Sven
Też jestem do nich zaliczany?
Wersja do druku
Sven
Też jestem do nich zaliczany?
Anna de Loiret
Modliła się coraz gorliwiej i głośniej, ale mało zrozumiale nawet dla znających bretonński, zacisnęła dłonie jeszcze mocniej na rękojeści swego miecza oraz pochyliła nad nią głowę, mając ją prawie przy ustach. Pogrążyła się całkowicie w modlitwie, nie bacząc na to co się wokół niej dzieje.
Sven z Norski:
Gdybym Cię do nich zaliczała, to zamiast rozmawiać z Tobą, już stała bym nad Twym grobem. Róża Miragliano bowiem to pewien tytuł, o którego istnieniu nawet miejscowi nie zdają sobie sprawy, lub biorą za zamierzchłą historię. Mało kto z wewnętrznego wywiadu miasta może się nim przedstawiać odparła w norskim.
Anna de Loiret:
Pogrążona w modlitwie odzyskałaś wewnętrzny spokój.
Alessio Contrarini:
Anna się modli, Glorgina ziewa co chwila, Maria ze Svenem rozmawiają w jakimś dziwnym języku o chropowatym brzmieniu, Sebastiano tego nie tłumaczy. Kilka razy z całej rozmowy udało Ci się wyłowić tylko nazwę ojczystego miasta.
Alessio
Oparł się plecami o ścianę,przytłaczały go bieżące wydarzenia i ciężar zadań które ich czekały,miał już tego wszystkiego dość. A teraz jeszcze ta kobieta mówiła mu że będzie musiał opuścić miasto. Miał okropne przeczucie że jeśli z niego wyjedzie nigdy więcej nie ujrzy go już na oczy....
Anna de Loiret
Powstała z klęczek i podrzuciła swój miecz, po czym złapała go w powietrzu spoglądając na jego klingę, którą ucałowała. Alessio, wyglądasz jakbyś zaraz zemrzeć miał. A wtedy by dobrze nie było, będziesz miał okazję jeszcze życie swe poświęcić, może nawet dziś - mrugnęła okiem do medyka i schowała miecz do pochwy.
Sven
Rozumiem Pani, mój topór jest głodny, chętnie ubiję jakichś wrogów Miragliano.
Alessio
Spojrzał na Annę nieobecnym wzrokiem,było mu kompletnie wszystko jedno,opuścić Miragliano na zawsze to tak jakby miał utracić jakąś integralną część swojego jestestwa.
Anna de Loiret
Westchnęła i podeszła bliżej do Alessia, tym razem z poważną miną, spoglądając prosto w jego oczy - tak się przejmujesz tym, co rzekła ci Maria? Nie jest twoją panią, twój żywot więc do niej nie należy i postąpisz zgodnie z wolą swoją lub swego seniora. Poza tym, to co naprawdę kochasz ma miejsce na zawsze w twym sercu, to miasto to dla ciebie nie tylko kamienne mury i wielkie budynki, to też wspomnienia, rodzinny dom, uczucie jakim j darzysz - a tego ci nie odbierze nikt. Rozumiesz? Nikt.
Alessio
I właśnie o to chodzi - powiedział zrozpaczonym głosem - pamięć o nim wykończy mnie doszczętnie, jakbyś się czuła wiedząc że nigdy nie ujrzysz swej ojczyzny Anno? Zakładam że przyjęłabyś to nie lepiej niż ja... Nie jest mi panią ale w tej sugestii jest ukryta groźba. Myślisz że jak zostanę to dożyję wesołych dni dorabiając się gromadki dzieci? Nie, jeśli tu ktoś sugeruje że powinieneś opuścić miasto znaczy to tyle że musisz to zrobić albo skończysz w kanale.
