Alessio
Usiadł na ziemi ,oddychając głośno i wycierając mokrą od potu twarz. Jednocześnie sięgnął do torby i wyjął już otwartą butelkę z winem by pociągnąć z niej kilka solidnych łyków.
Wersja do druku
Alessio
Usiadł na ziemi ,oddychając głośno i wycierając mokrą od potu twarz. Jednocześnie sięgnął do torby i wyjął już otwartą butelkę z winem by pociągnąć z niej kilka solidnych łyków.
Anna de Loiret
Wyrwała dość delikatnie butelkę z winem narzeczonemu i postawiła obok nich, po czym usiadła na jego udach. Złapała parę oddechów po męczącym biegu i rzekła - wiesz? Nie lubię pisać strasznie, stawianie jakichś znaczków jest mało szlacheckim zajęciem. Gdy pojedziemy do Bretonni, będziemy każdą wolną chwilę spędzać na jeździe konnej, uczeniu ciebie fechtunku i oglądaniu popisów walecznych rycerzy.
Wzięła się po tych słowach do nielubianej przez siebie czynności, kładąc dziennik na swych kolanach.
Treść listu:
Moja Pani Liothanneo
Na wodę został rzucony jakiś potężny czar z zaklęciem usypiającym, a co gorsza, teraz kapłanki dolały go do zatoki, która w wodę zaopatruje dzielnicę elfów. Błagam cię więc na wszystko, nie pij żadnej wody moja Pani. Za kolejne zadania, które mi wyznaczyłaś właśnie się biorę, musiałam was tylko ostrzec.
Anna de Loiret
Alessio
Zamiast tych lekcji fechtunku i oglądania czyichś popisów wolałbym żebyś nauczyła mnie Waszych obyczajów. A jazda konna może okazać się dość przyjemnym zajęciem choć nigdy jej nie próbowałem - powiedział wtulając się w ciało ukochanej.
Anna de Loiret
Och, ależ częścią naszych pięknych obyczajów jest fechtunek i turnieje rycerskie. Wstała na chwilę i wrzuciła dziennik do Świątyni Hoetha, po czym z powrotem usiadła na udach ukochanego.
Alessio nie wie czy Ukochana specjalnie go tak męczy, ale ma pewność że będzie miał bardzo duże problemy z chodzeniem jak już wstanie. Anna poczuła wyraźnie twardy kształt, naciskający od spodu na jej nogę bliższą torsu Lubego. Ciekawe co by było, gdybym się trochę powierciła przemknęło Jej przez myśl.
Anna de Loiret
Jęknęła cicho i przymknęła oczy, wolała nie wprowadzać w życie swej myśli... Wszak szlacheckie wychowanie zobowiązywało, na takie zabawy przyjdzie czas po ślubie. Choć posiedzieć można...
Alessio
Zaczął delikatnie masować ukochaną po plecach i barkach,nie spodziewał się takiej reakcji zwłaszcza po jej ostatnim wybuchu, jęk lubej tylko mocniej na niego podziałał więc jego męskość ani myślała wracać do pierwotnych rozmiarów i pomyślał - "Jak my mamy wytrzymać z tym do ślubu?!" - wciąż masując ciało ukochanej.
Anna de Loiret
Głupia dziewczyno! Opanuj się wreszcie, co Roland ci mówił! Hmmm... W sumie... A czy Roland był kobietą, by czuć to co ja? Pewno był bardziej hardy... Och mój braciszku, nie umiem być taka harda, po prostu... Mi się to podoba. Ale do ślubu przetrzymam, obiecuję!
Lecz przecież przez suknię, gdy nie poczuję go w sobie, to nie złamię przysięgi. On tak cudownie dotyka mego ciała przez ubranie. I jeszcze do tego ma bardzo zgrabne dłonie. Ach, co to będzie gdy już odzieży na siebie mieć nie będziemy. Nawet nie zauważyła kiedy podczas tych myśli, bezwiednie zaczęła się ocierać o wyprzężoną męskość Allesio. Ten zaś zdał sobie sprawę, że jak Jej zaraz nie zrzuci ze swych nóg, to niedługo nie będzie twardy, a mokry. A wcale nie miał chęci by zrzucać Ukochaną, raczej by mocniej i szybciej czyniła to co teraz...
Alessio
Całkowicie zatracił się w zmysłowych przyjemnościach z ukochaną,zaczął ją obcałowywać po plecach a także masować coraz intensywniej powoli schodząc do coraz niższych partii ciała, jednak na tyle powoli by również nie wyrwać lubej z transu i stopniować otrzymywane przez nią doznania.
