Jasna sprawa, najpierw Alexander 2 i BI 2 muszą się sprzedać ;)Cytat:
Zamieszczone przez marko1805
Wersja do druku
Jasna sprawa, najpierw Alexander 2 i BI 2 muszą się sprzedać ;)Cytat:
Zamieszczone przez marko1805
http://www.purepc.pl/gry/recenzja_total ... stety_nici
jedna z nielicznych rzetelnych recenzji (choć autor posługuje się "fotoszopowanymi" screenami z grafiką nie dostępną w grze)
Czy ktoś może widział recenzję w której testowana Rome 2 pod różne GPU i CPU ? A najlepiej względem różnych patchy
No, ale aby je sprzedać muszą doprowadzić Rome do stanu "grywalności" :) a do tego jeszcze daleko. Widzę ,że na TWC jest ciągły nacisk na CA i to mnie cieszy.Cytat:
Jasna sprawa, najpierw Alexander 2 i BI 2 muszą się sprzedać ;)
Ja po 4 łatce jestem dalej nieco zawiedziony, w 168 r p.n.e wybuchła wojna domowa i 19 armii wyrosło mi na Korsyce. Pokonanie ich zajęło mi 6 tur :? spodziewałem się większego wyzwania.
Jak zdecydujemy się na cesarstwo zakładką polityka i rodziny możemy sobie podetrzeć pewna część ciała. Gra powoli staje się nudna, mając Italie, Afrykę i część Półwyspu Iberyjskiego nikt nie chce mnie atakować :lol: To jednak co mi sie podoba to fakt ze sojusznicy faktycznie przychodzą z pomocą podczas wojen. Zawsze to jakieś pocieszenie. Nic, pogram jeszcze troszkę, powalczę z Galami w Hiszpanii i zobaczę, jak nic się nie będzie działo zacznę nową kampanię , ale po 6 łatce.
Ja po czwartym patchu jestem w szoku. Mialem bitwe zrobilem wiec standardowa ustawke w stylu Rome 2 a tu niespodzianka. Komputer nauczyl sie z konnicy korzystac i spral mnie :-) Do tego oddzialy maja lepsze morale i bitwy sq znacznie dluzsze. Fajnie. Ciekawe co bedzie jak kampanie zrestartuje bo gram na sejwach premierowych.
witka
nie wiem czy to problem po ostatnim paczu,czy fakt że gram na bardzo trudnym.Otóż gram Korneliuszami-wybuchła wojna domowa w Appolonii-także spoko da się ich ograc.Ale do tego w ciągu 2-3 tur wypowiedziało mi wojne ponad 40 frakcji-i zaczęły się spływy kajakowe do Italii.a najciekawsze że wojny nie wypowiadają sąsiedzi tylko frakcje które nawet niewiem gdzie są poinstalowane.Przypomina to odganianie się od much. po 6 turach dałem se siana.każda trwa około 2 godzin bo wszystko trza ręcznie pykć.
**************
Osobiście uważam, że to wina Twojego szacunku do języka polskiego. Ustne ostrzeżenie.
S
Wadą tego nowego systemu dyplomacji jest: efekt kuli śnieżnej :roll:
Kiedy wojnę wypowie ci Rzym lub sam toczysz koło 7/8 wojenek. To następne kraiki zlatują się do ciebie jak sępy do padliny.
Ciężko to później zatrzymać. Nacje z którymi masz jakąś umowę, raczej cie nie atakują.
Panowie oriętuje się ktoś, czy istenieje mod, bądź zna komendę na wyłączenie zapalających się pocisków czy strzał? Efekt dla mnie bardzo zbędny i denerwujący a potrafi znacznie obniżyć fps
http://www.twcenter.net/forums/showthre ... es-Be-Gone! prosz.
Usuwa specjalne zdolności, lecz tylko wśród jednostek miotających.
Na jakim poziomie trudności grasz?Cytat:
Ja po czwartym patchu jestem w szoku. Mialem bitwe zrobilem wiec standardowa ustawke w stylu Rome 2 a tu niespodzianka. Komputer nauczyl sie z konnicy korzystac i spral mnie :-) Do tego oddzialy maja lepsze morale i bitwy sq znacznie dluzsze. Fajnie. Ciekawe co bedzie jak kampanie zrestartuje bo gram na sejwach premierowych.
http://i.imgur.com/6haT7xb.jpg
http://i.imgur.com/8vUIY8k.jpg
Bitwy są niesamowicie proste w Romie 2. Poziom trudności jak zawsze u mnie średni. Na innych nie gram bo uważam, że to bezsensu.
