-
Trochę się boję takich kontynuacji po latach, lecz jest powód by wrócić do trylogii po dobrych nastu latach i ją sobie odświeżyć. :D
A u mnie ostatnio:
Black widow - mimo kuriozalnej chwilami fabuły (siostra w potrzebie ściąga siostrę by w zamiast powitania, tak dla radochy nastoletnich widzów, napieprzać się po ścianach i śmigać nożami przed oczyma. Po prostu brawo Marvel :clap:) warto dla Scarlett :P
The big ugly - taki gangsterski western który ciut nie wypalił mimo ściągnięcia kilku znanych sprzed lat nazwisk. Ja skusiłem się z powodu Vinniego Jonesa, jednak widać że nawet szybsze chodzenie sprawia aktorowi sporo problemów.
The colony - wybitnie słaby, taka niskobudżetowa wersja Wodnego świata z elementami sci-fi. Część ludzkości latająca pomiędzy planetami ma tak słabą technologię, że zamiast statków bezzałogowych wysyła w misje na poły samobójcze załogowce wielkości Apollo. Tak...
-
-
Trochę się obawiam obu ekranizacji. Od Gladiatora "trochę" latek już minęło więc podobny niepokój jak przy Matrixie. Poza tym mistrz właśnie po latach kontynuuje Aliena, lecz czy aby w dobrym kierunku? Napoleon. Nawet w 3 godzinnej produkcji biografia Bonaparte to wybór czego nie pokazać. Zapewne dostanę jedną, dwie bitwy (zapewne Berezynę i Waterloo) i jakieś migawki z Tulonu. Dla mnie to powinien być przynajmniej mini serial.
-
-
Dziś skrajnie mało powagi:
Guns akimbo Kolejny po Człowiek- scyzoryk świrnięty film z Harrym Portierem. Kilka razy uśmiałem się, taki na raz.
Jungle cruise. Pełen klisz z filmów awanturniczo-przygodowych poobiedni seans familijny. Jak ktoś lubi (jak ja) Emily Blunt - polecam. Niespodzianka - słychać Metallicę :eek: Szkoda, że motyw konkwistadorów poszedł zbyt w fantasy.
The suicide squad. Poprzednia odsłona zupełnie mi nie podeszła, tym razem jest dużo lepiej. Czarny humor plus krwawa miazga. Kto lubi takie klimaty, ten się nie zawiedzie.
-
Tak samo miałem z Legionem Samobójców. Pierwsza była fatalna, a przy tej miło się zaskoczyłem. Jak tam wrażenia u Was po Bondzie? U mnie jak przy Spectre. Pierwsza połowa świetna, druga słabsza, a ostatnia 1/3 filmu nawet gorzej od poprzednika. Okropnie mnie zmęczyła. Z jednej strony wszystkie za dużo, upchnięte wątki, za dużo postaci, a z drugiej jednak czegoś za mało. Zakończenie w ogóle mnie nie satysfakcjonuje.
-
Pierwszy film,który z czystym sumieniem polecam to Cruella ze względu na kolejną dobrze zagrana rolę Emma Stone oraz charakteryzację i kostiumy (to akurat moja druga połówka).
P.S.Mimo że to Disney to jednak nie Disney.
https://www.youtube.com/watch?v=gmRKv7n2If8
Drugą pozycją jest Boss level czyli taki Dzień świstaka z wybuchami oraz strzelaniną ale w oparach wybornego czarnego humoru(parodia Indiana Jones genialna).
https://www.youtube.com/watch?v=9mkiY-37OG4
Trzecią a zarazem ostatnią pozycją będzie Chaos walking który miał potencjał stać się nawet ciekawą pozycją SF ale czegoś zabrakło zarówno w samej opowieści jak i w obsadzie aktorskiej (tego nawet sam Mads Mikkelsen nie uratował).
https://www.youtube.com/watch?v=UIrGxHhdqXo
-
Panowie, z 4 filmów o których piszecie oglądałem tylko Boss level (post 3100) i widzę podobny odbiór. Reszta przede mną. :cool:
Edycja
Ok, u mnie ostatnio mały i duży ekran poszedł w odstawkę, ale trzeba wyprostować zaległości:
F9. Dolecieli na spodziewaną orbitę (dosłownie). Reszta jest milczeniem.
Occupation Rainfall. Prawdziwa słabizna z Antypodów. Realizmu i logiki chwilami za grosz. Końcówka straszy kontynuacją, jednak ani tej, ani pierwszej odsłony (według filmwebu jest taka) już raczej nie obejrzę.
Wrong turn. Klasyka, grupa miastowych turystów napotyka na szlaku w Appalachach sektę. Także według filmwebu film nawiązuje do 6 innych odsłon, jednak nie kojarzę, bym którąś z nich wcześniej oglądał. Jak już napisałem - klasyka. Z początkowej grupy bohaterów uśmiercamy cyklicznie po jednym. Do tego, mimo pozornej inteligencji, cudownie się zachowują (próba ucieczki w dół zbocza przed toczącą się z góry kłodą, po co uciec w bok? :D). Aktorka grająca główną bohaterkę i jej filmowy ojciec mocno naciągają aktorsko całą średnią więc przy dwóch browarach da się dotrwać mimo wszystko do końca seansu. Dla odważnych.
Jak wrażenia po nowej Diunie? Ktoś coś?
-
Dla mnie Diuna to troche taki Blade Runner w kosmosie. Po proatu nie sposob sie pomylic, ze to Villeneuve.
Jak ktos lubi taki styl krecenia (dlugie ujecia, plenery) to jest bardzo spoko. Jak nie to pewnie mniej. Odnosze tez wrazenie, ze ten film jest bardziej hermetyczny i trudniejszy w odbiorze dla tych ktorzy nie czytali ksiazki niz wersja Lyncha.
Poza tym choc film jest dlugi i obejmuje na razie tylko polowe ksiazki to kilka postaci jest zupelnie nierozwinietych - np Piter de Vires ktorego by moglo wcale nie byc.
Niemniej calosciowo mi sie podobalo, ale na pewno jest to film od ktorego wiele osob sie odbije.
-
Ok, dziś zaległości:
Snake eyes. Geneza G.I Joe. Nigdy dotąd nie oglądałem czegokolwiek spod znaku G.I.Joe, więc nie znając żadnych powiązań, nawiązań nie miałem do czego porównać. Wrażenia w wielkim skrócie - tną się jak kombajny (w epizodach mignęli nawet Iko Uwais i Peter Mensah), ale dało się obejrzeć.
Wybrany na chybił trafił kicz, gdy szukałem tytułu na mój ulubiony rodzaj filmu: dla reżysera to thriller, horror lub sci-fi a wyszła komedia. Tym razem padło na Spare parts. Niestety, ten obraz nawet nie śmieszył, po prostu pełna żenada nakręcona w kilka nocy na miejscowym złomowisku.
Musiałem odreagować, więc wybrałem pewniaka. Three billboards outside Ebbing, Missouri. Jakim cudem mijałem się z tym tytułem kilka lat, Bóg raczy wiedzieć. Oba Oskary w moich oczach w pełni usprawiedliwione, zaś cały film należy do tych, które po prostu trzeba obejrzeć!