Anna de Loiret
Z przymkniętymi oczyma mruczała cicho z rozkoszy, obejmując za szyję ukochanego. Widząc, jak jego ręka wędruje tam, gdzie póki co nie powinna, chwyciła ją i położyła na swym ramieniu. W szyję całuj, uwielbiam to - wyszeptała z rozmarzoną miną, po czym zgarnęła sobie wszystkie włosy na jedną stronę, by nie zasłaniały wybrankowi jej pięknej twarzy. Pragnęła rozkoszy, ale wzbraniała się z całą siłą przed "pójściem na całość", toteż wolała go zachęcić do mniej "niebezpiecznych", acz równie przyjemnych pieszczot.
Alessio
Również zaczął ciężko oddychać od przeżywanych wspólnie z ukochaną doznań,zgodnie z prośbą zaczął ją całować po szyi i ustach,kompletnie przestali go obchodzić Sven,strażnicy czy problemy miasta,liczył się tylko ten moment przeżywany z miłością swego życia,jego ręce wciąż masowały ciało Anny jednak zachowywał bezpieczny dystans od jej najczulszych punktów wiedząc że nie jest na to jeszcze gotowa ani tego nie pragnie w tej chwili....
Oboje na kilka chwil zapomnieli o całym otaczającym ich świecie. Anna poczuła nagle coś bardzo ciepłego i wilgotnego na spodzie swego uda. Męskość Alessia przez chwilę jeszcze była twarda, zanim całkowicie zmiękła i oklapła. Stanowczo zbyt krótko dla Bretonnki. Dużo nie brakowało, aby Ją także ogarnęły fale niewysłowionej rozkoszy, której jeszcze nigdy nie przeżyła. Choć i teraz to, co już czuła, było dla Niej nowością. Nagle usłyszeli jakiś szmer na ziemi, jakby zbliżał się do nich jakiś duży szczur.
Alessio
Westchnął głośno z niewysłowionej ulgi ale i rozkoszy,pocałował jeszcze czule ukochaną w usta po czym w końcu zainteresował się co to za szmer...
Anna de Loiret
Zajęczała dość głośno wbrew swej woli, po czym zeszła z ud ukochanego i przykucnęła przy nim , cały czas obejmując go za szyję i rozglądając się co to za szmer...
Szmer szybko ucichł. Widzicie leżący na ziemi niedaleko od Was dziennik.
Anna de Loiret
Podeszła do dziennika i go podniosła, nadal z rozmarzoną miną.
Techniczny
Oczywiście po podniesieniu od razu czyta odpowiedź elfki.
Treść listu w języku bretońskim:
Droga Przyjaciółko.
Są dwa sposoby na rozproszenie rzuconego czaru.
Jeden to rozwianie go przez równie potężnego, lub potężniejszego maga.
Drugi to zabicie tego co zaklęcie rzucił.
Liothannea z Avelorn.
PS. Uważaj na kolczyki w pobliżu świątyń inne niż elfie, mogą kogoś oślepić w miejscu tak wielkiej mocy.
Pozwoliłam sobie przenieść nasze wierzchowce do elfiej dzielnicy. Tu opieka nad nimi nic nie będzie kosztowała, a i lepiej będą traktowane.
Anna de Loiret
Wielka była radość Bretonnki, gdy przeczytała że jej wierzchowiec jest bezpieczny w elfiej dzielnicy. Podała dziennik Alessiowi, żeby też przeczytał jaki jest sposób na rozproszenie czaru.
Alessio
Wziął od swojego słońca dziennik,przeczytał szybko i powiedział całując ją w usta - No to trzeba będzie drania załatwić,bo maga tak silnego to my tu nie znajdziemy,i cieszę się że nic nie jest Twojemu przyjacielowi -po czym dodał z nieco głupkowatym uśmieszkiem na twarzy - Ale zanim ruszymy się nim zająć przydałyby mi się nowe spodnie, w tych się w senacie raczej nie bardzo wypada pokazać.
Anna de Loiret
Trzasnęła dłonią w czoło i rzekła, jakby zdenerwowana - to się musiało tak skończyć? I co, kiedy to wyschnie? Może nie trzeba zmieniać, przez drogę chyba zniknie... Dotknęła mokrego miejsca na spodniach Alessia palcem - aj! Chyba jednak nie zejdzie. Nie wiedziałam że to takie... No... Masz pomysł, skad wytrzasnąć nowe spodnie nie biegnąc na rynek?
Alessio
Nie zniknie,trzeba będzie wyprać w wolnej chwili,możemy wstąpić po drodze do mojego mieszkania,tam mam zapasowe pary - powiedział z lekkim uśmiechem wciąż rozmarzony wspomnieniami upojnych chwil spędzonych przed chwilą z narzeczoną. Jeszcze nie dawno sądził że nie wytrzyma bez seksu do ślubu ale zmysłowa gra z ukochaną była lepsza niż niejeden stosunek jaki odbył.....