Alessio Contrarini:
Skupiłeś swój wzrok na kobiecie która przekazała tak przerażające wieści. Światło padające przez okiennice nieco rozjaśniło czarne włosy Marii. Gdyby tak rozjaśnić je nieco bardziej, wyglądała by dokładnie tak samo jak jedna z kobiet w pałacu doży. Zaraz, zaraz, jak to Ona się przedstawiła, jako Róża Miragliano? Na wykładzie z historii, na który udałeś się z nudów czekając na wykłady z medycyny, było coś wspominane o nich. Podczas turnieju w Ravoli, który toczył się o zwierzchnictwo nad miastem między Bretonnią a Miragliano, obcy rycerze wykazali się taką arogancją, że poprosili tileańskie kobiety o podarowanie im znaku ich przychylności. Kobiety bardzo chętnie się zgodziły i własnoręcznie udekorowały ich kopie wstążkami, dokładnie je przy okazji mierząc. Po turnieju, w którym wszyscy rycerze zostali wysadzeni z siodeł, podniósł się wrzask, że kopie najemników były dłuższe od rycerzy. A Tileańczycy odpowiedzieli, iż w zasadach był tylko zakaz używania zaklętego oręża, a ich broń choć dłuższa, zaczarowaną nie jest. Kobiety, które wpadły na ten doskonały pomysł, na cześć ich urody oraz rozumu ostrego niczym kolce, które ta uroda skrywała, zostały nazwane Różami Miragliano... ale to było podczas ery Arabskich Wojen, jakieś tysiąc lat temu. Widocznie albo ten tytuł miał szersze znaczenie, albo ewoluował przez wieki.
Anna de Loiret
Wiesz co? Gdyby Roland był przy mnie, to wyruszyłabym z nim gdziekolwiek, nawet jeśli miałabym więcej nie ujrzeć Bretonni. Bo cóż mi z niej, skoro ktoś, kogo kochałam najbardziej nie żyje? Pewnego dnia poznasz Alessio kobietę, którą pokochasz a wtedy opuścisz Miragliano bez wahania, byle by być z nią. Wtedy przekonasz się, ile warte jest najdrozsze nawet twemu sercu miejsce na tym świecie. Szczęście mozna odnaleźć gdziekolwiek, jedynym warunkiem jest bliska ci osoba.
Alessio
O czym Ty na bogów mówisz, Anno. Nie rozumiesz że to wygnanie wejdzie w życie ze skutkiem natychmiastowym po wykonaniu przez nas zadania? - powiedział zrezygnowany - Ale dobrze dalej możesz na mnie liczyć choć nie oczekuj że będę w dobrym nastroju.
Do Marii
Teraz do mnie dotarło dlaczego pozwalasz sobie na taki ton wobec nas i masz taką pewność co do wydarzeń. Tyś jest jedną z Róż Miragliano,widziałem Cię na dworze u Doży. Nie wiem czym się zajmujesz ale na pewno są to rzeczy najwyższej wagi. ...
Anna de Loiret, Alessio Contrarini, Sven z Norski:
Skinęła głową na słowa Alessia i odparła w staroświatowym, Sebastiano zaś wznowił tłumaczenie na tileański - A najwyższej wagi jest teraz sprawa uratowania tego miasta. I to tak by nie wzbudzić paniki jego mieszkańców. Z tego też powodu zasługi co prawda oficjalnie przypadną komu innemu, ale na nagrodę pieniężną w granicach rozsądku możecie liczyć. A także na moją wdzięczność, która może mieć większą wartość niż cały skarbiec miasta. Czy czegoś potrzebujecie do realizacji tego zadania? Na przykład finansów na podróże gondolami?
Anna de Loiret
O czym ja mówię? Nic nie rozumiesz, wybacz że przemawiałam do ciebie jak do równego sobie! Chciałam ci okazać serce, myśląc że pojmiesz, iż sterta kamieni nie jest ważna w obliczu wyższych uczuć.
Alessio
Do Marii
Wsparcie choćby finansowe mile widziane - odparł cierpko.
