Alejandro
Pokazać ślady?! Dwa razy kurwisyn uchlał! Łapa puchnie i piecze jak w ogień bym ją włożył!
Wersja do druku
Alejandro
Pokazać ślady?! Dwa razy kurwisyn uchlał! Łapa puchnie i piecze jak w ogień bym ją włożył!
Alejandro,Rodrigo
A co nam po śladach,na medyka Ci któryś tutaj wygląda? - odparł jeden z żołnierzy z niewinną miną
Mateo
Powalił Cię silny cios w nos,a następnie obaj wzięli Cię pod ręce i zaczęli przywiązywać do drzewa stojącego nieopodal wejścia,gdy skończyli po prostu Cię....zakneblowali.Co gorsza krew leje Ci się z nosa i czujesz się nieco oszołomiony....
Ricardo
Cieszę się....,wiem że dotrzymasz słowa.... - ucałowała Cię w policzek i poczęła rozpływać się w powietrzu podobnie jak całe otoczenie,po krótkiej chwili obudziłeś się w swoim namiocie....,minęło zaledwie kilka godzin odkąd mimowolnie zasnąłeś....
Mateo
Popatrzył półprzytomny na Wartowników... Jego prowokacja przynosiła powoli zamierzony skutek. Stać za debilem cała noc nie będę a tak przynajmniej nieprzytomny se pobędę... Bijecie jak baby. wykrztusił jeszcze z siebie... Widać, że cioty w tej armii.....wypluł ślinę z krwią, która do ust mu się wlewała prosto z rozwalonego nosa w kierunku wartowników.
Ricardo
Wpatrzony w sufit namiotu poczuł ogromną ulgę. To był tylko sen, lecz był tak realistyczny, że nie mógł mu nie wierzyć. Wszystko zrozumiał, wszystko było jakby czystsze... Smucił się, że jego kochana została okropnie skrzywdzona, lecz cieszył się, że jest w niebie i chce dla niego dobra. Pragnął też się mścić, choć nie mógł jej zawieść, przyrzekł jej przecież, że będzie trzymał nerwy na wodzy. Wyszedł z namiotu, by przejść się po obozie, złapać świeżego powietrza, może kogoś spotkać, porozmawiać.
Inigo de Gastor
Chlać nie zamierzam, to przez to straciłem Selenę, byłem wtedy urżnięty jak się zakładałem... A co zamierzam... Teraz nic, po prostu zdobędę bogactwo i wrócę do Hiszpanii, błagając na kolanach by mi przebaczyła.
Mateo
O Ty łajzo,pożałujesz tego....- już jeden z nich miał Cię uderzyć gdy nagle z namiotu odezwał się stanowczy głos - Dość!Co tu się do cholery dzieje?!Nawet kolacji w spokoju zjeść nie mogę tylko musicie się zacząć okładać pod moim namiotem!Wyjaśniać ale już! - po chwili wyszedł z niego sam Cortes,chyba w istocie właśnie zażywał posiłku bowiem ma wciąż serwetę włożoną za koszulę...
- No więc Panie,przyszedł do Ciebie i mówił że z jakąś sprawą,no to wiedząc że posiłku i spokoju zażywasz kazaliśmy mu czekać,a ten burak zaczął nas prowokować,nawet męskość wyjął przy nas,to i obiliśmy mu lekko buźkę hehe....
- Boże,daj mi siłę....,to prawda? - zapytał Cortes patrząc na Ciebie z mieszaniną wściekłości i zażenowania zaraz dodając - No rozknebluj go durniu!Jak ma mi niby odpowiedzieć?! - na co jeden ze strażników podszedł do Ciebie i zdjął Ci knebel z ust
Inigo
Na kolanach?Zaiste niezwykła to musi być kobieta....,moja też jak anioł wyglądała....ale serce z kamienia miała od samego początku....
Ricardo
O,ktoś musi iść nakarmić jeńców by nam nie pozdychali,a wyglądasz mi na kogoś kto sie opieprza....no jazda tu! - krzyknął na Ciebie kwatermistrz,zaiste irytujący to czlowiek,niby wielki jak góra ale potrafi pojawiać się znikąd w najmniej odpowiednich momentach....
