-
Alessio
Wykazał się dużą odwagą ale również spił jak przysłowiowe prosię i przekazał proch w złe ręce,miał jednak z tego powodu wyrzuty sumienia i nie zrobił tego celowo,po prostu nie pomyślał przed podjęciem decyzji. Znam go zbyt krótko by Wam więcej powiedzieć sądzę jednak że w głębi duszy jest szlachetnym człowiekiem który popełnił jeden poważny błąd i bardzo tego żałuje - odparł szczerym i poważnym głosem.
-
Cóż, zatem lepiej On niż Enrico, który rozkazał wysadzić mosty w imię prywaty. W gestii dobrej woli, dam ci radę Anno. Jeśli już czegoś się postanowisz się pozbyć, to sprawdź czy nie ma na tym resztek Twego ciała. Szczególnie w mieście w którym wrogiem jest na tyle potężny mag, by móc wzywać wielkie demony stwierdziła Maria w ojczystym języku Anny, podając trzy długie blond włosy Bretonnce. Zostawiłaś na poprzedniej sukni.
-
Anna de Loiret
Dziękuję za radę... Wzięła włosy i wręczyła je Alessiowi ze słowami - noś je przy sobie, na pamiątkę gdybym poległa. Skoro nie masz Mario lepszych kandydatów niech będzie i Marco, ale na tronie winien zasiąść najodważniejszy i najszlachetniejszy z rycerzy, jeśli me zdanie chcesz znać.
-
Alessio
Nawet tak nie mów - wyszeptał z przejęciem,biorąc od niej podarek i chowając go do torby jak by miał do czynienia z jakąś drogą porcelaną i natychmiast starannie zawijając je w bandaż.
-
A skąd w całej Tileii, o Miragliano nie wspominając, mam Ci znaleźć jakiegoś rycerza? Bo chyba nie myślisz o świątynnych, wiernych jeno swemu bóstwu?
-
Anna de Loiret
Zatem Tilea nie ma rycerstwa, możnowładców? Hmmm... Nie znam się na waszym kraju, jak więc prowadzicie wojny?
-
Za pomocą jednej jedynej rzeczy, która jest do prowadzenia wojen niezbędna. Pieniędzy.
-
Anna de Loiret
Pokręciła głową myśląc - pieniędzy? Cóż za okropny kraj, wiedziałam że im tylko pieniądze w głowie! Gdzież dzielni rycerze, ciągnący do obozu na rozkaz króla! Gdzież ci piękni jeźdźcy, którzy dobywają mieczy i bronią nimi oraz swą krwią królestwa! Tacy wspaniali, tacy dumni, tacy odważni, tacy przystojni... Wyruszyć z nimi, wykrzyknąć swe zawołanie i spiąć rumaka ostrogami, och marzę o tym od zawsze! Na twarzy Anny stopniowo pojawiała się radość i rozmarzona mina, gdy wyobrażała sobie bretonńskie rycerstwo.
-
Sebastiano wraz z Marią wyszli z karczmy. Na dół zaś zeszła Glorgina wraz z resztą zabójców trolli. Chłopaki idą z nami. Stwierdzili, że nie puszczą mnie samej w takim stanie rzekła w staroświatowym zabójczyni wzruszając przy tym ramionami.
-
Anna de Loiret
Niechaj więc będzie - odrzekła w staroświatowym. No to tyle, jeśli chodzi o spokojne załatwianie sprawy. Alessio prowadź, ruszamy.