Alejandro
Wciąż nie widzisz źródła dźwięku bowiem w namiocie panuje mrok,masz jednak wrażenie że coś się porusza nieopodal Twojej prawej dłoni a syk nie ustaje....
Wersja do druku
Alejandro
Wciąż nie widzisz źródła dźwięku bowiem w namiocie panuje mrok,masz jednak wrażenie że coś się porusza nieopodal Twojej prawej dłoni a syk nie ustaje....
Mateo
Śmiej się bucu jeden.... pomyślał... Czemu nie mogę? przecie wieczór już jest a nie chcę bym wyszedł na kogoś co nie wie co to znaczy nie spóźniać się...
Alejandro
Murwa mówi po cichu po czym kładzie po woli swoją prawą dłoń na piersi, po czym powoli wstaje, uważnie rozgląda się czy na co nie nadepnie.
Mateo
Bo ja tak mówię hehe,masz czekać i tyle,coś jeszcze?
Alejandro
Kiedy tylko chciałeś cofnąć rękę usłyszałeś bardzo głośny syk i widzisz jak jakaś podłużna sylwetka odwija się jakoby do ataku....
Alejandro
Chędoż się do murwy nędzy po czym natychmiast wstaje i oddala się od dźwięku. Rękę przyciąga do siebie nie gwałtownie.
Rodrigo de Suarez:
Kurwa... Jak tu by się tam dostać... A chuj, poczekam sobie w namiocie. Nie wpieprzę się tam do środka przy pomocy mojego konia przecież hehe.
Mateo
Przecie czekam...
Widzę że i Ciebie doszły słuchy o moim tchórzostwie... Powiedział smutno. No cóż nie każdy urodził się wojownikiem i nie każdy ma ten dar co ty.... Stać na warcie przed namiotem to musisz być najlepszym z najlepszych... Wódz przecie by nie wziął byle burka by pilnował jego wejścia... Taki silny i męski.... Hmmm I Twój towarzysz... Hmmm taki sam jak Ty choć mało mówi... Naprawdę możecie na sobie zawsze polegać.. aż Wam zazdroszczę..... Uśmiechnął się do nich mierząc ich od stóp do głów.... Jego głos był spokojny i sympatyczny. Nie miał w nim krztyny ironii i obłudy... Ot po prostu miło im się podchlebiał raczej.
Techniczny...
Urok podrasowany wszystkim co ma by buce nie zorientowały się że Mati ich do pedałów przyrównał....
Inigo de Gastor
Eh... Przy okazji, dzięki za pomoc w bitwie, mogło się źle to dla mnie skończyć - rzekł podając rękę Estebanowi.
Alejandro
Niestety wstawanie i cofanie ręki nie było najlepszym pomysłem bowiem wąż ugryzł Cię w dłoń i to dwukrotnie a następnie umknął w ciemności....,chyba nie był jadowity....,prawda?
Rodrigo
Wróciłeś do namiotu jednak ugryzienie wciąż daje Ci się we znaki a i rany jakie odniosłeś Ci doskwierają,czy to na pewno był dobry pomysł aby porzucać kolejkę?
Inigo
Nie ma o czym mówić,też byś to dla mnie zrobił....,przynajmniej mam taką nadzieję hehe,rozchmurz się nieco wygraliśmy i te sprawy - odparł bez przekonania,podając Ci rękę
Mateo
Spojrzeli po sobie z głupimi minami a ten co z Tobą rozmawiał zapytał - Eeee,chcesz nas obrazić czy jak?Bo nie kumam....
Mateo
Ja? Przecie ja was nie mogę obrazić... Przy was to jestem jak marny pył na wietrze....
Co za idiota.... Gówna od kapusty nie rozróżni...... pomyślał, stojąc i czekając aż " jaśnie, wielmożny dobrodziej i władca" raczy go przyjąć i do latryn wysłać.
