Podajesz przykład Jagdtigera, maszyny skomplikowanej i stosunkowo nowej na froncie - jako wunderwaffe. Tygrys był oklepany, ostrzelany i znany załogom i kierowcom. Znane były wady i zalety, techniki walki. Były to pojazdy zasadniczo elitarne, które to przydzielano do samodzielnych batalionów, bądź elitarnych dywizji jak SS lub Grossdeutschland. I jak już powiedzieliśmy, nie produkowano, więc i raczej świeżych załóg - jak do wspomnianego jagdtigera, nie wsadzano. Dlatego napisałem, że jeździli nimi kolesie, którzy sporo widzieli i walczyć umieli - jak np Carius, a nie zaślepieni nienawiścią naziści (chociaż pewnie i tacy się zdarzali - chociaż było to cokolwiek niebezpieczne u schyłku wojny ), szarżujący w głupi sposób na wroga. Nie piszę, że niemiecki dowódca powinien wyjść z czołgu, ocenić sytuację i zaplanować akcję jak Wittman pod Villers- Bocage, ale trzeźwość umysłu powinien zachować i prawidłowo ocenić sytuację: wyjechać z mgły i z bezpiecznego dystansy odstrzelić wykonujące dziwne manewry shermany, po czym grzecznie się wycofać. Scena mogła być pociągnięta do nadlatującego lotnictwa, które atakuje tygrysa i uciekających przed nim amerykańskich shermanów ( z resztą z tego co kojarzę - były takie nawet zalecenia dowództwa, by się nie angażować w bezpośrednia walkę, a wycofać się i poczekać na wsparcie ) Tutaj mamy iście teutońska szarżę kawaleryjską. Mnie ta scena nie przekonuje i jest idiotyczna, bardzo WoTowska. Sam pomysł objeżdżania i strzelania się na 20 m bzdurny. Sherman bohaterów z tą piękną lufą mógł przebić tygrysa nawet od czołga, nie mówiąc o bokach. To nie była jakaś niezniszczalna maszyna, że Jankesy musiały aż tak bardzo kluczyć. Sukcesy niemieckich pancerniaków - jak dobrze wiesz były głównie zasługą doskonałego dowodzenia i taktyki, zgrania załóg i oczywiście sprzętu, który doskonale znali i wykorzystywali. Jazda na pełnym gazie, prze pole kartofili, w szaleńczej pogoni za kilkoma shermanami mnie nie przekonuje. No ale ok, możemy uznać, że dowódca zasłabł, był niewidomy, kierowca nie miał nóg, był niewyszkolony czy cokolwiek inną bzdurę na uprawdopodobnienie głupiej sceny. Pytanie tylko po co?
Cytat:
Dla jednych zabawki, dla drugich radość z oglądania nawet takiego filmu. Np taki film "O jeden most za daleko". Jest tak dobrze zagrany aktorsko i wyreżyserowany, że praktycznie po TYLU latach na dziś wymieniłbym tylko sceny ze sprzętem niemieckim, tam gdzie LeO 1 robił za Tiger II itd.
Też bardzo lubię i szanuję ten film. Dla mnie najlepsze co anglosasi nakręcili o II wojnie. Ta pantera też całkiem nieźle wygląda wbrez pozorom :P. Problem w tym, że sprzęt to ja mogę sobie w ruchu obejrzeć na filmikach z yt, czy nawet byłem w deutches panzermuseum i dotykałem tygryska własną ręką. Natomiast jeśli ktoś robi II wojenny film, oplata go w fabułę, to mam prawo cisnąć idiotyzm poszczególnych scen. Zabawki jak powiedziałem fajne i widać, że nie szczędzili grosza. Szkoda, że tylko, że efekciarstwo wzięło górę nad rozumem i prawdą.
