Lepiej bym tego nie opisał, tak należy robić kontynuacje tzw. kultowych filmów.
Za gest wobec aktora, co gra Icemana, ma u mnie Tom Cruise ogromny szacunek, wiem że on ma to gdzieś^^, ale nie każdy, by tak postąpił na jego miejscu.
Wersja do druku
Pewnie chała, ale :hmm:
Spoiler:
No i... nr 5! :eek: Wiem, że różne produkcje miały Predatora w nazwie, ale cyfry były tylko we dwóch, zdaje się.
Matrix Resurrections - w końcu się zmobilizowaliśmy i obejrzeliśmy. Tak na spokojnie - bazując na nostalgii to nawet jakoś poszło. Choć ciągle uważam, że ta odsłona była zupełnie niepotrzebna i rzecz jasna najsłabsza, czasu raczej nie straciłem. Ale twórcy/twórczyni ktoś w końcu powinien powiedzieć - to se ne vrati. I niech scena po napisach nie będzie zapowiedzią jeszcze bardziej niepotrzebnej, kolejnej.
Spoiler:
The lost city - i kolejne bazowanie na nostalgii. Oczywiście nawiązań bez liku, kilka naprawdę żenujących żartów. Na plus - Bullock trzyma się całkiem całkiem a rola-meteoryt Pitta skradła całą śmietankę obu głównym postaciom. Ogólnie - familijne filmidło, jednak do obejrzenia.
Spoiler:
No i na koniec była ochota na komedię sensacyjną, a więc... tak! Willis :D Midnight in the switchgrass. No i... zawód. Może dlatego, że naszego Bruce'a prawie nie było. Była za to Megan i ciut więcej kasy na film, której zazwyczaj nie ma w produkcjach z Willisem. Ostatecznie to raczej słaby sensacyjniak, lecz tragedii, tzn komedii nie było. Dla odważnych.
Spoiler:
Na dzień dobry Liam Neeson. Blacklight. Taka typowa dla aktora sensacja, która nawet miała niezłe papiery, jednak finał (za łatwo, za szybko) potwierdził co najwyżej 5/10 za dobre chęci.
Spoiler:
Uncharted. Seans potwierdził wszystkie zasłyszane opinie (skok na kasę). Na szczęście nie grałem więc i tak lepiej odebrałem.
Spoiler:
No i na koniec ponownie chęć na komedię, a więc Bruce :cool:. Gasoline alley. I... ponownie tak jak ostatnio niespodzianka. Może i słaby sensacyjniak, lecz dało się obejrzeć.
Spoiler:
Nie najmłodszy już film Skytten (Uliczny snajper), jednak wybrany ze względu na mój dobry odbiór skandynawskiego kina (i mignięcie Nikolaja Lie Kaasa w zwiastunie). Zaskakujące, że ów terrorysta to z punktu widzenia prawej strony lewak. W lewackiej, skandynawskiej kinematografii? :eek: Ogólnie - fajerwerków nie było, lecz do obejrzenia. Takie 5/10
Spoiler:
No i przyszła kolej na najnowszego Batmana. Jakoś nie przeżywam komiksowych superbohaterów, ale akurat mnie pasuje w tej roli Affleck. Więc mówię - po co kolejny? I nie, nie chodziło mi o Pattinsona bo nie oglądałem zmierzchów, lecz Twój na zawsze, Czekając na barbarzyńców, Król, Tenet, Diabeł wcielony czy w końcu Lighthouse i owszem. Patrzę - 3 godziny. Hmmm. No i.. jak dla mnie był to najlepszy film o tym bohaterze z pelerynką. Już na początku Something in the way Nirvany jak i cała reszta soundtracku (ze szczególną rolą motywu przewodniego) kupiło mnie w całości. Do tego klimat plus po prostu smakowita Kravitz sprawiło że nawet nie wiem kiedy te 3 godziny minęły, mimo że tempo filmu było dostosowane do prędkości odwracania głowy przez bohatera. A to Patttinson chyba ćwiczył w jakimś klasztorze w Tybecie :lol2:. Jak ktoś jeszcze nie oglądał - gorąco zachęcam.
Spoiler:
I na koniec Morbius. Leto to kastingowy strzał w dziesiątkę, jednak zapewne przez komiksowy oryginał zamiast charakteryzacji na wampira-arystokratę ala Wywiad z wampirem, mamy jakiegoś zwierzaka. Do tego cała fabuła była tak mało wkręcająca, że tytuł dołącza do Venomów jako filmów, które zapomina się jeszcze przed scenami po napisach.
