Alessio
Przetłumaczył słowo w słowo to co powiedział odźwierny.
Techniczny
Uznajmy może że od tego momentu Alessio wszystko tłumaczy chyba że Anna zostanie obrażona albo coś w tym rodzaju :)
Wersja do druku
Alessio
Przetłumaczył słowo w słowo to co powiedział odźwierny.
Techniczny
Uznajmy może że od tego momentu Alessio wszystko tłumaczy chyba że Anna zostanie obrażona albo coś w tym rodzaju :)
Anna de Loiret
Przybywam tu w imieniu elfów, a sprawa jest zwłoki nie cierpiąca... A więc?
A, to świetnie, nie trzeba będzie wysyłać posła. Zapraszam, ale muszę odebrać broń. Z orężem nie mogę wpuścić na obrady senatorów.
Anna de Loiret
Odpięła pas z orężem i wręczyła go odźwiernemu.
Alessio
Również oddał broń.
Chędożyć to, swego młota nie oddam, zaczekam na Was na zewnątrz - rzekła Glorgina w staroświatowym.
Po okazaniu upoważnienia weszliście do głównej sali zapowiedziani jako poselstwo z kolonii elfów. W ławach za balustradą, wznoszących się w rzędach dookoła podwyższenia, spore zamieszanie mężczyzn ubranych w jakieś ubrania chyba z pościeli szyte. Alessio rozpoznał togi z lekcji historii.
Dobrze że jesteście, zatem przez Was mogę przekazać elfom wypowiedzenie wojny - rzekł w tileańskim jeden z mężczyzn. Wyciąga w Waszym kierunku dłoń z jakimś zwojem.
Alessio
Zdębiał, po czym wziął zwój nie czekając na Anię i rozwinął go pospiesznie.
Anna de Loiret
Co on powiedział? I cóż to za zwój?
Alessio
To akt wypowiedzenia wojny - odparł nieobecnym głosem, bielejąc na całej twarzy,stanął koło ukochanej rozwijając zwój tak by również widziała jego treść.
Na zwoju widnieje napis w tileańskim.
Do kapitanatu kolonii elfiej w Miragliano:
W odpowiedzi na masakrę w dzielnicy portowej
niniejszym wypowiadamy Wam wojnę
dopóki nie podpiszecie kapitulacji.
Senat Republiki Miragliano.
Alessio
Wypowiadają wojnę za to że Elfy nie wpuściły do siebie mieszkańców uciekających przed zarazą - rzekł zszokowany i dodał - spróbuj przemówić im do rozumu albo czeka nas katastrofa.
Techniczny
Od tej chwili Alessio tłumaczy słowa Anny na poprzednio ustalonych zasadach.
Anna de Loiret
Słuchać mnie! Szlachcianka wyszła na jakieś miejsce, skąd będą ją słyszeć. Wypowiadacie wojnę elfom, bo zabiły ludzi, którzy chcieli wtargnąć do ich dzielnicy roznosząc zarazę? Co wy byście zrobili na ich miejscu? To samo! Jestem tego pewna, że to samo. Zrezygnujcie z wypowiedzenia elfom wojny, bowiem teraz tylko razem możemy ocalić miasto! Z elfami odkryliśmy wiele rzeczy, dzięki którym być może uda nam się rozwiązać problemy w mieście. Zamierzacie mnie więc wysłuchać, czy dalej pragniecie wojny, która jeszcze bardziej dobije wasze drogie Miragliano?
Techniczny
Anna robi co jakiś czas przerwy, by Alessio miał czas tłumaczyć jej słowa.
Przede wszystkim nie wrzeszcz na nas, jak na swych parobków Bretonnko. W tym mieście Twe szlachectwo nic nie znaczy. Nietykalność cielesną zawdzięczasz tylko sprawowanemu poselstwu. Wypowiedzenie wojny już zostało przegłosowane. Możesz ją jednak zakończyć błyskawicznie, poprzez złożenie kapitulacji w imieniu elfów. Obecnie Jej warunki to dwie i pół setki złotych monet na zabitego przez nich człowieka, razem będzie pięć tysięcy.
Anna de Loiret
Ukryła swe wielkie oburzenie z powodu stwierdzenia, iż jej szlachectwo nic nie znaczy. A zawieszenie broni do czasu rozwiązania problemu ze śpiączką wchodzi w grę? Wszak jeśli teraz zaczniecie ze sobą walczyć, nie ma szans na ocalenie miasta. Śpiączka dalej się panoszy przypominam... Co więcej, jesteśmy wraz z elfami w posiadaniu istotnych informacji, które mogą okazać się bezcenne.
Zarządzam głosowanie! Kto jest za zawieszeniem broni - podniosło się sporo rąk.
- Dziękuję, przegłosowane. Słuchamy zatem tych informacji, jeśli rzeczywiście okażą się bezcenne, pewno i warunki kapitulacji da się złagodzić.
Anna de Loiret
A więc... Śpiączka nie jest zarazą, to efekt czaru, który został rzucony przez jakiegoś potężnego maga. Przerwać to może tylko on sam... Lub jego śmierć. Co więcej, znaleziono znak jednego z bogów Chaosu, Pana Zmian na ciele jednej z bestii, w które zamieniają się ludzie zapadli w śpiączkę. Wiemy też, że w mieście zapewne są grupy kultystów, dlatego też przybyłam tu, by prosić o udostępnienie elfom reszty miasta, by pomogli w poszukiwaniu tejże grupy. I wam też radzę przeszukać wszelakie ciemniejsze zakątki Miragliano, gdzie mogli zrobić sobie siedzibę.
