Napieralskiego najlepiej w sejmie zastąpiłaby jego małżonka ;) A ta z linka aż się prosi o karierę Sandry L., Rysiu Kalisz już ostrzy zęby ;)
Wersja do druku
Napieralskiego najlepiej w sejmie zastąpiłaby jego małżonka ;) A ta z linka aż się prosi o karierę Sandry L., Rysiu Kalisz już ostrzy zęby ;)
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/przepisy ... omosc.html - hłe hłe może nie zmieniają, bo i po co - zmieniło się coś czy jak ;) :?:
U nas tak naprawdę nie ma wolnego rynku i rynek niewiele reguluje. Przykładowo jak w latach 2005-2008 dużo ludzi wyjechało na zachód do pracy a na rynku zaczynało brakować ludzi była szansa że zarobki pójdą w górę. W końcu tak działa rynek w każdym normalnym państwie. I co zrobiły lobbujące organizacje mafijne typu Lewiatan, konfederacja PRP itd.? Nakazały rządowi (wtedy Kaczyńscy rządzili) otwarcie polskiego rynku na tanich roboli z Azji i byłych republik radzieckich. Żeby "biznesmeni" mieli nadal dostęp do taniej siły roboczej, żeby wciąż mieli roboli za 1000zł. Ewenement na skalę europejską- z jednej strony wysyła się Polaków za granicę a z drugiej importuje tanią siłę roboczą. Bandytyzm. UE i Bruksela włażą z butami we wszelkie dziedziny naszego życia (nawet żarówki) ale nie weźmą sie za polskie zarobki i te przestępcze organizacje. :? Dlaczego- bo im na rękę mieć takie państwo kolonialne jak Polska.
Chwila moment, ale co chciałbyś zrobić z zarobkami? Podnosić płacę minimalną jak jakiś zło.. znaczy socjalista? Czy może KE ma wydać jakąś dyrektywę wg której wszyscy w Polsce od jutra będą zarabiać 2x więcej? :mrgreen: Akurat w ostatnich 5-6 latach był bardzo duży przyrost płac w Polsce, wystarczy spojrzeć na dane GUS dotyczące średniego wynagrodzenia. To, że część ludzi wyjechała za pracą na zachód, a do nas mogą przyjeżdżać Azjaci (niekoniecznie "tani robole") lub ludzie z Białorusi czy Ukrainy jest pięknym objawem wolnego rynku. Wolny przepływ ludzi, podobnie jak kapitału czy towarów i usług należą do podstaw wolnego rynku. Niestety różni interwencjoniści uznają to za zagrożenie i nakładają cła oraz tworzą różne ograniczenia.
Służba zdrowia to problem nie do rozwiązania. Rzecz w tym, że wszystko, także usługi w zakresie zdrowia, należy traktować w sposób "rynkowy". W każdej innej dziedzinie gospodarki postęp techniczny/naukowy prowadzi do tego, że za produkt lepszej jakości płacimy mniej - w rezultacie jest on dostępny dla coraz większej grupy ludzi. W branży zdrowia jest inaczej. Im jest ona lepsza, tym ludzie dłużej żyją. ale im dłużej żyją, tym więcej choruję - są w większym stopniu klientami służby zdrowia. Czyli - tym większe są koszty służby zdrowia. Co więcej, lepsze procedury więcej kosztują. Stosowanie lepszych procedur (a w praktyce, starsze, mniej skuteczne, są automatycznie eliminowane w miarę pojawiania się lepszych - tu nie ma tak, że zamiast lepszych procedur można stosować starsze, gorsze) zaś dodatkowo podraża koszty leczenia. W rezultacie mamy sytuację, że im lepiej leczymy tym leczymy drożej - i niestety, nie ma na to alternatywy. Żaden budżet tego nie wytrzyma, w związku z tym w ŻADNYM państwie publiczna służba zdrowia nie funkcjonuje właściwie. Co więcej zaś, służba zdrowia prywatna, może zaś funkcjonować dobrze tylko dlatego, że jest zła służba zdrowia publiczna. To jest sytuacja patowa. Tu nie ma i nie będzie dobrego rozwiązania.Cytat:
To służba zdrowia, ludzie jak czekali w kolejkach tak i czekają, poziom umieraności na raka nie zmienił się.
Jest coś, co sytuację poprawi od razu - możliwość ubezpieczenia się w innym funduszu i nie płacenia składek na NFZ. Konkurencja zawsze dobrze zrobi rynkowi :) Oczywiście najlepiej byłoby jeszcze znieść przymus ubezpieczeń, ale nie zamierzam zaczynać tej samej dyskusji po raz wtóry ;)
Tak miało być w przypadku kas chorych. Rzecz w tym jednak, że to całkowicie problemu też nie rozwiąże. Służba zdrowia bowiem NIGDY nie będzie dobrze funkcjonować dla wszystkich w takim samym stopniu. Co wynika z jej istoty - wspomniałem o tym powyżej. Nie zapewni też tego jej prywatyzacja. Bo problem ma charakter, że tak powiem, "obiektywny".Cytat:
Jest coś, co sytuację poprawi od razu - możliwość ubezpieczenia się w innym funduszu i nie płacenia składek na NFZ. Konkurencja zawsze dobrze zrobi rynkowi
Napisałem, że "sytuację poprawi od razu", a nie że całkowicie rozwiąże problem. Nie chodzi mi tu o kasy chorych, tylko o konkurencję z prywatnymi ubezpieczycielami.
A co "dobrze funkcjonuje dla wszystkich w takim samym stopniu"? Zawsze ludzie korzystają z towarów i usług w różny sposób i w różnym stopniu, ponieważ każdy człowiek jest inny. Tu kolejna kwestia - korzystne byłoby też zróżnicowanie ubezpieczeń zdrowotnych, ponieważ ludzie mają różne potrzeby. Do tego tym bardziej są potrzebni prywatni ubezpieczyciele ;)Cytat:
Zamieszczone przez Napoleon7
W normalnym kraju opieka medyczna nie jest "problemem społecznym", co najwyżej jest problemem poszczególnych jednostek. W kraju socjalistycznym istnieje "służba zdrowia" i ta faktycznie jest już "problemem społecznym", naturalnie problemem nie do rozwiązania, jak każdy socjalistyczny wynalazek ;)Cytat:
Służba zdrowia to problem nie do rozwiązania.
Służba zdrowia niczym nie różni się od jakiejkolwiek innej branży. Sęk w tym, że rozumujesz tutaj jak typowy człowiek socjalistyczny, tj. że "każdy zasługuje na najlepszy szpital", "każdy zasługuje na najlepsze procedury, bez względu na ich cenę" itp., itd. W takim wariancie faktycznie wszystko "musi drożeć". Aż cały system zacznie chronicznie niedomagać, a potem się rozleci.Cytat:
Rzecz w tym, że wszystko, także usługi w zakresie zdrowia, należy traktować w sposób "rynkowy". W każdej innej dziedzinie gospodarki postęp techniczny/naukowy prowadzi do tego, że za produkt lepszej jakości płacimy mniej - w rezultacie jest on dostępny dla coraz większej grupy ludzi. W branży zdrowia jest inaczej. Im jest ona lepsza, tym ludzie dłużej żyją. ale im dłużej żyją, tym więcej choruję - są w większym stopniu klientami służby zdrowia. Czyli - tym większe są koszty służby zdrowia. Co więcej, lepsze procedury więcej kosztują. Stosowanie lepszych procedur (a w praktyce, starsze, mniej skuteczne, są automatycznie eliminowane w miarę pojawiania się lepszych - tu nie ma tak, że zamiast lepszych procedur można stosować starsze, gorsze) zaś dodatkowo podraża koszty leczenia. W rezultacie mamy sytuację, że im lepiej leczymy tym leczymy drożej - i niestety, nie ma na to alternatywy. Żaden budżet tego nie wytrzyma, w związku z tym w ŻADNYM państwie publiczna służba zdrowia nie funkcjonuje właściwie. Co więcej zaś, służba zdrowia prywatna, może zaś funkcjonować dobrze tylko dlatego, że jest zła służba zdrowia publiczna. To jest sytuacja patowa. Tu nie ma i nie będzie dobrego rozwiązania.
