[youtube:2t20za5h]http://www.youtube.com/watch?v=kP3iohsbGN8[/youtube:2t20za5h]
Wersja do druku
[youtube:2t20za5h]http://www.youtube.com/watch?v=kP3iohsbGN8[/youtube:2t20za5h]
[youtube:205vxrz9]http://www.youtube.com/watch?v=AVHekuyDfB4[/youtube:205vxrz9]
Mleko jest zdrowe, a piwo... :)
[youtube:14qbuyg9][/youtube]http://www.youtube.com/watch?v=1xCfiOQlkWY[youtube][/youtube:14qbuyg9]
@szwejk klasyka ;)
[youtube:3gpklk25]http://www.youtube.com/watch?v=loM2Q8YxbgI[/youtube:3gpklk25]
[youtube:3gpklk25]http://www.youtube.com/watch?v=3k3cbEwCX7c[/youtube:3gpklk25]
Co to jest pozycja 169?
To samo co 69 z tym, że ktoś jeszcze patrzy
Stoi facet na klatce schodowej, pali. Nagle z sąsiedniego mieszkania rozlegają się krzyki i wrzaski. Za chwilę wychodzi sąsiad z połamanymi okularami 3D. Facet go pyta:
- Sąsiedzie, czemu pan taki wściekły?
- Kupiłem sobie telewizor 3D i właśnie rozwaliłem go w drobiazgi.
- Dlaczego?
- Próbowałem obejrzeć pornola i pięć razy mało mi ch**a w mordę nie wsadzili.
https://fbcdn-sphotos-f-a.akamaihd.net/ ... 1800_n.jpg bawi mnie ten obrazek :D
Skecz ten sądownictwu III RP poświęcam :)
[youtube:3uqcic7l][/youtube]http://www.youtube.com/watch?v=UIrX_di3J9s[youtube][/youtube:3uqcic7l]
Świetna reklama... :D
[youtube:3ccnz0n4]http://www.youtube.com/watch?v=crTCgkjX9K0&desktop_uri=%2Fwatch%3Fv%3DcrT CgkjX9K0%26[/youtube:3ccnz0n4]
I jeszcze takie głupstwo :)
[youtube:3ccnz0n4]http://www.youtube.com/watch?v=EAcdvmnZ_GM&[/youtube:3ccnz0n4]
List studentki do rodziców, nie wiem, czy autentyczny:
Kochani Rodzice!
Nie pisałam do Was od czasu mojego wyjazdu na studia i naprawdę jest mi przykro, że mogłam być tak bezmyślna i nic do Was nie napisać wcześniej. Teraz jednak opowiem Wam o wszystkim, co się u mnie wydarzyło, tylko bardzo Was proszę - usiądźcie przed przeczytaniem dalszej części tego listu, dobrze?
No wiec, u mnie już teraz wszystko jest naprawdę nieźle. To pękniecie czaszki i wstrząs mózgu, które miałam wtedy, gdy wyskoczyłam z okna akademika - bo zaraz po moim przyjeździe wybuchł tutaj pożar - już są prawie całkiem zaleczone. W szpitalu byłam tylko dwa tygodnie i teraz widzę już prawie całkiem normalnie, a te okropne bóle głowy miewam już tylko raz dziennie. Na szczęście ten pożar akademika i mój skok z okna widział nalewacz ze stacji benzynowej, która znajduje się obok akademika. To właśnie on zadzwonił po straż pożarną i karetkę pogotowia. Odwiedzał mnie też w szpitalu, a ponieważ nie miałam gdzie mieszkać, bo akademik się spalił, był tak miły, że zaprosił mnie do swojego mieszkania i pozwolił mi tam mieszkać. No, właściwie to jest tylko pokój w suterenie, ale za to bardzo fajnie urządzony. On jest bardzo sympatycznym chłopcem, bardzo się kochamy i zamierzamy się pobrać. Nie ustaliliśmy jeszcze dokładnej daty ślubu, ale odbędzie się na pewno zanim moja ciąża stanie się bardziej widoczna. Tak, kochani Rodzice, spodziewam się dziecka! Wiem, jak bardzo chcecie zostać dziadkami i świetnie sobie wyobrażam, jak ciepło powitacie mojego dzidziusia. Jestem pewna, że obdarzycie go taką miłością, poświeceniem i czułą opieką, jakimi obdarzaliście mnie, kiedy byłam dzieckiem. Powodem opóźnienia daty naszego ślubu jest to, ze mój chłopak cierpi na drobna infekcje, która z reszta się od niego zaraziłam, a która chwilowo uniemożliwia nam pomyślne przejście przez przedmałżeńskie badania krwi. Jestem pewna, że przyjmiecie mojego chłopaka do naszej rodziny z otwartymi ramionami. On jest bardzo fajny i choć niespecjalnie wykształcony, ma jednak naprawdę duże ambicje. Aha, zapomniałam Wam jeszcze napisać, skąd w ogóle wziął się ten pożar. Otóż jak robiliśmy zawody, który z kolegów najszybciej rozbierze po ciemku jedna z nas, mój partner miał szansę na wygranie, bo zdjął już ze mnie wszystko, oprócz biustonosza - tego, który mi kupił za 600 zł profesor ze statystyki podczas naszego romantycznego wypadu do Kazimierza.... Wiec ten kolega nie potrafił rozpiąć tego biustonosza, mimo ze przecież rozpinał mi go już nie raz - i to często przy wyłączonym świetle. Może, dlatego, ze był już po "kilku piwach" i musiałam go podtrzymywać, bo by się przewrócił. Wiec, Ahmed (bo tak ma na imię) chciał sobie pomóc z tym rozpinaniem i usiłował oświetlić zapięcie biustonosza światłem zapalniczki. I udało mu się - zrobiło się całkiem jasno, bo zapalił się również mój biustonosz, a od niego zajęły się moje włosy... Ale nie martwcie się: wszyscy mi tu mówią, ze bez włosów wyglądam równie atrakcyjnie (podobno cos miedzy Kojakiem a Sinnead O'Connor). A blizny po oparzeniach na plecach kumpel pięknie zatuszował kolorowymi tatuażami: mam tam na przykład wytatuowanego Nosferatu-Wampira, Monike Lewinski z cygarem, oraz jedna z najsłynniejszych scen filmowych... Teresy Orlowski z trzema kochankami. A powracając do pożaru - jak już z wrzaskiem zrzuciłam palący się biustonosz, to przez przypadek wpadł on do 50- litrowej beczki ze spirytusem. I to był właśnie pech - bo gdyby wpadł on do drugiej beczki z zacierem, albo do skrzynki z amfetamina, to byśmy bez problemu go ugasili - to znaczy oni by ugasili, bo ja już wtedy byłam nieprzytomna, po upadku przez okno i świadomość odzyskałam dopiero w łóżku Ahmeda, w jego pokoju, który dzieli z sześcioma innymi Libijczykami. Ci Arabowie to dziwny naród - podobno u nich jest bardzo ciepło - bo jak odzyskałam przytomność, to wszyscy stali nade mną nago. No i to by było na tyle.
