-
Ech i tak nie zobaczycie, w każdym razie i dla nas już kordon stanowi barierę nie do przebycia odparła w bretonńskim. Słowa tego nie opiszą, to trzeba zobaczyć na własne oczy - mówiąc w ojczystym języku Anny podeszła do biurka, wysunęła inną szufladę i wyciągnęła jakiś podłużny walcowaty przedmiot. Rozsunęła go wracając do okna i podała węższym końcem Annie. Patrz w niebo, na prawo od tego krasnoludzkiego złomu na wodzie, tylko nie wypuść z rąk lunety.
Odpowiedziała Alessio nadal w bretońskim - elfy też po wypiciu morskiej wody chorują, jeśli jej wpierw nie oczyszczą. Ale nie trzeba z żadnej zarazy. Wystarczy tylko soli się z niej pozbyć.
-
Alessio
Ale jak to zrobić moja Pani? Nie sądziłem że coś takiego jest możliwe....
-
Nasi magowie się tym zajmują, ja zarządzam tym miejscem, nie znam wszystkich szczegółów. Nawet mi by życia nie starczyło by poznać szczegóły wszelkich wykonywanych prac w obrębie kolonii.
-
Anna de Loiret
Spojrzała ze zdziwieniem przez lunetę w okno, zgodnie ze słowami elfki.
-
Anna w lunecie ujrzała
http://vignette4.wikia.nocookie.net/...path-prefix=es
Nie spodziewała się ujrzeć takiego potwora tak blisko miasta. Zastygła przestraszona jak wcześniej elfka.
Techniczny:
Anna tylko strach odczuwa, bez grozy - test SW udany.
-
Techniczny
Trochę czasu nie mam obecnie, więc jak coś to niech MG prowadzi Svena. Ochraniam Annę i Alessia w czasie ratowania miasta. Nawet narażając się. Postaram się pisać, ale jakbym miał hamować akcję niech MG decyduje.
Wow, niezły widok.
OD MG:
Nie ma problemu, zresztą po tym jak Arden padł reszta graczy nieco Ci blokuje zabawę przez tłumaczenie tylko niewielkiej części obcych języków.
-
Anna de Loiret
Krzyknęła ze strachu, choć krzyk ten przypominał nieco pisk. O Pani... O Pani... Co to ma być? Podała lunetę elfce drżącą dłonią.
-
Alessio
A jest jakaś szansa że nam ten sekret zdradzicie? Albo przynajmniej udostępnicie? - na krzyk Anny - Anno wszystko w porządku? Co jest tam za oknem?
Techniczny:
+5 PD, choć samego sekretu nie zdradzą, musieliby do tego ludzi magii nauczać.
-
Elfka bez słowa podała Alessio lunetę.
-
Alessio
Wziął głęboki wdech, mocno chwycił lunetę i spojrzał przez okno....
-
Alessio ujrzał ten sam widok co Anna. Kompletnie go sparaliżowało ze strachu. Dopiero do rzeczywistości doprowadziło go szturchnięcie Svena i coś co rzekł w staroświatowym. Dajcie i mnie zobaczyć.
Techniczny:
+ 1PO
-
Anna de Loiret
Skąd to się tam... Wzięło!? Spytała nerwowo elfki.
-
Alessio
Twarz zastygła mu w masce przerażenia, sądził że to potwory z bajek jakimi straszy się dzieci w Tilei ale widok był zbyt żywy i straszny by nie był prawdziwy. Słowa Norsa dotarły do niego jak przez mgłę, nic nie zrozumiał ale chciał pozbyć się przedmiotu który z tak bliska ukazał mu latający koszmar....,drżącymi rękami podał lunetę Svenowi, nie mogąc wydusić z siebie ani słowa, stał cały czas tępo wpatrując się przed siebie kompletnie nie wiedząc co robić i zapominając na moment gdzie się znajduje. Być może z tyłu głowy czując że ruch przykuje uwagę potwora...
-
Sven podniósł lunetę do oczu. Wpatrywał się w nią dość długo i uważnie. Po czym wzruszył ramionami i oddał przedmiot elfce ze słowami Co Wy nigdy smoka żywego nie widzieliście? A swoją droga fajna rzecz, przydała by się nam by z daleka wroga ujrzeć. Możesz mi takową podarować?
- Tylko zobaczę kto go dosiada odpowiedziała elfka w staroświatowym, przełknęła głośno ślinę i również spojrzała przez lunetę.