Inigo de Gastor
Moja i urodę i serce cudowne... Zobacz sam - rzekł i pokazał obrazek Seleny Estebanowi. Co do twej... Może znajdziesz sobie inną, o lepszym sercu. Byle do Hiszpanii wrócić...
Ricardo
Podszedł do kwatermistrza. Tak jest panie, daj prowiant i pójdę ich nakarmić. Rzekł spokojnie. Gdyby nie ten sen, który przywrócił mu nadzieję, to chyba splunąłby mu w twarz, na szczęście ten człowiek nie potrafił zepsuć jego względnie dobrego humoru.
Ricardo
No!Za mną! - odparł gburowato,po chwili dotarliście do namiotu przed którym już stał Twój znajomy Sergio....- No!Ty mięśniaku zaniesiesz żarcie,laluś bierze wodę,jazda! - warknął podając Wam prowiant i wskazując wyjście z namiotu....
Inigo
Przepiękna....,cóż,powodzenia....,jak byś zmienił zdanie,będę pił gdzieś w obozie.... - odparł żegnając Cię skinieniem głowy i udając się powoli w swoją stronę
Ricardo
Zabrał żywność. To gdzie trzymają tych dostojników? Spytał kwatermistrza kierując się do wyjścia.
Inigo de Gastor
Tak... Żegnaj... Powiedział cicho i udał się już na spoczynek, mając dość wrażeń dzisiejszego dnia.
Mateo
Gdy wyciągnięto mu knebel z ust wykrztusił ślinę z krwią na ziemię... Kasłał przez chwilę... Mądrych Panie ludzi masz... Nos mi rozpierniczyli i knebel założyli. znowu zaczął kasłać. Nie wiem czemu udusić mnie chcieli, ale to chyba dlatego że niekumate i tyle.
Tak jak kazałeś Panie wstawiłem się wieczorem pod Twoim namiotem i zameldowałem się u strażników. A Ci kazali mi stać nawet nie racząc Cie panie powiadomić. Wiem, że u Ciebie panie liczy się dyscyplina i punktualność, Jednak zmówili się by CI nie przeszkadzać... I ja nie miałem takiego zamiaru... Wiesz Panie mógłbym wymyślić bajeczki, że bez powodu mnie obili i związali jak dzikusa przy palu. Jednak i tak w niełasce już jestem i nie mam nic do stracenia. Prawda jest taka, że doszły ich słuchy o moim tchórzostwie, z którego dumny nie jestem. Postanowili mnie chyba ukarać... Wpierwej kazali mi tu stać i czekać na swoją kolej... Wydało mi się to podejrzane, bo nikogo w kolejce nie było... Ale stałem cierpliwie i czekałem. Po dłuższej chwili chciałem za potrzebą iść i zapytałem czy mogę... Oni zaczęli mnie strofować, że żaden ze mnie żołnierz skoro nie umiem słuchać rozkazów i tak dalej... Nie mniej nie mogłem Panie do Was wejść ze zmoczonymi portkami coby Was nie obrazić, a odejść tez nie mogłem bo tylko na to czekali bym rozkaz złamał... Odwróciłem się zatem i najzwyczajniej zacząłem sikać... Nagle poczułem silne kopnięcie i upadłem .. Ocknąłem się przywiązany do tego pala zakrwawiony i zakneblowany...
Ale Panie ja tchórz mnie nie musicie wierzyć. Ino zdaję się na Wasz rozum. jaki bym miał cel prowokować ich?
Mówię Ci Panie że oni sami postanowili mnie ukarać... i obawiam się, że nie tylko oni tego spróbują... Nie jestem idiotą Panie... Rozmawiacie już z trupem...... Nie chcę wyjść na kogoś co się zna na dowodzeniu, ale marna to armia gdy podważa się autorytet dowódcy i do samosądów dochodzi...
