-
Sven
Racja mości Marco, nic tu po nas, nie będziemy tu tak stali, jak słupy soli.
Opis walki (przemyślenia raczej)
Sven się tego nie spodziewał, że blisko dużego miasta na cywilizowanym wg niego południu dojdzie do takiej napaści. Pamiętał dobrze niedawny bieg z toporem i starcie. Ulryk pobłogosławił go bo sam ran nie odniósł, jego toora zaś sciął jednego z wrogów. Gdyby jednak nie przemiana elfki mogli tu zginać, chwała Ulrykowi.
-
Anna de Loiret
Odetchnęła i wreszcie doszło jej do głowy, jak bardzo spoufaliła się z królewską córką, pomyślała iż nigdy nie będzie mogła spojrzeć prosto w jej oczy, zwłaszcza że cała sytuacja była dość... miła dla szlachcianki. Uklękła znowu pośród trucheł pokonanych i oddała się rozmyślaniom, rękojeść miecza cały czas mocno ściskając.
-
Anna de Loiret, Sven z Norski, Arden z Loningbrucku, Lumpin Cropp:
Pozbieraliście swą broń. Niestety okazało się, że na medycynie się nikt nie zna. A mikstura, którą posiada Liothannea, na tak ciężkie rany nie zadziała. Trzeba będzie odwiedzić jakiegoś cyrulika w mieście. Lumpin, mimo ze ledwie żyw, uparł się by zabrać pokonanym sakiewki. Po podzieleniu ich zawartości wypadło po 10 złotych monet na głowę.
Podróż zajęła całą noc, o świcie przejechaliście przez bramy miasta. Dziwne to miasto, bo bez ulic, zamiast nich ma kanały. Znajdujące się na licznych wysepkach domy otoczone są wąskimi nadbrzeżami, co jakiś czas połączonym ze sobą łukowatymi mostami. Marco wydał Wam waszą napoczętą na postoju beczkę piwa i zapłatę. Zauważyliście, że zamiast powozów używa się tu dość długich i wąskich łodzi przyzywanych dzwonkami na nadbrzeżu. Wszyscy oprócz kupca, zmęczeni i niewyspani, udaliście się taką łodzią w podróż do, jak to określił halfing, "jakiegoś dobrego cyrulika".
Podczas podróży łodzią elfka odezwała się do szlachcianki Anno, będę Cię musiała opuścić na czas jakiś, śmierć doży mocno skomplikowała mą misję. Muszę udać się do dzielnicy mych rodaków i dowiedzieć jak teraz sprawy stoją. Dopilnuj by mości Lumpin się wykurował po czym dodała po bretońsku i w miarę możliwości rozejrzyj się dyskretnie po mieście.
Bradni Algrimmson:
Giuseppe dał Ci klucz. Wszedłeś do komnaty, Dietrich leży rozwalony na wznak w wielkim łożu z baldachimem, obok łoża leżą jego zzute buty. Po wystroju i umeblowaniu pomieszczenia masz wrażenie, że wynajął małżeński apartament.
-
Bradni Algrimmson
No chyba cię popierdoliło człeczyno? Ja za to nie będę płacić! Ani spać z tobą w jednym łożu!
-
Bradni Algrimmson:
Twe słowa nie robią na nim najmniejszego wrażenia, chyba nawet się nie obudził, choć wrzasnąłeś dość głośno.
-
Anna de Loiret
Spojrzała na Elfkę niepewnym wzrokiem po czym rzekła po bretońsku - a więc znowu sama... Mam nadzieję, że spotkamy się niedługo, uczynię co każesz. Anna spuściła głowę i zaczęła gładzić sobie włosy dłonią, jak zwykle tysiące złych myśli krążyło po jej głowie. Zdecydowała by się trzymać blisko Svena jak Liothannei nie będzie obok, dobry to wojownik i godny zaufania.
-
Bradni Algrimmson
Ha, po co mi łoże. Krasnolud może spać na kamieniu. Krasnolud sprawdza czy człeczyna żyje, a jeśli tak bierze jedną dużą poduszkę i dwie małe i kładzie się na nich na podłodze.
-
Bradni Algrimmson:
Szturchnąłeś Dietricha, także bez reakcji. Podetknąłeś swą dłoń pod jego nos i już miałeś stwierdzić jego zgon, gdy załaskotał Cię w nią delikatny powiew. Bardzo słaby, ledwo go wyczułeś, nie byłeś pewny czy to wyobraźnia nie spłatała Ci figla, więc sprawdziłeś ponownie. Człeczyna jest zdecydowanie nieprzytomny, ale oddycha, choć bardzo płytko.
-
Arden z Loningbrucku
No i jesteśmy, szczerze spodziewałem się jakiegoś starcia z goblinami czy wilkami ale nie smoka, zorganizowanej bandy szubrawców i leśnych elfów. hehe
Tyle że teraz zupełnie nie wiem gdzie mamy się udać. Trzeba wypytać o jakiegoś Cyrulika.
-
Anna de Loiret
Popytamy w jakiejś karczmie, lepszego miejsca nie znajdziemy raczej na zdobycie informacji o cyruliku.