Całuję Was mocno,
Wasza Zuzia
PS. Kochani Rodzice, Teraz, kiedy już wszystko wiecie o moim obecnym życiu, chciałam Wam powiedzieć, ze nie było żadnego pożaru w akademiku, nie miałam pęknięcia czaszki ani wstrząsu mózgu, nie byłam w szpitalu, nie jestem w ciąży, nie jestem zaręczoną, niczym się nie zaraziłam, ani nawet nie mam chłopaka. Ale w tym semestrze dostane dwóje z fizyki i trzy z dwoma minusami z chemii. Chciałabym wiec, żebyście spojrzeli na te stopnie z odpowiedniej perspektywy.
Cos dla fanow Marlona Brando i jego kreacji aktorskiej z "Ojca chrzestnego" :mrgreen:
[youtube:rcu71f1p]http://www.youtube.com/watch?v=_TyewV_RQQw[/youtube:rcu71f1p]
Koniec z narzekactwem lemingi :) w święto flagi 2013 r. obowiązuje radość i optymizm... a więc:
1. Nie będę już narzekał na to, iż Polska wciąż zostaje w tyle za resztą Europy, nie dorosła do zmian cywilizacyjnych i rewolucji obyczajowej, która właśnie dokonuje się na naszych oczach. Nie będę także cytował zachodnich mediów, które w ponurych tonach malują obraz zacofanej Polski.
2. Nie będę już marudził, że Polska to kraj antysemitów, którzy nie są zdolni do rozliczenia się z własną, niezbyt przyjemną przeszłością, i nie mogą pogodzić się z faktem, iż należeli do współsprawców Holocaustu.
3.Nie będę już śpiewał w jednym chórze malkontentów, którzy od lat opisują Polskę jako kraj rządzony niewidzialną ręką Watykanu, w którym jednostki nie mają prawa podejmować samodzielnych decyzji bez wiedzy i zgody proboszcza, i w którym Kościół nieustannie miesza się w sprawy państwa...
Reszta na
http://marekmagierowski.salon24.pl/5046 ... owego-orla
Mistrzostwo kamuflazu
[youtube:d4uht9kw]https://www.youtube.com/watch?v=L-54uC39rwA[/youtube:d4uht9kw]
[spoiler:mrc4bi7l][youtube:mrc4bi7l]http://www.youtube.com/watch?v=U1ACJbTs_y8[/youtube:mrc4bi7l]
[youtube:mrc4bi7l]http://www.youtube.com/watch?v=fub0SbatCWg[/youtube:mrc4bi7l][/spoiler:mrc4bi7l]
[youtube:mrc4bi7l]http://www.youtube.com/watch?v=VHedOZsA0qk[/youtube:mrc4bi7l]
@Domen
nawet nie wiesz jak mnie wkurza ten cały furious Pete :x niby próbuje być śmieszny a tak na prawdę przedstawia nas Polaków dosyć przykrym świetle....
:lol:
[spoiler:iqglvuyo][youtube:iqglvuyo]http://www.youtube.com/watch?v=_0QlEsb_e08[/youtube:iqglvuyo]
[youtube:iqglvuyo]http://www.youtube.com/watch?v=uADdnAyvW88[/youtube:iqglvuyo][/spoiler:iqglvuyo]
[youtube:2525p81j]http://www.youtube.com/watch?v=wDCV_wmvhaU[/youtube:2525p81j]
Wojna w Libii - bitwa pod Bin Jawad 06.03.2011:
http://en.wikipedia.org/wiki/Battle_of_Bin_Jawad
[youtube:2zfcy016]http://www.youtube.com/watch?v=-y2CpIA7lz0[/youtube:2zfcy016]
[spoiler:2zfcy016]Prawie jak Szeregowiec Ryan. Tylko tam nie potykali się o własne buty.[/spoiler:2zfcy016]
Zapewne cześć z was korzysta z serwisu wykop, na którym obecnie trwa społeczna rewolucja :D
http://www.wiadomosci24.pl/artykul/afer ... 6bb778d5d1
Administratorka serwisu znana była także ze swoich nagich zdjęć i chwaleniem się wynajmowaniem panów do towarzystwa.
