-
Ricardo
Pokręciła głową przecząco i zaczęła wpatrywać się przed siebie,odpływając gdzieś myślami....
Rodrigo
Pokazała Ci gestem dłoni że to nie będzie konieczne i omijając Twojego konia szerokim łukiem zaczęła iść w stronę obozu....
Mateo
Camila właśnie robiła komuś opatrunek,kiedy podszedłeś nieznacznie się odsunęła robiąc Ci miejsce,niestety nie wyszło Ci to najlepiej a ranny aż jęknął z bólu*,uniosła brew z powątpiewaniem i natychmiast poprawiła Twoje dzieło,Sergio tylko wtrącił - Co jak co ale kariery medycznej to Ty nie zrobisz hehe
Techniczny*
Negatywny wynik testu na leczenie Mateo
-
Ricardo
Popatrzył jeszcze na nią przez chwilę, nie odzywając się, zostawiając ją ze swymi myślami. Po jakimś czasie wstał i wyszedł, by przywiązać i rozsiodłać Alfonsa, spoglądając przy tym na wyjście z jego namiotu. Po wszystkim zabrał siodło i wrócił do środka.
-
Mateo
Gdy chory zajęczał Mateo aż uniósł obie ręce... Przepraszam przyjacielu... Nie chciałem....
Popatrzył na Sergio i nie wytrzymał... zaśmiał się,,, No chyba tak... he he... Chodźmy już zanim ktoś się przekręci na tamten świat... Najwidoczniej zostają we właściwych rękach...
Camila! Krzyknął na Indiankę... Gdy ta się odwróciła pocałował sobie palce dłoni i dmuchnął w nie, wysyłając jej całusa...
Techniczny
Urok na Camilę.
-
Ricardo
Gdy wróciłeś ujrzałeś że poprawiła Twoja posłanie,ona sama chrząknęła i pokazała na swój brzuch patrząc na Ciebie z lekkim zawstydzeniem....
Mateo
W reakcji na Twojego całusa zachichotała,rzuciła Ci krótkie spojrzenie i wróciła do opatrywania rannych....
Techniczny
Hmm,zastanawiałem się sporo nad wykorzystywaniem umiejek i uznałem że wprowadzę limit użycia dwóch umiejek "specjalnych" na dzień mierzony czasem upływającym w sesji(urok,zastraszanie i wszelkie inne wpływające na odbiór BG u NPC). Powodem tej decyzji jest fakt że to nie symulator turlania kostek a pbf i nie chcę by wysokie umiejki zastępowały odgrywanie i pomyślunek w sesji. Oczywiście czasem jest to wręcz wskazane by z nich korzystać i nie mam zamiaru tego zabraniać ale jest to swego rodzaju bariera przed nadużyciami na tym polu,dwa razy to na tyle dużo by dalej były przydatne i na tyle mało by dwa razy się zastanowić przed użyciem. Dekret wchodzi od dnia następnego :)
-
Ricardo
Nie masz czego się wstydzić... Rzekł uśmiechając się do niej. Położył siodło na ziemi w namiocie. Chodź, pójdziemy coś zjeść. Powiedział, wystawiając w jej stronę dłoń.
-
Alejandro
Mrok, tyle, że gdzie ja jestem? Jawa to czy sen? A może wszystko mi się śni, a życie me to żart? hahahaha.
-
Ricardo
Wstała i stanęła obok Ciebie jednak nie przyjęła wyciągniętej dłoni,zamiast tego stoi i patrzy się wyczekująco nerwowo bawiąc się swoimi dłoniami....
Alejandro
Hahahaha! - zawtórował Ci jakiś złowieszczy głos,ten sam,który nie tak dawno nawiedził Cię we śnie - Rozejrzyj się mój drogi to wszystko nasze dzieło.... - nagle rozbłysło światło a Ty zdałeś sobie sprawę że to co brałeś za wzgórze jest w istocie stosem trupów,w dłoni dzierżysz zakrwawiony miecz a obok jest jeszcze kilka podobnych "pagórków".....
-
Alejandro
Aż wypuścił miecz ze zdziwienia, jego wzrok ledwo mógł ogarnąć ten kawałek piekła. Próbował dostrzec w stosie trupów twarze, które zna, jego bliskich bądź znajomych. Nasze..?