Rodrigo de Suarez:
Kurwa... Może jednak warto tam wrócić? Posiedzę sobie tylko chwilę... Pancerza może lepiej nie zostawię, bo mnie tu okradną zaraz... - pomyślał, po czym usiadł na swoim "łóżku". Posiedział sobie chwilę i wrócił szybko do kolejki.
Inigo de Gastor
Sam na rozchmurzonego nie wyglądasz - odparł z delikatnym uśmiechem, ściskając dłoń żołnierza a po chwili puszczając.
Alejandro
A to kurwisyn natychmiast zrywa się na nogi po czym wychodzi na zewnątrz gdzie jest trochę światła. Powyżej miejsc ukąszenia z jakiejś szmaty robi bandaż, który mocno uciska. Potem idzie do cyrulika. Stara się zachować spokój.
Ricardo
Graciela... Rzekł cicho uśmiechając się i podążając w stronę postaci.
Mateo
Marne co?Nie do końca rozumiem....,mów po ludzku a nie jakieś bzdury zaczynasz opowiadać....
Alejandro,Rodrigo
Spotkaliście się obaj w drodze do kolejki,niestety Rodrigo zauważył że jest....niemal dwukrotnie większa,a Alejandro ma sprawę nie cierpiącą zwłoki....
Ricardo
Nie możesz uwierzyć własnemu szczęściu,to Twoja Graciela we własnej osobie,odziana w piękną białą suknię ze złotym medalionem zdobiącym jej szyję - Witaj Ricardo....,czekałam na Ciebie,dołączysz do mnie? - powiedziała melodyjnie wykonując zapraszający gest ręką
Inigo
Też byś nie był na moim miejscu hehe,no ale mniejsza z tym,pójdę już.... - pozdrowił Cię skinieniem głowy i udał się w swoją stronę
Inigo de Gastor
Esteban! Zawołał konkwistadora i podszedł do niego - może ci jakoś pomóc, doradzić?
Ricardo
Pięknie wyglądasz, ukochana... Podszedł do niej bliżej, i spojrzał jej w oczy delikatnie ujmując jej dłoń.
Mateo
Ledwo powstrzymał się od tego by nie wybuchnąć śmiechem... Co za przygłupy na tej warcie...
Podniósł kamień z ziemi a do drugiej ręki wziął trochę piasku...
Ja to jestem w tej ręce.... i dmuchnął rozwiewając go w powietrzu... Pył... rozumiesz? a wy to jak skała.... dmuchnął w drugą rękę, ale kamień ani drgnął... Spuścił go na ziemię.... Teraz rozumiesz? czy mam ci nim przypierdolić imbecylu?
Matiemu przyjemnie czas spędzał na rozmowie z głupim i głupszym niemową... czekał aż w końcu Cortes przestanie zabawiać się wackiem i go przyjmie... Mam nadzieję że mi nie będzie chciał prawicy uścisnąć...
Mateo
Kamień?W sensie że my jesteśmy głupi a proch że jesteś miękki? - zapytał chyba powoli łapiąc Twoje aluzje....,albo przynajmniej tak mu się wydaje
Inigo
A masz jakieś porady na żonę,która wygnała mnie z własnych włości wraz ze swym kochankiem,wrabiając mnie w morderstwo mojej ukochanej siostry?! - wykrzyczał wściekle aż zaciskając pięści
Ricardo
Wiem....,ale nie po to Cię tu sprowadzono....,chodź,przejdźmy się,mamy niewiele czasu.... - odparła dając się wziąć za dłoń i powoli prowadząc Cię przed siebie
Ricardo
Wzbudziła w nim ciekawość, lecz pozwolił się poprowadzić. O co chodzi? Czemu mamy niewiele czasu? Spytał po drodze.