Trroling level master :)
A ta pani administratorka bardzo urodziwa dziewoja :D
Tak żałosne, że aż nieśmieszne.
JEJ pamiętnik:
"Sobota wieczorem, wydał mi się trochę dziwny.
Umówiliśmy się na drinka w barze. Ponieważ całe popołudnie z
koleżankami byłam na zakupach, myślałam, że może to moja
wina...dotarłam trochę z opóźnieniem ; ale on nic nie
powiedział. Żadnego komentarza. Rozmowa była jakaś spięta, więc
ja proponowałam pójść w inne miejsce, bardziej spokojne,
intymne. W drodze do ładnej restauracji on dalej był dziwny. Był
jakby nieobecny. Próbowałam go rozbawić, i zaczęłam się
zastanawiać czy to moja wina czy nie! Pytałam czy coś nie tak
zrobiłam, on powiedział że nie mam z tym nic wspólnego, ale jego
odpowiedź nie była przekonująca. Później w drodze do domu
objęłam go i powiedziałam że go bardzo kocham ale on dał mi
tylko zimny pocałunek bez żadnego słowa. Nie wiem jak tłumaczyć
jego zachowanie, nic nie powiedział... nie powiedział że mnie
kocha... bardzo się tym martwię! W końcu byliśmy w domu; w
tamtej chwili byłam pewna że on chciał mnie zostawić; próbowałam
z nim rozmawiać, ale on włączył telewizor i oglądał coś
zanurzony w myślach, chcąc jakby powiedzieć że wszystko się
skończyło. W końcu poddałam się i poszłam spać. Ale dziesięć
minut później, niespodziewanie on też przyszedł do łóżka, i o
dziwo oddał moje pieszczoty, i kochaliśmy się, mimo że cały czas
był jakiś zimny, jakby daleko ode mnie. Próbowałam rozmawiać
znowu o naszej sytuacji, o jego zachowaniu, ale on już spał.
Zaczęłam płakać, i płakałam całą noc aż zasnęłam. Jestem pewna
że on myśli o innej, moje życie jest takie trudne."
JEGO pamiętnik
"Wisła przegrała... ale przynajmniej miałem dupe na noc."
[youtube:u5kv1ef8]http://www.youtube.com/watch?v=wQj95z6Q540#[/youtube:u5kv1ef8]
Rzucam double posta
https://encrypted-tbn3.gstatic.com/i...CQb9lR32oKTtoHCytat:
Mrok wieczorny — babcia siwa
przy kominku głową kiwa.
Nos jak haczyk, okulary,
Coś pierdoli babsztyl stary.
Snuje bajdy niestworzone,
O królewnie Pizdolonie,
O trzech braciach jak niewielu,
O matuli ich z burdelu,
Opowiada stare dzieje…
A na dworze wicher wieje.
Siądźcie społem panny, smyki,
Młodojebce, stare pryki
I nadstawcie dobrze uszy!
Choć na polu śnieżek prószy.
W domu ciepło i wygodnie…
Zostaw pan w spokoju spodnie!
Bo się wnet zawoła Mamy!…
Cyt! Uwaga! Zaczynamy!
Za morzami, za rzekami,
Za lasami, za górami,
Żył przed bardzo wielu laty,
Król potężny i bogaty,
Dobrotliwy, szczodrobliwy,
Lecz niezmiernie rozżalony,
Z racji córki, Pizdolony,
Która przecie dobra, miła
Lecz… nadmiernie się kurwiła.
A dawała bez wyboru
I rycerzom, panom dworu,
I kucharzom, i stolarzom,
Czasem nawet i malarzom!
Na leżąco, na stojaka,
W dupę, w cycki i na raka.
Czy na dworze, czy w salonie,
Czy w klozecie, czy na tronie,
W każdej chwili, w każdym czasie
Wciąż myślała o kutasie.
Próżno mówił jej król stary,
Że we wszystkim trzeba miary,
Nie wypada bowiem pannie
Tak się kurwić bezustannie.
Na nic się to wszystko zdało,
Wciąż jej chuja było mało
I na całym króla dworze
Nikt chędożyć już nie może.
Wszyscy byli rozjebani.
Nawet księża, kapelani.
Raz ją tak swędziała dupa.
Że zgwałciła i biskupa,
A gdy ten ją zerżnął marnie
— Poszła dawać pod latarnię.
Aż z burdelów w całym mieście,
Do samego króla wreszcie,
Od kurewskiej całej nacji
Przyszły kurwy w delegacji.
Ta najbardziej rozjebana,
Padłszy przed nim na kolana,
Z wielkim trudem tłumiąc łkanie
Rzecze: „Królu nasz i Panie!
Ty panując od lat wielu
Ojcem byłeś dla burdelu.
Upadają obyczaje!
Twoja córka dupy daje!
Na ulicy! bez pieniędzy!
Przez co wpycha nas do nędzy.
Nikt nas dziś już nie pierdoli,
Bo darmochę każdy woli!
A więc najjaśniejszy panie,
Sprawiedliwość niech się stanie!”
Król na łzy kurewskie czuły,
Kazał dać ze swej szkatuły
Każdej kurwie po dukacie,
Po czym zamknął się w komnacie.