-
Rodrigo de Suarez:
Nie to nie, łaski bez - pomyślał, dodał jeszcze tylko spokojnym, pokazując na siodło i na nią, od razu przy tym podając jej rękę, coby jej pomóc wsiąść na wierzchowca - A zawieźć się chociaż dasz? No dalej... - Ciekawe czy wredna będzie i mi odmówi... Cóż, chyba niezłe ziółko z niej będzie hehe.
-
Ricardo
Zasmucił się trochę tym, że wciąż mu nie ufa, przecież chyba nie dał jej ku temu powodu... Udał się do obozowej kuchni razem z Monicą, żeby mogła się najeść.
-
Mateo
Klepnął radośnie Sergio w ramię... He he,, widziałeś? uśmiechnęła się.... Stary Mati nie wyszedł jeszcze z wprawy he he.... Widać było że humor mu wracał.. Chodź zanim cały rum wychleją...
-
Rodrigo
Podeszła do Ciebie z delikatnym uśmiechem i wsiadła na siodło korzystając z Twojej pomocy....
Alejandro
No a czyje? Przecież stanowimy jedność,już zapomniałeś?Ahahahaha! - powiedział ten sam ponury głos śmiejąc się opętańczo,Ty zaś z przerażeniem spostrzegłeś że nagle w Twej dłoni pojawiła się czarna jak noc róża....,ponury głos zaś kontynuował - To wszyscy Ci których razem zabiliśmy i....zabijemy hahaha!
Mateo
Sergio odwzajemnił uśmiech i także poklepał Cię po plecach,widzisz że i jemu sprawia radość to że odzyskałeś humor....,gdy wyszliście na zewnątrz dość szybko wmieszaliście się w tłum już nieco podchmielonych żołnierzy,większość po prostu opija zwycięstwo,niektórzy komentują nową "zdobycz" w postaci indianek inni zaś po raz enty mówią czego to nie zrobią ze złotem....Dość szybko w Twoje ręce trafiła butelka z rumem....
-
Mateo
Kuźwa, miałem nie pić! chwycił butelkę i wahał się przez chwilę... Ale, miałem też i być bogatym, a nim nie jestem he he,,,, Zresztą co to za życie by wiecznie sobie odmawiać....
Na zdrowie,,, Twoje zdrowie Sergio....
-
Mateo
To był naprawdę dobry trunek,tego Ci było trzeba,rozluźniłeś się i nieco zapomniałeś o upokorzeniach - Jeszcze nie jesteśmy hehe!No a teraz daj i mi skosztować tego Boskiego nektaru
Ricardo
Odebraliście swoje porcje,z tego co dostałeś na talerzu poznałeś tylko mięso,które z pewnością nalezy do kury,reszta to jakieś nieznane Ci warzywa,choć jednego z nich skosztowałeś już na Kubie....*Gdy dotarliście do namiotu dziewczyna usiadła na ziemi i zastygła w oczekiwaniu,na co?Nie masz pojęcia....
Techniczny*
Kurczak,ziemniaki,fasola
-
Alejandro
Hmpf, jeśli tyle dzikusów zapragnie mej śmierci to czy mam się wstydzić walki we własnej obronie? I czego się boisz skoro mi się nie pokazałeś? Odmawiam, nie pozwolę kierować ci moim postępowaniem!
-
Ricardo
Usiadł przed nią i pokazał palcem jej talerz. Jedz, nie krępuj się. Rzekł z uśmiechem.
-
Mateo
Podłą butelkę Sergio...Naprawdę, dawno nie miałem w gębie czegoś tak dobrego... Gdy Sergio pił... Wiesz ,mimo wszystko głupio mi tak pić, za zwycięstwo i rozejm i.... Przecie ja żadnej w tym zasługi nie miałem....
-
Mateo
Aż się zakrztusił gdy usłyszał Twoje ostatnie słowa.... - Coo?!No już nie przesadzaj....,tylko na końcu się....,hmm,jak by to ująć....nie popisałeś,ale tak przecież walczyłeś,prawda?