W kraju normalnym każdy ma taką opiekę medyczną, na jaką go stać. Jak nie stać go na "najlepsze procedury", to korzysta z tańszych i gorszych. A ile środków idzie na opiekę medyczną i jaka to jest opieka, decydują konsumenci, a nie politycy z urzędnikami. Istnieją więc rynkowe granice dla pewnych zjawisk.
Dlaczego nie :roll: :?:Cytat:
(a w praktyce, starsze, mniej skuteczne, są automatycznie eliminowane w miarę pojawiania się lepszych - tu nie ma tak, że zamiast lepszych procedur można stosować starsze, gorsze)
Obiektywnie socjalizm faktycznie musi drożeć, nie wykazałeś jednak że coraz droższe muszą być rozwiązania rynkowe. I nawet jeśliby to miało rozwiązać problem choćby częściowo, to państwo monopolu i przymusu NFZ nie rozwiąże. Z tych samych powodów, z których nie zlikwiduje przymusu ZUS.Cytat:
Tak miało być w przypadku kas chorych. Rzecz w tym jednak, że to całkowicie problemu też nie rozwiąże. Służba zdrowia bowiem NIGDY nie będzie dobrze funkcjonować dla wszystkich w takim samym stopniu. Co wynika z jej istoty - wspomniałem o tym powyżej. Nie zapewni też tego jej prywatyzacja. Bo problem ma charakter, że tak powiem, "obiektywny".
I co w tym złego :?: To przecież jest właśnie wolny rynek. Uważam, że III RP powinna maksymalnie(na tyle, na ile nam na to pozwala Schengen i członkostwo w UE) otworzyć się na emigrantów z krajów WNP, również na Azjatów z Dalekiego Wschodu. Z Azjatami z Bliskiego Wschodu możemy być trochę bardziej powściągliwi, ale to tylko przez problemy z asymilacją tychże.Cytat:
U nas tak naprawdę nie ma wolnego rynku i rynek niewiele reguluje. Przykładowo jak w latach 2005-2008 dużo ludzi wyjechało na zachód do pracy a na rynku zaczynało brakować ludzi była szansa że zarobki pójdą w górę. W końcu tak działa rynek w każdym normalnym państwie. I co zrobiły lobbujące organizacje mafijne typu Lewiatan, konfederacja PRP itd.? Nakazały rządowi (wtedy Kaczyńscy rządzili) otwarcie polskiego rynku na tanich roboli z Azji i byłych republik radzieckich.
Czyżbyś wierzył w związkowo-socjalistyczne mity o imigrantach "zabierających pracę" ;) :?: Ja tam twierdzę, że to dobrze, że chcą przyjeżdżać tutaj i budować dobrobyt naszego kraju.
Po co ten cudzysłów przy słowie "biznesmeni" :roll: :?: Nikt Polaków na chama za granicę nie wysyła. Jak również nikt na siłę nie ściąga tutaj emigrantów.Cytat:
Żeby "biznesmeni" mieli nadal dostęp do taniej siły roboczej, żeby wciąż mieli roboli za 1000zł. Ewenement na skalę europejską- z jednej strony wysyła się Polaków za granicę a z drugiej importuje tanią siłę roboczą. Bandytyzm.
Tzn. jakbyś chciał by się "Bruksela wzięła za polskie zarobki" :roll: :?:Cytat:
UE i Bruksela włażą z butami we wszelkie dziedziny naszego życia (nawet żarówki) ale nie weźmą sie za polskie zarobki i te przestępcze organizacje. :? Dlaczego- bo im na rękę mieć takie państwo kolonialne jak Polska.
Jeżeli tak uważasz, to znaczy, że nie masz pojęcia o tym problemie.Cytat:
Służba zdrowia niczym nie różni się od jakiejkolwiek innej branży.
:?: A kto tu mówi o 'problemie społecznym"?Cytat:
W normalnym kraju opieka medyczna nie jest "problemem społecznym"
Znów podajesz nie wiadomo czyj cytat. Sprawę stosowania procedur regulują przepisy. Generalnie, z tego co wiem, stare procedury są po prostu zastępowane nowymi. I nie ma możliwości wykonywania starszych, bo są tańsze. Owszem, pewne możliwości stosowania tańszych rozwiązań są - np. w przypadku operacji zaćmy możesz sobie wszczepić gorszą lub lepszą (za dodatkową opłatą) soczewkę. Ale nie należy tego mylić z procedurami! Które w obu przypadkach np. są jednakowe.Cytat:
"każdy zasługuje na najlepsze procedury, bez względu na ich cenę"
W Polsce też tak jest. Poza jedną sytuacją - gdy należy ratować życie. Ale to wystarczy by np. szpitale były notorycznie zadłużone. Służba zdrowia niepubliczna nie ma takiego obowiązku - on spada na publiczną służbę zdrowia. Stąd ta pierwsza jest w stanie zarabiać (składa się na to jeszcze kilka rzeczy) a ta druga nie.Cytat:
W kraju normalnym każdy ma taką opiekę medyczną, na jaką go stać.
Dlatego twierdzę, że biznes w zdrowiu to jest jednak inny biznes niż w innych branżach.
Wyjaśnij mi więc, skoro jesteś taki obeznany, na czym polega różnica. Ja jej nie widzę. Widzę Twoje mity ;) Nie widzę ani jednej przyczyny, by koszty opieki medycznej miały nam w długim terminie(ceteris paribus) wykładniczo rosnąć. One są takie, na jakie nas stać. Jak w każdej innej branży. Wcale nie jest regułą, że każda nowa procedura "musi być droższa". A jak pojawia się nowa droższa, to nic nas nie zmusza, by zacząć ją masowo stosować(a raczej na wolnym rynku ogranicza nas kieszeń). Wiele przypadłości, które teraz wymagały długiej hospitalizacji, ciężkich operacji, teraz robi się prostym zabiegiem, po którym pacjent wychodzi w ten sam dzień do domu. I może być taniej, jak się pozwoli działać rynkowi.Cytat:
Jeżeli tak uważasz, to znaczy, że nie masz pojęcia o tym problemie.
Regułą jest co najwyżej w starzejącym się społeczeństwie, że statystyczny obywatel coraz bardziej potrzebuje opieki medycznej i jest ona coraz ważniejszą pozycją w jego wydatkach. W społeczeństwie ludzi młodych mało kto regularnie korzysta z opieki medycznej, bo większość młodych ludzi choruje rzadko i z reguły na mało poważne rzeczy. W społeczeństwie starców sytuacja wygląda już diametralnie inaczej. Stąd całkowite koszty opieki medycznej w relacji do np. PKB w naszej sytuacji demograficznej będą rosnąć. Tyle, że to już nie jest wina "nowych droższych procedur", tylko wina demografii.