W nocy zaś przywołał swego
Astrologa nadwornego,
By ten patrząc w gwiezdne szlaki
Znalazł wreszcie sposób jaki,
By królewnę można było
— Dobrowolnie, czy też siłą —
Wrócić znów do cnoty granic,
A gdy to się nie zda na nic,
Niech przynajmniej w swojej sferze
Obłapników sobie bierze.
Więc astrolog wziąwszy lupę,
Zajrzał raz królewnie w dupę,
Wielkim cyrklem pizdę zmierzył,
Po czym zamknął się w swej wieży.
Tak był w pracy pogrążony,
Taki przy tym roztargniony,
Że szukając prawd na niebie
W roztargnieniu srał pod siebie.
Kręcił, wiercił teleskopem,
Wreszcie wrócił z horoskopem
I rzekł: „Smutną wieść, niestety
objawiły mi planety,
Że królewny nic nie wstrzyma.
Na jej szał lekarstwa ni ma!
Chyba, że się znajdzie jaki,
Tęgi jebak nad jebaki,
Który ją tak zerżnie pięknie,
Że królewnie picza pęknie!
Żywym ogniem się zapali,
Na kawałki się rozwali.
Wtedy będzie pizdolona
Z czaru swego wyzwolona!
I znów stanie się prawiczką
Z malusieńską, ciasną piczką.”
Król, choć płakał ze zmartwienia,
Zamknął córkę do więzienia,
By się więcej nie puszczała.
Tam codziennie dostawała,
Prócz świetnego utrzymania,
Tysiąc świec do brandzlowania,
Wazeliny beczkę całą…
Lecz jej tego było mało.
Ciągle płacze, ciągle krzyczy:
„To za mało dla mej piczy!”
Wszystkim było ogłoszone
Że kto zbawi Pizdolonę
Ten dostanie ją za żonę
I podzieli się królestwem
by raz skończyć z tym kurestwem.
Więc zjeżdżają się jebacze,
Czarodzieje, zaklinacze,
I rycerze, królewicze,
By królewnie zerżnąć piczę!
Każdy swoich sił próbuje,
Lecz choć tęgie mieli chuje
Na nic się to wszystko zdało,
Bo królewnie wciąż za mało.
Król, gdy widział co się dzieje
Stracił całkiem już nadzieję,
Płakał, martwił się dzień cały
Aż mu jaja posiwiały
Bo już siwy był na głowie.
…A tymczasem heroldowie
Wieści dziwne rozgłaszali
Coraz dalej, dalej, dalej…
Aż dotarły hen daleko,
Gdzie za siódmą górą, rzeką,
Stała sobie mała chatka,
W niej mieszkała stara matka
Wraz z synami swymi trzema,
Którym równych w świecie nie ma.
Każdy dzielny, tęgi, zwinny,
ale każdy z nich był inny
I w tym nie ma nic dziwnego:
Każdy z ojca był innego.
Bo w młodości swojej czasie
Matka strasznie puszczała się.
Była stróżką przy burdelu
I kochanków miała wielu.
Syn najstarszy miał chuj długi
I gruby na kształt maczugi,
A po bokach jego były
jak postronki - grube żyły,
Jakieś sęki, jakieś guzy -
Jaja miał jak dwa arbuzy!
A że ciągle mu bez mała
ta ogromna pyta stała,
Chujogromem go nazwano.
Pizdoliza nosił miano
Syn następny, bo lizanie
Stawiał wyżej nad jebanie,
I nie było mistrza w świecie,
Co prześcignął go w minecie.
Cieszą matkę takie dzieci,
Lecz niestety — smuci trzeci,
Który rodu był zakałą,
Bo miał kuśkę całkiem małą,
A cieniutką na kształt glizdy
I nie palił się do pizdy.
Dobrze, gdy z matczynej woli
Raz na miesiąc popierdoli.
A że mało tak obłapia,
Bracia mieli go za gapia.
No i matka nawet czasem
Nazywała go Głuptasem.
Tak im słodko życie idzie,
Ani w zbytku, ani w biedzie.
Starsze bowiem dwa chłopaki
Zarabiali w sposób taki,
że pobożne, starsze panie
Brały ich na utrzymanie.
A i matka, chociaż stara,
Też dawała za talara.
Tylko trzeci syn - wyskrobek
Wypinał się na zarobek.
Że nie udał się niewiastom,
Dawał dupy pederastom
I ku wielkiej matki złości
Nie brał nic od swoich gości.
Tak im się więc dobrze żyło,
I wygodnie, dobrze, miło.
Aż dotarła i w ich strony
Wieść o losie Pizdolony.
Na zarobek więc łakoma
woła matka Chujogroma
I tak rzecze: „Ty, mój synu
Idź! Dokonaj tego czynu!
Gdy spierdolisz Pizdolonę
To dostaniesz ją za żonę.
Pół królestwa twoim będzie!
Tak królewskie brzmi orędzie.”
Syn usłuchał rady matki.
Zaraz włożył czyste gatki.
Wymył chuja - i bez zwłoki
Raźno ruszył w świat szeroki.
A gdy przybył do stolicy,
Zaraz poszedł do ciemnicy
Gdzie się świecą, rozkraczona,
Brandzlowała Pizdolona.
Pyta dębem mu stanęła,
Więc się ostro wziął do dzieła
I za pierwszym sztosem leci
Błyskawicznie drugi, trzeci,
Czwarty, piąty — aż nareszcie
Wyrżnął sztosów tysiąc dwieście
I utracił siłę całą —
Lecz królewnie wciąż za mało!