Alejandro
Dzicy?Ahahaha!Przyjrzyj się dokładniej Amigo.... - gdy to zrobiłeś ujrzałeś że i biała skóra prześwituje spomiędzy ciał a niekiedy i....kobiece włosy - Nigdy się mnie nie pozbędziesz,razem stoczymy się na dno,to nasze przeznaczenie mój drogi....Chciałeś mnie ujrzeć? Przecież jestem przy Tobie cały czas....- i nagle jak gdyby wyszedł z Twojego ciała i stanął obok Ciebie,widzisz że usta ma całe we krwi,podobnie jak włosy i ubranie,a w dłoni trzyma miecz który wygląda jak by przed chwilą pływał w posoce....
Ricardo
Uśmiechnęła się do Ciebie delikatnie i zanim zaczęła jeść wskazała ręką i Twój talerz....
-
Ricardo
Kiwnął jej głową, podniósł swój talerz i także on zaczął jeść.
-
Ricardo
Nie dokończyła swojego posiłku,zamiast tego zaczekała aż zjesz i zaczęła Ci coś tłumaczyć gestykulując przy tym rękami....,chyba chce umyć Wasze talerze....
-
Rodrigo de Suarez:
Odwzajemnił uśmiech, po czym wsiadł również na konia i delikatnie ujął swoją "nową panią" w pasie i ruszył kłusem w kierunku obozu.
-
Ricardo
Nie, nie, nie... Ja umyję. Powiedział uśmiechnięty, pokręciwszy głową i przystawiając palec do swojej piersi. Jesteś wszak moim gościem, nie pozwolę na to.
-
Mateo
No w sumie to tak...powiedział dość cicho, by zaraz już głośniej i z entuzjazmem w głosie dodać. A na końcu, przecie jeszcze nie ma końca ha ha..... Prawdziwego mężczyznę poznać przecie po tym jak kończy a nie jak zaczyna.... ha ha ha...
-
Alejandro
Nie pozwolę ci na to! Ja jestem panem swego losu! Tylko ja! Ja jestem królem samego siebie! Sięgnę nawet doskonałości a będzie z nieba spływać na mnie światło! Ciebie zaś zamknę, głęboko, bez niczego!
-
Ricardo
Spojrzała na Ciebie zaskoczona,jednak zaraz szczerze się do Ciebie uśmiechnęła i wskazała najpierw na swój talerz i na siebie a potem podobne gesty powtórzyła z Tobą....
Rodrigo
Aż westchnęła głośno wyraźnie urażona,założyła ręce na ramionach i odwróciła głowę ze złością....
Mateo
Haha!Dokładnie!Mówię Ci jeszcze odwrócisz swoją kartę!Ale to się nie uda jeśli dalej będziesz żył z takim nastawieniem z jakim Cię zastałem w namiocie..... - odparł upijając solidny łyk na co aż mu się odbiło po czym szturchnął Cię mocno w ramię i uśmiechnął się szeroko
Alejandro
Ahahahaha!Okłamujesz samego siebie amigo!Nigdy się mnie nie pozbędziesz! - wykrzyczał Ci prosto do ucha po czym nagle padło z drugiej strony niczym echo - Nigdy....
-
Rodrigo de Suarez:
Rodrigo zwolnił i zatrzymał swojego konia i z westchnieniem zapytał z wyczuwalną troską w głosie, zabierając rękę - Co jest? Chyba nie chcesz zlecieć z tego konia, co? - Oh, czyli wleczemy się do obozu? Czy może w ogóle JA nie mogę siedzieć już na swoim własnym wierzchowcu?
-
Ricardo
Znów pokręcił głową, wciąż jednak uśmiechnięty, wskazał ręką oba talerze a potem siebie.
-
Alejandro
Jesteś częścią mnie, ale to nie znaczy, że nie jestem w stanie cię kontrolować. Ja jestem tutaj królem a ty sługą. Tylko ja!
-
Mateo
Dawaj,,, Wyciągną rękę po butelkę... Ino powiedz mi, kochaniutki co z Cortesem... Ja prosić go o ściągnięcie kary nie pójdę... Tak jak mówiłem, bym musiał się porządnie schlać by to zrobić.... A tyle to nie dam rady wypić... ha ha ha...
-
Ricardo
Wzięła oba talerze i po prostu wybiegła z uśmiechem z namiotu....
Rodrigo
Przekręciła gwałtownie głowę "biczując" Cię włosami po twarzy i znów westchnęła głośno aż do przesady,starając się dać w ten sposób wyraz swojego niezadowolenia....Z czego tym razem?Trudno powiedzieć,wychodzi na to że ma dość ciężki charakterek....