Do Anny
To nie jest sterta kamieni Anno, to całe moje dotychczasowe życie i mój dom. Do kogo mam żywić te wyższe uczucia,które kazałyby mi zapomnieć o mojej ojczyźnie? Darzę Cię przyjaźnią Anno ale zdążyłem Cię poznać na tyle dobrze że wiem iż nie mówisz o uczuciu do siebie. Proszę powiedz co masz na myśli, bo czynisz tylko iż jestem jeszcze bardziej zagubiony...
Anna de Loiret
Kiedyś będziesz miał taką osobę, którą tym uczuciem obdarzysz. Nie jest ważne że teraz nie masz, ja również nie mam ale liczę, że to się zmieni, ty też na to licz. Bez tego nasze serca nie będą wiedziały, czym jest radość, czym jest piękne życie... Zrozum, utrata miasta nie jest niczym wielkim w porównaniu do utraty kogoś bliskiego, jeśli stracisz Miragliano, wyruszysz w świat i zyskasz szansę... Na znalezienie sobie bliskiej osoby. Straciłam i dom i bliskich, wierz mi że wiem czego strata bardziej doskwiera. Ty masz szansę, wielką szansę na szczęśliwe życie jeszcze. Wtedy pogodzisz się z utratą swego domu, zaś ja z utratą Rolanda się nie pogodzę nigdy, rozumiesz?
Alessio
Kiwnął jej głową na znak że rozumie nie chcąc ciągnąć dłużej tej dyskusji. Musiał jej przyznać że miała dużo racji ale dla niego wciąż wizja utraty Miragliano na zawsze brzmiała jak coś nierealnego.
Maria wyciągnęła rękę do Sebastiano, ten podał Jej sakiewkę. Wręczyła ją Alessio ze słowami Dwadzieścia złotych monet powinno pokryć koszty.
Alessio
Wziął od niej pieniądze po czym powiedział tylko - Dziękuję, na pewno się nie zmarnują. A teraz ruszajmy, mamy mało czasu a mnóstwo rzeczy do zrobienia.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi pokoju. Trzy szybkie, chwila przerwy, jedno, znów przerwa i dwa szybkie. - Wejść odrzekła Maria. Drzwi otworzyły się, mężczyzna który wszedł jest ubrany w liberię sługi i cały spocony. Oszacował Was szybkim spojrzeniem i rzekł do Marii w tileańskim:
- Mam wieści z Senatu Pani.
- Możesz mówić, zebrani tutaj potrafią zachować tajemnicę.
- W uniwersytecie doszło do masakry. Jakiś ohydny kult przeprowadził tam w nocy rytuał podczas którego rozebrał do naga znajdujących się tam żaków obojga płci i następnie zmiażdżył ich ciała. Część z nich nawet przypalał, prawdopodobnie żywcem... trzem z nich przyrodzenia przełknął głośno ślinę, a Sebastiano się skrzywił i złapał dłonią za krocze. Na koniec zaś, po rytuale, rozwalił bluźnierczy ołtarz, by nie udało się odczytać symboli, ale udało się nam zebrać wszystkie kamienne kawałki i złożyć z powrotem na tyle by móc je odczytać.
- Jaki to kult?
- Władcy wypaczonych żądz.
- Ech, chyba miałeś rację mości Alessio, jak widać w mieście faktycznie dwa kulty działają.
Sven
I ci zwyrodnialcy też tu działają?! co za miejsce...
Alessio
Władcy czego?! - zrobił wielkie oczy na dźwięk tej chorej nazwy - Niech bogowie mają nas w opiece,tylko jakichś chorych sukinsynów nam tu jeszcze brakowało...
Anna de Loiret
Gdzie te padalce mnie zapraszali, na wielką kuś Ramonda! Ale bym trafiła uhhhh... Ale bym trafiła - powtarzała sobie drżąc.
Glorgina pobladła, zacisnęła dłoń na stylisku młota. Tym może zajmiemy się po wykonaniu obecnego zadania, jeśli to przeżyjemy. Na nas jednak naprawdę pora, im szybciej się z tym uporamy, tym mniej miasto ucierpi rzekła bezbarwnym tonem obracając się na pięcie i wychodząc z pokoju.