Tak był potem osłabiony,
Że zleźć nie mógł z Pizdolony,
Aż musiały dworskie ciury
Ściągnąć go za dupę z dziury,
I zanieśli omdlałego,
Do szpitala zamkowego.
A królewna ciągle krzyczy,
Że to mało dla jej piczy!
Prędko, prędko baśń się baje,
Nie tak prędko kutas staje,
Baśń się baje, czas ucieka,
Chujogroma matka czeka,
W końcu martwić się zaczyna -
Że nie widać skurwysyna.
Aż ją doszły straszne wieści…
Powstrzymując łzy boleści,
Pizdoliza do się wzywa
I w te słowa się odzywa:
— „Bratu, rzecz to nie do wiary,
Nie powiodły się zamiary.
Kutas zmarniał mu, niestety —
Idź więc ty, spróbuj minety!”
I Pizdoliz wnet bez zwłoki,
Ruszył prędko w świat szeroki.
W końcu zaszedł do stolicy.
Tam się udał do ciemnicy,
Gdzie się świecą, rozkraczona,
Brandzlowała Pizdolona.
Zaraz ją za piczę łapie
I minetę tęgo chlapie
Język jego na kształt węża
To się spręża, to rozpręża,
To się wije jak sprężyna,
W pizdę wwiercać się zaczyna,
To po wierzchu, to od środka.
Kręci na kształt kołowrotka,
To się zwija znów jak fryga,
że gdy patrzeć — w oczach miga.
Doba tak za dobą mija,
On jęzorem wciąż wywija.
Lecz z nim także to się stało
Że utracił siłę całą.
Więc i jego dworskie ciury
ściągnęły za dupę z dziury,
I wyniosły omdlałego,
Do szpitala zamkowego.
A królewna ciągle krzyczy,
Że to mało dla jej piczy!
Prędko, prędko baśń się baje,
Nie tak prędko kutas staje,
Baśń się baje, czas ucieka,
Pizdoliza matka czeka,
I już martwić się zaczyna —
Bo nie widać skurwysyna.
W końcu widząc, że nie wraca
Myśli: „Na nic moja praca…
Biedna dola jest matczyna.
Oto już drugiego syna
Losy wzięły mi zdradziecko!
Jedno mi zostało dziecko,
I do tego całkiem głupie”.
…Głuptas miał to wszystko w dupie.
Raz spokojnie po jedzeniu
Chciał pochrapać sobie w cieniu.
Coś mu jednak spać nie daje,
Coś go ciągle gryzie w jaje.
Więc się prędko zrywa z trawy,
W portki patrzy się ciekawy
A tu się po jajach szwenda
Niby chrabąszcz — wielka menda!
Głuptas już rozpinał gacie,
By ją zgubić w sublimacie,
Gdy wtem menda nieszczęśliwa
Ludzkim głosem się odzywa:
„Nie zabijaj chłopcze luby!
Czemu pragniesz mojej zguby?
Menda też stworzenie boże,
Że inaczej żyć nie może
I że czasem w jajo utnie —
Nie gubże jej tak okrutnie!”
Głuptas to do serca bierze,
Myśli sobie: „Biedne zwierzę,
Że mnie utniesz, cóż to złego?
Przecież nie zjesz mnie całego.
A pocierpieć czasem mogę
Idź więc dalej w swoją drogę!”
A tu nagle menda znika
I zmienia się w czarownika,
Czarownika - czarodzieja,
I do swego dobrodzieja,
Co się w strachu z miejsca zrywa,
W takie słowa się odzywa:
— „Że litości miałeś względy
Dla bezbronnej, słabej mendy
I żeś jej darował życie -
Wynagrodzę cię sowicie.
Dam ja ci wskazówki pewne
jak spierdolić masz królewnę.
Sił twych mało tu potrzeba
Jest kondona - samojeba,
Który ma tę dziwną siłę,
Że gdy włożysz na swą żyłę
I rozkażesz - on za ciebie
sztos za sztosem ciągle jebie
Czarodziejską mocą cudną!
Ale zdobyć go jest trudno...
Dupa strzeże go zaklęta,
Na przechodniów wciąż wypięta,
Z której mocą złego ducha
Ustawicznie ogień bucha.
I czy z bliska, czy z daleka,
Żarem swoim wszystko spieka.
I w tym mocnym, wielkim żarze
Dupa się całować każe,
Lecz gdy powiesz do niej słowa:
- «Niech się ogień w dupie schowa!
Sama się pocałuj właśnie!»
- Wtedy ogień w dupie zgaśnie.
I powoli, z dobrej woli,
Kondon zabrać ci pozwoli.
Za twą dobroć ja ci mogę
Do tej dupy wskazać drogę.
Weź ten kłębek z sobą razem,
On ci będzie drogowskazem!
Rzuć na ziemię i idź wszędzie,
Gdzie się kłębek toczyć będzie.
Lecz pamiętaj zawsze święcie
Czarodziejskie to zaklęcie!”
Tu czarownik, niby mara,
Zniknął i rozwiał się jak para.
Głuptas wstaje ucieszony,
Bierze kłębek, rozbawiony,
I nie mówiąc nic nikomu
Po kryjomu znika z domu.
Prędko, prędko baśń się baje,
Nie tak prędko kutas staje.
Głuptas idzie, nie ustaje,
Coraz nowe mija kraje.
Gdy stu granic minął słupy
Zaszedł wreszcie aż do dupy,
Z której ogień wieczny tryska.
A podszedłszy do niej z bliska,
Rozżarzonej nad pojęcie,
Czarodziejskie swe zaklęcie
Głuptas z całej siły wrzaśnie:
„Sama się pocałuj właśnie!”