Inigo de Gastor
Zadziwiony spojrzał na Estebana i rzekł spokojnie - wybacz, nie wiedziałem. Opowiedziałbym ci swoją historię... Ale ja do tego doprowadziłem własną głupotą. Ale jedną radę mam dla ciebie, nie poddawaj się, przyj dalej ku szczęściu. Twa siostra by tego chciała, znajdziesz jeszcze swą prawdziwą miłość, wierz mi... Położył rękę na ramieniu żołnierza.
Mateo
Ze co? jego mina była bardzo ale to bardzo zdziwiona.... Nie nic już.. odpowiedział zirytowany... Zaczął bawić się butem w ziemi... stał i cierpliwie czekał....
Inigo
Jedyne czego pragnę to ją pomścić i zatłuc oboje własnymi rękami! - powiedział wciąż wyraźnie poddenerwowany jednak po chwili dodał już spokojniej - Swoją historię? A myślisz że co doprowadziło do mojej? Zakochałem się w lucyferze w żeńskiej formie,jakim trzeba być idiotą aby tak uczynić?
Ricardo
Graciela nie odpowiedziała Ci,tylko przeszła płynnie do rzeczy - Kochany,jak myślisz,gdzie się znajdujemy?
Mateo
Nic już Ci nie odpowiedzieli,minuty mijają jednak wciąż nie jesteś wzywany do środka,może to próba cierpliwości?Albo zapomniał że miał Cię w ogóle przyjąć?
Inigo de Gastor
A jakim trzeba być idiotą, żeby przegrać majątek w głupim zakładzie i porzucić żonę, za której miłość oddałbym teraz wszystko inne - odparł ze smutkiem.
Ricardo
Rozejrzał się wokół z otwartymi ustami, a ujrzawszy piękną trawę, drzewa i gołębie aż przystanął i znów spojrzał w oczy ukochanej. Kochana... Czy... Czy my jesteśmy w niebie? Spytał z nadzieją w głosie.
Alejandro
Świetnie usiekło mnie w rękę jakieś pewnie jadowite kurwisyństwo, murwa to czekać nie może.
Rodrigo de Suarez:
Chyba was pojebało... - wymruczał pod nosem widząc tą kolejkę, po czym wyszeptał do Alejandro - Te, myślisz, że nas przepuszczą jak powiem, że jesteś moim towarzyszem i Cię wąż upierdolił? Może byśmy sterczeć tu nie musieli nie wiadomo ile... Tylko byś pewnie musiał odstawić scenkę, że mdlejesz czy coś tam.
Mateo
Jesteście pewni, że kazał mi tu czekać i nigdzie nie iść? zapytał wartowników.
Inigo
Cóż....,wychodzi na to że obaj jesteśmy głupcami....,chyba pójdę się spić....,a Ty jakie masz plany? - zapytał,a wściekłość zastąpił smutek,chyba obu Was doświadczył los i w obu kluczem jest kobieta....
Ricardo
Tak,mój drogi.... - odpowiedziała z uśmiechem widząc Twoją ulgę po chwili zaś dodała - Nie słuchaj tych co mówią inaczej,nasz Pan przyjął mnie do swojego królestwa,nie powiesiłam się bowiem....,nie zostawiła bym Cię przecież....
Mateo
A nie wiem....,nic nam nie mówił,może Ty powinieneś być jak ten kamyk hehehehe - powiedział i zaśmiali się obaj głupio z tego żartu....,choć nie bardzo rozumiesz co w nim jest tak zabawnego....,naszła Cię myśl że to może być część kary która Cię czeka,wygląda to tak jak by celowo Cię ignorował,a może naprawdę jest zajęty?
Ricardo
Przytulił się do niej czule i nie wypuszczał długo ze swoich objęć, poczuł ulgę zrozumiawszy, że ten okrutny ksiądz nie miał racji, a jego sen okazał się zwykłą, bezpodstawną obawą. Tak się cieszę... Wyszeptał poruszony. Zaraz jednak zdał sobie sprawę z innej rzeczy... Ale kochanie... Co Ci się w końcu stało? Dlaczego?...
