-
Inigo,Rodrigo,Ricardo
Indianie poczęli składać dary przed oficerami,dostojnicy zaś zatrzymali się przed Cortesem i oddali mu pokłon,widzicie że rozpoczęła się wymiana pomiędzy nimi a Waszym dowódcą wspieranym dzielnie przez jakiegoś mocno ogorzałego żołnierza,zapewne uczestnika,którejś z poprzednich wypraw,po zakończonej rozmowie jeszcze raz skłonili się i poczęli oddalać z powrotem w stronę osady,kobiety zaś stanęły obok darów,niektóre z nich są wystraszone,niektóre wyglądają na pogodzone ze swoim losem zaś jeszcze inne dumnie spoglądają na Was nie okazując strachu....Po chwili podeszło do nich kilku księży na czele z uradowanym ojcem Miguelem i po krótkim komunikacie poczęło gdzieś prowadzić...., z zadumy wyrwał Was Cortes,który krzyknął - A teraz nadszedł czas świętowania!Pijcie,jedzcie i bawcie się do świtu! - gdy skończył mówić przyniesiono skrzynie z jakimiś trunkami a on sam udał się wraz z większością oficerów w ślad za indiankami,już mieliście poczuć się zawiedzeni kiedy zajechał do Was jeden z nich i rzucił - A Panowie to co?Na specjalne zaproszenie czekają?
-
Inigo de Gastor
Ruszył za pozostałymi, wciąż przyglądając się z zadumą indiankom. Piękne i młode, a czeka je niewola. Ta wojna nie powinna tak wyglądać...Pomyślał nieco zasmucony.
-
Ricardo
A ten pomiot szatana w sutannie z czego się cieszy? Z tego że nasi zajmą się tymi dziewkami, czy z tego że może sam sobie użyje? Boże, daj spokój, on śmie mówić, że Ci służy? Zaproszenie przepraszam na co? Spytał oficera marszcząc brwi i nie ruszając się póki co z miejsca.
-
Rodrigo de Suarez:
Ruszył za Inigo, przypatrując się od czasu do czasu indiankom - Ładne... Może się jednak pomyliłem? Haha! Mam tylko nadzieje, że mi nie wychleją wszystkiego przede mną zanim nie wrócę. Ba, mam nadzieję, że ja sam całych zapasów nie wychleje hehe.
-
Rodrigo,Ricardo,Inigo
Na chrzest....a Ty cóżeś myślał?Że na orgię?Głodnemu chleb na myśli haha! - odparł Ci śmiejąc się,zawracając konia i podążając na chrzciny....o ile to faktycznie będą chrzciny....
-
Ricardo
Chrzest... Zobaczymy. Nie odzywając się już udał się na domniemane "chrzciny".
-
Ricardo,Inigo,Rodrigo
Udaliście się w ślad za resztą jeźdźców i oficerów po chwili zatrzymaliście się przed jakimś niewielkim jeziorem jednak widok zasłania Wam gęsta roślinność,jednak nie pojechaliście dalej bowiem Cortes zatrzymał Was gestem uniesionej dłoni - Nie było by zwycięstwa bez Was,moich dzielnych oficerów i niezastąpionej kawalerii....dlatego chcę Wam to jakoś wynagrodzić i każdy z Was otrzyma jedną z dziewczyn.Pamiętajcie jednak że nie są to już dzikie poganki a chrześcijanki,dzieci Boże jako i Wy sami,symbol pokoju....Dlatego macie je godnie traktować,jeśli ktoś nie będzie potrafił wtedy uznam że nie zasługuje na ten przywilej i łaskę z mojej strony,tyczy się to każdego z osobna,wyrażam się jasno? - odpowiedział mu cichy pomruk aprobaty,choć po twarzach można zauważyć że nie wszyscy są z tego powodu zachwyceni,pewnie nie jeden liczył że zaraz po chrzcinach będzie mógł zaciągnąć swoją w krzaki....
-
Inigo de Gastor
Ucieszyly go słowa Cortesa. Nie przeszłoby mu nawet przez myśl, by pohańbić którąkolwiek z tych pięknych kobiet... Obserwował je dalej uważnie, każdą z nich obmierzając dokładnie wzrokiem, zwracając uwagę na włosy, oczy, twarz, dłonie, nogi, stopy... Każda część ich pięknego ciała przypominała mu oczywiście Selenę, nie mógł się od tego opędzić. Zwłaszcza, że ona też ma takie śliczne, bujne, czarne włosy jak wiele z nich.
-
Rodrigo de Suarez:
Cóż... Niektórzy chyba się zawiedli hehe. Ale i dobrze, że Cortez im pogroził... Chociaż wątpię, by kilkoro z nich wytrzymało i pewnie się wezmą za te dziewczyny - pomyślał, przyglądając się indiankom. Ciekawiło go jaką to on otrzyma...