Wtedy dupa zawstydzona,
Puściła go do kondona.
Więc z kondonem, ucieszony,
Pędzi wnet do Pizdolony.
A gdy przybył do stolicy,
Zaraz poszedł do ciemnicy,
Gdzie się świecą, rozkraczona,
Brandzlowała Pizdolona.
Wkłada kondon na kutasa
I… O dziwo! U głuptasa
Chuj, co zawsze był jak z ciasta,
Na olbrzyma się rozrasta!
Na sto chujów się rozdziela
Każdy gruby, jak ta bela,
Każdy twardy, jak ze stali,
Każdy długi na sto cali!
Wszystkie chuje z całej siły
Na królewnę się rzuciły,
Każdy się jej w piczę wwierca,
Każdy końcem sięga serca,
Każdy jej się w piczy grzebie,
Każdy jebie, jebie, jebie…
Głuptas leży bez wysiłku,
Czasem klepnie ją po tyłku
Czasem w cycki pocałuje,
A samojeb piczę pruje.
Aż królewna Pizdolona
Zchędożona, spierdolona,
Ze zmęczenia ledwo żywa,
Krzyczy: — Cipa się rozrywa!
Takie przy tym tarcie było,
Aż się w piczy zapaliło.
By ugasić pożar ciała,
Straż zamkowa przyjechała
Z toporami, z bosakami,
Sikawkami i kubłami,
Słowem — z całym inwentarzem
Używanym przy pożarze.
I po długiej, ciężkiej pracy
Ugasili ją strażacy.
Tak została Pizdolona
Z czaru swego wybawiona,
I znów stała się prawiczką
Z malusieńką, ciasną piczką.
Głuptas dostał zaś w podziękę
Pół królestwa i jej rękę.
Król był taki ucieszony,
Ze zbawienia Pizdolony,
Że pomimo swej starości
Kapucyna rżnął z radości,
Tak się znowu poczuł młody
Potem zaś wyprawił gody
Głuptasowi z Pizdoloną -
Mnie na gody zaproszono.
Więc jak mówię, też tam byłem.
Jadłem, piłem, pierdoliłem,
Bawiłem się z nimi społem,
Aż zasnąłem gdzieś pod stołem…
Tu bajka dobiega końca
Już za oknem patrzeć słońca
Przy kominku babcia siwa
Coś mamrocze, głową kiwa
Dając dziatwie pouczenia
O rozkoszach chędożenia.
Których i Wam czytelnicy
Autor tej powiastki życzy!
Po co wrzucać sam tekst, jak mamy to w świetnym wykonaniu Olbrychskiego? Poza tym stare jak świat.
Nie każdy zna :mrgreen:Cytat:
Po co wrzucać sam tekst, jak mamy to w świetnym wykonaniu Olbrychskiego? Poza tym stare jak świat.
[youtube:rct4s99t]http://www.youtube.com/watch?v=dn18a1wzZwM[/youtube:rct4s99t]
[youtube:rct4s99t]http://www.youtube.com/watch?v=X24L6P2CMoU[/youtube:rct4s99t]
[youtube:2s96lz8i]http://www.youtube.com/watch?v=wiYWYawiqgk&desktop_uri=%2Fwatch%3Fv%3DwiY WYawiqgk[/youtube:2s96lz8i]
Pasuje do polskiej polityki zagranicznej :) :
Raz ordynarny niedźwiedź kucnąwszy na łące
W dość niewybredny sposób podtarł się zającem.
Zając się potem żonie chwalił po obiedzie:
- Wiesz stara, nawiązałem współpracę z niedźwiedziem!
z Fraszek Waligórskiego
[youtube:30m0hudb]http://www.youtube.com/watch?v=IaNsAQyirok[/youtube:30m0hudb]
http://www.fantastyka.pl/4,8772.html
http://www.fantastyka.pl/4,9083.html
Cytat:
Powieść – Wściekłe zombi
Rozdział pierwszy – Szczały z dachu
Kapitan Rape Victim był dobrym komandosem, może nawet najlepszym. Wychowały go ulice Brooklynu, do których często uciekał z domu dziecka gdyż był sierotą i koledzy brechtali się z jego dziwnego nazwiska. Od dziecka nauczył się sztuk walki i przetrwania. Nie wyszedł na złą drogę, bo był prawiczkiem i gangsterzy go nie pociągali. Jak dorósł to poszedł do wojska i odkryli jego różne talenty, co je podobno odziedziczył po dziadku który walczył dawno temu w wojnie między Południowcami a Północnikami. Szybko został komandosem w Delta Force bo był dobry we wszystkim. Był strzelcem wyborowym, specjalistą od wybuchów, znał się na broniach, umiał judo i karate, był pilotem, w Wietnamie i w Korei.
Będąc w Afganistanie, jacyś bandyci zabili mu żonę i córkę, spalili razem z domem i zgwałcili. Nie mógł sobie wybaczyć, że im nie pomógł. Po tym wszystkim zamknął się w sobie i nikogo nie wpuszczał. Zaczął pić dużo wódki i alkoholu. Stoczył się z samego dna.
Wtedy nagle, w jednej chwili nastąpiła apokalipsa. Zmarłe kobiety i ludzie zamienili się w zombi i powychodzili z ziemi, gryzli innych ludzi bo byli głodni i zmieniali się w następne zombi. Nawet dzieci zamieniały się w małe zombiaki. Wkrótce na ulicach było więcej zombi niż ludzi, bo ci nie pogryzieni się pochowali a ci pogryzieni już też byli zombi. Zombi zrobiły się wściekłe, bo cały czas były głodne i mieli coraz mniej ludzi do gryzienia.