W każdej części total wara jak grasz na średnim to w bitwach nie masz wyzwania i możesz wygrać 10 jednostkami z 40.
Super, działa wielkie dzięki;)Cytat:
Zamieszczone przez Aztec
Bronti: na srednim. Ale to nie o poziom chodzi ale zaskoczenie. Wczesniej AI bylo debilem wiec pod debila gralem i nagle takie zaskoczenie ze zglupialem.
Jak dla mnie bitwy czy to na średnim czy bardzo wysokim nie robią różnicy , jedyna różnica jaką można zauważyć jest na mapie gdyż Ai jest bardziej agresywne....Cytat:
Zamieszczone przez TheFox
PS. jak można przegrać z komputerem mając podobne składy armii???
Na wysokim poziomie trudności AI stosuje bardziej złożone manewry czy tylko dostaje bonusy do walki (a my minusy)?
POMOCY!!! Pierwszy raz od ponad 250 tur,drugą frakcją mam wojne domową. Jednak przy zmianie tury,na tej zbuntowanej frakcji gra się zatrzymuje,leci muzyka i wszystko stoi w miejscu. Miał ktoś już taki problem? Trzeci raz zaczynać od nowa?Chyba się potne!!! ;p
Ps. Dodam tylko ,że gram na patchu 4 razem z Radiousem oraz GEM Mod
3 raz zacząłeś grę ? Masz zacięcie, ja też ją lubię ale nie dałbym rady zacząć od nowa. Dla mnie to już by było bez sensu.
Ale się dałem dziś wyrolować słuchajcie.
Zachodzę do prowincji opanowanej przez buntowników siedzą w mieście portowym obleganym przez garstkę Cessaetan. Kiedy port był oblegany to nie mogłem go zaatakować. Aż tu nagle zaatakowali ich ta Casseatańska flota a ja z 2 pełnymi armiami Rzymu zostałem posiłkami.
Casseatanie zginęli zanim dobiegli do bramy a ja tracąc 4 oddziały gladiatorów włóczników zwyciężyłem.
Komu przypadał odbity region .......... Tak Cesseatanom A żeby ich !
Nie daruje im, zniszczę ich sojusz z Kantabrami i ich wykończę.
POZNAJĄ GNIEW BOBRA NA WŁASNYCH FUTRACH !
Jak na razie dwa razy po 130 tur,i nie chcę trzeciego razu,dlatego kto wie jak przerwać tą złą passę,niech pomoże ;pCytat:
Zamieszczone przez Argail
Czy to jest wada?Cytat:
Zamieszczone przez ituriel32
Co w tym dziwnego?
Te "kraiki" zapewne mają swoich sojuszników z którymi być może masz na pieńku lub właśnie prowadzisz jedną z "wojenek".
System dyplomacji i wzajemnych wpływów nacji na siebie jest bardzo rozbudowany w Rome 2 - dużo twoich posunięć ma wpływ na stosunki z praktycznie wszystkimi frakcjami w całym starożytnym świecie.
Wg. mnie doprowadzenie do 7-8 "wojenek" jest nierozsądne - ja starałbym się temu wcześniej zapobiec.
Nie powinno też dziwić że jeżeli walczysz z tak dużą częścią starożytnego świata to inni czują do Ciebie niechęć i także chcą uszczknąć coś z Twojego imperium.
To akurat moim zdaniem bardzo dobrze działający mechanizm - nie zaś "wada".
Działałbym raczej w myśl starej maksymy:
"Wojnę możesz zacząć zawsze - niestety nie skończy się ona wtedy kiedy tego zechcesz"
To jest wada. Bo gdy jakiś karaluch z jedną prowincją wypowiada wojnę mi, Macedonii kontrolującą całość półwyspu Bałkańskiego na południe od Dunaju + sporą cześć Azji mniejszej to znaczy, że dyplomacja zawiodła. Zwłaszcza, gdy nie miałem wcześniej z tym słabiakiem żadnych zatargów.Cytat:
Zamieszczone przez LVEX_mackoff
A nawet, gdybym miał kilka wojen, to i tak przecież państwa z drugiego końca świata nie powinny widzieć w tym żadnej "okazji" dla siebie.