Ot tak są "zastępowane nowymi", co "ustalają przepisy" i jak rozumiem państwo i urzędnicy nie mają z tym nic wspólnego, po prostu w państwowej służbie zdrowia przepisy i procedury się ustalają same :lol: :?: To właśnie rozrost biurokracji, przepisów, itp., itd. powoduje wykładniczy wzrost kosztów. Nie tylko u nas - są kraje, gdzie te zależności udowodniono już dawno temu.Cytat:
Znów podajesz nie wiadomo czyj cytat. Sprawę stosowania procedur regulują przepisy. Generalnie, z tego co wiem, stare procedury są po prostu zastępowane nowymi. I nie ma możliwości wykonywania starszych, bo są tańsze. Owszem, pewne możliwości stosowania tańszych rozwiązań są - np. w przypadku operacji zaćmy możesz sobie wszczepić gorszą lub lepszą (za dodatkową opłatą) soczewkę. Ale nie należy tego mylić z procedurami! Które w obu przypadkach np. są jednakowe.
W medycynie ratunkowej faktycznie jest inaczej. W przypadku całej reszty: jest tak samo. Pod warunkiem że patrzymy na sprawę z właściwej perspektywy. Patrząc z perspektywy altruistycznej: opieka medyczna zawsze będzie workiem bez dna i czarną dziurą nie do zasypania. Do tego dodamy państwowe zarządzanie i recepta na kryzys gotowa ;)Cytat:
W Polsce też tak jest. Poza jedną sytuacją - gdy należy ratować życie. Ale to wystarczy by np. szpitale były notorycznie zadłużone. Służba zdrowia niepubliczna nie ma takiego obowiązku - on spada na publiczną służbę zdrowia. Stąd ta pierwsza jest w stanie zarabiać (składa się na to jeszcze kilka rzeczy) a ta druga nie.
Dlatego twierdzę, że biznes w zdrowiu to jest jednak inny biznes niż w innych branżach.
Co to znaczy "medycyna ratownicza"? Masz na myśli ratownictwo medyczne czy procedury mające ratować życie? Bo to jest coś innego.Cytat:
W medycynie ratunkowej faktycznie jest inaczej.
W twoich wypowiedziach przebija się mit, że jak coś będzie prywatne to będzie lepsze od państwowego i będzie działało dobrze.
Otóż z tym jest jak z każdym mitem - mało co ma to wspólnego z rzeczywistością.
Powiem tak: Kiedyś znieczulano eterem. Gdyby to stosować teraz, byłoby taniej. Ale kto to będzie robił? To oczywiście przykład przesadzony, ale dobrze ilustrujący rzeczywistość. Gdy wchodzi nowy lek/sprzęt itd, stary jest po prostu wycofywany. Leki muszą uzyskać zgodę na dopuszczenie do obiegu, sprzęt medyczny też! Uważasz, że tu też powinien być całkowicie wolny rynek? Wybacz, ale naprawdę nie masz o tym pojęcia - jak widzę. Ja też nie siedzę w temacie, ale miałem z problematyka służby zdrowia trochę do czynienia (i nadal mam, choć kiedyś więcej) i zapewniam cię, że to nie jest normalny rynek. I to niekoniecznie z powodu takich czy innych zarządzeń urzędników.Cytat:
Ot tak są "zastępowane nowymi", co "ustalają przepisy" i jak rozumiem państwo i urzędnicy nie mają z tym nic wspólnego, po prostu w państwowej służbie zdrowia przepisy i procedury się ustalają same
Podałem ci powód. Mogę podać jeszcze wiele. Żaden lekarz (normalny) nie będzie ryzykował zdrowia lub życia pacjenta stosując stare, tańsze procedury, gdy do dyspozycji ma lepsze. To nie jest kwestia decyzji urzędników. Stąd koszty leczenia, w miarę wzrostu skuteczności, będą systematycznie rosnąć. A w związku z tym, my będziemy dłużej żyć i dłużej korzystać z coraz droższej służby zdrowia.Cytat:
Nie widzę ani jednej przyczyny, by koszty opieki medycznej miały nam w długim terminie(ceteris paribus) wykładniczo rosnąć.
Gdy Bismarck wprowadzał swój system emerytalny, on działał, bo ludzie po zakończeniu kariery zawodowej żyli krótko (jeżeli doczekiwali emerytury). Ale ten system zapewnił im środki i opiekę, która stopniowo przedłużyła im życie. Generując koszty - i przez to system stał się w końcu mało wydolny. Tu można byłoby coś zmienić, zreformować. W służbie zdrowia nie za bardzo jest jak.
Czy służba zdrowia prywatna byłaby lepsza od państwowej? Ona może być lepsza w obecnym systemie, gdy funkcjonuje obok niej. Ale jej nie zastąpi. Gdyż nie będzie ratować przypadków zagrożenia życia za darmo - służba zdrowia publiczna musi. Nie mam danych (a raczej mam, ale bardzo cząstkowe z regionu), ale podejrzewam, że większość szpitali zadłuża się z powodu nadwykonania kontraktu właśnie w ramach procedur ratujących życie (takich jest bardzo dużo - to niekoniecznie muszą być reakcja na wypadki nagłe). Teoretycznie NFZ musi za nie zwrócić pieniądze, ale najczęściej zwraca tylko częściowo - bo nie ma. No i jest dług.
Poza tym niepubliczna służba zdrowia bazuje na badaniach wykonywanych przez publiczną służbę (w ramach ubezpieczenia), co potania jej funkcjonowanie.
Reasumując, bez publicznej, niepubliczna służba nie funkcjonowałaby tak jak funkcjonuje. Generalnie, ona by w ogóle mogła nie funkcjonować jako system.
Jest jeszcze jedna rzecz, która podraża działalność państwowej służby zdrowia. Konieczność np. dokonywania zakupów w ramach zamówień publicznych (to dotyczy zresztą nie tylko służby zdrowia). To jest rzeczywiście skutek działalności prawodawców i urzędników. Paradoksalnie, zawyża to koszty. Mogę ci powiedzieć, że placówki niepubliczne mogą np. zaoszczędzić do 20 % na zakupach leków i sprzętu (sprzętu nawet więcej!) - tylko dlatego, że dogadują się bezpośrednio ze sprzedającym. Ale kto się zgodzi na to, by znieść zamówienia publiczne?!
Przecież w dyskusji o prywatyzacji ty też proponowałeś sprzedaż wg. ofert! To oczywiście sytuacja odwrotna, ale filozofia ta sama. Tyle, że na niej się po prostu traci.
Rozeznaj się najpierw w temacie. Potem możemy porozmawiać. Twoje dogmaty tu nie mają zupełnie zastosowania. Rynek usług medycznych i owszem - istnieje. Rządzą nim określone prawa. Ale nie są one do końca takie same jak w innych dziedzinach.
Cytat:
Napoleon7
Panie, co Pan kłamie, co to za bzdury? Dla potrzymania dyskusji? Akurat mam w domu osobę chorą na raka, i każdy kto ma kogoś z rodziny ciężko chorego, to w tym momencie się zastanawia, co też Pan wypisuje? Czemu to służy? Zastanawia się Pan czasami nad tym, że zakłamuje polską rzeczywistość?Cytat:
W twoich wypowiedziach przebija się mit, że jak coś będzie prywatne to będzie lepsze od państwowego i będzie działało dobrze.