Rape dowiedział się wszystkiego z telewizora i pomyślał że nie będzie się chował jak ostatni cykor, bo był przecież komandosem i żołnierzem. Wstał z kanapy, wytrzeźwiał i pobiegł do szafy. Przelotem spojrzał na lustro. Jego wygląd był groźny ale przystojny, można by nawet rzec samobójczy. Na twarzy miał ciemne okulary, skórzaną kurtkę, bojówki i glany. Wziął dużą sportową torbę i pakował swoje bronie, granaty, amunicję, celowniki laserowe i inne narządy, których przeznaczenia zwykły lajkonik mógłby się tylko domyślać. W Ameryce można mieć broń, więc on miał, w razie żeby się bronić przed bandytami, złodziejami, terrorystami albo zombi, żeby mu znowu nie zabili żony, jak by znowu miał, chociaż jeszcze nie miał. Zabrał też swój bicz, którym świetnie umiał sobie walić i przypiął do paska. Specjalnie nauczył się kiedyś grabarstwa, żeby sobie móc zrobić taki bicz jak chciał, z własnej skóry.
Wybiegł na klatkę a tam czekało już na niego 3 zombiaków.
- i co jebnąć wam cieniasy? – krzyknął swym barczystym głosem po amerykańsku.
Jednego walnął z karata, a drugiego celując w głowę kopnął nogą aż mu się urwała. Wyjął sobie swoje magnum 44 i wycelował trzeciemu zombiakowi między wyłupione oczy, szczelił i upadł z rozwaloną głową. Pobiegł dalej schodami na dach. Zablokował za sobą wejście i rozglądnął się swym snajperskim wzrokiem. Na dachu niczego nie było, tylko on z kominem po środku. Podszedł do krawędzi i rzucił okiem z dachu. Wszędzie łaziło pełno zombi, a na końcu ulicy widać było płonący pożar szpitala.
Usiadł i zaczął sobie wyjmować swoje zabawki. Na początek swój ulubiony karabin snajperski Barett M82 kaliber 12mm z celownikiem optycznym. Wybrał sobie jednego zombi, wycelował i szczelił. Zombiak jak zobaczył że nie żyje, zrobił głupią minę która upadając na ulicę tak mu pozostała. Następny w kolejce był karabin szturmowy M16A4 kaliber 5,56mm. Zdjął uchwyt transportowy i założył na jego miejscu celownik kolimatorowy M68. Wybrał sobie grupkę 6 zombi stojących przy kiosku z gazetami, puścił serię i pozabijał wszystkich. 5 upadło na chodnik i tylko jeden dał buta, bo był prawie umarty ale jeszcze się ruszał. Pod jego domem zaczęło się zbierać coraz więcej zombi.
- Możecie mi naskoczyć, przychlasty – krzyknął Rape ciesząc bułę i zrzucając im z dachu dwa granaty zaczepne RG42. Po chwili pierdyknęło aż miło, a po ścianie domu zaczęły spływać gęste stróżki zombiackiej krwi. A to był dopiero początek zabawy, bo kapitan miał jeszcze w torbie AK47, 2 UZI z długimi magazynkami, pistolet maszynowy P90, HK MP5, Desert Eagle i granatnik RPG7.
Do wieczora ulica została pokryta różnymi członkami i ciałami martwych trupów zombi. Niedobitki zombi schroniły się w pobliskim parku, gdzie gęste liście chowając się w krzakach dawały im schronienie przed sokolim wzrokiem snajpera, którym był kapitan Victim.
W oddali dało się słyszeć warkot wojskowego śmigłowca Black Hawk, który właśnie niepostrzeżenie wylądował na dachu obok kapitana. Wyskoczyła z niego pilotka w wojskowym mundurze i podbiegła do niego nie wyłączając silnika.
- Czy pan się nazywa kapitan Rape Victim? – zapytała ściszonym głosem. Był z niej niezły lachon. Zdejmnął ciemne okulary i popatrzył na nią w jasnych promieniach zachodzącego słońca stojącego w zenicie tuż nad horyzontem. Uśmiechała się lekko pod wąsem. Czyżby to była jego nowa miłość od pierwszego wrażenia?
- Tak to ja. – odparł seksownie.
- Niech pan leci ze mną. Wszyscy pana potrzebują, bo jest pan najlepszy we wszystkim. Poleci pan?
- Dobrze – zgodził się kapitan Rape i poleciał.
Cytat:
Powieść – Wściekłe zombi
Rozdział drugi – Śmierdzi schodząc z drogi.
Szczeknęły zamki w drzwiach schronu i wyszli na lądowisko. Generał Black Hole był czarnym murzynem, starym i pomarszczonym, ale życie tliło się w nim jeszcze pełną gębą pomiędzy tymi zmarszczkami. Wytężył słuch, żeby zobaczyć, czy nadlatuje śmigłowiec z Victimem na pokładzie. Generał wiedział, że musi przekonać Rapea Victima do pomocy, choćby miał nawet uderzyć w jego najczulsze miejsce. Powinien dotrzeć tu już jakąś godzinę i 75 minut temu. Coś musiało go zatrzymać.