Spoiler:
Gajusz MariuszDla mnie najnowszy Batman jako film znośny, ale jako Batman najsłabszy z serii, ale jestem fanem DC Comics, to może stąd się bierze. Nie wiem, nie podszedł mi całkiem.Cytat:
No i przyszła kolej na najnowszego Batmana. Jakoś nie przeżywam komiksowych superbohaterów, ale akurat mnie pasuje w tej roli Affleck. Więc mówię - po co kolejny? I nie, nie chodziło mi o Pattinsona bo nie oglądałem zmierzchów, lecz Twój na zawsze, Czekając na barbarzyńców, Król, Tenet, Diabeł wcielony czy w końcu Lighthouse i owszem. Patrzę - 3 godziny. Hmmm. No i.. jak dla mnie był to najlepszy film o tym bohaterze z pelerynką. Już na początku Something in the way Nirvany jak i cała reszta soundtracku (ze szczególną rolą motywu przewodniego) kupiło mnie w całości. Do tego klimat plus po prostu smakowita Kravitz sprawiło że nawet nie wiem kiedy te 3 godziny minęły, mimo że tempo filmu było dostosowane do prędkości odwracania głowy przez bohatera. A to Patttinson chyba ćwiczył w jakimś klasztorze w Tybecie :lol2:. Jak ktoś jeszcze nie oglądał - gorąco zachęcam.
Co do twojej krytyki Bruce. Facet jest poważnie chory od kilku lat i łapał się każdego filmu, by zebrać kasę na leczenie. Może mu się uda, choć rokowania są małe. Nawet jakoby cofnęli mu Złotą Malinę.
edit:
Teraz tak wypisują, no cóż
http://Bruce Willis był okrutnie wyk...i” (msn.com)
Czy ja wiem czy atakuję biednego Bruce'a? Raczej poziom filmów w których grał ostatnio. A i tak były pozytywne niespodzianki, o których pisałem w ostatnich postach. A teraz przejdźmy do ostatnio obejrzanych filmów:
Jurassic world: dominion. Cóż, u mnie zawsze dinozaury były w serduszku (nie od lektury Crichtona czy ekranizacji Spielberga, ale od Kalejdoskopu filmowego Trunkwaltera) więc pal licho fabułę i scenariusz. Leciałem do kina pięć razy, poleciałem i szósty. Dinozaurów było całkiem sporo więc po seansie nie krzyczałem: złodzieje!! Seria wyczerpała się, lecz ostatni film zarobił z nawiązką na siebie, wiec spodziewam się w ciągu kilku lat ponownie spotkać T-Rexa i jego kompanów na dużym ekranie. Czysta rozrywka, więc ja tam polecam film podobnym do mnie :P
Spoiler:
Death hunt. Kolejny film o: słuchajcie, wy uciekacie a my będziemy na was polować. Te filmy w stanach już robią wprost seryjnie. Bzdurne zachowania bohaterów więc omijajcie z daleka.
Spoiler:
No i na koniec Resident evil: welcome to Reccoon. Nie grałem (tak! :devil:), ale filmy z Millą oglądałem, wraz z wyższą numeracją zazwyczaj już dla beki. Teraz zdaje się ponownie mamy początek serii. Dla mnie do obejrzenia na raz, choć i tutaj postępowanie bohaterów to jakaś komedia. Dla odważnych, ale czy dla fanów gry? Nie wiem.
Spoiler:
Ok, smuta w realu więc co mi ostatnio ukazała X muza?
Wpierw horror, The unholy. No więc kilka znanych twarzy, punkt wyjściowy fabuły klimat trzyma. Później żenujące efekty specjalne plus... zniknięcie klimatu i klops. Rozczarowanie.
Spoiler:
Night riders. Szukałem ciekawego, niskonakładowego sci-fi, a dostałem przemycony, głośny ostatnio temat wśród rdzennych Kanadyjczyków. Mimo starań, wyszedł po prostu słaby film. Krótki a oko się przymykało.
Spoiler:
Strzał nr 2. Settlers czyli... mumia na Marsie :faraon:. Kameralne sci-fi. Powolna akcja, gra obrazem, dużo rzadziej słowem. Brak fajerwerków, lecz film daje do myślenia. Poza tym warto dla samej Boutelli!
Spoiler:
No i kolejne 3 tytuły:
Szukałem komedii a że odpuściłem sobie chwilowo Willisa padło na Free guy. Taki trochę Truman show, tylko że bohater to postać z gry. Odmóżdżacz, ale Reynolds wynagradza. Myślę że warto polecić jak ktoś szuka czystej rozrywki.
Spoiler:
Tym razem szukałem skandynawskiego kryminału. Domino. Niby De Palma, niby dwóch aktorów z GoT, scenariusz także całkiem całkiem a jednak słabizna. Sceny walki, soundtrack i ogólnie atmosfera całkowicie retro ala lata 50/60-te. Zwiastun dobrze to maskuje. Oczywiście lata 50/60-te to także dobre kino, ale tu zupełnie nie pasuje. Raczej odradzam.
Spoiler:
Pozostałem w duńskich klimatach. Another round. Oscar plus obecność Mikkelsena gwarantowały udany wieczór z X muzą. I tak było. Gorąco polecam!
Spoiler: