Może się jednak okazać, że lata rządów PO-PSL, a wcześniej PiSu, były okresem, w którym trzeba było się kłócić, i to nie raz ostro, ale równocześnie działać i zmieniać państwo. Drugi taki okres, gdy państwo polskie będzie pod "kroplówką finansową" z zagranicy, może się już nie powtórzyć. Dlatego, gdy gospodarka dobrze się miała, trzeba było działać, a nie mówić "zgoda buduje". Proszę pamiętać te hasła za kilka lat, gdy skończy się pompowanie milionów euro w polską gospodarkę i przyjdzie stanąć na własnych "nóżkach". Może się okazać, że dobra koniunktura została po prostu przespana.
Wszystko fajnie, ale nadal pozostaje kwestia, co jest, a co nie jest, obrazą prezydenta.
Problem jest taki, że takich sztywnych reguł nie ma i być nie może. Jeśli nie dochodzi do celowego znieważenia osoby prezydenta za pomocą słów powszechnie uważanych za obraźliwe, to bardzo trudno jest skazać kogoś z tego artykułu. Zbyt wiele zależy tutaj do osobistej interpretacji sądu, bo zapis ten leży na pograniczy praw obywatelskich i wolności słowa, która jest w demokracji sprawą fundamentalną. Dlatego też jest tak ciężki do rozstrzygnięcia. A skoro wiele zależy do interpretacji, to sam zapis nie jest dobry, bo daje pole do nadużyć. Nie mówię tutaj o celowych nadużyciach, ale o sytuacjach, gdy od sędziego każdorazowo należy określenie granicy, której przekroczenie oznacza obrazę głowy państwa.Cytat:
Wskaż mi więc w tym przypadku sztywne reguły określające, kiedy znieważona jest osoba prezydenta.
Osobiście jestem zdania, że należałoby zlikwidować ten niepotrzebny w sumie przepis i bazować jedynie na mocy art. 226 KK, mówiący o znieważeniu funkcjonariusza państwowego podczas pełnienia przez niego obowiązków służbowych. To pozwoliłoby oddzielić prezydenta jako funkcjonariusza państwowego, od prezydenta jako aktywnego polityka. No i jest przecież artykuł 216, który mówi o znieważeniu osoby. Gdyby prezydent poczuł się dotknięty lub obrażony, zawsze może wystąpić z powództwem prywatnym.
A tak na koniec pozostaje jeszcze kwestia czysto racjonalnego podejścia. Obawiam się, że w Polsce za znieważenie prezydenta można by skazać setki tysięcy obywateli, którzy codziennie przeklinają, wyzywają i pomstują na jego osobę. Nikt jednak nie zamyka ich do więzień, choć posługują się przy tym słowami uważanymi powszechnie za obraźliwe. Przykładajmy odpowiednią miarę od skali problemu, bo inaczej dojdziemy do absurdalnych wniosków.;)
@ Ponury Joe, ja wiem, że koabitacja to norma w demokracjach, ale zauważ, że w naszym kraju nie mamy normalnych polityków i wielu woli rozdzierać szaty jak Rejtan i krzyczeć, że po ich trupie, niż pójść na jakikolwiek kompromis... Zresztą nie bez powodu mówi się o zgniłym kompromisie... Naszej klasie politycznej bliżej do Ukrainy, Rosji, czy Japonii i Korei Południowej w kwestii zachowywania się polityków, niż standardów np. anglosaskich.
A co do przepisu o znieważeniu osoby prezydenta - jak ludzie będą bardziej kulturalni to i przepis będzie martwy, bo nie będzie nagannych zachowań...
Piszę post pod postem, za co przepraszam, ale chcę aby to zostało zauważone.
PiS chce powołać Korpus Ochrony Wyborów. To co, według Prezesa wcześniejsi mężowie zaufania, których tylu nasyłali, źle działali? I jak to ma wyglądać pod względem prawnym? Bo ja sądzę, że to będą mężowie zaufania, z odpowiednimi papierami, a nie wejdzie do lokalu na dziko jakaś grupka, powie, że jest z Korpusu Ochrony Wyborów i cała komisja ma przed nimi pokłony bić, bo inaczej będzie źle??
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomos...cal#BoxNewsImg
Jak dla Mnie to śmieszne jest...
Korpus Ochrony Wyborów - brzmi to jak nazwa jakiejś jednostki paramilitarnej :D będą stali i przy każdej urnie i bacznie patrzyli czy, aby ktoś nie fałszuje kart?? Najciekawiej zapowiadają się kandydaci do nich -
Teraz w odpowiedzi na propozycję PiS-u reszta komitetów powinna powołać swoje grupy. PiS będzie kontrolował resztę, ale kto będzie kontrolował PiS??Cytat:
Gdzie znaleźć chętnych do KOW? Podpowiada sam prezes Kaczyński w liście do członków PiS. Doradza „odwołanie się do innych środowisk, do biur Radia Maryja, Klubów » Gazety Polskiej «, Ruchu Społecznego im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, patriotycznych organizacji młodzieżowych, lokalnych organizacji patriotycznych różnego typu, np. grup rekonstrukcyjnych”.
http://niezalezna.pl/53037-pis-tworz...chrony-wyborowCytat:
Organizowane są też tzw. lotne patrole - grupy osób, które będą przyglądały się głosowaniom z zewnątrz, m.in. w okolicy lokali wyborczych – np. temu, czy nie dochodzi do prób kupienia głosów. - Obserwacja ludzi z aparatami fotograficznymi nieraz doprowadzi do tego, że wystraszy się osoby o „niecnych” zamiarach i cel jest osiągnięty - wybory będą uczciwe (...) Nie będziemy musieli martwić się tym, że po raz kolejny mamy bardzo dużą liczbę głosów nieważnych - mówił Pruś.
Pruś podkreślił, że korpus nie jest próbą budowania „policyjnego systemu wyborczego, ale próbą autentycznego budowania społeczeństwa obywatelskiego”. - Chcemy pomóc w bardzo skrupulatnym przeszkadzaniu tym, którzy chcą wyniki głosowania ustalać w inny sposób, niż przewiduje to kodeks wyborczy - tłumaczył sekretarz.
Takie pytanie: PiS nie pomylił przypadkiem krajów? Może jeszcze mamy uznać wszystkie głosy na kandydatów spoza tej partii za sfałszowane z automatu??:crazy:
Hm... populiści i radykałowie niczym mnie już nie zdziwią. Tymczasem w "Polityce" ciekawa analiza sytuacji przed wyborami:
http://www.polityka.pl/tygodnikpolit...czy-zgody.read
A tymczasem SLD zamienia się w populistów:
http://www.polityka.pl/tygodnikpolit...cerowicza.read