Rozpocząłem drugi akt, tym razem z Iorwethem.
Wrażenia? Jeszcze nic nie zrobiłem, ale Vergen i cała strona rebeliancka ma o wiele ciekawszy klimat, niż obóz Henselta. Do tego Yarpen (który wyglądem zawsze przypominał mi Muradina z W3, a tu...) z wspaniałym krasnoludzkim humorem (Zoltanowi trochę go w dwójce brak). Nie wiem, czy plusy za klimat nie wynikają z faktu, że pierwszy raz przechodziłem grę w trybie ekspresowym, a teraz bez pośpiechu...ale już wtedy sama wizyta w Vergen była o wiele ciekawsze od obozu.
Co do minusów to Iorweth...O ile Vernon tylko raz mnie poważniej zdenerwował
[spoiler:10azdade]przeszkodzeniem w pojmaniu Letho w pierwszym akcie to Iorweth, w przeciwieństwie do Yeavina z jedynki źle misię kojarzy. Zadufany w sobie, myśli tylko o zabijaniu ludzi, nie chciał pomóc kobietą we Flotsam...[/spoiler:10azdade]
No ale chyba warto było dla samego Vergen.
Jeszcze lekko mnie rozczarował fakt, że główny quest - bitwa - pozostaje ten sam, ale przynajmniej przejdę go inaczej.