-
Anna de Loiret
Pomachała głową, aż włosy jej rozleciały się na wszystkie strony, lądując niemal na twarzach Alessia i Svena. No.... I kto tego uroczego eeee wierzchowca ujeżdża?
-
Zapach włosów Anny wyrwał Alessio z osłupienia. Czy ona to celowo robi? przemknęło mu przez myśl. Może to siebie miała na myśli mówiąc o tej kobiecie poznanej w Miragliano? Dzięki tym myślom udało się mu zapomnieć o koszmarze.
- To smoczy lord Asarnil, banita z Ulthuanu odpowiedziała w staroświatowym. Nie wiem kto go sprowadził do uszczelnienia kordonu sanitarnego.
-
Alessio
Patrzył nie na elfkę a na Annę, w tym momencie niezbyt zaprzątał sobie głowę tym co miała ona do powiedzenia - ta kobieta mnie wykończy - pomyślał.
-
Anna de Loiret
Ani ja... Tym bardziej nie wiem. Ehhh... Po tym spojrzała na gapiącego się na nią Alessio, chwilę zaś później na wiadome miejsce w jego spodniach, bo domyślała się o co mu chodzi...
-
Anna ujrzała znajomy Jej widok, znów zabiło Jej żywiej serce. Coraz bardziej ciekawi Ją jak bez spodni prezentowało by się to uwielbienie dla Jej urody...
-
Alessio
Jego oczy przez chwilę spotkały się ze wzrokiem Anny, widząc jak ta bezceremonialnie gapi się na jego krocze, zasłonił je torbą i chrząknął znacząco,myśląc - Nie wiem co gorsze, ona czy ten smok, oboje chcą mnie chyba żywcem pożreć - i przenosząc wzrok na elfkę.
-
Potrzeba Wam osobnej komnaty na kilka chwil? spytała się elfka po bretońsku.
-
Anna de Loiret
Czy tobie zawsze, jak się na mnie patrzysz musi się... Zawsze!? Roland potrafił to hamować jakoś, a ty nawet się nie starasz. Ehhh. Nie, nie potrzeba nam pokoju, on ma jakieś problemy zdrowotne. Albo się zadurzył we mnie... Złapała się za czoło, chcąc odrzucić od siebie coraz to różniejsze wyobrażenia męskości Alessia...
-
Alessio
To co mi włosami po twarzy przejeżdżasz? Prowokujesz a potem się dziwisz! Najpierw smok a teraz Ty się na mnie zawzięłaś i się wydzierasz jakby tego było mało. Pieprzyć to - powiedział wkurzony i zawstydzony tak bezceremonialnym postawieniem sprawy przez Annę i wyszedł na pięcie z pomieszczenia.
-
Alessio wypadł z pomieszczenia strasznie wzburzony, ale kilka głębokich oddechów w przedsionku go uspokoiło. Elfka podała lunetę Svenowi i odpowiedziała w staroświatowym jakby się nic nie wydarzyło A co do poprzednich pytań. Jedna gondola z wioślarzem na pięciu żołnierzy wystarczy, czyli na dziś dziesięć by ich trzeba było. A na jutro sto osiemdziesiąt. Zapasami oczyszczonej wody możemy się podzielić z resztą miasta, nawet za darmo, ale może użyjcie tego jako karty przetargowej podczas rokowań. Czy jakieś inne Wasze pytanie umknęło mojej uwadze?
-
Techniczny:
Potrzebuję więcej informacji o tym czy Roland musiał się hamować. Czy coś między tym rodzeństwem iskrzyło i jak poważnie. Po prostu jako MG musze wiedzieć czy Anna jest tak durna, że myliła braterskie uczucia z czymś innym, czy też to było coś więcej niż braterska/siostrzana miłość. Zastanów się Lwie poważnie nad odpowiedzią, bo jeśli to drugie, to zaproszenie na orgię ku czci Slaanesha przez żaków mogło nie być przypadkiem... tak samo jak reakcje organizmu Anny dzisiejszego dnia w dzielnicy elfów. Kazirodztwo, zoofilia i homoseksualizm to grzechy śmiertelne nie tylko dla Pani Jeziora, ale dla większości bogów i bogiń. Za to Slaanesh bacznie zwraca uwagę na osoby o takich ciągotkach.
-
Anna de Loiret
Nie, wszystko w porządku, dziękuję - rzekła do elfki i wyszła za Alessiem.