Mateo pierwszy chyba raz odkąd się pokazał na tym zasranym zadupiu mówił z wielką powagą. Spokojnie i równo. Oczywiście co jakiś czas pokasływał. Dokładnie tak jakby to sobie wcześniej zaplanował. Nie musiał uciekać do swoich sztuczek i umiejętności... Prawdopodobnie zakrwawiony i posiniaczony, obolały.. wyglądał jak półtora nieszczęścia. Wartownicy nie mieli nawet zadrapania ani brudu krwi czy czegokolwiek....
Inigo
Zasnąłeś dość łatwo będąc zmęczony wydarzeniami całego dnia....
Ricardo
Sergio wie....,a teraz jazda,ile mi jeszcze będziecie głowę zawracać! - krzyknął poirytowany,Sergio zaś spojrzał na Ciebie wzrokiem sugerującym jak najszybsze opuszczenie namiotu kwatermistrza
Mateo
- Taaaak?Doprawdy ciekawe....,przecież mówiłem im żeby nikogo nie wpuszczali bo jem kolację....,nie powiedzieli Ci tego?
- Panie,proszę o wybaczenie,tego akurat żeśmy mu nie powiedzieli....,co się będziemy przed taką gnidą tłumaczyć? Ale reszta to kłamstwo,robił co mógł by nas z równowagi wyprowadzić!- gdy skończył mówić splunął pod Twoje nogi
- Hmm.....,a więc mój drogi.... - zręcznym ruchem wyjął serwetę zza koszuli i podszedł do Ciebie troskliwie ocierając Ci krew w międzyczasie mówiąc spokojnym głosem - bycia żołnierzem Ci odmówili?I w ogóle ich nie prowokowałeś?A to dranie! - przysunął głowę do Twojego ucha - A więc,co mogę dla Ciebie zrobić?Oczywiście poza niekaraniem Cię za ucieczkę z pola walki....
- Ależ Panie,wierzysz mu?! - uciszył go gestem dłoni,wciąż wyczekując Twej odpowiedzi
Mateo
Mateo miał odpowiedzieć już Cortesowi, gdy jeden z żołnierzy zadał do dowódcy ostatnie pytanie...
Spojrzał na tego wartownika tylko i się zsikał. Wybacz Panie, kłamałem oni prawdę mówią... Jego głos był naprawdę przestraszony i drżący... Ukażcie mnie bo na karę surową zasługuję...
Przyszedłem tu i celowo ich prowokowałem by mnie związali....
Ricardo
Dobrze, po co te nerwy... Powiedział spokojnie i wyszedł z namiotu. To prowadź. Rzekł do Sergia na zewnątrz.
Mateo
A więc jednak przyznajesz że chciałeś mnie oszukać....,miałeś mnie za durnia?! - krzyknął i potężnie Cię spoliczkował,tak że aż głowa Ci odskoczyła,ocierając ręce z krwi kontynuował - Nade wszystko cenię sobie odwagę,honor i prawdomówność a Ty jesteś odrażającym tchórzem....,nie zasługujesz na zaszczyt noszenia oręża i dosiadania wierzchowca i przynosisz swoją postawą hańbę tej wyprawie....dlatego pozbawiam Cię broni i konia,od tej pory będziesz zajmował się czyszczeniem latryn,rozstawianiem namiotów,opiekowaniem się rannymi i wszelkimi innymi obowiązkami jakie którykolwiek z dowódców uzna za stosowne. A jako że nie masz za grosz honoru będziesz na noc wiązany i nie będziesz mógł swobodnie przemieszczać się po obozie,kara zakończy się kiedy uznam za stosowne....przyjmujesz ją czy masz mi coś jeszcze do powiedzenia?
Ricardo
O rany ale beznadziejne zadanie.... - rzekł markotnie gdy już wyszliście po chwili dodał nieco weselszym tonem - A tak w ogóle to co u Ciebie słychać?U mnie bez zmian,stara bieda hehe,w ogóle dzięki za pożyczkę,mmm,jakie ona miała piękne oczy,mówię Ci stary....
