-
Anna de Loiret
I po coś tu podeszła, życie swe marnujesz - odsyknęła Bretonnka i odpięła miecz z pasem trzymając go w wyciągniętej ręce, żeby widać było iż nic nie kombinuje. A może zechce któryś z was zmierzyć się w honorowym pojedynku z niewiastą? Jeśli zwycięży, cóż, popróbuję każdej z waszych kiełbas po kolei.
-
Anna de Loiret:
Chciałabyś wszystkie dla siebie Anno zagarnąć, nie dzieląc się nimi ze mną? Oj nieładnie z Twej strony. Przecież obydwie bardzo chętnie odpowiednio nagrodzimy męskość synów Miragliano, a do tego zadania powinnyśmy być pełne sił, a nie zmęczone jakimiś durnymi pojedynkami. Ino proszę tak wspaniałych wojowników, by pozwolili się nam rozgrzać odpowiednio zanim do nas dołączą - rzekła głośno Liothannea, gładząc Twe włosy i szyję jedną dłonią. Z zaskoczenia upuściłaś miecz, w ogóle się tego nie spodziewałaś. Zbliżyła swe usta do Twojego ucha delikatnie je całując i szepcąc w czystym bretonńskim języku. Odpręż się, to tylko gra, musimy kupić sobie jak najwięcej czasu i jak najbardziej odwrócić ich uwagę. Ruszyła krok przed Ciebie, złapała Twą dłoń w swą rękę, obróciła się do Anny plecami i zaczęła nią pieścić swe piersi poprzez ubranie głośno przy tym mrucząc. Rozepnij powoli mój płaszcz, ale go nie ściągaj wyszeptała pomiędzy zmysłowymi dźwiękami.
-
Anna de Loiret
Niesamowicie zaskoczona Anna patrzyła jak wryta na Elfkę, lecz po chwili zrozumiała jej słowa i choć nie wiedziała co planuje, postanowiła czynić to o co prosiła. Oparła więc swą głowę na ramieniu Liothannei przymykając oczy i powoli zaczęła rozpinać jej płaszcz, głaszcząc ją co chwila czule, coby czasu jak najwięcej to zajęło. Zapewne uczucie... Wdzięczności, może wielkiego zaufania ułatwiło to zadanie, miała jednak bardzo zmieszane myśli. Dyszała cieżko, choć nie było to zamierzone, czuła się bowiem strasznie dziwnie. Utuliła się do policzka Elfki szepcząc - nie wiedziałam, że mój pierwszy raz będzie z córką króla Ulthuanu...
-
Anna de Loiret:
Liothannea obróciła się do Ciebie, widzisz zaskoczenie w Jej oczach, ale pocałowała Annę prosto w usta. Musze Cię rozczarować, nie będzie. Wyciągnij jedną ręką buteleczkę z kieszeni płaszcza i ją odkorkuj, drugą ręką zrzuć mój płaszcz i delikatnie ściśnij za pośladek. Gdy tylko dobędę noży, wylej wszystko na ich ostrza - odpowiedziała dobywając powoli broń ze skórzanych pasów. Z daleka mogło to wyglądać jakby rozsznurowywała Ci suknię. Od strony zbrojnych rozległy się gwizdy - Ale gorące panny się nam trafiły, hehe. Marco wybałuszył oczy na widok tego co czynicie, tak samo zbrojni. Celujący do Was opuścili kusze, tylko jeden czujnie celuje do kupca. Na twarzach synów Miragliano pojawiły się obleśne uśmiechy, rozpinają gorączkowo swe pasy. Jak wygląda sytuacja? spytała się cicho elfka nie oddalając swej twarzy od Twojej.
Sven z Norski, Arden z Loningbrucku, Lumpin Cropp:
Wracając z zapasem drewna na ognisko usłyszeliście liczne gwizdy od strony obozowiska, jednak zbyt daleko jesteście by cokolwiek zauważyć.
-
Arden z Loningbrucku
Coś się tam dzieje. Jakieś gwizdy słyszę.
-
Anna de Loiret
Jesteś genialna, durnie rozpinają pasy - wyszeptała - ale jeden celuje w kupca. Anna wykonała wszystkie polecenia Elfki cały czas wzrok kierując na zbrojnych.
-
Sven
Cicho zmierzamy do obozu, blisko niego kładziemy drewno ostroznie na ziemi i sięgamy po broń jak widzimy obcych.
-
Anna de Loiret:
Elfka trzyma swe noże po trzy w jednej dłoni. Jeden między kciukiem, a palcem wskazującym. Drugi między środkowym i serdecznym, a trzeci pomiędzy serdecznym i małym. Po tym jak tylko wylałaś zawartość buteleczki na ich ostrza, Liothannea obróciła się płynnie wyrzucając do przodu swe ręce. Gdy noże minęły przy tym ruchu jej naszyjnik, rozbłysł ciemnością zdającą się pochłaniać słabe wieczorne światło. Celujący do Marca kusznik oberwał prosto w szyję i padł jak rażony piorunem posyłając bełt w powietrze. Pozostałych dwóch poderwało swe kusze do oczu, obrywając w tym samym momencie nożami. Jednemu wbił się w ramię, drugiemu w nogę, padli jednak natychmiastowo wstrząsani drgawkami. Trzech następnych zaczęło naciągać cięciwy swych kusz, ale nie zdążyło nałożyć bełtów, gdy dosięgły ich pozostałe pociski elfki. O suka w rzyć chędożona! Zabić wszystkich! ryknął potężnie ten, który do Was przemawiał. Reszta szybko otrząsnęła się z zaskoczenia, tak samo szybko jak rozpinali swe pasy, teraz je zapinają i dobywają mieczy. Minęło około trzydziestu sekund, gdy przy życiu pozostało osiemnastu wrogów z dobytymi mieczami, którzy ruszyli prosto na Was. Liothannea rzuciła się do leżącego niedaleko swego miecza.
Sven z Norski, Arden z Loningbrucku, Lumpin Cropp:
Widzicie z daleka wojów uzbrojonych jak jakaś wolna najemna kompania. Zdążyliście odłożyć drewno gdy słyszycie wrzask jednego z nich O suka w rzyć chędożona! Zabić wszystkich! Dobyliście broni, sześciu obcych leży na trakcie, obok nich widać kusze. Pozostałych osiemnastu dobyło mieczy, obok nich leżą piki. Ruszyli w kierunku kobiet i wozu. Znajdują się dość daleko od Was, około stu metrów.
Techniczny:
Zasięg maksymalny łuku to 48 metrów, kuszy 60. Biegnąc w ciągu rundy walki (10 sekund) można przebyć 24 metry przy Waszej Szybkości 4
-
Sven
Ruszamy na nich, chcecie to strzelajcie jak będziecie w zasięgu. Ulryku chroń mnie.
Techniczny
Biegnę z toporem w dłoniach, na tyły kuszników.
-
Anna de Loiret
Miło było się z tobą całować Liothanneo - wykrzyczała podnosząc i obnażając swój miecz - przed śmiercią, chyba że jeszcze masz jakiś drugi, równie genialny plan poza walką we dwie z kilkunastoma! Spróbujmy ich jakoś odpierać cofając się w stronę naszych, niechaj Pani Jeziora nam da żeby wracali.
Techniczny
Anna raczej koncentruje się na skutecznej obronie licząc na rychłe przybycie reszty, ale nie zawaha się rzucić Liothannei na pomoc gdyby jej sytuacja była beznadziejna. Trzyma się blisko Elfki starając się nie oddzielać od niej.