Alessio
Ruszył za Glorginą zachodząc w głowę czemu wszystkie siły na ziemi uwzięły się na niego i jego nieszczęsne miasto.
Anna de Loiret
Ruszyła za resztą.
Sven
Ruszajmy ku okrętowi kapłanek Shallyi.
Schodząc po schodach Glorgina warczy pod nosem Ohydny kult, ale mnie orczy chwost określił w staroświatowym, na tyle jednak cicho, że z rozumiejących ten język tylko Anna dosłyszała te słowa. Gdy wyszliście na zewnątrz i oczekujecie na przypłynięcie gondoli rzekła głośno I mi przyjdzie opuścić to miasto, zaraz tylko jak wykonamy powierzone nam zadanie.
Anna de Loiret
Ja też wracam do Bretonni po wszystkim, nic tu po mnie.
Udam się zatem z Tobą, chyba że wcześniej dojdą do tego, że tak zmiażdżyć ciała można dwuręcznym młotem szepnęła cicho Annie. Nadpłynęła gondola. Obudźcie mnie na miejscu, muszę się trochę zdrzemnąć, miałam bezsenną większą część nocy rzekła głośno Glorgina i znów potężnie ziewnęła.
Anna de Loiret
Wybałuszyła oczy po słowach Glorginy a po chwili gondolierowi rzekła - do okrętu kapłanek Shallyi.
Złota moneta od głowy, razem cztery będą odparł gondolier żądając połowy ceny, którą zapłaciliście przybywając tutaj z okolic portu.
Anna de Loiret
Dała monetę gondolierowi ale nie chciała nic mówić na temat cen, żeby nagle nie przypomniał sobie o tym, iż ostatnio transport był droższy.
Alessio
Również dał oczekiwaną zapłatę, płacąc również za Glorginę i Svena po czym usadowił się wygodnie w gondoli i powiedział do Anny wyciągając do niej jedną złotą monetę - Transport mamy sponsorowany.
Techniczny
Chyba 4 ;)
Techniczny od MG:
Tak, 4, mój błąd, poprawiłem.
+5 PD za czujność, a co tam :D
Dopłynęliście do budynków oddzielających port od kanału. Okręt szpitalny na końcu awanportu jest przycumowany, zaraz przed redą, przy falochronie. Można dojść pieszo. Do samego akwatorium nie wpłyniemy, to już teren działań gildii dokerów. A, jakbyście mieli zamiar wracać do miasta, to wiedźcie iż wieczorne kursy są dwa razy droższe. Ze względu na koszty dodatkowego bezpieczeństwa, które musimy sobie zapewniać o tak późnej porze stwierdził przewoźnik. Glorgina śpi jak zabita głośno przy tym chrapiąc.
Anna de Loiret
Zbudźcie ją, wysiadamy. Chrapie głośniej niż koń rży.
Techniczny
Anka oczywiście wzięła monetę od Alessia.
Alessio
Mocno potrząsnął krasnoludką po czym szybko się odsunął i wysiadł z łodzi bojąc się reakcji tej wariatki.
Chrapie znaczy żyje, wstawaj mości Zabójczyni trolli bo może prześpisz okazję do dobrej walki.
Potrząśnięta przez Alessio otworzyła oczy, a chrapanie ustało momentalnie. Wiele bym dała za to bym miała okazję taką tu spotkać warknęła w odpowiedzi Svenowi gramoląc się na nogi i wysiadając z gondoli. O, to, to była dobra walka - dotknęła palcem blizny szpecącej Jej twarz. Do końca życia będę mieć pamiątkę po tym trollu. Wy do szpitala się udajecie, a później do elfiej splunęła dzielnicy. To ja zaczekam na Was w tawernie w której się spotkaliśmy, muszę uprzedzić chłopaków że woda trująca.
Anna de Loiret
Westchnęła, kładąc sobie dłoń na czole. I jak z taką wariatką ja mam się pokazać u ojca i innych rycerzy - pomyślała. Potem rzekła na głos - zatem idź, a nam czas ruszać do szpitala.