Alessio
Położył jej delikatnie dłoń na ramieniu i powiedział ciepło - Ja też mam już dość, bądź silna,bądź silna dla swojego brata...., to wszystko niedługo się skończy.
Wersja do druku
Alessio
Położył jej delikatnie dłoń na ramieniu i powiedział ciepło - Ja też mam już dość, bądź silna,bądź silna dla swojego brata...., to wszystko niedługo się skończy.
Anna de Loiret
Zamknęła oczy roniąc łzy, normalnie nie dała by się tknąć człowiekowi niższego stanu ale gdy wspomniał o Rolandzie i położył jej dłoń na ramieniu... Poczuła jakby ciepło swego brata. Tylko myśl o tym, by przynieść mu dumę ze mnie trzyma mnie przy życiu...
Alessio
On już na pewno jest z Ciebie dumny, możesz dalej kultywować pamięć o nim swoimi czynami....
Anna de Loiret
Hm... Zapewne, ale czy kiedys dam radę zmazać z siebie skazę na honorze? Uległam mu Alessio, on nie pozwolił bym została i razem z nim walczyła w obronie naszych ziem... Później widziałam tylko z daleka jak...
Alessio
Twój brat był mądry, wiedział że zostając z nim również polegniesz. Chciał by pamięć o nim i o twym rodzie przetrwała. Zawiodłabyś go zostając a tak spogląda na Ciebie obserwując twe poczynania. Wie że jego poświęcenie i nauki nie poszły na marne. Tak więc nie poddawaj się i nigdy więcej nie myśl o poświęcaniu swego życia.
Anna de Loiret
Uśmiechnęła się serdecznie przez łzy - dziękuję za te słowa.
Rycerze nie podnieśli przyłbic swych hełmów. Bez słowa włożyli jednego trupa do trumny i wyszli na zewnątrz. Kompletnie Was zignorowali. Zobaczyliście, że na czarnych tak jak ich zbroja płaszczach mają umieszczony biały symbol otwartej bramy, a nad nią równie białego szybującego kruka z rozpostartymi skrzydłami. Po chwili wrócili z pustą trumną i zabrali drugie ciało. Następnie wrócił już tylko jeden, podszedł do karczmarza, podniósł zaciśnięcta pięść w czarnej rękawicy i powoli rozprostował palce, zgiął je i znów rozprostował. Karczmarz westchnął ciężko i dał mu dziesięć złotych monet skrupulatnie je wyliczając. Po otrzymaniu zapłaty rycerz wyszedł. Karczmarz podszedł do Was.
- Oni wcześniej w śpiączce byli? Dobrze go zrozumiałem? spytał w staroświatowym wskazując na Alessio gdy skończyliście posiłek.
Techniczny:
Wykup języka kosztuje 100 PD, jak każdej umiejętności. Ale jeśli nie masz go w swojej profesji (a w obecnej nie masz), to musisz znaleźć nauczyciela, wydać 100 PD i modlić się by wyszedł test Inteligencji. Można użyć PS w razie nieudanych testów, ale jeśli po wydaniu wszystkich PS test nadal nie wyjdzie - to nauka się nie powiodła, a 100 PD poszło.
Anna de Loiret
Przytaknęła karczmarzowi skinieniem głowy.
Gwizdnął przeciągle - No to ładna rzeź w porcie się szykuje w nocy. Tych w śpiączce kapłanki gromadzą na swym okręcie, a one nieuzbrojone zwykły chadzać rzekł w staroświatowym.
- Trzeba ich przed nocą uprzedzić jak zwalczać te pomioty Chaosu. - warknęła Glorgina - a teraz zamknij tawernę.
- Ale jeszcze południa nie ma - jęknął karczmarz - klientów stracę.
- Zamknij na chwilę i wyślij chłopaków na zewnątrz by nikogo tu nie wpuszczali, dopóki nie skończę. Muszę poważnie pogadać ze swymi towarzyszami. Bez obcych uszu. Ty możesz zostać. Na górze masz jakichś gości?
- Na górze sami swoi, odsypiają świętowanie zwycięstwa nad tymi stworami.
Karczmarz szybko wydał dyspozycje w swym gardłowym języku. Trzech krasnoludów wyskoczyło na zewnątrz tawerny, a on sam zamknął i zaryglował drzwi prowadzące na zewnątrz.