Otóż z tym jest jak z każdym mitem - mało co ma to wspólnego z rzeczywistością.
Bez odbioru :evil:
Też miałem podobną sytuację (nie rak, ale serce). I wiem co piszę. Tu nie ma reguł. Służba zdrowia publiczna działa fatalnie. Ale nieprawdą jest stwierdzenie, że prywatyzacja służby zdrowia rozwiązałaby problemy. Owszem, "u siebie" jestem za prywatyzacją (koercjalizacją - zwał jak zwał) ze względu na przepisy - wspominałem o tym w powyższym poście. Ale teza iż prywatyzacja jest lekiem na całe zło służby zdrowia jest absurdem i świadectwem, że ktoś nie rozumie w czym rzecz.Cytat:
Panie, co Pan kłamie, co to za bzdury? Dla potrzymania dyskusji? Akurat mam w domu osobę chorą na raka, i każdy kto ma kogoś z rodziny ciężko chorego, to w tym momencie się zastanawia, co też Pan wypisuje? Czemu to służy? Zastanawia się Pan czasami nad tym, że zakłamuje polską rzeczywistość?
Współczuję ci Eutyches i rozumiem, ale emocje w zrozumieniu problemu nie pomogą.
Opieka zdrowotna im lepsza tym będzie generowała większe koszty. Taka jest prawda. Prywatna czy publiczna, nigdy nie będzie do udźwignięcia i zawsze będzie funkcjonowała ze "zgrzytami".
Chodziło mi o tych obcokrajowców co przyjeżdzają na socjal, a co z tego wychodzi po paru latach pokazało się we Francji jak płonęły samochody. Po drugie widzę w tych rozwiązaniach kolejny paradoks socjalistycznej władzy- zamiast starać się zapewnić ludziom pracę (jak na socjalistów przystało) sprowadzają obcych ludzi a tubylcy muszą wyjeżdzać za granicę. Jak widać w tym zagadnieniu nasza władza ludowa potrafi być aż do bólu liberalna, gorzej z innymi dziedzinami życia... Całkowitym debilizmem jest z kolei branie "uchodźców" z Libii itp. żeby się Unii przypodobać a najbardziej mnie wk... jak uchodźcom z kaukazu daje się pracę, mieszkanie i socjal (m.in. "na zagospodarowanie") ZA FREE czyli aktywa na które zwykły obywatel Polszy musi sobie zarobić. Takie to mamy tu paradoksy socjalizmu...Cytat:
I co w tym złego To przecież jest właśnie wolny rynek. Uważam, że III RP powinna maksymalnie(na tyle, na ile nam na to pozwala Schengen i członkostwo w UE) otworzyć się na emigrantów z krajów WNP, również na Azjatów z Dalekiego Wschodu. Z Azjatami z Bliskiego Wschodu możemy być trochę bardziej powściągliwi, ale to tylko przez problemy z asymilacją tychże.
Czyżbyś wierzył w związkowo-socjalistyczne mity o imigrantach "zabierających pracę"
W Najwyższym Czasie fajny tekst z odwiecznego tematu: "Gdzie są moje pieniądze?"
http://nczas.home.pl/wazne/cena-panstwa ... y-haraczu/
A tutaj fragment:
"....Duża część Czytelników zastanawia się zapewne, gdzie jest ich prawie 24 tysiące złotych, które zapłacili w podatkach. Przecież z takich pieniędzy można co drugi rok kupić dobrej klasy samochód (szczególnie bez VAT) lub w ciągu 10 lat wybudować dom (małżeństwo) bez żadnych kredytów i bez obniżania standardu życia – i to zaledwie za średnią pensję. A tak, dzięki wszechobecnemu państwu, możemy się cieszyć z tego, że rocznie płacimy 1637 zł na utrzymanie programów europejskich, 1813 zł na obsługę długu publicznego, 938 zł na administrację publiczną i partie polityczne czy 447 zł na dopłaty dla gospodarki (szczegóły w tabeli 3). Najwięcej pieniędzy z przeciętnej płacy (ok. 7693 zł rocznie) jest zabierane przez państwo w celu wypłacenia rent i emerytur. Jednocześnie wysokość oraz czas wypłacania emerytur całkowicie podlega decyzji politycznej..."
Cytat:
W twoich wypowiedziach przebija się mit, że jak coś będzie prywatne to będzie lepsze od państwowego i będzie działało dobrze.
Otóż z tym jest jak z każdym mitem - mało co ma to wspólnego z rzeczywistością.
To ciekawe dlaczego ludzie jak mogą wybierają prywatne usługi ? To nie jest żaden mit.
http://www.hotmoney.pl/artykul/pieniadz ... opie-20189
Jak mawiał towarzysz "Wiesław" "jak wspaniałe dzieją się dziś dzieje" hehe
Najczęściej dlatego, że nie mogą zrobić tego samego w ramach publicznej słuzby zdrowia (oczywiście w odpowiednim czasie!). Odpowiedź jest więc prosta. Zapewne jest też jakaś niewielka grupa, której zależy na wyższych (takich czy innych) standardach, ale generalnie chodzi o CZAS.Cytat:
To ciekawe dlaczego ludzie jak mogą wybierają prywatne usługi ? To nie jest żaden mit.
Dziwisz się?
Chodzi też pewnie o jakość. Sam miałem taki przypadek, gdy różni lekarze pracujący w publicznych przychodniach nie za bardzo potrafili mi pomóc. Poszedłem do prywatnej przychodni i problem został od razu rozwiązany...
Pytanie tylko dlaczego nie potrafili? A może im się kontrakt skończył na dane procedury? Tak bywa najczęściej. Gdy moja mama musiała miec operację na zaćmę, to najchętniej zrobiłaby ją w naszym szpitalu. Ale musiałaby czekać 2 lata, co by oznaczało, że do tego czasu przestanie widzieć. Musiała więc zrobić operację w prywatnej klinice. Jakość usługi nie miała tu wiekszego znaczenia (choć operację zrobiono bardzo dobrze; w naszym szpitalu jednak zapewne też by ja zrobiono tak samo).Cytat:
Sam miałem taki przypadek, gdy różni lekarze pracujący w publicznych przychodniach nie za bardzo potrafili mi pomóc.
Nie kwestionuję tego co piszesz, ale odnosze jednak wrażenie, że najwazniejszą rolę odgrywa tu czas.
To nie był jakiś bardzo istotny problem, w sumie borykałem się z nim przez jakiś 1,5 roku zanim poszedłem do prywatnego lekarza. W tym czasie był u 2 czy 3 lekarzy "publicznych". Jak się okazało, cały wysiłek lekarza polegał na skierowaniu mnie na proste badania krwi, które zlecone prywatnie kosztowały mnie kilkaset złotych. Wychodzę z założenia, że badania zlecone przez "publicznego" lekarza byłyby tańsze dla systemu opieki zdrowotnej, bo to jeden z głównych argumentów zwolenników publicznej opieki zdrowotnej ;) Dodatkowo już na tej pierwszej wizycie lekarz ten tylko na mnie patrząc wykrył u mnie inną chorobę (lambie) :mrgreen: , którą potwierdziły wspomniane badania krwi. Konkludując, dochodzę do wniosku, że najlepsi lekarze "uciekają" do sektora prywatnego, bo tam mogą znacznie więcej zarabiać.
