Co do pytania o kapłaństwo.
Św. Paweł sprawował Eucharystię, wyznaczał prezbiterów i episkopów, więc w dzisieszym tego słowa znaczeniu należałoby go nazwać kapłanem. Jednak w okresie narodzin naszej wiary nie było jeszcze wypracowanych pojęć na nazwanie pewnych spraw. Św Paweł sam siebie nazywa apostołem i za takiego należy go uważać. Trudno mi odpowiedzieć twierdząco lub przecząco na twoje pytanie Baal, bo szczerze mówiąc to czy nazwiemy św Pawła duchownym, czy nie, moim zdaniem nie ma żadnego znaczenia.
Co do sprawy kapłaństwa to sami chrześcijanie aż po średniowiecze nie nazywali szafarzy sakramentów kapłanami. Termin sacerdos, czy pontifeks w ogóle nie były używane. Za to używano i używa się po dziś dzień- również w prawie kościelnym i nomenklaturze kościelnej terminów prezbiter, biskup (tak w ogóle to to są właśnie oficjalne nazwy tych urzędów/godności/posług).
Kapłan to określenie, które przyrosło do prezbiterów i w mentalności dzisiejszego człowieka wręcz zastąpiło ten często nierozumiany, grecki termin.
Dlaczego? Jest tylko jeden kapłan, a właściwie arcykapłan Jezus Chrystus, który dokonał jedynej ofiary, którą wciąż dzieje się i jest sprawowana podczas Eucharystii. (Tutaj odsyłam do Listu do Hebrajczyków).
Na mocy jedynej ofiary każdy ochrzczony jest włączony w kapłaństwo powszechne, prezbiterzy są zaś szafarzami sakramentów wybranymi do sprawowania tej funkcji przez samego Boga (powołani).
(Obecnie w Kościele Rzymskokatolickim pod mianem duchownych rozumie się tylko prezbiterów, biskupów i diakonów. Jednak np. już w kościołach np. Grekokatolickim do duchownych wlicza też się mnichów. To kwestia nazewnictwa a nie dogmatyczna)
Kościół ustanowił, że każdy kto chce wstąpić w stan duchowny musi przyjąć celibat. Nie rozumiem tej niechęci świata do celibatu. Ja od 3 lat przygotowuję się do wstąpienia w stan duchowny w seminarium i wcale nie uważam celibatu za jakiś ciężar na mojej drodze, albo przeszkodę do pokonania. Wręcz przeciwnie, celibat jako skodyfikowana forma ascezy (czyli ćwiczenia, zdobywania umiejętności- z greki) fizycznie wymusza na człowieku, który się go podejmuje zwrot w kierunku Boga. W innym wypadku (gdy zwrot nastąpi w kierunku innych uciech, które będą miały kompensować "brak kobiety") czystość, abstynencja seksualna (i wynikający z niej celibat) da efekt odwrotny, stając się źródłem frustracji i kamieniem uwiązanym u szyi.
Co do Orygenesa, jest on cytowany w Katechizmie Kościoła Katolickiego, a tam nie cytuje się byle kogo (w sensie, że nie byle teologa). Sam trochę czytałem go i o nim. Dzisiaj na podstawie zachowanych jego dzieł trudno odtworzyć dokładnie jego poglądy, jednak wydaje się, że padł on ofiarą "histerii antyheretyckiej", jaka miała miejsce w IV i V wieku w związku z herezjami trynitarnymi i chrystologicznymi. Dzisiaj o ile wiem nie posuwa się do nazywania Orygenesa heretykiem. Raczej docenia się jego olbrzymi wkład w chrześcijaństwo.
P.S. Nie rozumiem kwestii spojrzenia Orygenesa na grzech pierworodny. Orygenes obok Klemensa Aleksandryjskiego jest uważany za twórcę szkoły aleksandryjskiej (a później cezarejskiej), tymczasem o powstaniu szkoły Antiocheńskiej można mówić (o ile dobrze pamiętam) dopiero w jakieś 100 lat po śmierci Orygenesa (ok. 253).