- Tłumacz Anno, bo cyrulik najbardziej powszechnego ludzkiego języka w Starym Świecie jak widać nie zna. Razem wdepnęliśmy w to gówno i zapadamy się w nim po uszy. Mogę Wam wszystkim zaufać, że mnie nie zdradzicie? Ani nie powiecie nikomu co tutaj rzeknę? spytała zabójczyni trolli.
Anna de Loiret
Powstała i rzekła donośnie - co mi powie ktoś w zaufaniu, tego zdradzić nigdy nie zamierzam, a choćby coś mnie podkusiło i to uczynię, niechaj Pani Jeziora karę ześle. Przetłumaczę wszystko, mów.
Najpierw me pytania przetłumacz, muszę mieć potwierdzenie od Was wszystkich.
Anna de Loiret
Rzekła po bretonńsku do cyrulika - Glorgina się pyta, czy jej nie zdradzisz i nie powiesz nikomu, co ona teraz nam oznajmi.
Sven
Będę milczał jak grób.
Alessio
Ja też,przysięgam na wszystko co mi święte że pary z ust nie puszczę.
Anna de Loiret
Poprzysiągł milczeć, Glorgino.
- I ja przysięgam na swą brodę, że pary z ust nie puszczę - powiedział karczmarz.
Skinęła głową i rozpoczęła swą opowieść.
- Sługa stwierdził Marii, że krwawy rytuał odbył się na uniwersytecie. Sam rytuał nie był krwawy, a w Miragliano już tylko jeden przeklęty kult działa. Drugiemu sama łeb ukręciłam, ale zacznę może od początku. Gdy poszłyśmy z Anną wczoraj na zakupy sukni, zaprosiło nas na nocną imprezę trzech żaków. Miała być pijatyka i ujeżdżanie koni. Dopiero Alessio, gdy nas spotkał, usłyszawszy o tym wybuchnął śmiechem. Po czym wyjaśnił co mieli na myśli mówiąc o wierzchowcach. Obrazili mnie tym tak bardzo, że gdy zasnęliście wybrałam się tam w nocy. Wytłumaczyć jakich propozycji nie składa się młodej wdowie jeszcze noszącej żałobę i obić przy tym kilka twarzy.
Poczerwieniała, nabrała tchu i kontynuowała opowieść.
- W progu przywiał mnie tam ten z trójki, co do nas przemawiał. Cały goły, z wyprężoną męskością, wyciągając do mnie kielich z winem i pytając się gdzie zgubiłam swą towarzyszkę. Zanim zdążyłam odpowiedzieć stwierdził obleśnie się uśmiechając, że ja sama wystarczę, bo jak nieco pochylę głowę, to będę miała swe usta akurat na wysokości zadania. Doprowadził mnie tym do furii, wyciągnęłam więc rękę, chwyciłam za jego przyrodzenie i ścisnęłam. Bardzo mocno, tak jak szyję tego złodziejaszka na targu. Zwalił się z jękiem na podłogę, a ja wpadłam do środka dobywając swego młota. W sali jedna wielka orgia się odbywała, a ja siałam tam śmierć i zniszczenie wśród kopulujących ze sobą człeczyn. Biała mgła przysłoniła bowiem me oczy, gdy usłyszałam muzykę którą tam grano. Przypomniała mi boleśnie o tym, że tylko raz było mi dane zakosztować małżeńskich przyjemności, zanim mego męża nie zatłukł na śmierć Bradni w szale zazdrości - kilka łez potoczyło się z jej oczu, ale szybko otarła je dłonią, po czym podjęła opowieść.
