Anna de Loiret:
Razem trzy i pół złotej monety będzie, zaraz każę wnieść balię do pokoju i przynieść zimną i gorącą wodę odrzekł karczmarz. Zainkasował należność.
Wersja do druku
Anna de Loiret:
Razem trzy i pół złotej monety będzie, zaraz każę wnieść balię do pokoju i przynieść zimną i gorącą wodę odrzekł karczmarz. Zainkasował należność.
Alessio
Idzie do swojego pokoju, spożywa posiłek, popija winem i udaje się spać.
Anna de Loiret
Skinęła karczmarzowi głową i udała się do pokoju, wyczekując na balię.
Anna de Loiret:
Po chwili do pokoju Anny wniesiono balię, pusty dzban, i dwa kotły z wodą. Jeden z zimną, a drugi z ukropem.
Anna de Loiret
Bretonnka podziękowała służbie i zamknęła drzwi na klucz, by nikt jej nie przeszkadzał i nie niepokoił. Dolała sobie odpowiednio ciepłej i zimnej wody, sprawdzając dłonią czy dobra. Po tym zdjęła pas i dobyła swego miecza, spoglądając szklistymi oczyma na jego klingę. Rolandzie... Tęsknię za tobą kochany bracie... Wyszeptała i bardzo czule ucałowała miecz, jak gdyby to nie był zimny kawałek stali. Odłożyła go następnie oraz rozdziała się do naga i weszła do balii, rozmyślając w czasie kąpieli. Och Pani, ile trosk na mnie zsyłasz, czy kiedyś mi to wynagrodzisz? Służę ci wiernie i będę służyć dalej po mój kres, ale daj mi Pani... Coś dobrego w tym pełnym cierpień życiu, tak pragnę znów ujrzeć Bretonnię, mego ojca i pogalopować przez jej zielone łąki... Anna zaczęła szlochać i przy okazji przypomniała sobie o zadanej ranie - znowu tam, ciekawe czy mam jeszczę maść od Liothannei...
Tedchniczny:
Maść jeszcze została, bo coś Annie jakoś zapomniało się o Jej używaniu...
Techniczny
Zatem Anna smaruje przed snem miejsce gdzie oberwała.
Bradni Algrimmson, Sven z Norski, Alessio Contrarini, Anna de Loiret:
Rano obudził Was huk wystrzału.
Sven
Wstawać, ktoś tam strzela, trzeba sprawdzić co si e dzieje.
Po ubraniu się w pełni uzbrojony wyglądam przez okno co się dzieje, jak to nie wystarczy wychodzę na zewnątrz.
Anna de Loiret
Ubiera się pospiesznie i przypina pas, po czym kieruje się w stronę głównej sali w karczmie.
Sven z Norski:
Widzisz na zewnątrz znajomą Ci parę z karczmy i karczmarza obok łodzi z beczkami, w której leży ludzki trup z dziurą między oczami. Chyba się kłócą, bo coś do siebie nawzajem mówią podniesionym głosem w nieznajomym Ci języku.
Anna de Loiret:
Słyszysz podniesione głosy w nieznanym Ci języku na zewnątrz karczmy. Drzwi na zewnątrz są otwarte na oścież.
Anna de Loiret
Podchodzi do drzwi i wygląda za nie dłoń kładąc na kurtynie, wystawiając samą głowę, nie mając ochoty za bardzo wychodzić jeszcze na zewnątrz.
Anna de Loiret:
Widzisz znajomą Ci parę kłócącą się z karczmarzem, gestykulujących i kłócących się w ich dziwnym języku. Obok przycumowana jest łódź z beczkami na pokładzie.
Sven
Wychodze na zewnątrz. Co to za wystrzały co tu się wyprawia?
Anna de Loiret
Odsunęła się na chwilę i wydarła się na cały głos w stronę pokojów - Alessio! Bradni! Arden! A nie, ty raczej nie przyjdziesz - dodała cicho po czym wyszła za Svenem
Sven z Norski, Anna de Loiret:
- On miał napić się tej wody, a nie ginąć! karczmarz przeszedł na staroświatowy.
- Ty się ciesz, że go ustrzeliłam, bo na Twe słowa, że kupisz Jego towar, jak się z niego napije, po kuszę sięgał odpowiedziała Maria, również w staroświatowym.
- Ale to człowiek gildii woziwodów, gotowi są mi karczmę z dymem puścić jak się dowiedzą co się tutaj stało.
- Ech, to na nas już czas, Sebastiano weź nasze rzeczy z karczmy - odrzekła Maria do stojącego obok Niej szampierza.
- Stać! Nie ruszać się! Ręce z daleka od broni! rozległ się krzyk od strony wynurzającej się łodzi zza budynku. Rozpoznajecie głos znajomego Wam strażnika miejskiego, na dziobie łodzi nadal zamontowana jest bombarda. Karczmarz i ludzka para zastygła w bezruchu.
