-
Anna de Loiret
Liothanneo, jakaś ty dobra, ale ciekawe cóż to za materiał - powiedziała do siebie po cichu, zakładając piękną suknię. Przypięła po tym pas ze swym mieczem, założyła swój kapelusz z zawadiacko zawiniętym rondem, oraz wyszła na zewnątrz, powoli i krokiem najdumniejszym, jak tylko potrafi.
-
Alessio
Stał z szeroko rozdziawionymi ustami patrząc jak pięknie Ania się prezentuje w nowej sukni,była najpiękniejszą istotą na ziemi,i wcześniej nie miał co do tego wątpliwości ale teraz tylko go utwierdziła w tym przekonaniu,przez długą chwilę nie mógł wydusić z siebie słowa po chwili jednak powiedział - Wyglądasz wręcz oszałamiająco,wszyscy w pałacu padną z zachwytu na Twój widok - po czym sam poszedł do stróżówki by się przebrać,nie mógł jednak oderwać wzroku od ukochanej przez co niemal wpadł na ścianę stróżówki w ostatniej chwili odwracając wzrok i trafiając w drzwi.
-
Na Alessia w środku oczekiwały spodnie i koszula z jedwabiu, obie rzeczy w błękicie. Do tego pas ze skóry nieznanego zwierzęcia.
-
Alessio
Liothanneo,jak my Ci się za to odwdzięczymy - wyszeptał sam do siebie patrząc z zachwytem na podarowane mu ubranie,przejechał po nim lekko rękę nie mogąc uwierzyć w swą odmianę losu - Jeszcze niedawno byłem zwykłym mieszczaninem bez większych perspektyw a teraz mam zostać nobilitowany,mam cudowną kobietę która jest we mnie po uszy zakochana,przeżyłem te ostatnie szalone dni a na dodatek jakaś wielka Pani najwyraźniej i mnie pewną sympatią obdarzyła,Alessio Ty szczęściarzu - gdy skończył swe przemyślenia,odział się w nowe szaty stare upychając do torby,gdy nadeszła pora na założenie paska z zaciekawieniem zaczął oglądać ten nieznany mu materiał
-
Na pewno nie jest to skóra żadnego zwierza z okolicy... co więcej, gdy tak się przyglądał pasowi przeszył go jakiś bardzo przyjemny dreszcz jakby jakaś magia przeskoczyła z przedmiotu na Jego dłonie.
-
Alessio
Cóż to za cudo - ponownie wyszeptał sam do siebie,po czym kierowany ciekawością natychmiast założył pasek przypinając do niego miecz,wziął swoją torbę i wyszedł do Liothannei i ukochanej pytając cały rozpromieniony - I jak wyglądam? - choć to pytanie było skierowane bardziej do ukochanej to rzucił elfce spojrzenie wyrażające głęboką wdzięczność i sympatię
-
Alessio odniósł wrażenie, że Jego miecz i torba stały się jakieś lżejsze.
-
Anna de Loiret
Roland to ty nie jesteś ale ładnie - pomyślała, po czym na głos dodała - wreszcie jak prawdziwy szlachcic, zobaczymy jak będziesz wyglądał w siodle.
-
Alessio
Tak,zobaczymy - powiedział i od razu pomyślał - O cholera! W sumie to nie powinno być takie trudne,wsiadam i jadę,nie widzę w tym nic skomplikowanego.....,na pewno dam radę - ta myśl tak zajęła jego głowę że szybko zapomniał o przypływie siły po założeniu paska,jednak jednym nie zapomniał....,odwrócił się w stronę elfki i ponownie wykonał ukłon mówiąc - Pani,jeszcze raz dziękuję,doprawdy królewskie to dary,nie wiem czym sobie zasłużyłem na tak wielki gest z Twej strony......
-
Swoim dotychczasowym zachowaniem wobec mnie zasłużyłeś na wiele, a taki dar to dla mnie drobnostka odparła Liothannea.