Bo co? Gram Macedonią i nagle jakaś Republika Bananowa wypowiada mi wojnę. Gdzie ona jest? Gdzieś przy atlantyckim wybrzeżu Afryki. I co oni mają zrobić? Nawet, gdyby jakimś cudem dopłynęli do mnie, to i tak jestem dla nich nietykalny. Nawet, gdyby jakimś cudem zabrali mi jakiś region, to od razu bym go odbił. Tak daleko od domu nie mieliby najmniejszych szans, by utrzymać jakiekolwiek zdobycze. Tak więc po co w ogóle wypowiadają wojnę?
Nie ma to najmniejszego sensu.
I tu mamy problem, bo jedni narzekają, że każdy im wojnę wypowiada, a inni na to, że nikt im wojny nie chce wypowiadać pomijając fakt, że sami posiadają 1/3 mapy ;) Ja jeszcze nie miałem wojny z kimś kto nie byłby zwiazany z państwem z którym walczę/walczyłem. Gdy miałem większość mapy podbite to wojnę wypowiadały mi co jakiś czas Aria i Sagarta, które były w sojuszu i posiadały wszystko od Indii po Syrie.
Nie trafia do mnie żaden z Twoich argumentów.Cytat:
Zamieszczone przez kuroi
Tzn. to że dyplomacja zawiodła to fakt - skoro doprowadziłeś do wojny ale to nie wada gry tylko Twój błąd.
Dlaczego uważasz, że Państwa z drugiego końca świata nie powinny mieć żadnej "okazji" (co rozumiem jako ich interes/korzyść) dla siebie w wojnie z Tobą?
Nie muszą Cię od razu atakować - wyrażają poparcie dla pewnego ruchu bądź grupy państw, które mogą walczyć z Twoimi imperialnymi/dyktatorskimi zapędami.
Mogą też czerpać z tego szereg profitów: politycznych, handlowych, gospodarczych a na pewno dostają pozytywny wpływ od frakcji które z Tobą wojują (na czym może im zależeć).
Musisz rozumieć że wojna przy takiej konstrukcji wzajemnych stosunków między frakcjami w tej grze nie jest czysto militarnym zjawiskiem - częściej ma ona wymiar i rolę polityczną.
Moja rada jest cały czas taka sama - nie piszcie o wadach tylko starajcie się rozsądnie zarządzać swoimi Państwami - największa wada zazwyczaj siedzi pomiędzy krzesłem a klawiaturą. :)
To wina Radiousa. Miałem taką samą sytuację i wg mnie problem leży w podniesieniu limitu armi przez ten mod. Dlatego od tamtego czasu gram tylko z AI i Battle Radiousami i już nie mam tego problemu.Cytat:
Zamieszczone przez Tomasz The Great
Moja dyplomacja zawiodła w taki sposób, że jej nie było. Nie miałem z danym państwem żadnych pozytywnych bądź negatywnych relacji poza ok. -5 do relacji z tytułu różnic kulturowych. I nie powinien to być żaden czynnik. Żaden pełnosprawny na umyśle władca nie postanowiłby zaatakować wielkiego imperium tylko dlatego, że ludzie go zamieszkujący są (jedynie trochę) inni kulturowo.Cytat:
Zamieszczone przez LVEX_mackoff
Poza tym, w interesie takiej Republiki Bananowej powinny być dobre relacje ze mną, a nie kilkoma małymi, słabymi państewkami, które wciągu kilku następnych lat zupełnie znikną lub zostaną moimi podwładnymi.
Państwa z drugiego końca świata, jak już powiedziałem, nie miałyby szans mi zagrozić z powodów typowo dotyczących zarządzania. Nie byliby wstanie obronić dopiero co zdobytych włości, jedynie straciliby w takiej wojnie ludzi i pieniądze, a zyskaliby bardzo potężnego wroga. Gdy jest się słabym, to nie atakuje się potężnego imperium, które może Cię zgnieść bez żadnego wysiłku. Zwłaszcza, gdy samemu nie ma się sojuszników.
Z resztą, jak już wcześniej powiedziałem, frakcje, które ze mną wojują to na ogół pionki. Bo kto może mi się oprzeć? na etapie, gdy zaczynam mieć coraz więcej wojen jestem już tak silny militarnie, kulturowo i ekonomicznie, że tak naprawdę przewalam się przez przeciwników i nic nie jest wstanie mnie już zatrzymać bądź mi jakkolwiek zagrozić.
W jednej z kampanii Macedonią(A tych grałem cóż.. wiele) miałem sytuację taką, że przez Azję mniejszą przeszedłem podbijając wszystkie miasta po drodze w ciągu mniej niż 30 tur.
Gdybym ja był królem jakiegoś małego państewka i słyszał o dokonaniach takiego imperium, to atakowanie go byłoby ostatnią rzeczą, która przyszłaby mi do głowy.
Osobiście nie widzę żadnej logiki w zachowaniu komputera w tej kwestii. Albo zaczyna wojny, których nie ma szans wygrać, albo w drugą stronę, co turę błaga o NaP. Wymagając jeszcze ode mnie pieniędzy. Co proszę? Że niby ja, wielkie imperium mam płacić jakiemuś karaluchowi za pakt o nieagresji? Oni powinni oferować mi cały swój skarbiec, by taki pakt podpisać, a nie cokolwiek ode mnie wymagać.
krótko mówiąc, dyplomacja w TW R2 wymaga jeszcze sporo dopracowania.
Uważam, że taka gra jaką opisujesz kuroi w Total War nie ma większego sensu i zaraz rzucisz tą grę w kąt.
Do takiego rushowania lepsze IMO są RTSy niż Total War.
Ale cóż każdy ma prawo korzystać z produktu jak chcę.
Tak czy inaczej nadal nie uważam powyższej sytuacji za wadę gry.
OK dyplomacja na pewno może być jeszcze poprawiona - z tym nie dyskutuje.
Jednak taki "karaluch" także może mieć swój interes w wojnie z Tobą.
Być może nie ma większych szans ale na przykład chcę zachować niepodległość i nie trafić pod jarzmo Twojej tyranii
Historia zna wiele takich sytuacji - powstania przeciwko silniejszemu okupantowi czy nierówne wojny np. w Ameryce Południowej z europejczykami.
Radze spojrzeć szerzej na grę - nie tylko pod kątem funkcjonalności.
To ta republika bananowa czując się zagrożona wpływami kulturowymi, przewagą militarną, ekonomiczną, przytłoczona bogactwem Twoich poddanych postanawia usunąć wpływy siłą, przez co dochodzi do serii wypadków jak zabijanie kupców oraz niszczenie przygranicznych ziem w celu złupienia ich i napełnienia własnych mieszków.Cytat:
Zamieszczone przez kuroi
Przypominam, że ówcześnie ludzie nie mieli geografii w szkołach, a sama geografia stała na niskim poziomie. Myślisz że przeciętny Gal wiedział jak duża ta Galia jest? Albo jak daleko jest Rzym? Ateny? Ile to legion? 5000? A co to za liczba? Czym jest liczba? Inny świat, inne wyobrażenia i inne punkty punkty odniesienia. Określimy to w dniach podróży? Jakiej? Piechotą? Konno? Powozem? Może w rzymskich milach?
Czemu ta mała republika bananowa trzyma z innymi sobie podobnymi karłami a nie z Tobą? By zrównoważyć różnice w sile i podnieść swoje bezpieczeństwo. Takie postępowanie istniało, istnieje i zapewne będzie istnieć. Dla przykładu Mała Ententa.Cytat:
Zamieszczone przez kuroi
Państwa walczące z drugiego końca świata... wszystkie totalwary na to cierpiały, żadne novum. Rzekłbym: norma. Poza tym to drugi koniec świata, a o wyobrażeniu przestrzeni oraz liczb pisałem wyżej. Czy Normanowie nie przepłynęli na Sycylię ładnego kawałka świata?Cytat:
Zamieszczone przez kuroi
Dzięki Samick...masz 100% racji.Cytat:
Zamieszczone przez Samick
Relatywizm to także bardzo ważna kwestia przy rozpatrywaniu tego typu zagadnień.
Zgadzam się z przedmówcami, zresztą to jest gra i żeby było trudno i fajnie to musi być tak, że Ai traktuje nas inaczej niż inne frakcje.
Jaki miałby sens ta gra jeśli po wzroście siły naszego Państwa już nikt by nas nie atakował i czekał cierpliwie, aż pojedynczo wykonamy na nim wyrok. Zresztą nawet w historii tak nie było bo zwykle przeciwko hegemonowi zawiązywała się koalicja mniejszych zagrożonych Państw.
Śmieszy mnie też idealizowanie starych gier z serii jak pierwszy Rome czy Medieval II, a z drugiej strony doszukiwanie się wad w Rome II.
Przecież pod względem strategicznym Rome 1 to była padaka, o dyplomacji to już nie wspomnę, bo funkcjonowała tam tylko jako ciekawostka, w jednej turze sojusznik w drugim wróg, nie miało to żadnego znaczenia.
Pamiętam jak grałem Brutusami na bogatym wschodzie, kasy jak lodu wydawałem na co chciałem i miałem po 500 tyś w skarbcu, po co tworzyć w ogóle te ceny i walutę jak zawsze na wszystko cię stać i na nic nie musisz zwracać uwagi co ile kosztuje. Masz pełną armię, zajmujesz miasto i co z tego, że zostały ci tylko niedobitki, płacisz i w kolejnej turze armia świeża i gotowa, i kolejne miasto zajmujesz itd. To zwykła naperdzielana była niewymagająca myślenia.
Mi się zresztą fajnie w to się grało i mam do niej sentyment, ale zawsze chciałem większego wyzwania strategicznego, napierdzielanki na multi nigdy mnie nie interesowały. Niech nikt mi nie mówi, że od tamtej pory CA robi coraz gorsze gry, bo postęp jeśli chodzi o warstwę strategiczną już od Empire jest kolosalny.
A Rome II ma wiele minusów, jak choćby optymalizacja, nie doszukujmy się na siłę tych których nie ma. Gra idealna nie istnieje, bo każdy oczekuje czegoś innego.
A to i tak jest nic w porównaniu do serii Europa Universalis, gdzie wojny wypowiadało naraz mnóstwo małych kraików powiązanych egzotycznymi sojuszami. Na pochyłe drzewo wszystkie kozy skaczą. Rzecz w tym, żeby nie przegiąć z AI w żadną stronę :)Cytat:
Zamieszczone przez Samick
Aha. Czyli atakuję, by nie zostać zaatakowanym. A skąd ten przywódca wie, że mam zamiar go zaatakować? Może nie mam takiego zamiaru? Rozumiałbym taki atak, gdybym w jakiś sposób okazał wrogość względem tego kraju, jak np. przekraczanie granicy z nimi itd. Ale nie. Nie miałem z tym państwem absolutnie żadnych zatargów. Ale nie, musiał zaatakować pomimo braku szans na zwycięstwo.Cytat:
Zamieszczone przez LVEX_mackoff
Nie rozumiem związku między powstaniem przeciw okupantowi a zaatakowaniu bardzo silnego sąsiada. To tak, jakby Polska miała zamiar teraz zaatakować Rosję. Dobry pomysł? Nie sądzę.
Jakie wojny z Europejczykami w Ameryce Południowej masz na myśli? Falklandy? A może znacznie dalsza historia jak kolonizację? Kompletnie co innego niż temat naszej dyskusji.
Jaki jest związek między wojną z oddalonym o wiele setek kilometrów imperium a napadaniem na kupców i okoliczne tereny? To, co robią na tym swoim bananowym kontynencie mnie nie dotyczy.Cytat:
Zamieszczone przez Samick
Władcy byli edukowani. Państwem nie zarządzał byle Gal z lepianki lub drewnianej chatki, tylko okoliczny władca, który powinien być trochę bardziej rozgarnięty. Dlatego też "Przeciętny Gal" mnie nie obchodzi.
Trzyma się z innymi, którzy nie mogą w żaden sposób zapewnić jej bezpieczeństwa? W jaki sposób mieliby tej Republice bananowej pomóc, skoro zanim bym ją ewentualnie zaatakował, to te państewka już same dawno by nie istniały? Zwłaszcza, iż przed wypowiedzeniem wojny przez bananowców nawet nie miałem zamiaru ich atakować? Gdybym okazał wobec nich wrogość i chęć podbicia, rozumiem, wtedy to ma jakiś sens. Ale scenariusz tak nie wygląda.Cytat:
Czemu ta mała republika bananowa trzyma z innymi sobie podobnymi karłami a nie z Tobą? By zrównoważyć różnice w sile i podnieść swoje bezpieczeństwo. Takie postępowanie istniało, istnieje i zapewne będzie istnieć. Dla przykładu Mała Ententa.