Ricardo
Ja nie wierzę, wydałeś tą kasę na dziwki? Murwa... Ja Ci na życie dałem... Chociaż tym żyjesz, hehe. Ale nie przychodź do mnie jak nie będziesz miał co jeść. Rzekł, lecz w jego głosie nie było złości, właściwie cała ta sytuacja go rozbawiła, a na jego twarzy od bardzo dawna pojawił się uśmiech. A u mnie... dobrze, tak myślę, lepiej niż było, zrozumiałem sporo rzeczy...
Ricardo
Jakich na przykład przyjacielu?W ogóle to napijmy się dzisiaj,koniecznie!Za zwycięstwo i w ogóle hehe....a co u tego Mateo słuchać?Fajny gościu....,z resztą kompanii też bym pogadał....
Ricardo
Przyziemnych, lecz nie zdawałem sobie z nich dotychczas sprawy, przez zaślepienie, jakie mną zawładnęło, a jakiego pewna osoba pomogła mi się pozbyć. A Mateo... Uciekał dzisiaj z pola walki, teraz pewnie tłumaczy się przed wodzem...
Ricardo
Uciekł?Co w niego wstąpiło?Bardzo niedobrze....,wódz nie cierpi tchórzy....,ehh....,no nic,może jakoś się wykaraska,byle tylko prawdę mówił....- powiedział Wy zaś po chwili dotarliście pod drzewo do którego przywiązani są trzej jeńcy pilnowani przez paru żołnierzy,widocznie pozostali dwaj zbyt ciężko ranni byli i dalej są składani przez cyrulików....,jeden z pilnujących odezwał się świecąc Wam pochodnią na twarze - Stać!Z jaką sprawą przychodzicie?
Ricardo
Kwatermistrz wysłał nas z prowiantem dla dzikich. Mamy ich nakarmić, może nie uwalą nam palców...
Rodrigo de Suarez:
Trzeba go było kopnąć w jaja, wtedy by uwierzyli... No ale przyznać muszę, komicznie to wyglądało hehe - pomyślał nawet rozbawiony w myślach, zaś na twarzy nie wyrażał tego. Od razu to przyklęknął przy towarzyszu, coby nie było, że sobie już odpuszcza udawanie... Mówi do niego cicho - No to chyba po Tobie, bracie... - po mnie też. Nogi mi odpadną kurwa.
Ricardo
Może....hehe,ale strasznie się rzucali,zwłaszcza ten z czerwonymi znakami na mordzie - powiedział przepuszczając Was,Sergio nie czekając na Ciebie nabrał wodę do glinianego kubka i podszedł do jeńca po lewej znajdującego się jak najdalej od kogoś będącego najwyraźniej dzikim czarownikiem....
Mateo
"... odwagę,honor i prawdomówność..." Te cnoty panie cenisz nad wszystko... Popatrzył na wartowników przez chwilę. Zatem panie. Wpierwej prawdę mówiłem ino jak ten się odezwał to, na chwilę ma odwaga zachwiała się. Powiedzieli, że jak słowo pisnę to ranka nie doczekam.... Tyle z prawdy mam.... Ma odwaga... Sam widziałeś na polu walki... Nie mam jej tyle co inni bo nie wojowałem... jak się spotkaliśmy pierwszy raz to mówiłem CI o tym, a Ty żeś panie obiecał że od kawalerzysty wymagasz nie tylko umiejętności wali.... I jakby co znajdziesz mi inne zajęcie...
Honor.... No cóż, skoro latryny każesz czyścić to będę to robił... A teraz rób co uważasz za stosowne...
Mam swój honor i więcej tłumaczyć się nie będę. To wszystko co miałem do powiedzenia......
Ricardo
Parsknął śmiechem widząc wymalowanego dzikiego. Podszedł najpierw do niego. Stojąc nad nim, trzymając się z dala od jego szczęki spytał kpiąco. Będziesz fikał? Wiedział że go nie rozumie, ale chciał zobaczyć jego reakcję, gdy usłyszy jak coś do niego mówi.
Ricardo
Nic nie powiedział choć widzisz że aż szczęknął zębami ze złości...