-
Ricardo
Dzieci Boże jako i my, a rozporządza nimi jak bezmyślnym mieniem... I co to za nagroda? Mam niańczyć tubylczą kobietę? A może jeszcze ją kochać? Ehh... Był przeciwny takiej formie nagrody lecz nie dał tego po sobie poznać, uważał bowiem że nie należy okazywać niezadowolenia z podarku przy wręczającym. Jakoś się przemęczy z tą kobietą... Skinął jedynie głową Cortezowi.
-
Ricardo,Inigo,Rodrigo
Widzicie że wzywają Was po kolei,widocznie wódz naprawdę poważnie podchodzi do szanowania tych kobiet bo nie pozwolono Wam zobaczyć ceremonii chrzcin podczas to której zapewne były nagie....
Inigo
Po chwili przyszła kolej na Ciebie,gdy podjechałeś do jeziora widzisz ojca Miguela poznanego na okręcie,który trzyma rękę na ramieniu jakiejś młodej dziewczyny,wygląda jak by jeszcze nie skończyła 16 wiosen.... - Nazywa się Catalina....,dbaj o nią i wychowuj w naszej wierze i obyczajach - dziewczyna jest bardzo piękna,ma filigranowe ciało,drobne dłonie i stopy,bujne czarne włosy i piękne piwne oczy,wygląda na dość wystraszoną co nie dziwi biorąc pod uwagę jej wiek ale dostrzegłeś że mimo to przygląda się Tobie z pewną ciekawością,chyba pierwszy raz widzi z bliska konia i takie uzbrojenie
-
Inigo de Gastor
Obmierzył dokładnie wzrokiem tą indiańską piękność. Przysięgam, że zaopiekuję się nią dobrze - rzekł i zeskoczył z konia, podchodząc ze swą klaczą do dziewczyny. Wskazał palcem na siebie - Inigo de Gastor - a potem na wierzchowca klepiąc po szyi - Maria. Mówił łagodnym głosem a jego twarz przybrała szczery, sympatyczny wyraz.
-
Inigo
Nieco odsunęła się widząc konia z tak bliska a w jej oczach zagościł strach....,ksiądz zaś chrząknął i powiedział - Ekhm,to ja Was zostawię....
-
Inigo de Gastor
Nie bój się Catalino - rzekł łagodnie, zdejmując hełm i potrząsając głową, by włosy opadły mu na ramiona. Nieco popchnął Marię w tył, widząc że dziewczyna się jej boi.
-
Inigo
Nagle jak gdyby przemogła strach,przechyliła głowę,podeszła do Ciebie i....zaczęła dotykać Twojej twarzy ze zwykłą dziecięcą ciekawością z jaką te obchodzą się gdy zobaczą coś nowego....
-
Inigo de Gastor
Uśmiechnął się przyjaźnie do dziewczyny, widząc co robi. Biedactwo, nie zasłużyła na los niewolnicy, skoro dali mi ją pod opiekę, to zrobię wszystko by miała dobrze.
-
Inigo
Dotknęła Twoich wąsów,po czym wzięła kosmyk własnych włosów i zrobiła sobie na przelotną chwilę coś na ich kształt przez co wyglądała komicznie....Za chwilę zaś zaczęła dotykać Twojej zbroi,i ekwipunku na moment wyjmując pałasz z pochwy i przyglądając mu się z ciekawością....,kiedy nagle rozległo się - Auć! - niestety dotknęła ostrza i zraniła się w palec,który po chwili włożyła sobie do buzi patrząc na Ciebie z niewinną miną
-
Inigo de Gastor
Roześmiał się widząc co robi z kosmykiem swoich włosów. Gdy zaś zraniła się pałaszem, chwycił ją za dłoń, wyjął jej palec z buzi i przyłożył do swojego płaszcza, który chwycił oraz przesunął na lewe ramię. Owinął jego skrawkiem jej palec, by uśmierzyć szczypanie z rany... Niezdara z ciebie, Catalino, mała niezdara... Powiedział spoglądając w jej oczy z uśmiechem.
-
Inigo
Wydała z siebie cichy okrzyk zaskoczenia gdy wziąłeś ją za rękę,widocznie przez chwilę sądziła że jesteś jakąś statuą bowiem wyraźnie nie spodziewała się jakiejś reakcji z Twojej strony....Pozwoliła Ci przez chwilę trzymać swoją dłoń po czym delikatnie oswobodziła ją z Twojego uścisku i zaczęła patrzeć na Marię z wyraźnym zaciekawieniem,jednak chyba nie ma odwagi by do niej podejść....