Anna de Loiret
Skoro nam to po drodze - rzekła szorstko i wstała oddalając się kilka kroków, wpatrując się w niebo, z ręką opartą o rękojeść miecza. Wiesz mój braciszku... On nie jest taki piękny, taki odważny i taki szlachetny jak ty, ale czułością ci dorównuje. Dlatego... Nie żałuję. I mnie umiłował, hm... Mam nadzieję, że nie masz mi za złe iż oddałam się takiemu człowiekowi a nie rycerzowi jak ty. Tak chciałabym usłyszeć twój głos... Żebyś rzekł coś do mnie, powiedział mi czy się gniewasz czy nie, czy słusznie robię... Nie śmiem prosić o to Pani, która i tak tyle dla mnie zrobiła... Ale, wiedz że pragnę tego bardzo.
Strażnicy świątyni patrzą się w dal z kamiennymi twarzami nie zdradzającymi jakichkolwiek uczuć. Za to Sven zakrztusił się piwem, który popijał prosto z kranika wbitego w antałek, gdy zobaczył plamę na spodniach Alessio.
Alessio
Wzruszył tylko ramionami, patrząc z cielęcym wzrokiem na Norsa, i mimo że nie znał języka wykonał gest który Nors mógł odczytać jako - No co normalna reakcja.
Anna de Loiret
Nie mam do was siły, ruszajmy wreszcie... Rzekła wyraźnie poirytowana, dodając - a ty zakryj czymś tą plamę.
Techniczny:
Pauza dopóki Araven nie opowie się czy gra dalej. Od tego bowiem w tej chwili zależy życie Svena.
Sven upuścił trzymaną beczkę, która rozbiła się z głośnym trzaskiem na ziemi, rozlewając przy tym resztę piwa znajdującego się w jej wnętrzu. Wybałuszył oczy, zbladł, a jego krztuszenie przeszło w rzężenie. Jeden ze strażników świątyni wbił miecz w ziemię i ruszył pędem ku Norsowi. Nie zdążył jednak mu pomóc, gdy ten cofając się i machając przy tym rękami dotknął plecami ściany trąby powietrznej. Potężna siła natychmiast poderwała go i porwała w swe wnętrze. Po chwili wystrzelił z jej korony, jak jakiś pocisk wystrzelony z trebusza, prosto w stronę zatoki. Przelatującemu wysoko smokowi posiłek sam wpadł w rozwartą paszczę. Wystarczyło ją tylko zatrzasnąć, co też niezwłocznie uczynił.
Techniczny:
Następny nabór do Warhemmara będzie otwarty gdy zostanie mi 1 żywy/a BG.
Alessio
Ehh,dobry był z niego kompan,może i ciut nie okrzesany ale za to dobre miał chłop serce i waleczny był. Niech Twoi bogowie przyjmą Cię do siebie Svenie - po czym zgodnie z prośbą ukochanej zasłonił torbą świadectwo niedawnych uniesień pomiędzy nimi.
Anna de Loiret
Oczy jej się nieco załzawiły, cicho rzekła w swym języku - czemu musieliśmy rozstać się w sporze a nie w zgodzie... Będę cię wspominać dzielny wojowniku, będę opowiadać o tobie rycerzom.
Techniczny:
Co robicie? Jest popołudnie - około 15:00
Alessio
Dobra,chodźmy do tej gildii gondolierów negocjować z tymi mętami, Glorginę jeszcze złapmy i w drogę,no i zahaczymy przy okazji o mój dom....
Anna de Loiret
Chodźmy zatem... Bretonnka w drodze, korzystając z chwili postanowiła spytać Alessia, niepewnie, nie patrząc w ogóle na niego - co będzie, jeśli ojciec nie da nam błogosławieństwa?
Alessio
Nie martw się najdroższa, zrobię wszystko żeby je uzyskać, nawet życie swe na szali kładąc - powiedział z pełnym przekonaniem łapiąc ją delikatnie za rękę.
Anna de Loiret
Pani miała rację, masz odwagę w sercu - rzekła, wreszcie spoglądajac na niego i uśmiechając się lekko.
Alessio
Odwzajemnił uśmiech mówiąc - Gdybym go nie miał nigdy bym do Twego serca drogi nie znalazł szczęście Ty moje.
Anna de Loiret
Gdyby nie Pani Jeziora i to, że wyjaśniła mi pewne rzeczy, nawet byś mnie nie poznał, ona bowiem mnie odwiodła od pogalopowania do miasta szczurów, podziękuj jej - rzuciła, sama nie wiedząc czemu.
Alessio
Podziękuję w stosownym czasie, dobrze że już nie masz takich strasznych myśli w głowie.
Anna de Loiret
Strasznych? Pięknych mym zdaniem, dorównałabym Rolandowi - rzekła z rozmarzoną miną. Ale nie... To grzech, nie mogę swej służby przerwać z pragnienia własnej chwały.
Alessio
Strasznych bo byśmy się nigdy nie poznali, a teraz tym bardziej mnie one przerażają bo bym Cię utracił na zawsze - rzekł ze smutkiem - I mówiłem Ci przecież że są inne sposoby byś dorównała pamięci swego brata.