Mateo
Nie wymagam jedynie umiejętności walki....,ale porzucenie swych towarzyszy i ucieczka na złamanie karku to nie jest coś co pochwalić mogą....,podobnie jak kłamstwo.... - powiedział patrząc na Ciebie już nie z gniewem a co nawet bardziej Cię zabolało z rozczarowaniem.... - Idźcie z nim aby się przebrał....,a konia i resztę uzbrojenia przekażcie kwatermistrzowi.....a no i do cyrulika co by go jakoś poskładał - dodał po czym oddalił się i z rękami założonymi na plecach zaczął powoli zmierzać z powrotem do namiotu,strażnicy zaś poczęli Cię odwiązywać uprzednio zabierając Ci broń
Mateo
Krzyknął za Cortesem jeszcze zanim się oddalił.... Wszystkie latryny mam czyścić?
Ricardo
Westchnął zawiedziony postawą więźnia. Jak będziesz fikał to będziesz bity... Rzekł zrezygnowany poprawiając miecz u pasa. Uklęknął przy dostojniku i próbował go nakarmić uważając na palce i dłonie.
Ricardo
Splunął Ci prosto w twarz widocznie przygotowaną zawczasu solidną porcją śliny....,po czym zaśmiał się ponuro łącznie ze wszystkimi dookoła - Mówiłem że przyjemniaczek z niego hehe - rzekł dowódca warty
Mateo
Co do jednej.... - odparł Ci nawet nie odwracając głowy i znikając w namiocie - No dobra cwaniaczku,ładnie chciałeś nas wkopać,zapamiętamy Ci to....,ale rozkaz to rozkaz,kiedy indziej się odpłacimy.... - powiedział strażnik po czym brutalnie wykręcając Cię za ręce zaczęli z powrotem do obozu uprzednio odbierając Twój miecz
Mateo
Tak tak,,, rozkaz to rozkaz... mam czyścić latryny. Co do jednej.... Tak jest... rozkaz przyjęty.... sami słyszeliście pieski....
Auć... Mało wam? mówił że mam do cyrulika chyba po to by mnie poskładał bym wasze gówna czyścił.. jak mi chuju rękę złamiesz to jak je wyczyszczę?... Myślisz ze on idiota i nie wie w jakim stanie byłem gdy skończył ze mną rozmawiać? możecie mnie cioty do nieprzytomności pobić, ino to potraficie. Módl się kutasie by mnie do kuchni nie skierowali do pomocy bo własne gówna żreć będziecie... he he he...
Ricardo
Otarł ślinę dzikusa rękawem, wstał z klęczek i nadepnął mu na narządy rozrodcze, dosyć mocno.
Mateo
Widzisz że zdenerwowały ich Twoje słowa jednak nie dali się już wyprowadzić z równowagi,miast tego dosłownie wrzucili Cię do jakiegoś namiotu,gdy podniosłeś głowę ujrzałeś znajomą twarz kwatermistrza.... - Co to ma być?Czemu mi tego tchórza przyprowadzacie? I....ohyda,co on w gacie się zeszczał?
- Tak Panie hehe
- Nie ryć mi się tu durnie! Ale dobrze żeście go trochę obili....,no ale do rzeczy,po co mi on?
- Masz mu znaleźć Panie jakieś łachy a także zająć się jego wierzchowcem i uzbrojeniem,od tej pory ma być ciurą obozową.... - kwatermistrz burknął coś pod nosem,pogrzebał chwilę w skrzyni i rzucił Ci jakimiś ubraniami prosto w twarz po czym warknął nieprzyjemnie - Zakładaj je i to już,potem idziesz czyścić latryny!
Ricardo
Indianin zawył z bólu czemu zawtórował okrutny rechot strażników - Dobrzeee,tak trzeba z nimi rozmawiać,tylko jedno rozumieją,ehh,gdybyż tylko nie byli tacy ważni....,wiecie co? Wyjebcie jego wodę i żarcie,ten skurwysyn nie zasługuje na posiłek,ugryzł mnie do krwi....,powiecie że dostał wszystko a ja potwierdzę,i tak nie gada po naszemu i się nie poskarży hehe
Ricardo
Jeszcze nie, spróbujmy jeszcze raz, może tym razem będzie grzeczniejszy? Spytał zabierając nogę. Znów klęknął i próbował go nakarmić.