- Musicie bowiem wiedzieć, że zanim zostałam zabójczynią, mego oblicza nie zdobiła blizna po kwasie z żołądka trolla. Zamiast zdławić zaloty Bradniego w zarodku, pozwoliłam by je kontynuował, mimo że me serce wybrało jego brata. Po części więc ponoszę winę za śmierć męża. Winę, którą może tylko zmazać moja bohaterska śmierć. Za bardzo bowiem mi pochlebiały starania Bradniego i z powodu głupiej kobiecej próżności splamiłam swój honor pozwalając by je kontynuował. Mimo iż nie miał żadnych szans na zdobycie mego serca. Przysięgłam sobie wtedy, że zobaczę jak umiera. Jeśli innym rodzajem śmierci, niż takim którym by zmazał winę bratobójstwa, to splunę na Jego truchło. Przysięgi dotrzymałam. Ale wracając do głównego tematu. Zabiłam grajków, rozwaliłam ich instrumenty i wtedy jedna z kobiet zaczęła tkać jakieś zaklęcie. Pomiędzy Nią a mną pojawił się obłok mgły, a z niej formować sylwetka jakiegoś żeńskiego demona ze szczypcami zamiast rąk. Walnęłam w nią młotem i znikła zanim zdążyła przybrać całkowicie materialną postać. Dorwałam i kapłankę, rozwaliłam ołtarz, furia minęła. Ostatnich dwóch mężczyzn błagało mnie o litość. Może bym im ją okazała, gdyby nie byli to pozostali dwaj z rynku. Połamałam im nogi, zaciągnęłam do nich za kark zwijającego się cały czas z bólu ich towarzysza i poświęciłam im więcej uwagi przypalając młotem ich krocza. Zajęło mi to wszystko pół nocy, prawie drugie pół zeszło mi na praniu portek, bo upaprałam je podczas urządzania pogromu wsród zwyrodnialców. Dlatego też tak niewyspana jestem i zdrzemnę się tu dopóki nie wrócicie z dzielnicy elfów. A podsumowując mą opowieść, ja także po wykonaniu zadania muszę zniknąć z tego miasta. I to zanim ktokolwiek zorientuje się, że tak zmiażdżyć ciała można także dwuręcznym młotem bojowym. Prawdopodobnie z Anną do Bretonni... zawiesiła głos patrząc na Was uważnie.
Karczmarz ma opuszczoną szczękę, wybałuszone oczy. Wygląda jakby był w głębokim szoku po tym co usłyszał.
Anna de Loiret
Na łaskę Pani! Słusznieś zrobiła, należało się bydlakom! Zasłużyli po tym, gdy tak mnie zwiedli. Niech żyje Glorgina Pogromczyni studenckich kusiek! Zaśmiała się lekko - krasnoludzica w Bretonni... Nie wiem co będę musiała wymyślić by ludzie krzywo na mnie nie patrzyli, ale jestem ci to winna teraz.
Stół przy którym siedzicie rozleciał się z hukiem. Nigdy mnie tak nie nazywaj warknęła Glorgina dzierżąc w dłoniach młot którym rozwaliła mebel. Nawet nie zauważyliście kiedy go zdążyła dobyć. To nie jest powód do kpin. A pomyśleć, że miałam zamiar Cię prosić Anno o zostanie moja spamiętywaczką... i siostrą krwi.
Alessio
Ale, ale... to okrutne! Jak mogłaś tak postąpić? To czyste bestialstwo nie widzę dla niego usprawiedliwienia - powiedział zszokowany i oburzony
Anna de Loiret
Zamilcz, nie prowokuj ich - rzekła stanowczo do medyka po bretonńsku, po czym do Glorginy w staroświatowym - wyraziłam tylko podziw i uznanie za twój akt odwagi i umiejętności, w żadnym słowie nie miałam zamiaru z ciebie zakpić. Niech mnie Pani Jeziora w tej chwili skarze, jeśli tak nie było.
- Ech westchnęła ciężko - pomyśl na drugi raz Anno jak ktoś może odebrać Twe słowa zanim je wypowiesz. Tym bardziej jeśli kilka znaczeń mieć mogą. A co tamten rzekł? spojrzała na Alessio.
- Ze złe Ci ma okrucieństwo odrzekł karczmarz dzierżąc w dłoniach topór, tez nie wiadomo kiedy i jak dobyty.
- A nie okrutne jest zwabiać niczego nieświadome kobiety na rytuał mrocznych Potęg? Przetłumacz mu Anno, niech odpowie jak taki mądry.
Anna de Loiret
Kilka znaczeń? Hmm... I nie bacz na Alessia, on nie ma pojęcia o sprawach honoru i walki, kazałam mu milczeć. Ale skoro chcesz z nim rozmawiać... Przetłumaczyla medykowi słowa krasnoludzicy.
Alessio
Oczywiście że okrutne,i bardzo jestem Ci wdzięczny żeś ten kult rozbiła w zarodku. Rozumiem że zabiłaś ich wszystkich,hmm....,profilaktycznie, ale na bogów Glorgino czemuś ich torturowała? Wystarczyło ich wykończyć i tyle, tylko to mam Ci za złe, nic więcej. Wybacz jeśli Ci nieświadomie czymś uchybiłem - odparł mając w pamięci mądrą radę Anny.
