-
Ricardo
Bywaj Enrique, i nie skub tak wszystkich napotkanych ludzi w karty... odrzekł sam do siebie, gdy hazardzista go opuścił. Podjechał do pozostałych towarzyszy i popatrzył na tuman kurzu pozostawiony za Inigo. A tamten co tak uciekł, jak mnie zobaczył?
-
Inigo
Tak,dobrze,ale musisz chwilę poczekać bo trwa narada - rzucił strażnik od niechcenia
-
Inigo de Gastor
Ciągaj końską pytę łachmyto - burknął w myślach, czekając z poirytowaną miną.
-
Mateo
Rum mu Mózg wypalił chyba... A Ty gdzie byłeś? E..., zrobił nagle wielkie oczy... Nie chcesz chyba powiedzieć że zaliczyłeś ten burdel... Opowiadaj,,, jakie one są?
Mateo zaczął się ślinić jak pies na sukę....
-
Ricardo
Jakie one są? Dziwne, mają po cztery ręce, po dwie głowy i są bez nóg. Głównie mężczyźni, ale są cztery kobiety. Wszyscy są ubrani w różnokolorowe stroje, choć przeważają czarne i czerwone...
-
Rodrigo de Suarez
Wzdychnął tylko poirytowany. Obawiał się, że Cortes uzna ich za bandę idiotów, jeżeli co poniektórzy zaczną rozmyślać o umcianiu, wyglądu dziwek w burdelu, rzucania tymi tak bardzo śmiesznymi "żartami" i tym podobne...
-
Mateo
Ha ha ha... rozbawiłeś mnie... Ale ja poważnie pytam,,,, Podobno dzikie ale warte tej ceny... zaczynam żałować, że sam się nie przekonałem... No nic będzie jeszcze okazja....
-
Ricardo
Szczerze powiedziawszy nie interesuje mnie to. Co więc teraz zamierzamy?
-
Mateo
Gdy usłyszał słowa Ricardo poprawił dupsko w siodle.... Dziwne.. Jeśli nie kobiety to chyba chłopców lubi....ale nie drążył tematu już...
-
Alejandro
Nie interesuje? hmm zaśmiał się trochę. Dzikich to na wyprawie pewnie trochę nałapiemy, mam nadzieję, że te ładne to zechcą się nawrócić, a ja im w tym chętnie pomogę.