Bradni Algrimmson, Alessio Contrarini:
Resztki snu przegonił wrzask Anny.
Alessio
Wstał, ziewnął przeciągle - po czym ruszył w kierunku podniesionego głosu Anny.
Anna de Loiret
Z miną wyrażającą zażenowanie odsunęła dłoń od miecza i wyczekiwała na rozwój wydarzeń. Znowu awantury z plebsem, żadnego dostojnego rycerza nie spotkać tyle dni... Może poza chwilowym spotkaniem z rycerzem Graala.
Sven
Panie strażnik, poznaje nas pan to my, niedawno płynęliśmy razem. sami nie wiemy co tu się wyprawia.
Alessio
Co tu się dzieje? - zapytał Annę zaspanym głosem - i co tam robi trup i nasza znajoma łódź?
Anna de Loiret
Mierzy do nas z jakiejś armaty, poczekajmy na to co strażnik odpowie Svenowi.
Alessio
Przełknął głośno ślinę, i zamilkł czekając na rozwój wydarzeń.
Techniczny:
Przypominam że dnia 15.06.15 o godzinie 21:51 mija czas na deklarację zachowania Bradniego. Jako że, ani w tym temacie, ani na PW, nie miałem wiadomości o nieobecności gracza, w razie braku deklaracji po tej godzinie przejmę jego postać jako NPC'a - do czasu jej śmierci lub ponownej aktywności gracza (jeśli zdąży, bo u mnie NPC'e z przejętych BG nie mają długiego życia, w przypadku nieobecności już lepiej poprosić o przerwę na określony czas, niż oddawać swą postać w ręce MG). Ewentualne wiadomości o nieobecności gracza biorącego udział w tej przygodzie napisane w innych tematach, czy na czacie, nie będą brane przeze mnie pod uwagę.
Sven z Norski, Alessio Contrarini, Anna de Loiret:
Strażnicy przycumowali swą łódź do nadbrzeża Witajcie, poznaję rzekł ich dowódca podnosząc dłoń w geście pozdrowienia, gdy zszedł na ląd. Nagle jednak szybko ją opuścił. Albo dostrzegł w końcu trupa, albo usłyszał Alessia, bo nagle uniósł kuszę i spytał Kto zabił woziwodę? Jego podwładni również celują do Was z kusz. Usłyszeliście jakiś potężny rumor ze środka karczmy.
Bradni Algrimmson:
Koniec gry, dziękuję za uczestnictwo.
Alessio
Ja tam nic nie wiem,dopiero przed chwilą przybyłem na miejsce na krzyk tej oto Damy - tu wskazał na Annę, unosząc ręce do góry na znak okazania że nie ma złych intencji, jednocześnie będąc mocno zaniepokojonym zamieszaniem w karczmie i mimowolnie co chwila spoglądając w tamtą stronę.
- Jam, Maria di Filippi, to uczyniła w obronie własnej. Woziwodowie bowiem wodę powodującą zarazę dostarczają według słów obecnej tu Anny de Loiret - również wskazała na Annę. Gdy karczmarz chciał kupić następną partię wody, stwierdził że zapłaci dopiero wtedy, jak tamten się niej napije, by udowodnić ze czysta. A woziwoda od razu za kuszę chwycił, mimo że celowałam do niego z pistoletu, potwierdzając tym czynem zarzuty.
Strażnicy opuścili broń - Ale na Verenę, Jaśnie Panno, woziwodę?! Przecież to druga co do potęgi gildia w mieście ustępująca tylko gondolierom. Ma nawet swe przedstawicielstwo w Senacie.
- Dlatego Panie kapitanie w raporcie stwierdzicie, że usłyszeliście huk wystrzału i gdy dotarliście na miejsce tylko trupa znaleźliście i wciąż szukacie sprawcy zabójstwa.
- Jestem tylko sierżantem Pani, kapitan utknął w świątyni, a taki raport to kłamstwo którego zabrania mi wiara.
- Umny z Ciebie człek, a tacy szybko awansują - po tych słowach podała mu małą sakiewkę. To na ofiarę, by przebłagać Boginię za treść owego raportu. A wodę zabierzcie na pokład szpitala okrętowego, niech kapłanki ją zbadają i oczyszczą odpowiednim rytuałem.
Strażnicy kiwnęli głowami, i zajęli miejsca w obu łodziach.
Sven
Musimy sprawdzić co tu się dzieje, czy woziwodowie mają wodę z jednego źródła czy z kilku, no i pani Anno miałaś Radzie miasta sprawę przedstawić.
Techniczny
Co do nieinteresowania się zemdlonym krasnoludem, to był w karczmie, płacił, jak i my więc w 1 noc by się jego ciała nie pozbyli. karczmarz widział, ze był z nami, więc by raczej chciała zapłaty za ew. opiekę nad nieprzytomnym. Tak mi się wydaje.