Mateo
Gdzie mam zanieść swoje ciuchy,,,, Te ojszczane, jak się przebiorę? Bo potem jak rozumiem mam iść czyścić wszystkie latryny..... zapytał kwatermistrza
Mateo
Hmmm....,nie to bez sensu.... - powiedział jak gdyby do siebie,stał tak moment w bezruchu zastanawiając się nad czymś i nagle dodał gburowatym tonem ponownie skupiając na Tobie uwagę - pójdziesz do lazaretu pomagać rannym,przyda się tam pomoc....,a stare ciuchy spal,zakop,umyj,gówno mnie obchodzi co z nimi zrobisz!
Ricardo
Wziął pierwszy kęs,przeżuł,a następnie....ponownie napluł Ci na twarz z nienawistnym wyrazem twarzy.... - Widzisz jak Ci za dobroć odpłaca?Mówiłem że to bezcelowe....
Ricardo
Chodź no Sergio, potrzymaj mu gębę otwartą do góry. Muszą zjeść bo zdechną z głodu, a wtedy kwatermistrz się wkurzy...
Mateo...
Jak sobie życzysz panie.... Szkoda bo obiecałem tym... peda... ykchmmm,, wspaniałym wartownikom idealnie przyprawioną zupę.... A do lazaretu...
Panie a mam jeszcze pytanie... Pan Cortes wyraźnie mówił, że latryny mam sprzątać....Wszystkie. Wy inny rozkaz wydajecie.... Dobra, dobra, już pojmuje... Przyprowadzono mnie do Was i was teraz mam słuchać....
Przebrał się i ukradkiem schował swoją sakiewkę w nowe łachy... wyszedł z namiotu.... Swoje oszczane spodnie wyciągnął do przygłupa co mu rękę wykręcał.
Kwatermistrz ich nie chce... Wy idziecie ze mną?
Alejandro
Końska rzyć nawet zobaczy Podniósł się powoli i zajął swoje miejsce w kolejce. Umrzeć bo rzycie co się przewróciły i kolanka zadrapały ukąszonego nie przepuszczą.
Rodrigo de Suarez:
Pomógł powstać Alejandro i zajął również swoje miejsce, już nic nie mówiąc... - Kurwa... Się nastoję. Trza było się nie ruszać z tego miejsca, nie przylazła by tu przynajmniej taka armia. Ehhh... Napiłbym się do tego. Ale nie... Jakże bym mógł. Ten stary dziad by się pewnie znowu obok mnie pojawił znikąd i kazał mi zapieprzać z łopatą do roboty... A na dodatek skąd ja wezmę chociażby piwo na tym przeklętym zadupiu?
Alejandro,Rodrigo
Cierpliwie czekaliście w kolejce,w końcu dotarliście do środka,medyk na widok Alejandro aż zakrzyknął - Na Boga,co Ci się stało?! - i podszedł starannie oglądając jego ranę nie zwracając najmniejszej uwagi na stojącego obok Rodrigo....Alejandro zaś dostrzegł że rana nie tylko spuchła ale i skóra wokół niej zaczyna przybierać niezdrowych barw,ból także robi się coraz silniejszy i czuje że traci w niej władzę....
Mateo
Właśnie tak,zmieniam jego rozkaz,sam z nim o tym porozmawiam,a teraz won.... - rzekł i machnął ręką jak by odganiał natrętne owady....,strażnik zaś powiedział odbierając Ci broń - Ha,ha,ha,bardzo jesteś śmieszny,zabieraj mi to sprzed twarzy i jazda do lazaretu!
Ricardo
Nie mogę jej rozewrzeć,skubany silny jest - powiedział dysząc z wysiłku,chyba to nie do końca dobry plan....