-
Inigo de Gastor
Szalona dziewczyna - pomyślał pokręciwszy głową z uśmiechem. Maria nie zrobi ci krzywdy Catalino - rzekł delikatnie, kładąc jej dłoń na ramieniu i nieco posuwając w stronę klaczy. Ma nadzieję, że przełamie swój strach przy nim.
-
Inigo
Równie dobrze mógł byś próbować przesunąć skałę bowiem nie chce postąpić ani kroku naprzód...
Rodrigo,Ricardo
Was tymczasem minął kwatermistrz z ponurym obliczem....,jednak o dziwo minął Was pieszo a na jego koniu siedzą dwie piękne indianki w tym jedna w stroju przypominającym jakąś miejscową szamankę,czyżby Cortes tak hojnie go obdarował?
-
Inigo de Gastor
Westchnął, po czym stanął przed dziewczyną pochylając się nieco by ich oczy się zrównały, położył obydwie dłonie na jej ramionach i rzekł delikatnym tonem, z sympatycznym wyrazem twarzy - zaufaj mi Catalino... Co mam zrobić byś mnie zrozumiała...
-
Inigo
Patrzy na Ciebie z dość cielęcym wyrazem twarzy i zaraz powiedziała wskazując na Marię,tonem jak gdyby się na coś skarżyła - Maria!
-
Ricardo
Zakatuje je obie... Mruknął cicho do Rodriga, gdy kwatermistrz się oddalił.
-
Inigo de Gastor
Maria! Powtórzył za Cataliną, stając obok niej ale nie zabierając swych dłoni z jej ramion. Dalej przygląda się dziewczynie, zastanawiając się o co jej chodzi...
-
Inigo
Tupnęła nogą z poirytowaniem widząc że jej nie rozumiesz po czym dalej przypatrywała się Twojej klaczy z bezpiecznej odległości,choć z założonymi na piersi rękoma,widzisz że zadziera noska kiedy się złości....
-
Inigo de Gastor
Westchnął zdezorientowany widząc jak dziewczyna zadziera noska. Ale charakterek to już ma hehe... Pomyślał, po czym chwycił klacz za wodze i pytająco spojrzał na Catalinę...
-
Rodrigo de Suarez:
Ohohoho! Stary dorobił się dwóch panienek! Buhaahaha! Spać po nocach nie będziemy mogli, istne trzęsienie ziemi będzie... - No nerwów ze stali to on nie ma... Cóż... - odparł mu po cichu.
-
Inigo
Wskazała na Marię a następnie na siebie i zaczęła przedziwnie gestykulować chcąc Ci coś przekazać,ciężko Ci wywnioskować co dokładnie ale masz wrażenie że pyta czy Maria jej nie skrzywdzi....
-
Inigo de Gastor
Pokręcił głową przecząco, głaszcząc Marię po szyi. Wysunął rękę w stronę Cataliny...
-
Inigo
Zamiast do Ciebie,powoli wyciągnęła rękę w stronę Marii jak gdyby chciała ją dotknąć czy....po prostu sprawdzić jak zareaguje na jej obecność,ciężko rozgryźć to maleństwo....
-
Inigo de Gastor
Klacz rozdęła nieco chrapy, wąchając dłoń Cataliny. Uznała jednak, że nic jej nie zagraża i dała się dotknąć, nawet przybliżyła się nieco spokojnie do niej. Inigo cały czas trzyma dłoń na jej szyi, przyglądając się z uwagą dziewczynie.
-
Alejandro
Śnił, specyfik dawał błogie poczucie jednak Alejandro mimo tego wiedział, że nie jest z nim dobrze. Leżał na łące i gapił się w gwiaździste niebo, gwiazdy wirowały, jakby tańczyły co chwila zmieniając swe miejsce. To był dla niego niezwykły widok, kiedy nagle kilka z nich uformowało węża, był wielki, a jego kły także zadziwiały rozmiarem, syczał i to bardzo wyraźnie, zdawał się jakby pełznąć po niebie, zostawiając po sobie jasną smugę. Zbliżał się do księżyca, co sekundę co raz to bliżej, otworzył swą paszczę i próbował go pożreć. Jad skapywał z uzębienia i każda kropla spadająca z nieba w miejscu upadku tworzyła wypalone, połacie martwej ziemi. Był już w połowie gdy ciało niebieskie nagle zaczęło świecić jaśniej, aż w końcu jego światło oślepiało, a każde spojrzenie było niczym wbijane igły w oczy, bestia na pewno to poczuła i zaczęła wydawać to bolesne syki, gdy w mgnieniu oka ogarnęło ją biały płomień niszczący wszystko. Wąż wydawszy dziwny jakby to wrzask zniknął, a całe niebo nagle zgasło. Tylko jeden punkt zdawał się dawać dziwną poświatę, czerwoną. Nagle Alejandro był całkowicie w niej,w tym samym momencie przeniósł się do dziwnego pomieszczenia przypominającego mu jego dawny dom, stara posiadłość wydawała się nienaruszona. Wędrował po niej i nie znalazł żadnej żywej duszy, był sam. Zupełnie sam, ale czuł coś, dziwnego, coś w jego głowie, czyjąś obecność. Poczuł oddech na plecach i błyskawicznie odwrócił się, nie zauważył nic, ale wszystko dookoła powoli umierało, starzało się natychmiast, drewno próchniało aż w końcu gniło, kamień się rozpadał, aż nie zostało nic, stał pośród gruzów. Niebo zakryły chmury, zaczęło padać, krople leniwie spadały z nieboskłonu. I jak amigo? rzekł głos łudząco podobny do jego własnego, tyle, że jakby bardziej złowieszczy. Alejandro nie mógł uwierzyć własnym oczom, przed nim nagle niczym z powietrza pojawiła się jego kopia. Była niemal identyczna, tyle, że ubranie miała pobrudzone zaschniętą skórą i oczy były....czerwone. Zdziwiony? heheh, przecież tak dobrze nam było ze sobą przez te wszystkie lata.
