Anna de Loiret
Nasza podróż była w miarę spokojna, a wam cóż się przydarzyło?
Wersja do druku
Anna de Loiret
Nasza podróż była w miarę spokojna, a wam cóż się przydarzyło?
Alessio
Po skonsumowaniu posiłku, wziął wszystkie cenniejsze rzeczy do torby w tym nie dokończoną buteleczkę wina, przypasał miecz po czym ruszył na miejski rynek posłuchać dzisiejszych plotek a i może coś zakupić jakby co nieco ciekawego się trafiło, bacznie przy tym na sakiewkę bacząc bo rynek aż roi się od kieszonkowców dybiących na nieostrożnych mieszkańców i przybyszów.
Techniczny
Wciąż nie do końca rozumiem jak porozumiałem się na przykład z Krasnoludem, jako że ja mówię tylko po Tileańsku i Bretońsku a on tylko po Krasnoludzku, ma co prawda jeszcze "staroświatowy" ale z tego co pamiętam jak mi tłumaczyłeś na czacie to jest to cecha umożliwiająca wybór jednego z języków a nie tak zwana mowa wspólna.
Arden z Loningbrucku
A towarzysza nam ubili ale nie chciałbym o tym rozmawiać - Zwą mnie Arden, Arden z Loningbrucku.
Bradni Algrimmson
Tak to ja. Skąd karczmarzu znasz me imię? I jakoż się zwiesz?
Anna de Loiret
Serce zranione raz nie chce wspominać ostrza, które tę ranę zadało bo krwawi jeszcze mocniej, rozumiem cię to i wypytywać nie zamierzam, zresztą nie moja to sprawa.
Elfka:
Dobrze sobie poradziłaś Anno, choć wypadało by mnie przy okazji przedstawić. Liothannea z Avelorn jestem. Szkoda krasnoluda, podobno to jedni z dzielniejszych, acz i upartych wojów. Podróżowałyśmy do Miragliano, ale usłyszałyśmy, że na przełeczy do Tilei grasuje troll. Zdecydowałam byśmy dołączyły do Was na czas podróży, gdy usłyszałam że jedziecie do tego samego miasta. Trolle to srogie bestie, we dwie mogłybyśmy sobie z nim nie poradzić. Siadajcie, ogrzejcie się, częstujcie, kilka kuropatw zostało.
Alessio Contrarini:
Dotarłeś na rynek i słyszysz następujące plotki:
- Kapłani Vereny i straż miejska złapali jakiegoś bandytę.
- Najemnicy walczą między sobą.
- Po mieście grasują mściciele Borgi, w miejscu morderstw zostawiając znak "V" jak vendetta.
- Zakon Sprawiedliwych i Zakon Rycerzy Morra znów prowadzi jakieś wspólne działania, pewno starają się dopaść mordercę Doży.
Techniczny:
Staroświatowy to wspólny w 1 edycji, w 2 raczej język imperialny. Zrozumiałeś go piąte przez dziesiąte, sporo musieliście pomagać sobie na migi (dostałbyś 10 PD jesli zareagował bys od razu, zaraz po pierwszych słowach krasnoluda).
Doczytałeś techniczny w poprzednim poście? Zdecyduj się jak dobre chcesz to wino, dałem Ci najdroższe za 10 s - w skali od 1 do 10 (za 1s to zwykły jabol).
Wynajem mieszkania to 1 złota moneta za dzień, masz jeszcze trzy tygodnie do zapłaty następnego czynszu, płacisz za miesiąc z góry (liczmy 4 tygodnie - 28 złotych monet) , albo wylatujesz na bruk.
Dziennie musiałbyś przyjąć 6 pacjentów takich jak krasnolud, by się utrzymać i wyżywić... a księgę pacjentów Ci skradziono...
Bradni Algrimmson:
Niejaki Dietrich prosił by Cie powiadomić, że czeka na Waszmości w wynajętej dla Was izbie - trójce na pierwszym piętrze. Od Niego znam Twe miano. Mnie zowią Giuseppe.
Juan de la Magritta:
Rycerze wysadzili Cię przy budynku świątyni Shaylli, sami popłynęli dalej. Na murach budowli widzisz płaskorzeźby gołębia z kluczem w dziobie:
http://img.over-blog-kiwi.com/0/64/9...ya-symbole.png
Juan de la Magritta:
Nareszcie, pora załatwić sobie mapę miasta. Nie znam go w ogóle, a wolałbym nie wpaść znowu na jakiś szemranych typów, tym bardziej w takim stanie. Zauważa płaskorzeźby O Myrmidio, takich płaskorzeźb nie widziałem od dawien dawna. Wyglądają wprost przecudnie. Wkracza do świątyni.
Juan de la Magritta:
Widzisz krzątające się w świątyni kobiety w białych strojach kapłańskich, na których wyszyte jest czerwoną nicią krwawiące serce.
Juan de la Magritta:
Witam. To tu mogę kupić mapę miasta?
Juan de la Magritta:
Jedna z kapłanek zwróciła na Ciebie uwagę i zaczęła krzyczeć Broń! Ma broń! Jak śmiesz wnosić ostrza do sanktuarium Pani?! Reszta kobiet przerwała swe zajęcia i podchodzi w Twoim kierunku, coraz bardziej zacieśniając swe szyki.