Co innego przypłynąć na niebronioną, muzułmańską Sycylię a co innego przepłynąć pół świata by zaatakować najpotężniejsze znane imperium...Cytat:
Państwa walczące z drugiego końca świata... wszystkie totalwary na to cierpiały, żadne novum. Rzekłbym: norma. Poza tym to drugi koniec świata, a o wyobrażeniu przestrzeni oraz liczb pisałem wyżej. Czy Normanowie nie przepłynęli na Sycylię ładnego kawałka świata?
Mogą świadczyć o tym Twoje czyny które opisujesz i traktowanie mniejszych Państw jako "karaluchy". Taka nacja widzi szansę w dołączeniu do wojny akurat teraz gdyż to ona może być następnym celem.Cytat:
Zamieszczone przez kuroi
Oczywiście że jest związek. Chodzi o dysproporcje sił. Piszesz że jesteś tak potężny że nikt słabszy nie powinien Cie atakować bo to bez sensu.Cytat:
Zamieszczone przez kuroi
Wytłumacz to np. powstańcowi warszawskiemu lub powstańcom w Afganistanie. Oni widzieli/widzą w tym sens. Tam samo może go mieć ten "karaluch" choć tu pobudki zapewne są zgoła odmienne.
Tak mam na myśli "kolonizacje" - przecież Hiszpanie czy Francuzi nie przybyli do Ameryki z wojną na sztandarach. Pierwszą wojnę wypowiadali im Indianie którzy czuli się zagrożeni i okradani przez nich na swoim kontynencie. Mechanizm taki sam, dysproporcja sił także ogromna.Cytat:
Zamieszczone przez kuroi
Na koniec dodam że także rozgrywam kampanie w Total War i nawet na poziomie legendarnym grając w sposób wyważony i rozsądny nie mam więcej niż 1-2 wojen jednocześnie, a przez sporą część gry obchodziłem się bez starć wojennych jednocześnie nawiązując sojusze. Polityka robi swoje w tej grze - nie tylko brutalna siła i podbój.
Dlatego uważam że gra jest dość dobrze (choć na pewno nie idealnie) zbalansowana pod kątem dyplomacji.
Kuroi
Cytat:
Co innego przypłynąć na niebronioną, muzułmańską Sycylię a co innego przepłynąć pół świata by zaatakować najpotężniejsze znane imperium...
Skoro była muzułmańska to bronili jej muzułmanie czy też w innych okresach Cesarstwo Wschodnie, zresztą Twój argument jest z gruntu nietrafiony, bo choćby Hunowie z końca świata atakowali największe znane Immperium, czyli Rzym.
I nie pisz, że to co innego bo to była wędrówka ludów, we wcześniejszych okresach też to się zdarzało jak choćby najazd germanów na Rzym w czasach Mariusza.
Nie tyle traktuje inne państwa jak karaluchy, tylko tak je nazywam, bo tym są. I problemem jest też to, że nie łączą się w żadne sojusze. Od czasu do czasu powstanie jakaś barbarzyńska konfederacja, ale sojusze militarne? Lub chociaż obronne? Rzadkość. A szkoda, bo gdyby dla przykładu kilka takich naddunajskich państ zawarło sojusz i mnie wtedy zaatakowało, byłoby nawet fajne i ciekawe. Ale nie, tak się niestety nie stało.Cytat:
Zamieszczone przez LVEX_mackoff
Co innego powstanie i obrona przed zewnętrzną inwazją/okupacją a atakowanie ziemi wrogiego kraju. Twoją logiką, to Afganistan powinien atakować USA w Ameryce północnej a powstańcy warszawscy iść na Moskwę.Cytat:
Oczywiście że jest związek. Chodzi o dysproporcje sił. Piszesz że jesteś tak potężny że nikt słabszy nie powinien Cie atakować bo to bez sensu.
Wytłumacz to np. powstańcowi warszawskiemu lub powstańcom w Afganistanie. Oni widzieli/widzą w tym sens. Tam samo może go mieć ten "karaluch" choć tu pobudki zapewne są zgoła odmienne.
Mimo wszystko, to Indianie byli u siebie, a nie Europejczycy. tak więc sytuacja jest inna. Poza tym, Europejczycy rabowali złoto, kosztowności i przynosili do Ameryki złe duchy w postaci różnego rodzaju chorób.Cytat:
Tak mam na myśli "kolonizacje" - przecież Hiszpanie czy Francuzi nie przybyli do Ameryki z wojną na sztandarach. Pierwszą wojnę wypowiadali im Indianie którzy czuli się zagrożeni i okradani przez nich na swoim kontynencie. Mechanizm taki sam, dysproporcja sił także ogromna.
