Z samym mistrzem może być problem, wyruszył do Senatu. Ale oczywiście na miejscu jest Jego zastępca mający prawo zawierać umowy w imieniu całej gildii. Zapraszam. odrzekł w tileańskim i ruszył w głąb budynku.
Wersja do druku
Z samym mistrzem może być problem, wyruszył do Senatu. Ale oczywiście na miejscu jest Jego zastępca mający prawo zawierać umowy w imieniu całej gildii. Zapraszam. odrzekł w tileańskim i ruszył w głąb budynku.
Alessio
Dobrze - odparł po czym gdy odźwierny nieco się oddalił dodał czułym szeptem do ucha lubej - możemy wejść ale miej oczy dookoła głowy,nie podoba mi się to - po czym ruszył do środka.
Anna de Loiret
Skinęła głową Alessiowi myśląc - ach gdyby Roland tu był... Miałby mnie kto bronić. Zgodnie ze słowami ukochanego poczęła się rozglądać w miarę niepostrzeżenie, gdy już będzie w budynku.
Zaprowadził Was pustym korytarzem do dość dużego pomieszczenia, jakiegoś gabinetu. Po drodze minęliście kilka zamkniętych drzwi, nie widać było nic interesującego. W gabinecie, za masywnym biurkiem siedzi człowiek, rudzielec z blizną na policzku. Za nim wisi sporych rozmiarów lustro. Niestety przed biurkiem są tylko dwa fotele, krasnoludy będą musiały stać. Państwo z jakąś hojną i interesującą propozycją dla gildii zapowiedział Was grubasek po tileańsku i wyszedł z pomieszczenia.
Proszę, usiądźcie i przejdźmy do interesów. Wina? - spytał się rudy także w tileańskim.
Alessio
Odsunął fotel Ani tak by mogła wygodnie usiąść,gdy zajęła miejsce usiadł obok niej i odpowiedział uprzejmym głosem i z lekkim uśmiechem. - Ależ naturalnie - po czym dodał do lubej patrząc na nią w sposób sugerujący odpowiedź - A Ty sobie życzysz wina moja droga?
Techniczny
Gdy Anna odpowie uznajmy że przekazuje odpowiedź zastępcy mistrza.
Anna de Loiret
Usiadła na fotelu i odparla Alessiowi - tak, chętnie się napiję. Jak ci się widzi obecna sytuacja w mieście? Spytała czekając aż ukochany przetłumaczy, jednocześnie rozglądając się nieco w poszukiwaniu czegokolwiek podejrzanego.
Zastępca mistrza gildii wyciągnął z biurka mały dzwonek i nim potrząsnął. Po chwili otworzyły się drzwi za wami, zajrzał jakiś człowiek w liberii sługi.
Tak Panie, wzywałeś mnie? spytał w tileańskim.
Przynieś wino i trzy kielichy odparł w tym samym języku Wasz rozmówca. A dla przedstawicieli starszej rasy pewno piwo? zapytał w staroświatowym.
Byle nie tileańskie, smakuje jak jakieś siki odparł przywódca piratów również w staroświatowym.
Do tego dwie beczułki piwa, z Imperium, nie rozwodnione, i jedenaście kufli dorzucił w tileańskim obecny zarządca tego miejsca.
Sługa wyszedł z pomieszczenia i po kilku chwilach wrócił wraz z kilkoma innymi z napitkami i naczyniami. Krasnoludy odszpuntowały beczki, a Tileańczyk otworzył butelkę wina i rozlał Jej zawartość do kielichów. Podał tacę najpierw Annie, by ta pierwsza wybrała naczynie, później Alessio, a sam wziął ostatni. Słudzy wyszli z gabinetu.
No to pod ten interes wzniósł toast w tileańskim.
Anna de Loiret
Mimo iż nie rozumiała co ten człowiek rzekł, widząc jego toast powiedziała po bretonńsku - wypij z mojego kielicha, a ja zaś z twojego, taki mamy bowiem w Bretonni zwyczaj, gdy coś świętujemy. Alessio, przetłumacz to.
Alessio
Przetłumaczył słowa ukochanej bacznie patrząc na reakcję zastępcy.
Dziwny to zwyczaj odparł w tileańskim, ale wstał zza biurka, wymienił swój kielich z Anny i wrócił na swe miejsce. Podniósł go znów w toaście i wypił jego zawartość.