Anna de Loiret
Najpierw przemyślcie, czy warto mówić radzie miasta cokolwiek o zatrutej wodzie, jako że mają swoich przedstawicieli w senacie. Mogą się zlęknąć że za naszą sprawą stracą swe dochody, co za tym idzie ściagniemy na siebie gniew jednej z najpotężniejszych gildii w mieście. Ja zaraz wrócę, przebiorę się w nową suknię. Zaraz po tych słowach poszła do pokoju przebrać się i włożyć bandaż od Glorginy.
Anna de Loiret:
Ledwo przekroczyła progi karczmy widzi Bradniego leżącego u podnóża schodów na piętro, ma skrzywioną pod dziwnym kątem głowę, nie rusza się. Po stopniach schodzi Glorgina.
Sven z Norski, Alessio Contrarini:
Zanim ruszycie dalej, chciała bym zamienić kilka słów z Wami na osobności odezwała się Maria po tym jak strażnicy odpłynęli.
Przepraszam że przerywam, ale co mam zrobić z Waszym towarzyszem? spytał się karczmarz mnąc nerwowo ręce. Tym, który pod stół się wczoraj wieczorem zwalił dodał.
Anna de Loiret
Zrobiła wielkie oczy na ten niecodzienny widok i podeszła bliżej krasnoluda, pochylając się nad nim. Ech, spadł pewno, nie ma szans żeby przeżył, pewno sobie kark pogruchotał jak biedny sir Leofwine na starość. Na palcach przeszła nad ciałem by go nie tknąć i rzekła do Glorginy - zajmij się nim skoro twój szwagier, ja muszę się przebrać.
Alessio
Do karczmarza
Zanieślibyśmy go do jakiegoś pokoju w karczmie a Ty byś się nim za odpowiednią opłatą codziennie aż nie ozdrowieje opiekował, co na to powiesz karczmarzu?
Do Marii
Oczywiście,najpierw tylko zajmiemy się naszym kompanem, głupio go tak w sumie zostawić na tej podłodze....
Anna de Loiret:
Głupia bezsensowna śmierć, tak jak głupie i bezsensowne było Jego życie usłyszała w odpowiedzi warknięcie Glorginy głosem który zmroził Jej krew w żyłach. Warknięcie to bowiem przypominało tonem dzikie i groźne zwierzę gotowe do ataku, ledwo dało się rozróżnić poszczególne słowa. Gdy minęła zabójczynię trolli usłyszała za plecami wypowiedziane tym samym tonem słowa. Nie spodziewałam się, że tak szybko się tego doczekam, obietnic trzeba jednak dotrzymać, szczególnie tych złożonych sobie. Usłyszała potężne charchnięcie i odgłos głośnego spluwania.
Sven z Norski, Alessio Contrarini:
Złota moneta za dobę, już w nocy kazałem go przenieść do osobnego pokoju, w końcu za niego zapłacił odpowiedział karczmarz.
Anna de Loiret
Uśmiechnęła się pod nosem i weszła do komnaty, po przebraniu się i włożeniu bandaża od razu wraca do reszty. Nie może się doczekać aż olśni innych swym pięknem w nowej sukni.
Alessio
Dobrze, jak będziemy wychodzić to zapłacę Ci za tydzień z góry. Możesz odejść karczmarzu - wyraźnie dając mu w ten sposób do zrozumienia że sprawa załatwiona.
Do Marii
Teraz możemy porozmawiać,o co chodzi?
Sven z Norski, Alessio Contrarini:
Karczmarz skinął głową i skierował się do wejścia. Ledwo jednak stanął na progu karczmy stanął jak wryty O murwa! A tu co się stało?!
Nie tutaj, w środku, w jakimś pokoju i z całą Waszą grupą, bym nie musiała powtarzać odpowiedziała Maria.
Alessio
Skinął jej głową na znak aprobaty po czym ruszył zobaczyć co tak oburzyło karczmarza.
Sven także rusza z Alessio.
Sven z Norski, Alessio Contrarini:
Spadł ze schodów i skręcił sobie kark, to się stało usłyszeliście głos Glorginy. Alessio jednak nie rozumie ani słowa. Karczmarz jęknął i wszedł do środka. Widzicie trupa Bradniego u podnóża schodów a nad nim Jego szwagierkę. Spojrzała na Was i spytała w staroświatowym Był Wam dobrym towarzyszem?
Całkiem dobry był z niego kompan, szkoda go. Trzeba go należycie pochować.
Sven z Norski, Alessio Contrarini:
Zajmijcie się więc tym, najlepiej w nieoznakowanym grobie w miejscu, o którym nie będę wiedziała. Dla Was może był i dobry, dla mnie był tylko zmorą mego życia odrzekła w staroświatowym. Brak już powodów bym Wam dalej towarzyszyła, więc opuszczę Was niebawem.