Nie wiem, mnie jakoś dyplomacja szczególnie nie motywuje. Zwłaszcza gdy widzę, że mój wasal nic mi nie płaci. Albo gdy mój sojusznik atakuje mojego wasala lub w drugą stronę.Cytat:
Na koniec dodam że także rozgrywam kampanie w Total War i nawet na poziomie legendarnym grając w sposób wyważony i rozsądny nie mam więcej niż 1-2 wojen jednocześnie, a przez sporą część gry obchodziłem się bez starć wojennych jednocześnie nawiązując sojusze. Polityka robi swoje w tej grze - nie tylko brutalna siła i podbój.
Dlatego uważam że gra jest dość dobrze (choć na pewno nie idealnie) zbalansowana pod kątem dyplomacji.
Bo taką właśnie miałem sytuację. Uratowałem Rzym przed niechybnym podbiciem przez Kartaginę, zawarłem z nimi sojusz. Później wojnę wypowiedzieli mi jacyś barbarzyńcy zza Dunaju.(bez powodu oczywiście) Podbiłem ich więc, ale nie zagarnąłem ziemi tylko ustanowiłem państwem klienckim. Kilka tur później Rzym ich zaatakował. A nawet nie mieli wspólnej granicy między sobą...
Oświeć mnie, ale z tego, co wiem, to w tym czasie nie było na Sycylii jakiegoś zjednoczonego państwa, które mogłoby się Normanom postawić. Przyszli, zobaczyli, zdobyli.Cytat:
Zamieszczone przez Martinus123
Hunowie nie atakowali otwarcie cesarstwa. Bizancjum płaciło im trybut, by tego nie robili. Poza tym, nie mieli oni ustanowionej państwowości, byli koczownikami i nie mieli ziemi do stracenia. Po przegranej bitwie mogli się po prostu przenieść poza zasięg wroga, co zresztą mieli w zwyczaju.
Dodam też, Że nie licząc wschodu, Rzym w tym czasie nie był imperium. Nie dość, że gnił on od środka, to jeszcze napierały go te wszystkie plemiona barbarzyńskie. To był kolos na glinianych nogach.
Zaś Germanie w czasach Mariusza, jak widać słusznie z resztą zapewne mieli przesłanie, że pomimo swoich najazdów są bezpieczni. I byli, bo lasy Germanii nie były teren przyjaznym dla rzymian co zapewne wszyscy dobrze wiemy. Rzym nie miał dobrego powodu by próbować podbić i utrzymać Germanię, ponieważ byłoby to kosztowne, trudne i nieopłacalne.
"Karaluchy" szukają siły w "kupie" np. wojny Greków z Persami. Tylko dlatego, że Grecy rozbici na państwa miasta się zjednoczyli wygrali z ówczesnym imperium Perskim. Stąd jak najbardziej rozsądne działanie kompa, te kilka "karaluchów" może cię zatrzymać na chwilę dłuższą lub krótszą, a jest też szansa na to, że coś na tym konflikcie z Twoim imperium Macedońskim zyskają. Problem z tym , by atak "karaluchów" kompa był skoordynowany i faktycznie mógł postawić ci poprzeczkę nieco wyżej w rozgrywce niż takie mało "rozwojowe" rozgniatanie pojedynczych "karaluchów" po kolei.
Dokładnie. gdyby te karaluchy faktycznie tworzyły sojusze i chociaż próbowały skoordynować swoje ataki. Byłbym wniebowzięty. Ale tak w tej grze nie jest, więc czuje się jak słoń wymachujący ogonem by otrzepać się z much obsiadających mi zad. Są nieszkodliwe, ale z czasem irytujące.Cytat:
Zamieszczone przez Robert E. Lee
Wasal/satrapia daje Tobie jakiś grosz. Wymieniony jest on w podsumowaniu w zakładce finansowej. Przeszukaj część poświęconą przychodom. :)Cytat:
Zamieszczone przez kuroi
Nie mam zamiaru dalej ciągnąć tej dyskusji. Ja widzę logiczną ciągłość - Ty nie i raczej nie zamienimy się na koszokopy, a miotanie w siebie kulami nie ma sensu. Tym bardziej że mogą zacząć trafiać i sprawiać przykrość.
