-
Wieczerza, a jeszcze do dzielnicy elfiej musimy wrócić - stwierdziła Liothannea po bretońsku, Maria przetłumaczyła Jej słowa na tileański.
Zatem audiencja skończona, możecie się oddalić - odrzekł doża po tileańsku, co też przetłumaczyła Róża Miragliano, tym razem na bretońnski.
Elfka złożyła dworski ukłon i już miała się oddalić gdy Maria zadała pytanie w bretońnskim - Ciekawi mnie co by się stało gdyby nie udało się mi zapobiec wojnie wypowiedzianej przez Senat.
- Masakra.
- Dobrze więc, że do niej nie doszło, przynosicie nam pokaźne dochody, szkoda byśmy się ich samych pozbawiali.
- Maskara ludzi, nie elfów. Pięć setek waszych najemników przeciwko dziewięciu naszych żołnierzy i magii. A i to jakby część z nich nie była w kordonie sanitarnym.
Maria po raz drugi tego wieczoru wygląda na niebotycznie zaskoczoną. Tylko tym razem chyba całkowicie zabrakło Jej słów.
-
Alessio
Również złożył ukłon przed dożą starając się naśladować elfkę ale nie wyszło mu to tak wprawnie i widać było że wiele czasu na naukę nowych obyczajów przyjdzie mu spędzić,począł iść w kierunku wyjścia z sali, jednak gdy usłyszał wymianę zdań przystanął i nie pierwszy raz tego dnia stał z ustami rozszerzonymi w szczerym zdziwieniu - Cóż to za naród skoro zwykła filia ma potężniejszą armię niż najbogatsze miasto Tilei?!
-
Anna de Loiret
Nie zatrzymuj się, chyba będę musiała cię odpowiednio wychować byś baronem był nie tylko z tytułu ale i godnego zachowania - syknęła cicho, ciągnąc Alessia za dłoń, by szedł z nią.
-
Alessio
Wyraźnie zmieszany swoim zachowaniem które najwyraźniej było obyczajową wpadką dał się poprowadzić ukochanej za rękę w kierunku wyjścia z sali.
-
Liothannea dogoniła Was przy odbiorze broni. Na zewnątrz czeka na Was gondola, popłynęliście z powrotem do elfiej ćwiartki. Wysiedliście i udaliście do elfiego odpowiednika karczmy. Uraczono Was tam dość smętną, choć ładną muzyką i doskonałym jadłem. Mości Alessio, jak zjemy to udaj się do swej izby. Wezmę Twój ubiór i polecę doszycie nań symbolu Twego herbu, na rano będzie gotowe rzekła Liothannea między kęsami kolejnych ślimaków.
-
Alessio
Dziękuję Pani,ponownie zaszczycasz mnie swą hojnością - rzekł pochylając przed nią głowę,nie wiedział czym sobie zasłużył na taką sympatię i zachowanie ze strony elfki która ponownie potraktowała ich po królewsku i najwyraźniej oferowała również nocleg.....,nie mieściło się to w jego głowie zwłaszcza że przedstawiciele tego stanu z którymi miał wcześniej do czynienia za nic nie zdobyliby się na taki gest,ze zdziwieniem jednak odkrył że zaczynał lubić jej towarzystwo a do tego dochodziło wyborne jadło i nietypowa choć piękna muzyka, próbował różnych potraw,skrzętnie omijając jednak obślizgłe robale którymi tak zajadały się Ania z Liothanneą.....
-
Anna de Loiret
Alessio! Musisz spróbować ślimaka, ma cudny smak! Rzekła, po czym wzięła w dwa palce jednego ślimaka i przystawiła go do ust wybranka.
-
Alessio
Raz się żyje,za oliwki jej to winien jestem..... - pomyślał po czym choć minę miał nieco skrzywioną otworzył usta dając się nakarmić ukochanej
-
Ślimak nawet nie był taki zły jak Alessio się spodziewał. Smakiem nieco przypominał owoce morza. Delikatne mięso, lekko kwaśne, ale to pewno przez wytrawne wino w którym został zamarynowany.
-
Alessio
Całkiem smaczne,bardzo delikatne,choć wino nadało nieco kwaśnego smaku - powiedział popijając ten całkowicie dla niego nowy smak winem po czym wrócił do uczty,zjadł jeszcze jednego ślimaka choć bardziej przez grzeczność niż z racji odczuwania takiej potrzeby