Anna de Loiret:
Annę nagle olśniło podczas rozmyślań nad drugim znaczeniem tego co powiedziała. Pogromczyni trolli, czy tez zabójczyni jak to mówią krasnuludy, to kobieta szukająca honorowej śmierci, rzucająca się do walki z tymi potworami. Do walki dopóki nie padnie sama, albo troll. Nazwanie kogoś pogromczynią studenckich kusiek, to jakby zawoalowane stwierdzenie, że rzuca się do walki z nimi dopóki sama nie padnie, lub one. To zupełnie tak jakby nazwać kogoś miłośniczką ujeżdżania koni. Koni w rozumieniu żaków i to dopóki nie straci sama sił, lub one nie oklapną... Zdała sobie sprawę, że bezmyślnie uczyniła Glorginie śmiertelny afront. A także z tego, że to cud, lub niesamowite wręcz opanowanie zabójczyni sprawiło, że młot na stole wylądował, a nie na twarzy Anny.
Anna de Loiret
Och Glorgino, właśnie się zorientowałam, jak mogłaś to odebrać... Wybacz, nie miałam na myśli tego drugiego znaczenia mych słów...
Tak myślałam, ale mnie nerwy poniosły. A Alessio powiedz, że tamtych torturowałam bo uchybili mej czci. Jeden nawet dwukrotnie.
Anna de Loiret
Do Alessia - powiedziała, że uchybili jej czci i dlatego tak zareagowała. Ma słuszność, nie odzywaj się więcej na ten temat.
Alessio
Nic już nie powiedział skinął tylko głową że rozumie i wykonał przepraszający gest ręką.
Sven
Dobrze uczyniłaś, z kultystami nie się co cackać, to nie są ludzie, to bydło.
To idę na górę odespać, Wam pewno z jakaś godzina zejdzie, jak nie dłużej. Otwórz Drognirze tawernę i zawołaj chłopaków rzekła Glorgina, karczmarz skinął głową, schował topór i podał Jej klucz. Otworzył tawernę, po chwili wpuszczając do niej z powrotem trzech krasnoludów.
Anna de Loiret
A zatem... Ruszajmy i miejmy to za sobą. Rzekła w staroświatowym a chwilę później w bretonńskim.
Alessio
No ruszajmy, trzeba ostrzec tych na statku przed naszym odkryciem.
Anna de Loiret
Biegiem, spieszajmy bo życie kapłanek zależy od tego. Tylko uważaj Alessio na moją kiełbasę, mam nadzieję że dobrze ją schowałeś.
Alessio
Postanowił nie komentować słów Anny tylko ruszył biegiem w stronę drzwi po drodze wykonując gest który mogła odczytać jako - spokojna głowa o to się nie martw lub mamy teraz ważniejsze rzeczy na głowie. Interpretację pozostawił w gestii szlachcianki.
Anna de Loiret
W myślach - chyba dobrze o nią zadba, a głód pewno niedługo złapie... Ruszyła biegiem za Alessiem.
Dobiegliście do okrętu kapłanek Shallyi, mocno się przy tym zdyszawszy. Najgorzej bieg przeżył Alessio. Ledwo może oddech złapać i coś kłuje go w boku. Bieg po zjedzeniu posiłku widocznie nie był najlepszym pomysłem. Cały pokład zasłany jest kocami na których leżą nieruchome ciała. Pomiędzy nimi ostrożnie stąpa kilkanaście kapłanek i kilku kapłanów. Jeśli uśpienie jest pierwszym oznakiem zatrucia, a następnym mutacja, to dojdzie tu do faktycznie do rzezi, tak jak prawił krasnoludzki karczmarz. Użycie wody tylko ją nieco opóźni.
Alessio
Cały zdyszany i spocony ledwo sensownie i wyraźnie formułując zdania zapytał najbliższą kapłankę - O czcigodna, gdzie mogę znaleźć osobę zarządzającą tym szpitalem?
Zagrodziła Wam drogę z trapu na okręt. Najpierw broń złóżcie przed okrętem, zanim w ogóle Was na jego pokład wpuścimy. Tu szpital jest poświęcony Pani Miłosierdzia.
Anna de Loiret
A może najpierw zechcesz nas wysłuchać? Mogę mówić tutaj, nie muszę tam wchodzić by wam wszystko uświadomić. A pozostawianie oręża teraz jest wielce ryzykowne.
Spojrzała na Annę po czym zawołała jakąś inną kapłankę. Ta kobieta czegoś chce, a nie znam języka w którym mówi rzuciła do drugiej wciąż po tileańsku. O w końcu do nas trafiłaś Anno. Ukąszenie się daje we znaki? spytała ta druga w staroświatowym. Anna rozpoznała znajomą z łodzi w mieście. Ale to faktycznie musisz oręż zostawić jak mam to zbadać.