Diagnoza w konkretnym przypadku być może prawidłowa, ale ogólnie fałszywa. Tu nie ma reguł.Cytat:
dochodzę do wniosku, że najlepsi lekarze "uciekają" do sektora prywatnego, bo tam mogą znacznie więcej zarabiać
Niekoniecznie. Koszt usług obiektywnie jest zbliżony. Może być tańszy z tej czy drugiej strony ze względu na swego rodzaju patologie.Cytat:
Wychodzę z założenia, że badania zlecone przez "publicznego" lekarza byłyby tańsze dla systemu opieki zdrowotnej
Zdarza się też, że lekarze "publiczni" zlecają inny, tańszy rodzaj badań.
Czyli uznajesz, że w przypadku zawodu takiego jak lekarz czy pielęgniarka, jedyną motywacją są pieniądze ?Cytat:
dochodzę do wniosku, że najlepsi lekarze "uciekają" do sektora prywatnego, bo tam mogą znacznie więcej zarabiać
Uznaję, że jest wielu ludzi, którzy robiąc coś z powołania czy dla własnej satysfakcji chętnie zarobiliby przy okazji więcej pieniędzy. W sektorze opieki zdrowotnej częste były i są przypadki lekarzy i pielęgniarek wyjeżdżających za granicę, by mieć wyższe zarobki. Nie widzę w tym nic nadzwyczajnego.
Nie rozumiem tylko stwierdzenia, że robią to ci najlepsi. Nie ma na to ani dowodu, ani poszlak. Moje doświadczenie mówi, że często ci najlepsi pracują w regularnych szpitalach, bo tam mają możliwość udzielenia pomocy największej liczbie osób.
Lekarz przyjmujący pacjentów prywatnie powinien mieć renomę, która przyciągnie do niego ludzi płacących często grube pieniądze za wizyty. Taką renomę łatwiej zdobędzie lepszy lekarz niż gorszy. Słaby lekarz będzie raczej tracił pacjentów, niż ich zyskiwał. Dlatego przejście do prywatnego sektora jest najbardziej opłacalne i sensowne dla najlepszych lekarzy.
Ahhh ta ideologia ;) 'powinien', 'bardziej opłacalne'.
W naszym społeczeństwie prywatne usługi medyczne funkcjonują na zasadzie 'luksusu dla bogatszych', a głównym powodem, dla którego ludzie korzystają z usług prywatnych, jest oszczędność czasu. Tyle.
Lekarz otwierający własny gabinet nie musi mieć żadnej renomy i posłuchu. Sam fakt otwarcia prywatnego gabinetu spowoduje, że ktoś mający więcej pieniędzy niż pielęgniarka na płacy minimalnej, pójdzie do niego i w ciągu dnia załatwi sprawę i nie będzie musiał czekać na miejsce w publicznej przychodni kilkadziesiąt dni.
Poza tym gadanina o renomie prywatnych lekarzy jest jakimś wzajemnym lizaniem się po dupach tamtejszego środowiska. Lekarz przyjmujący tylko prywatnie, w określonych godzinach od pon-pt, będzie miał mniejsze doświadczenie od lekarza przyjmującego w publicznej przychodni, bo po prostu spotka się z mniejszą ilością przypadków. O renomie lekarza decyduje doświadczenie i skuteczność ( ta wzrasta wraz z doświadczeniem ). Oba czynniki są zazwyczaj po stronie lekarzy 'publicznych', bo nie ma opcji, żeby lekarz na specjalizacji, dajmy na to, chirurg medycyny ratunkowej, miał większe doświadczenie pracując w wąskim sektorze prywatnym, niż publicznym.
Znam 'kilku' lekarzy, ze względu na pracę i wykształcenie mojej matki. Częstym przypadkiem jest działalność publiczno-prywatna, ale wszyscy zgodnie twierdzą, że lekarze rozpoczynający swoją karierę od razu od opcji sektora prywatnego, to po prostu zwykli karierowicze i ludzie goniący za pieniędzmi. O takich 'lekarzach' pisze się właśnie artykuły w gazetach i przestrzega przed nimi obywateli. To są właśnie dzieci światopoglądu 'idę na medycynę bo lekarzom dobrze płacą'. Potem idziesz do prywatnego alergologa i to, co załatwiłbyś w przychodni za jednym razem, u niego załatwia się 3 razy. Bo jedno 50 zł to mniej niż 3x50zł.
W diabły z takim lekarzem.
Mówienie że sektor prywatny jest jakimś lekarstwem na całe zło, że idą tam najlepsi, usługi są na wyższym poziomie, jest czystym uprawianiem ideologii, które niektórych ( np. moją skromną osobę ) drażni jak jasna cholera. Główną zaletą sektora prywatnego w porównaniu do publicznego jest oszczędność czasu.
To nie ideologia, to normalne zasady rynkowe, które oczywiście nie zawsze muszą się sprawdzać. Osobiście nie pamiętam, czy kiedykolwiek korzystałem z usług prywatnych lekarzy ze względu na czas. W opisywanym przeze mnie wyżej przypadku była to tylko jakość usług. O oszczędności czasu tu nawet nie można mówić, bo ma on zawsze zajęte wszystkie terminy na najbliższe 3-4 tygodnie. Najczęściej z prywatnym sektorem miałem styczność w przypadku leczenia zębów, co jest pewnie dość powszechne. Tu też o wyborze lekarza decydowała jakość, a także preferencyjne stawki, bo dentystka leczy całą rodzinę od wielu lat ;)
Pisząc o tych "najlepszych uciekających do prywatnego sektora" miałem właśnie na myśli lekarzy z wieloletnim doświadczeniem, którzy po prostu wolą więcej zarabiać i otwierają prywatne gabinety czy przychodnie.
Swoją drogą nie zależy mi jakoś szczególnie na obowiązkowej prywatyzacji szpitali czy przychodni. Dużo ważniejsze wg mnie jest to, żeby zaistniała konkurencja w sektorze ubezpieczeń zdrowotnych, czyli żeby można było płacić ubezpieczenie w innym funduszu niż NFZ. Przecież nikt nie lubi monopoli, tym bardziej państwowych ;)
I więcej do takiego nie pójdziesz- podobnie jak inni ludzie których zrobił w wała oraz ci których zrobieni w wała przestrzegą. Lekarzyk traci klientów- co dalej? Albo się przykłada do roboty albo zamyka spółdzielnię. Prawa wolnego rynku się kłaniają. :roll:Cytat:
idziesz do prywatnego alergologa i to, co załatwiłbyś w przychodni za jednym razem, u niego załatwia się 3 razy. Bo jedno 50 zł to mniej niż 3x50zł.
Ps: oczywiście korzystam tylko z prywatnych dentystów, raz że się mniej czeka a dwa że jakość usług jest niebo a ziemia w stosunku do publicznych...