Mateo
A nie wiem,może samo mu przejdzie?Haha! - powiedział przekazując Ci butelkę,widzisz że jest coraz bardziej podchmielony a i Tobie alkohol zaczyna powoli uderzać do głowy....
Alejandro
Zobaczymy.... - usłyszałeś nienawistny głos pośród ponownie zapadającej ciemności zaś druga strona Twojej duszy gdzieś zniknęła....,światło jest tylko wokół czarnej róży rosnącej na jednym z ponurych pagórków....
-
Alejandro
Zobaczymy, jak tu okropnie, ohydnie, obrzydliwie. Czarna różna piękna, ale złudna a jej światło łudzi i oszukuje, pod złudzeniem światła czai się mrok i zło. Alejandro zwrócił wzrok ku niebu i rzekł Boże, Jezu Kryste, błagam poprowadźcie mnie do światła!
-
Rodrigo de Suarez:
Żem mi tu kobietę dali... Początek znajomości a już się obraziła. Gorzej niż z tymi hiszpańskimi babami. Chyba się zawrócę i Cię oddam... Może ksiądz da mi jakąś inną hehe. Dobra, bez żartów trza ją odfochać jakoś... - Zszedł z konia i złapał go za wodzę - O to ci chodzi? - zapytał ją tonem, jakby chciał się dowiedzieć czy o to jej chodziło...
-
Rodrigo
Gdy zsiadłeś z konia delikatnie poprawiła Twój hełm,obdarzając Cię czarującym uśmiechem po czym jak gdyby nigdy nic spojrzała na drogę przed Wami....
Alejandro
Nikt Ci nie odpowiedział Ty zaś poczułeś jakiś ruch za swoimi plecami....
-
Rodrigo de Suarez:
Westchnął i lekko się uśmiechnął i zaczął prowadzić konia z Rosalią do obozu... - Ahhh, co za wredna... Ale jaka ładna i czarująca... Hehe, przynajmniej nie będę narzekać na nudę z kolejnymi fochami.
-
Alejandro
Choćbym szedł ciemną dolina zła się nie ulęknę natychmiast się odwraca.
-
Alejandro
Tym dziwnym dźwiękiem okazało się być klekotanie,z każdą sekundą coraz głośniejsze....,po chwili dostrzegłeś że w Twoją stronę dosłownie płynie fala kości i czaszek....
Rodrigo
Gdy doprowadziłeś konia do namiotu wyciągnęła w Twoją stronę dłoń jak gdyby na coś czekając....
-
Alejandro
Santa Maria! To jakieś chędożone szaleństwo! Dość, dość!! Alejandro padł na kolana i przyglądał zbliżającej się zagładzie Umarłem, a to jest....piekło.
-
Rodrigo de Suarez:
Wziął ją za rękę i pomógł jej zejść z konia. Uśmiechnął się i dodał przyjaznym głosem - Proszę, moja pani... - Moja pani... Oj Rodrigo nie daj się jej owinąć w okół palca, bo skończysz marnie hehe.
-
Alejandro
Już pierwsza czaszka miała Cię uderzyć kiedy nagle obudziłeś się zlany potem w lazarecie,masz wciąż otwarte usta więc chyba wyrwał Ci się jakiś krzyk,wydaje Ci się że każdy kto mógł odwrócił głowę w Twoja stronę i zapadła niezręczna cisza co jakiś czas przerywana pokasływaniem....
Rodrigo
Uśmiechnęła się do Ciebie gdy pomogłeś jej zejść po czym weszła do Twojego namiotu dumnym krokiem i zaczęła poprawiać po Tobie rozwalone posłanie,gdy skończyła ułożyła się na nim wygodnie i wskazała ręką na swój brzuch patrząc na Ciebie wyczekująco z niewinną miną....
-
Rodrigo de Suarez:
Skończysz marnie, mówię ci... No ale dobra, już przyniosę jej to jedzenie skoro chce hehe - Ehh... Już jak u siebie hehe. No niech ci będzie, przyniosę ci coś - powiedział, skinąwszy jej głową na tak i udając się do kuchni...
Techniczny:
Uprzednio oczywiście przywiązuje konia itd. :P potem się go rozkulbaczy xD