To w takim razie jest bug, bo w dyplomacji też "niby" ma sie o wyświetlać, ale zawsze jest coś w stylu "twój wasal płaci ci co turę... 0 talentów/denarów/florenów/sztuk złota/euro" czy cholera wie jaką walutę używa ta odsłona gry. :DCytat:
Zamieszczone przez Samick
Co do "sporu". Nie wiem, ja jakoś nie widzę logiki w zachowaniu komputera. AI ma za zadanie odzwierciedlać działania oraz decyzje, które podjąłby człowiek. Moim zdaniem człowiek by po prostu takich decyzji jak AI nie podjął, dlatego też dla mnie to AI jest w dyplomacji kiepskie.
Nie rozumiem jak możesz czepiać takich szczegółów, to jest GRA.Cytat:
Kuroi
Oświeć mnie, ale z tego, co wiem, to w tym czasie nie było na Sycylii jakiegoś zjednoczonego państwa, które mogłoby się Normanom postawić. Przyszli, zobaczyli, zdobyli.
Hunowie nie atakowali otwarcie cesarstwa. Bizancjum płaciło im trybut, by tego nie robili. Poza tym, nie mieli oni ustanowionej państwowości, byli koczownikami i nie mieli ziemi do stracenia. Po przegranej bitwie mogli się po prostu przenieść poza zasięg wroga, co zresztą mieli w zwyczaju.
Dodam też, Że nie licząc wschodu, Rzym w tym czasie nie był imperium. Nie dość, że gnił on od środka, to jeszcze napierały go te wszystkie plemiona barbarzyńskie. To był kolos na glinianych nogach.
Zaś Germanie w czasach Mariusza, jak widać słusznie z resztą zapewne mieli przesłanie, że pomimo swoich najazdów są bezpieczni. I byli, bo lasy Germanii nie były teren przyjaznym dla rzymian co zapewne wszyscy dobrze wiemy. Rzym nie miał dobrego powodu by próbować podbić i utrzymać Germanię, ponieważ byłoby to kosztowne, trudne i nieopłacalne.
Idąc Twoim tokiem myślenia, nie mógłbyś Rzymem podbić w grze Gemanii, bo to kosztowne i za trudne, a np. ktoś grając Spartą wogóle nie mógłby wyjść poza Grecję, bo to nie historyczne, bo Sprta z jej strukturą społeczną i wyludnieniem nie była do tego zdolna.
Tak było, ale TO JEST GRA i dlatego jest tak fajna, że nie ma w niej wszystkich historycznych ograniczeń inaczej byłaby bez sensu.
A Hunowie atakowali też Wschodnie Cesarstwo, za coś ten trybut im płaciło, no i ten argument, że to się nie liczy bo nie mieli ziemi do stracenia to już całkiem z dupy, a co to za różnica, ryzykowali wszystkim co mieli, czyli życiem, jakby przegrali i ich wybili to na co byłaby im ta ziemia, gdzieś tam we wschodniej Europie?
Widzę drobne problemy z interpretacją. Czy ja mówię, że gra musi tip top odzwierciedlać rzeczywistość? Pytaniem było dlaczego Germanie atakowali silniejsze od nich Cesarstwo Rzymskie. Udzieliłem na to pytanie odpowiedzi, która moim zdaniem jest logiczna. Nie przenoś tego do gry, ta cześć była o historii.Cytat:
Zamieszczone przez Martinus123
Tak samo też odpowiedziałem dlaczego moim zdaniem Hunowie mogli sobie pozwolić na atakowanie Cesarstwa wschodniego oraz porównałem to do sytuacji z gry, która jest inna, więc przytoczony przykład Hunów nie mógł być wyjaśnieniem tego, co w grze zaszło.
Sugerowałbym też uspokojenie się, nerwy nikomu nie wychodzą na zdrowie.
http://forums.totalwar.com/showthread.p ... 17.10.2013)?s=4da4acd79355951342736e6715242bcc
Czytaliście to?
Jutro dostaniemy najwiekszego patcha do tej pory, który ma zawierać darmowy dodatek, zapewne Seleucydów. Co ciekawe, Patch nr 5 nie będzie miał beta testów.
Jestem ciekaw ile zmian wprowadziło CA :)