Techniczny
Nie, nie ma tu nic gorszego, ona po prostu jest przekonania, że skoro jej brat potrafił okazywać wielką czułość (acz nadal braterską) tak pięknej kobiecie bez "dobierania się" do niej, to i się wielce zdziwiła że medykowi coś się napięło od samego widoku...
-
Alessio ma zamknięte oczy, chyba coś liczy szepcząc w swym języku. Sven wyszedł za Anną.
-
Anna de Loiret
I co, dalej jesteś wielce urażony? Dalej? Może i ostro zareagowałam ale, na pamięć mego brata, przeraża mnie to Alessio! Ty czujesz jakieś podniecenie patrząc na mnie, a ja... Ja też... Coś... Nie umiem tego wyjaśnić! I się boję... Że... Ach, nie wiem co powiedzieć...
-
Anna przerwała Alessio liczenie na głos wrednych szlachcianek, a już do drugiej dziesiątki dotarł. Usłyszał całość wypowiedzi, liczenie na głos pomogło do końca się uspokoić.
-
Alessio
Anno nie chciałem Cię urazić czy zmieszać, ja po prostu.... no jesteś piękną kobietą, a ten stres i to zamieszanie dookoła, do tego jak mnie włosami smagnęłaś i to jak na mnie patrzyłaś..... no nie dziw się że zareagowałem jak zareagowałem. Sam też nie wiem jak to wszystko odbierać. A Twój wybuch dotknął mnie do żywego, musiałaś przy tej elfce to zrobić? Ale jestem w stanie puścić to w nie pamięć, oboje byliśmy wciąż zdenerwowani tym smokiem... - powiedział uśmiechając się lekko po zakończeniu ostatniego zdania, myśląc - bogowie jaka ona jest piękna, nie idzie się długo na nią złościć, gdybyż ona nie była szlachcianką.....
-
Anna de Loiret
Przymknęła oczy, kilka łez spłynęło po jej policzkach. Tysiące myśli przeszło jej przez głowę, dawno nie czuła się tak zdezorientowana. Po chwili zamyślenia, postanowiła w końcu rzec po bretonńsku a później w staroświatowym - nie marnujmy więcej czasu, ruszajmy do gildii gondolierów. Musimy załatwić transport dla elfickich wojowników.
-
Dołączył do Was elfi przewodnik, widocznie chciał coś omówić na osobności z przywódczynią tej dzielnicy. Dokąd teraz? spytał się w staroświatowym.
-
Alessio
Na widok płaczącej Anny serce mu się krajało, zrobił nawet krok z myślą by ją objąć ale szybko wybił to sobie z głowy. Zamiast tego wyjął skrawek czystego bandaża, mówiąc - Anno nie płacz proszę, serce mi krwawi na ten widok, weź na otarcie łez - powiedział ciepłym głosem choć dało się w nim wyczuć smutek.
-
Sven
Eskortuje towarzyszy zastanawiając się, kiedy pójdą do łóżka.
Techniczny
Dalej proszę MG o nie tamowanie akcji i prowadzenie Svena, ten tydzień jestem niemal wyłączony, dlatego też i PBF-a nie prowadzę żadnego.
-
Anna de Loiret
Wzięła bandaż i wytarła łzy, po czym nie dopuszczając do siebie niektórych myśli, mimo iż paru rzeczy była pewna, odrzekła - czemu serce ci krwawi gdy płaczę? Taki to poruszający widok?
Przewodnikowi zaś odpowiedziała po tym - do gildii gondolierów.
-
Alessio
Tak Anno, każda łza z Twoich pięknych oczu jest dla mnie ciosem prosto w serce - powiedział wciąż z lekkim smutkiem w głosie.
-
Anna de Loiret
Zaniemówiła po słowach Alessia, spojrzała szklistymi oczyma na niego, nie wiedząc kompletnie co odpowiedzieć. Ja... Czy... Ty naprawdę... Dlaczego? Czym ja...?
-
Alessio
A czy Ty Anno? - powiedział patrząc jej prosto w oczy, nieznacznie się do niej przysuwając jednak nie na tyle mocno by Anna poczuła się osaczona bądź niepewna co do jego zamiarów.
-
Anna de Loiret
Czy ja? Sama nie wiem... Chyba... Nic nie wiem - spuściła głowę, czując pustkę w swym rozumie.
-
Nie mamy takowej odparł zdezorientowany elf w starościwatowym.