Cytat:
I tak i nie. Nie chcę Ci psuć samopoczucia. Oczywistym jest że w kwietniu wszystko co mogło waliło się poddać aliantom zachodnim. Z drugiej strony aż tak dżentelmeńsko nie było. Polecam poszukać jak Amerykanie oskarżali nas o zniknięcie (liczonych w setkach) jeńców wziętych w kotle. A oskarżycielami byli kombatanci z 90 DP którzy sami mieli wiele za uszami. Rozstrzeliwanie jeńców przez spadochroniarzy amerykańskich ukazane w Kompanii braci, usprawiedliwione:"nie ma kto się nimi zająć" było skwitowane wzruszeniem ramion. Tak było, ale ok. Było rycersko
Ta i jak się to ma do przyczółku newskiego, gdzie w ciągu kilku miesięcy zginęło 250 tys ruskich. Do Stalingradu, Jelni, walko o Charków czy innych rzeźni? Nie mówię, że na zachodzie strzelali do siebie z pistoletów na wodę, jednakże w skali frontu wschodniego tam tylko okresowo (Normandia) toczyły się bardzo ciężkie walki, zaś strony co do zasady starały się przestrzegać reguł wojennych. Niemcy, by nie mieć później lipy przy poddawaniu się, Alianci bo byli przecież tymi dobrymi. Rzeczy, o których wspomniałeś się zdarzały - słynne rozstrzelanie jeńców w Malmedy. Tylko jak się to ma np do 665 tys wziętych do niewoli pod Kijowem, w większości zagłodzonych później w obozach? Dlatego piszę o w miarę dźentelmeńskim postępowaniu stron. W Rosji Niemcy zachowywali się jak zwierzęta i najgorsze bydlaki, podobnie dla Rosjan - podludzi. Przypominam, że wojna ZSRR z III Rzeszą to była wojna o przetrwanie, na śmierć i życie.
Nie miałem munduru i co to ma do rzeczy? Ja zarzucam surrealizm sceny, przedstawienie jej i bohaterów. Doskonale wiem, że takie rzeczy miały miejsce, tylko w filmie jest to zrobione głupio jak dla mnie i miejscami komicznie. Mogli sobie darować to całe jedzenie obiadu z laskami, które wcześniej ruchali...
Cytat:
Nie oglądałem. Ale zapewne chodzi Ci o Jona Bernthala. Scena gdy go napierdala po głowie Brad dyskwalifikuje go jako żołnierza amerykańskiego. Szarża szarżą, a w mordę by mu strzelił. Zresztą różni ludzie różnie się zachowują w różnych sytuacjach. Dla mnie mozaika postaw była do przełknięcia
Tak, ale właśnie takie mordy jak Jona w filmie o amerykańskich żołnierzach w II wś chciałem zobaczyć. Zbójeckie, paskudne ryje, wykorzystujące bezlitośnie sytuację dla siebie. To było faktycznie ok, zaś co do reszty - postać Pitta mnie nie przekonuje. Nie samo aktorstwo, bo Brad jest dobrym aktorem. Po prostu jest słaba i niespójna. Młody i Bible znośne.
Cytat:
Wymieniłeś filmy nakręcone po traumie wietnamskiej. Ta wojna była pierwsza oglądana w mediach. Pewnych rzeczy nie dało się ukryć. Zaś druga wojna we filmach była okresem "rycerskości amerykańskich chłopców" ." Do Szeregowca..." Dopiero tam padła ta ściema. I już poszło..
Czyli jednak można zrobić film o wojnie, bez moralizatorstwa i przekłamań? Dlaczego więc jest problem z II wojną?
Cytat:
Możesz mi pokazać, gdzie je postawiłem w jednym rzędzie?
Znalazł się w tym temacie.
Cytat:
Podałem przykład że nawet w okresie gdy wilcze stada rozwijały swe dzieło (1940 to jeszcze samotne łowy) widz
Cytat:
musidostać papkę, że to Niemcy dostają w 4 litery. Inaczej nie dało rady wtedy puścić do kin filmu o niemieckich żołnierzach.
O ile pamiętam, to akcja das boota rozgrywa się w 41r. Książkowy "stary", czyli Heinrich Lehmann-Willenbrock jeszcze nawet nie miał własnego, dużego okrętu a pływał na kaczce. W istocie Niemcy na Atlantyku wojnę przegrali, konwoje skutecznie omijały wilcze stada w oparciu o rozpracowaną enigmę marynarki i tylko czasami trafiały się obfite łowy. Dodatkowo w marcu 41 Niemcy stracili 2 asów ubotwaffe - Kretschmera i Schepkego. Trudno w takiej sytuacji nie przyznać, że Niemcy dostawali co do zasady po dupie. Od okrętów podwodnych polecam "wojnę podwodną Hitlera", czytałem jakieś 2 miesiące temu 1szy tom ;). W przypadku Das Boota, film odpowiada w gruncie rzeczy prawdzie. Dlatego go też szanuję - poza tym, że jest świetny pod każdym innym względem.