Alejandro
Szeptem Murwa to jest pomysł, ale nie wiem czy jadowity na pewno był, ale puchnie to pewnie tak. No dobra patrz ja teraz narzekam, ty się pytasz, a ja wtedy mdleję, tyle, że murwa mi się na prawdę już słabo robi. Głośno Kurwisyn, jak piecze, jadowity kutas. Łapa puchnie, ukatrupię jak go zobaczę.
Mateo
Czyli czekam i nie ruszam się stąd nigdzie.... Wyciągnął swój interes... Tu mam się wysikać?
Mateo
Weź się lecz człowieku.... - powiedział zniesmaczony,odwracając wzrok,drugi z nich także to uczynił
Ricardo
Trudno mi o tym mówić....,to nie ja się powiesiłam a moi oprawcy to uczynili....,po tym jak....,sam wiesz....- zaczęła mówić po czym nagle urwała i dodała - Musisz być silny,i o tym zapomnieć,musisz znów żyć Ricardo....,nie zaś trwać w apatii....,zrobisz to dla mnie? Zdołasz ponownie otworzyć swoje serce?
Mateo
He he... zawstydzeni. Gołąbki nie chcą dać poznać drugiemu, że się napalają... Odwrócił się jednak i zwyczajnie wysikał...
Rodrigo de Suarez:
Kurwa słabo wyglądasz stary... Te, panowie, przepuścicie mnie z kolegą do medyka? Wąż go użarł i potrzebuje pomocy, bo jak nie to w każdej chwili może paść... - odparł głośno.
Alejandro
Pada na ziemię, lecz zanim pada wybiera sobie dogodny kierunek upadku, tak żeby nie wywalić się na kamień.
Ricardo
Co?... Poczuł łzy napływające mu do oczu. Tak, ja... Postaram się, skoro o to prosisz. Wiedz jednak, że nigdy o Tobie nie zapomnę... Ale... Kto Ci to zrobił skarbie, kto? Kto Cię skrzywdził? Proszę, powiedz mi... Spytał zdenerwowany, starał się jednak nie okazywać chęci zemsty, jaka nim zawładnęła, mówił cicho i nad wyraz spokojnie by nie przestraszyć Gracieli, wiedział, że nie lubiła, gdy okazywał okrucieństwo...
Ricardo
Może Bóg jeszcze da Ci okazję do zemsty....,ale zaklinam Cię,nie żyj nią bo tego nie zniosę.... - i załkała cicho na samą myśl
Mateo
Powalił Cię na ziemię silny cios w plecy - Przestań się wydurniać bo inaczej pogadamy.... - warknął jeden z nich - I czekaj grzecznie na swoją kolej.... - widocznie są drażliwi w tych kwestiach....,albo i w istocie przegiąłeś strunę....
Alejandro,Rodrigo
Niestety upadek Alejandro wyglądał komicznie,w nic się nie uderzyłeś ale był tak sztuczny że wszyscy oczekujący ryknęli śmiechem,nawet Ci ciężej ranni.... - Dobra błazny,nie wygłupiać się i czekać na swoją kolej,ugryzienie wężą,też coś....- rzucił jakiś żołnierz stojący obok
- Ano,pewnie chcą po prostu wejść bez kolejki....- dodał ktoś z tłumu
Ricardo
Znów ją przytulił i głaszcząc po głowie powiedział cicho - Nie będę nią żył, obiecuję, nie będziesz musiała się smucić... Pocałował ją w policzek i palcem delikatnie otarł łzy, które spłynęły jej z oczu.
Mateo
Wstał z ziemi ... Ból w plecach jednak dawał mu się w kość. czekam na swoją kolej.. Która godzina już jest? zapytał. Pewnie nie możecie się doczekać zmiany warty he he...Pejcze, dyby.... to lubicie? Mimo, że poobijany nie przestawał prowokować.. o dziwo był cały czas spokojny i opanowany...