Z zadumy wybił generała suchy dźwięk trzeszczącego ogrodzenia. Metalowa siatka okalająca lądowisko, coraz bardziej uginała się pod naporem zombiackich członków, wyciągniętych w kierunku garstki wirusów chroniących generalski tyłek. Wreszcie padł ostatni druciany bastion i lawina zdeformowanych, cuchnących smrodem ciał, spadła na przerażonych żołnierzy. Zagrało kilka pistoletów maszynowych Ingram MAC-11, ale siła ich ognia była zbyt mała, aby powstrzymać zmasowaną defensywę wściekłych zombi. Adiutant generała ze swym dowódcą na czole chciał wycofać się do schronu, ale ten potknął się i upadł. Leżał teraz na ziemi i zobaczył nad sobą duże zombi z małym z przodu. Miał ostatnią kulę w bębenku swojego rewolweru Ruger GS-32N. Puścił serię w tego małego i osunął się na betonową płytę lądowiska. Ale ten duży nadal stał. Hole widział już swój koniec, a obok też koniec swojego wiernego adiutanta.
I wtedy usłyszeli krótkie „Padnij!”. To był głos wykrzyczany przez nisko przelatujące okno śmigłowca Black Hawk UH-60. Wszyscy padli pokotem, tak jak stali, oprócz generała, który leżał już wcześniej i wszystkich zombi, które padły chwilę potem, ścięte serią z Miniguna M134. Po chwili wszędzie leżały zombi, większość martwa, a reszta ciężko obrażona.
Ze śmigłowca wyskoczył kapitan Rape i dopinając spodnie podbiegł do generała, rozdeptując przy tym kilka zombiackich czaszek swymi ciężkimi buciorami, aż języki im powychodziły na wierzch. Za nim pojawiła się piękna pilotka ze spływającymi na ramiona złotymi lokami w mundurze porucznika. Zasalutowała jedynie, nic nie mówiąc, bo była dobrze wychowana i wiedziała, ze nie mówi się z pełną buzią.
- Witaj, kapitanie Victim – wykrzyknął pompatycznym barytonem uradowany generał. – Jeszcze raz ukazał nam pan swoją męskość w pełnej krasie, tak jak niegdyś w Afganistanie, tępiąc terrorystów mordujących i gwałcących niewinnych starców, kobiety i dzieci. Widzę, że oko nadal ma pan wprawione – dodał kontemplując łany skoszonych sześciolufowym działkiem zombi.
- Cóż, generale, ja nie chybiam. – odparł Rape. - Od 20 lat trenuję pewną rękę i szlifuję oko.
- Tak... – zamyślił się Hole. – Ale do rzeczy, bo trupy nam stygną. Mam dla pana bardzo ważne zadanie. Jak się pan spisze, kapitanie, to dostanie pan ode mnie topur +2.
- Co dostane? – krzyknął siarczyście Rape. – Czy ja wyglądam na jakiegoś pieprzonego krasnoluda?
- Co? Pieprzonego... – generał był nieco zmieszany i wstrząśnięty, dokładnie jak jego ulubione martini. – Nie! Pieprzonego nie. Pan mnie źle zrozumiał. Chodzi o szturmowo-desantowo-zwiadowczy śmigłowiec wielozadaniowy. To eksperymentalny prototyp doświadczalny drugiej generacji, nawet jeszcze nie oblatany. A TopUr to skrót od top uniwersalny.
- A... – odparł inteligentnie Rape. – A ma rozkładane fotele? – zapytał ukradkiem spoglądając na poruczniczkę.
- Ma. Wszystko ma. Nawet czterostrefową klimę, alusy i czujniki parkowania.
- No dobra, to gdzie mam się spisać?
- Tu, na tym formularzu, na stronie 17, w prawym dolnym rogu i na 23 po lewej, tuż pod moim podpisem. – sapnął krótko Black, a jego wierny adiutant wydobył z tylnej kieszeni spodni jakiś dokument A4 w sztywnej okładce i wietrzne pióro. Zrobił to z westchnieniem ulgi, bo stalówka zaczęła mu się wpijać w tyłek bardziej niż jego stringi.
- To wszystko? – zapytał Rape stawiając trzy krzyżyki na plecach adiutanta.
- Nie. Teraz poleci pan Topurem do super tajnego laboratorium wojskowego i spróbuje pan tam coś znaleźć. Mój adiutant poda panu współrzędne.
- Nie trzeba. Mam nawigację w telefonie. Czy mam zrobić coś jeszcze?
- Śmierdź, kapitanie... – rzekł generał – śmierdź jest jak tramwaj. Trzeba schodzić jej z drogi. Niech pan o tym pamięta. Niech pan wykona zadanie, a nagroda pana nie minie. Już ja zadbam o pana interes, Victim.
- Szczerze mówiąc... wolałbym oddać go w ręce pani porucznik.
- A tak, nasza piękna porucznik Pipa Grand. Widzę, że ma pan na nią dobry wpływ. Zwykle buzia jej się nie zamyka, ale panu jakoś udało się ją zdyscyplinować. Jest świetnym pilotem. Obchodzi się z drążkiem jak mało kto. Poleci z panem. Odmaszerować!
Rape okręcił się na pięcie i chwyciwszy Pipę za rękę (albo odwrotnie), ruszył w stronę Topura.
- Czy myślała pani porucznik o wyjściu za mąż za mężczyznę i zrobieniu mu dzieci? – zapytał. – Bo ja przy pani coraz częściej o tym myślę.
Gdzie poszedł po śmierci Franz Kafka?
Do Coffee Heaven.
Padłem :lol:
Mam nadzieje,że nikt tego jeszcze nie odkrył i nie wrzucił :D
http://youtu.be/Z4bmLWvf0O4