-Czym ty jesteś?! odparł przerażony
Postać uśmiechnęła się, nawet Alejandro bał się tego, to był on, ale inny -No jak to kim? Nie wiesz? Jestem tobą hahahahahahah!
Konkwistador nawet nie wiedział co powiedzieć, stał i patrzył się tak po prostu. Ten śmiech był taki nieludzki, przeszywał kości, mroził krew, jego echo niosło się daleko.
No no no, nie wiemy co powiedzieć? Ach daj mi chwilę diabelski sobowtór nagle schylił się i z pod gruzów wyciągnął różę, całkowicie czarną, przyłożył ją sobie do nosa i wziął głęboki wdech po czym westchnął. Piękna, zgodzisz się? Ale przejdźmy do rzeczy. Nie ważne jak bardzo próbujesz i tak zawsze będę z tobą, głęboko w tej głowie, czekał na zew, i wtedy to ja przez chwilę sobie porządzę hahahahhaahhahaha! Ale spokojnie, mamy czas, zapoznamy się lepiej, choć znamy się doskonale hahahah!
Nagle wszystko ogarnęła ciemność, a Alejandro obudził się zlany zimnym potem.
-
Inigo
Maria! - powiedziała z uśmiechem i poklepała ją po głowie po czym podwinęła jej wargi by spojrzeć jej w zęby....
-
Inigo de Gastor
Maria spuściła głowę gdy Catalina ją poklepała i gdy dziewczynka zaczęła podwijać jej wargi, ta położyła jej łeb na ramieniu jakby się przyjaźnie wtulając.
-
Inigo
Nic już nie powiedziała tylko przytuliła się do klaczy z uśmiechem bawiąc się jej uszami,co chwila podwijając je do góry co wygląda trochę tak jak gdyby je rozmasowywała....
-
Inigo de Gastor
Uśmiechnął się widząc że dziewczynka polubiła jego wierzchowca i zaczęła się z nim bawić. Maria w odpowiedzi delikatnie skubała ją po policzkach wargami i ocierała się głową o nią, dając jej tym samym wyraz swojej sympatii. Konkwistador z radością przygląda się temu... Obiecuję ci Catalino, że będziesz w życiu szczęśliwa... Zaopiekuję się tobą jak własną córką, obiecuję ci mała...
-
Inigo
Zaczęła chichotać gdy Maria skubała ją swoimi wargami,sprawia w tym momencie wrażenie naprawdę szczęśliwej....,po chwili ucałowała ją w czubek pyska i zaczęła jeździć ręką po jej sierści....
-
Inigo de Gastor
Maria zastygła w bezruchu, a dotyk dziewczynki która swą dłonią zaczęła jeździć po sierści, jest miły dla klaczy. Inigo dalej się temu przyglądał z radością, ta dziewczyna obudziła w nim jakieś dziwne uczucie... Wreszcie coś, poza odzyskaniem Seleny stało się dla niego ważne.
-
Inigo
Gdy nacieszyła się tym nowym dla niej doznaniem zaczęła bawić się strzemieniem,lekko trącać je dłonią i zaczynając nim huśtać....
Alejandro
Po chwili leżenia w bezruchu,usłyszałeś czyjeś kroki i ujrzałeś nad sobą dwie rozmazane sylwetki,za chwilę ciszę przeciął ponury,nieprzyjazny głos kwatermistrza - Trupie to Cassandra,Cassandro to Twój trup.... - gdy skończył mówić z powrotem oddalił się w stronę wyjścia,nad Tobą zaś nachyliła się jakaś postać i zaczęła coś mówić w swoim języku,po intonacji wnioskujesz że są to przekleństwa....