Jezu... Zakpior błagam Cię. To jest właśnie ta czerstwa ideologia o której pisałem. Jakie prawa wolnego rynku ? Czy Wy nie rozumiecie, że wszystko jest zależne od priorytetów danego człowieka ? W większości przypadków priorytetem jest czas i chęć szybkiego wyleczenia siebie. Niestety większość osób, w tym np. ja, pójdzie znowu do takiego lekarza, bo jeżeli mam czkać na wizytę NFZ-ową rok, to wole zapłacić 100 zł i iść do prywatnego.Cytat:
I więcej do takiego nie pójdziesz- podobnie jak inni ludzie których zrobił w wała oraz ci których zrobieni w wała przestrzegą. Lekarzyk traci klientów- co dalej? Albo się przykłada do roboty albo zamyka spółdzielnię. Prawa wolnego rynku się kłaniają. :roll:
Prawa wolnego rynku się kłaniają... Co mam odpisać. Abstrakcyjne myślenie się kłania ?
I błagam, nie bagatelizujcie sprawy do dentystów. Mi nawet przez myśl nie przeszło mówić o dentystach.
1. To możesz iść do innego :roll:Cytat:
Niestety większość osób, w tym np. ja, pójdzie znowu do takiego lekarza, bo jeżeli mam czkać na wizytę NFZ-ową rok, to wole zapłacić 100 zł i iść do prywatnego.
2. A skąd pewność, że ten z NFZ na którego czeka się rok zrobi zabieg dobrze?
A do której dziedziny medycyny mamy się odnosić skoro zasadniczo tylko rynek stomatologiczny został uwolniony? Tylko tutaj można mówić o w miarę rozwiniętym wolnym rynku. I oczywiście ta branża przeczy Twoim wyobrażeniom o wolnych lekarzach nie dbających o klienta tylko o kasę... Jeszcze nikt z moich znajomych nie skarżył się na jakość usług prywatnych dentystów (a wręcz przeciwnie- chwalą sobie), co innego jeśli chodzi o dentystów "państwowych"...Cytat:
I błagam, nie bagatelizujcie sprawy do dentystów. Mi nawet przez myśl nie przeszło mówić o dentystach.
I niekoniecznie chodzi tylko o motywację czy umiejętności ale z reguły dentysta prywatny ma lepszy sprzęt i akcesoria. Taka prawda.
Czyli dla Ciebie rynek usług medycznych ogranicza się do dentysty i na tym budujesz swoje wywody ? To jak mamy rozmawiać ?
Mogę iść, nie mówiłem że nie. Cały czas chodzi mi o to, że w przypadku usług prywatnych głównym argumentem za jest oszczędność czasu, a nie jakaś niebagatelnie lepsza jakość usług.Cytat:
1. To możesz iść do innego :roll:
2. A skąd pewność, że ten z NFZ na którego czeka się rok zrobi zabieg dobrze?
Nie mam żadnej pewności, tak samo jak w przypadku lekarza prywatnego. No chyba że w swoim rozumieniu praw wolnego rynku zaraz powiesz mi, że przecież u prywatnego pewność jest, bo ( nie żebym jechał propagandą ) "na wolnym rynku lekarz będzie musiał za wszelką cenę dbać o jakość swoich usług inaczej straci klientów" :)
Twierdzę (jak już napisałem) że na razie możemy porównywać jakość usług medycznych w zasadzie tylko w tym sektorze.Cytat:
Czyli dla Ciebie rynek usług medycznych ogranicza się do dentysty i na tym budujesz swoje wywody ?
Do dentysty z NFZ niewiele większa kolejka (przynajmniej u mnie) i nie trzeba płacić (bezpośrednio) ale właśnie przez jakość usług ludzie wolą do prywatnego :roll:Cytat:
Cały czas chodzi mi o to, że w przypadku usług prywatnych głównym argumentem za jest oszczędność czasu, a nie jakaś niebagatelnie lepsza jakość usług.
Pewne są tylko podatki i śmierć. Resztę życia cechuje prawdopodobieństwo.Cytat:
Nie mam żadnej pewności, tak samo jak w przypadku lekarza prywatnego.
Jest większa pewność, że nie schrzani roboty. Raz, że ma lepszy sprzęt, dwa że dba o klientów a trzy, że jak już schrzani zabieg to zapłaci odszkodowanie ze swojej kasy a nie państwowej jak przy fejkach w ZOZie.Cytat:
No chyba że w swoim rozumieniu praw wolnego rynku zaraz powiesz mi, że przecież u prywatnego pewność jest, bo ( nie żebym jechał propagandą ) "na wolnym rynku lekarz będzie musiał za wszelką cenę dbać o jakość swoich usług inaczej straci klientów"
Mam na myśli ratownictwo medyczne. Jak ktoś np. miał wypadek i się wykrwawia to ratownik z karetki nie będzie mu sprawdzał ubezpieczenia czy żądał wystawienia czeku przed udzieleniem pomocy ;) Co najwyżej wystawi się rachunek po udzieleniu pomocy.Cytat:
Co to znaczy "medycyna ratownicza"? Masz na myśli ratownictwo medyczne czy procedury mające ratować życie? Bo to jest coś innego.
Ten świat tak już jest urządzony, że prywatne z reguły jest lepsze i działa lepiej od państwowego, Panie "liberale" :roll:Cytat:
W twoich wypowiedziach przebija się mit, że jak coś będzie prywatne to będzie lepsze od państwowego i będzie działało dobrze.
Otóż z tym jest jak z każdym mitem - mało co ma to wspólnego z rzeczywistością.
Powiem tak: jednego stać na jeżdżenie Ferrari, innego tylko na Poloneza. Problemem opieki medycznej jest to, że uznano, że każdy zasługuje tu na Ferrari, w efekcie wszyscy(prawie) jeżdżą Polonezami ;)Cytat:
Powiem tak: Kiedyś znieczulano eterem. Gdyby to stosować teraz, byłoby taniej. Ale kto to będzie robił? To oczywiście przykład przesadzony, ale dobrze ilustrujący rzeczywistość.
Nawet jak nie ma na to pieniędzy :roll: :?:Cytat:
Gdy wchodzi nowy lek/sprzęt itd, stary jest po prostu wycofywany.
To tylko jeden z wielu przykładów tego, jak państwo podraża koszty opieki zdrowotnej.Cytat:
Leki muszą uzyskać zgodę na dopuszczenie do obiegu, sprzęt medyczny też! Uważasz, że tu też powinien być całkowicie wolny rynek? Wybacz, ale naprawdę nie masz o tym pojęcia - jak widzę. Ja też nie siedzę w temacie, ale miałem z problematyka służby zdrowia trochę do czynienia (i nadal mam, choć kiedyś więcej) i zapewniam cię, że to nie jest normalny rynek. I to niekoniecznie z powodu takich czy innych zarządzeń urzędników.
Bo wciąż twierdzisz, że to lekarz czy urzędnik powinien decydować o takich kwestiach. Ja twierdzę, że winna tu decydować zasobność portfela pacjenta.Cytat:
Podałem ci powód. Mogę podać jeszcze wiele. Żaden lekarz (normalny) nie będzie ryzykował zdrowia lub życia pacjenta stosując stare, tańsze procedury, gdy do dyspozycji ma lepsze. To nie jest kwestia decyzji urzędników. Stąd koszty leczenia, w miarę wzrostu skuteczności, będą systematycznie rosnąć. A w związku z tym, my będziemy dłużej żyć i dłużej korzystać z coraz droższej służby zdrowia.
To socjal wydłuża długość życia :?: Na co jeszcze wpływa zbawiennie :lol: :?:Cytat:
Gdy Bismarck wprowadzał swój system emerytalny, on działał, bo ludzie po zakończeniu kariery zawodowej żyli krótko (jeżeli doczekiwali emerytury). Ale ten system zapewnił im środki i opiekę, która stopniowo przedłużyła im życie. Generując koszty - i przez to system stał się w końcu mało wydolny. Tu można byłoby coś zmienić, zreformować. W służbie zdrowia nie za bardzo jest jak.
Czyli mamy system, w którym premiuje się nieudzielanie pomocy i nieleczenie, a szpital za wykonywanie większej liczby zabiegów nie jest nagradzany większymi zyskami, tylko jest karany stratami. No czy to nie porypia ;) :?:Cytat:
Czy służba zdrowia prywatna byłaby lepsza od państwowej? Ona może być lepsza w obecnym systemie, gdy funkcjonuje obok niej. Ale jej nie zastąpi. Gdyż nie będzie ratować przypadków zagrożenia życia za darmo - służba zdrowia publiczna musi. Nie mam danych (a raczej mam, ale bardzo cząstkowe z regionu), ale podejrzewam, że większość szpitali zadłuża się z powodu nadwykonania kontraktu właśnie w ramach procedur ratujących życie (takich jest bardzo dużo - to niekoniecznie muszą być reakcja na wypadki nagłe). Teoretycznie NFZ musi za nie zwrócić pieniądze, ale najczęściej zwraca tylko częściowo - bo nie ma. No i jest dług.
I bez tych badań prywatna służba zdrowia by nie przetrwała :lol:Cytat:
Poza tym niepubliczna służba zdrowia bazuje na badaniach wykonywanych przez publiczną służbę (w ramach ubezpieczenia), co potania jej funkcjonowanie.
Mogłaby się mieć tylko lepiej. Gdyby było normalnie...Cytat:
Reasumując, bez publicznej, niepubliczna służba nie funkcjonowałaby tak jak funkcjonuje.
A ludzie by umierali na ulicach. Te socjalistyczne bajki już słyszałem, choć w ustach "liberała" brzmią zabawnie ;)Cytat:
Generalnie, ona by w ogóle mogła nie funkcjonować jako system.
W socjalizmie bohatersko zwalcza się problemy niespotykane gdzie indziej. Zamówienia publiczne to przykład "bohaterskiej walki" - w kapitalizmie nie ma takiego problemu, bo wredny kapitalista prowadzący szpital może sobie kupować leki jak chce...Cytat:
Jest jeszcze jedna rzecz, która podraża działalność państwowej służby zdrowia. Konieczność np. dokonywania zakupów w ramach zamówień publicznych (to dotyczy zresztą nie tylko służby zdrowia). To jest rzeczywiście skutek działalności prawodawców i urzędników. Paradoksalnie, zawyża to koszty. Mogę ci powiedzieć, że placówki niepubliczne mogą np. zaoszczędzić do 20 % na zakupach leków i sprzętu (sprzętu nawet więcej!) - tylko dlatego, że dogadują się bezpośrednio ze sprzedającym. Ale kto się zgodzi na to, by znieść zamówienia publiczne?!
Przecież w dyskusji o prywatyzacji ty też proponowałeś sprzedaż wg. ofert! To oczywiście sytuacja odwrotna, ale filozofia ta sama. Tyle, że na niej się po prostu traci.
Są, są, trzeba tylko na nie spojrzeć z właściwej perspektywy. Czyli nie z Twojej "każdemu wg potrzeb" ;)Cytat:
Rozeznaj się najpierw w temacie. Potem możemy porozmawiać. Twoje dogmaty tu nie mają zupełnie zastosowania. Rynek usług medycznych i owszem - istnieje. Rządzą nim określone prawa. Ale nie są one do końca takie same jak w innych dziedzinach.
Faktycznie jak się biednego złupi konkretnie w podatkach, to na prywatnego lekarza może już zabraknąć ;)Cytat:
W naszym społeczeństwie prywatne usługi medyczne funkcjonują na zasadzie 'luksusu dla bogatszych', a głównym powodem, dla którego ludzie korzystają z usług prywatnych, jest oszczędność czasu. Tyle.
Lekarz otwierający własny gabinet nie musi mieć żadnej renomy i posłuchu. Sam fakt otwarcia prywatnego gabinetu spowoduje, że ktoś mający więcej pieniędzy niż pielęgniarka na płacy minimalnej, pójdzie do niego i w ciągu dnia załatwi sprawę i nie będzie musiał czekać na miejsce w publicznej przychodni kilkadziesiąt dni.
Widocznie w krajach trochę bardziej cywilizowanych znakomita większość lekarzy to "karierowicze goniący za pieniędzmi". I szczerze mówiąc nie wiem co jest złego w tym, że lekarz(czy ktokolwiek inny) chce dobrze zarabiać. Znów nie ogarniam altruizmu ;)Cytat:
Znam 'kilku' lekarzy, ze względu na pracę i wykształcenie mojej matki. Częstym przypadkiem jest działalność publiczno-prywatna, ale wszyscy zgodnie twierdzą, że lekarze rozpoczynający swoją karierę od razu od opcji sektora prywatnego, to po prostu zwykli karierowicze i ludzie goniący za pieniędzmi. O takich 'lekarzach' pisze się właśnie artykuły w gazetach i przestrzega przed nimi obywateli. To są właśnie dzieci światopoglądu 'idę na medycynę bo lekarzom dobrze płacą'. Potem idziesz do prywatnego alergologa i to, co załatwiłbyś w przychodni za jednym razem, u niego załatwia się 3 razy. Bo jedno 50 zł to mniej niż 3x50zł.
W diabły z takim lekarzem.
I w prywatnym luksusowym i cholernie drogim szpitalu poziom opieki będzie podobny, jak w zapyziałym szpitalu Pcimiu Dolnym, który ma kontrakt z NFZ. I kto tu serwuje "czerstwą ideologię" ;) :?:Cytat:
Mogę iść, nie mówiłem że nie. Cały czas chodzi mi o to, że w przypadku usług prywatnych głównym argumentem za jest oszczędność czasu, a nie jakaś niebagatelnie lepsza jakość usług.
Nie do mnie komentarz, ale odpowiem.Cytat:
Są, są, trzeba tylko na nie spojrzeć z właściwej perspektywy. Czyli nie z Twojej "każdemu wg potrzeb" ;)
Oczywiście, że nie są. Rynek medyczny rządzi się innymi prawami, bo życie i zdrowie człowieka ma pewną szczególną wartość. Ja wiem, że Twoje czarno-białe myślenie nakazuje ci sądzić, że usługi ratujące życie to to samo co usługi koszenia trawy w ogródku, ale ja już z tym nic nie zrobię. Moralność jest jak dupa - każdy ma swoją.
Jak chcesz traktować człowieka jak przedmiot to nie wciskaj innym, że takie myślenie jest rozsądne i trzeba na to spojrzeć z 'odpowiedniej strony'.
A mi zależy na tym, żeby lekarz koncentrował się na osobie pacjenta i nie traktował go jak chodzącego 100zł za wizytę. Jak widać znowu mamy problem na bazowych założeniach, bo dla mnie człowiek nie powinien być traktowany jak przedmiot.Cytat:
Widocznie w krajach trochę bardziej cywilizowanych znakomita większość lekarzy to "karierowicze goniący za pieniędzmi". I szczerze mówiąc nie wiem co jest złego w tym, że lekarz(czy ktokolwiek inny) chce dobrze zarabiać. Znów nie ogarniam altruizmu ;)
Ale co Ty rozumiesz pod pojęciem jakości usług ? Komfort ? Czy Ty myślisz, że człowiekowi który przyjechał do szpitala z wypadku z dziurą w brzuchu na dwie pięści zależy na tym, żeby leżał na jedwabnych nakryciach ? Nie mogę zrozumieć Twojego toku myślenia ani za grosz.Cytat:
Cytuj:
Mogę iść, nie mówiłem że nie. Cały czas chodzi mi o to, że w przypadku usług prywatnych głównym argumentem za jest oszczędność czasu, a nie jakaś niebagatelnie lepsza jakość usług.
I w prywatnym luksusowym i cholernie drogim szpitalu poziom opieki będzie podobny, jak w zapyziałym szpitalu Pcimiu Dolnym, który ma kontrakt z NFZ. I kto tu serwuje "czerstwą ideologię" ;) :?:
Czy szpital prywatny, czy publiczny, lekarz szczypce i waciki będzie miał te same. Chodzi o to jak je wykorzysta.
Sory ale:Cytat:
Jest większa pewność, że nie schrzani roboty. Raz, że ma lepszy sprzęt, dwa że dba o klientów a trzy, że jak już schrzani zabieg to zapłaci odszkodowanie ze swojej kasy a nie państwowej jak przy fejkach w ZOZie.
:lol:
Nawet nie pytam na jakiej podstawie wysuwasz takie wnioski. ''Nie schrzani roboty", "dba o klientów". Logicznie rzecz biorąc większa pewność prawidłowego wykonania zabiegu wynika z większego doświadczenia lekarza. Doświadczenie nabywa się wraz z ilością wykonanych zabiegów. Wnioski wyciągnij sam.
Gadanina o większym dbaniu o klienta w przypadku prywatnego lekarza jest tak sensowna, że nie ma po co jej komentować.
ale czemu nie miałoby mu zależeć na klientach skoro z nich się utrzymuje..?Cytat:
Gadanina o większym dbaniu o klienta w przypadku prywatnego lekarza jest tak sensowna, że nie ma po co jej komentować.
w publicznym najpewniej będzie miał łóżko na korytarzu, a wielka dama pielegniarka będzie na niego cały czas krzywo patrzeć. Różnica jest moim zdaniem ogromna kiedy jest związek pomiędzy tym co się robi, a wypłatą ;]Cytat:
Ale co Ty rozumiesz pod pojęciem jakości usług ? Komfort ? Czy Ty myślisz, że człowiekowi który przyjechał do szpitala z wypadku z dziurą w brzuchu na dwie pięści zależy na tym, żeby leżał na jedwabnych nakryciach ? Nie mogę zrozumieć Twojego toku myślenia ani za grosz.
Czy szpital prywatny, czy publiczny, lekarz szczypce i waciki będzie miał te same. Chodzi o to jak je wykorzysta.
akurat mój brat jest ratownikiem medycznym i powiem ci, ze inaczej się nie da. Jakby lekarz przywiązywał sie do każdego przypadku to by psychicznie nie wyrobił. W świecie gdzie śmierć jest na porządku dziennym, gdzie dzieją się rzeczy niewyobrażalne dla normalnych ludzi- oczekujesz jeszcze emocjonalnego zaangażowania? Właśnie zdrowy dystans jest niezbędny w tej pracy, bo inaczej kiepsko by było z psychiką tych, którzy ratują życie...Cytat:
A mi zależy na tym, żeby lekarz koncentrował się na osobie pacjenta i nie traktował go jak chodzącego 100zł za wizytę. Jak widać znowu mamy problem na bazowych założeniach, bo dla mnie człowiek nie powinien być traktowany jak przedmiot.
Poza tym lepsze traktowanie jak przedmiot niż jak totalne zero ;)
Lekarz 'publiczny' przepraszam bardzo, utrzymuje się ze zbieractwa truskawek w Norwegii ?Cytat:
Gadanina o większym dbaniu o klienta w przypadku prywatnego lekarza jest tak sensowna, że nie ma po co jej komentować.
ale czemu nie miałoby mu zależeć na klientach skoro z nich się utrzymuje..?
Na takiej samej zasadzie mogę stwierdzić, że lekarz który postrzega pacjenta jako leżącą gotówkę będzie miał człowieka jako osobę głęboko gdzieś.Cytat:
w publicznym najpewniej będzie miał łóżko na korytarzu, a wielka dama pielegniarka będzie na niego cały czas krzywo patrzeć. Różnica jest moim zdaniem ogromna kiedy jest związek pomiędzy tym co się robi, a wypłatą ;]
Dlatego dobry lekarz to przede wszystkim taki, który wykonuje swój zawód z powołania, a nie jedynie chęci zarobienia pieniędzy.
Są po prostu zawody, w których pieniądze nie powinny być czynnikiem motywującym. Mnie np. drażni i brzydzi sytuacja, w której ktoś idzie na medycynę 'dla kasy'. To samo tyczy się zawodów takich jak żołnierz, policjant, sędzia. Tacy ludzie, aby wykonywać swoją pracę prawidłowo, muszą się kierować czymś innym niż oczekiwaniem na wypłatę. Takie jest moje prywatne zdanie wynikające z mojego światopoglądu i będę wdzięczny za nie sugerowanie mi, czy jest ono słuszne, czy nie.
Ale nie sprowadzaj dyskusji na tę płaszczyznę. Oczywiście, że lekarz musi wykonywać swoją pracę bez mrugnięcia oka, nie zważając na jęki, płacze, krzyki. Nie o tym mówię. Chodzi o zwyczajne ludzkie traktowanie pacjenta jak człowieka, a nie przedmiotu i worka z pieniędzmi. Ja stoję na stanowisku, że karierowicz ma głęboko w dupie pacjenta samego w sobie i zależy mu jedynie na pieniądzach. Rozmawialiśmy już na ten temat wyżej, nie będę się powtarzał.Cytat:
akurat mój brat jest ratownikiem medycznym i powiem ci, ze inaczej się nie da. Jakby lekarz przywiązywał sie do każdego przypadku to by psychicznie nie wyrobił. W świecie gdzie śmierć jest na porządku dziennym, gdzie dzieją się rzeczy niewyobrażalne dla normalnych ludzi- oczekujesz jeszcze emocjonalnego zaangażowania? Właśnie zdrowy dystans jest niezbędny w tej pracy, bo inaczej kiepsko by było z psychiką tych, którzy ratują życie...
Poza tym lepsze traktowanie jak przedmiot niż jak totalne zero ;)
PS. Możesz pozdrowić brata ;)
Cytat:
Są po prostu zawody, w których pieniądze nie powinny być czynnikiem motywującym. Mnie np. drażni i brzydzi sytuacja, w której ktoś idzie na medycynę 'dla kasy'. To samo tyczy się zawodów takich jak żołnierz, policjant, sędzia. Tacy ludzie, aby wykonywać swoją pracę prawidłowo, muszą się kierować czymś innym niż oczekiwaniem na wypłatę. Takie jest moje prywatne zdanie wynikające z mojego światopoglądu i będę wdzięczny za nie sugerowanie mi, czy jest ono słuszne, czy nie.
Piękne założenie, ale przecież wiadomo jak jest.