-
Nie decyduj więc za ile, z kim i gdzie mamy walczyć warknął dowódca krasnoludów, ale widać się uspokoił, nie ponowił ciosu.
Kwatermistrz doskoczył do Alessia, ten zdążył odskoczyć przed lewym prostym, a kolejny doskok krasnoluda i prawy prosty w splot słoneczny szybko pozbawił go tchu i złamał cyrulika wpół. Na szczęście Alessio znów odskakiwał, i cios nie miał swej pełnej siły, dzięki czemu nie pozbawił go życia. Ogromny ból przerwał litościwie nagły rozbłysk gwiazd i ciemność po ciosie w skroń. Ukochany Anny padł jak ścięta kłoda.
No i pozostajemy przy obecnym kwatermistrzu, chłopaki, czas na nas. Trzeba powiadomić pierwszą wachtę, że żyjemy, by nie wpadła tu z toporami. A i Zgrozę trza nakarmić, Makaisson pewno nie będzie wiedział jak - rzucił Drong w staroświatowym. Krasnoludy wraz z Glorginą wyszły z pomieszczenia.
Skavenów bylo dziesięciu, napadli na nasz magazyn. Działali z zaskoczenia, ale zdołaliśmy ubić trzech zanim znikli w swoim tunelu z ukradzioną beczką rzekł rudy w staroświatowym jakby się nic nie stało.
-
Anna de Loiret
Glorgino, na naszą przyjaźń wracaj! Wydarła się najgłośniej jak mogła za odchodzącymi krasnoludami i uklękła nad Alessiem, wcześniej jeszcze spoglądając na zastępce mistrza i to, co znajduje się przy nim i za nim. Ukochany nie umieraj za swą odwagę, drugi już wspaniały człowiek nie może polec za mą sprawą - mówiła w bretonńskim starając się ocucić go coraz to mocniejszymi ciosami otwartą dłonią w policzek.
-
Za odchodzącymi krasnoludami udało się trzy czwarte kuszników ze znajdujących się w korytarzu, na miejscu zostało pięciu. Przed zastępcą mistrza stoi ogromne biurko, a za nim wisi na ścianie ogromne lustro. Anna nie czuje już z tego kierunku szpilek wbijających się w Jej ciało, ale nadal ma gęsią skórkę, jakby zagrożenie tylko czyhało by dopaść Bretonnkę. Zdążyła spoliczkować Alessia trzykrotnie gdy poczuła nagle ból z boku głowy, który przerwała ciemność.
Odzyskała świadomość czując coś zimnego kapiącego na przód Jej ciała. Niestety tył nóg, pośladki i plecy Anny dotykają również czegoś zimnego i chropowatego, w ustach ma jakiś gałgan, a ręce wyciągnięte nad głowę i unieruchomione czymś zimnym. Także Jej nogi coś zimnego oplata w kostkach przytrzymując w miejscu. Skroń ćmi tępym bólem.
Alessio coś kapie na głowę i rozpostarte ramiona, coś je przytrzymuje w miejscu, tak samo jak nogi. Również ma jakiś knebel w ustach.
Techniczny:
To opis co czują BG po odzyskaniu świadomości, jeszcze zanim otworzą oczy. Jak otworzą, będzie dalszy. Można oczywiście dać przemyślenia przed otworzeniem oczu, bo zakneblowani nie pogadają.
-
Alessio
Jęknął głośno,ze zdziwieniem i przerażeniem odkrył że jest całkowicie unieruchomiony i ma zakneblowane usta a co dziwniejsze niemal nie czuje bólu po tym jak krasnolud go stłukł na kwaśne jabłko. Otworzył oczy i nerwowo rozejrzał się dookoła...
-
Alessio zobaczył, że przed nim Jego ukochana, na środku placu, rozebrana do naga, leży na jakimś kamiennym ołtarzu. Jej ręce i nogi skuwają okowy kajdan połączonych z żelaznymi pierścieniami wystającymi z kamiennego bloku. Jej włosy przy skroni zlepione są krwią. Pada mżawka, to jej krople ocuciły Tileańczyka, niestety jednak zachmurzone niebo nie pozwala się zorientować w porze dnia. Sam Alessio przywiązany jest za ręce i nogi do drewnianego krzyża. Dziwne, bo przeważnie przybijało się ofiarę do krzyży w dawnych czasach, a nie przywiązywano.
-
Alessio
Strach ścisnął go za serce,jego najdroższa osoba zaraz miała skończyć jako ofiara w jakimś mrocznym rytuale a on sam był w beznadziejnym położeniu, nie zważając na nic wydarł się a raczej spróbował to zrobić - Aniu,najdroższa,trzymaj się! Idę po Ciebie! - mimo że nie miało to najmniejszego sensu w jego obecnej sytuacji a do uszu ukochanej dotarł co najwyżej niezrozumiały bełkot spowodowany kneblem......
-
Anna de Loiret
Rolandzie... To już koniec? Gzie jesteś braciszku... Gdzie jesteś mój kochany... Otworzyła oczy i z przerażeniem zorientowała się, że to chyba jeszcze nie czas spotkania z bratem...
-
Anna szybko przekręciła głowę na bok, by krople mżawki nie wpadały do Jej oczu. Zauważyła jednak swą nagość. Ujrzała Alessia przymocowanego jakimiś rzemieniami do drewnianego krzyża. Jej ukochany coś bełkocze, nie wiadomo jednak co, knebel uniemożliwia wydawanie artykułowanych dźwięków. Alessio domyślił się w końcu, że znajdują się na wewnętrznym dziedzińcu gildii woziwodów.
-
Anna de Loiret
Rozejrzała się na boki, wzrok zawiesiła na ukochanym patrząc nań z załzawionymi oczami.
-
Przestało kropić, łzy Anny rozdzierają serce Alessio. Gdy przejaśniło się, zaczęliście błogosławić niedawne opady. Tileańskie słońce, w sytuacji w której się znaleźliście, daje się bardzo mocno we znaki. Jest około wczesnego popołudnia.