Alessio
Tłumaczył słowa ukochanej patrząc na nią z podziwem, była tak dumna gdy przemawiała do tej bandy zadufanych w sobie głupców, jednocześnie uważnie obserwował reakcje zebranych na jej słowa, a nuż uda mu się dostrzec kto jest inicjatorem tej durnej decyzji.
- Sprytne, nawet bardzo. Po wypowiedzeniu wojny mamy udostępnić elfom resztę miasta i to podczas zawieszenia broni, by bez trudu opanowali kluczowe pozycje Miragliano? Pewno same rzuciły taki czar! - rzucił jeden z nielicznych, który archaiczny strój miał narzucony na zbroję płytową. Alessio nabrał pewności, że był to jeden z inicjatorów wywołania wojny, jak zresztą pozostała dwójka w płytowych zbrojach wystających spod tog.
- Zarządzam głosowanie, kto jest za udostępnieniem elfom reszty miasta? - rzekł ten, który poprzednio wręczył wypowiedzenie wojny. Rękę podniósł tylko jeden mężczyzna, rozpoznaliście Marco.
- Przegłosowane, jeśli jakiś elf opuści swą dzielnicę, ustrzelimy jak wściekłego psa. Tak jak oni strzelali do obywateli miasta.
Anna de Loiret
Zwróciła się do rycerza, który przemawiał - na jakiej podstawie panie, twierdzisz że elfom zależy na władzy w całym waszym mieście? Wszak póki co, jest ono na skraju upadku. Nie posądzaj elfów o chęć złego dokonania, bowiem to elfy teraz czynią wiele by uratować Miragliano.
Techniczny
Nie ma mnie jutro cały dzień, proszę o wstrzymanie więc akcji.
- Konkretnie co czynią, bo jakoś nie zauważyłem ich starań w tym kierunku. Chyba, że strzelanie do bezbronnych cywili mam do tego zaliczyć - odparł rycerz w złotej zbroi.
- Każdy to wie, że elfy bieglejsze w magii od ludzi. Jesteś pewna, że żaden z nich tej klątwy nie rzucił? - spytał się inny rycerz, w białej zbroi wyzierającej spod dziwacznego stroju. - Kiedyś to było ich miasto, może chcą je odzyskać?
Anna de Loiret
Co robią? Mogę rzec tylko tyle, że bez elfów, kapłanki i rycerz w czarnej zbroi nie zorientowaliby się nawet, że to magia a nie zaraza. Poza tym, zamierzają wysłać swoich żołnierzy na poszukiwanie kultystów... A to wiele, bardzo wiele.
Zwróciła się do drugiego rycerza - nie panie, nie jestem pewna, że to nie elf. Ale jeśli to w istocie elf rzucił czar, nie działa on w porozumieniu z królem elfów. Może to być jakiś renegat... Może to ten, co dosiada wielkiego smoka i lata nad kordonem?
Imię tego rycerza Pani? odezwał się trzeci z rycerzy, w czarnej zbroi. Anna zaczyna mieć wrażenie, jakby ktoś wbił Jej dwa sztylety w plecy i powoli zaczynał nimi wiercić dziury.
Anna de Loiret
Hans von Jurggen, panie. Szlachcianka wiedziona niepokojem spojrzała za siebie, starajac się dostrzec kogoś, kto w jej mniemaniu obserwował ją bacznie, złe zamiary wobec niej żywiąc...
Tak pełnego nienawiści wzroku, jak u jednego ze zgromadzonych radnych, jeszcze Anna w życiu nie widziała.
- Postuluję o przerwę w obradach do jutrzejszego ranka, muszę dowiedzieć się od swego podwładnego czy rzekła prawdę - rzucił rycerz w czarnej zbroi - I tak już jest dość późna godzina by nadal obradować.
- Jakieś sprzeciwy? - spytał się ten co nie podnosił ręki, pewno przewodniczący obrad. Żadna ręka się nie podniosła. - A więc zawieszenie broni do jutra, dopóki nie zdecydujemy co dalej.
Anna de Loiret
Niech więc tak będzie. Szlachcianka zaczęła powolnym krokiem zmierzać w stronę wyjścia, bacząc na radnego, który się w nią wpatruje cały czas. Nie zamierza jeszcze wychodzić, przynajmniej chce poczekać na rycerza w czarnej zbroi, by z nim porozmawiać.
Alessio
Zaczął iść za Anną,starał się jednak podążyć za jej wzrokiem i wyłowić z siedzących tego na którego spoglądała.
Radny, który wpatrywał się w Annę z taką nienawiścią, przestał to czynić napotkawszy wzrok szlachcianki. Alessio nie jest pewny na którego spogląda Jego Ukochana.
- Obrady na dziś skończone, nie ma Pani już na co tutaj czekać - rzucił przewodniczący obrad w tileańskim - Ach, no tak, bym zapomniał. W Bretonni posłowie chyba muszą zaczekać, aż dostaną pozwolenie na oddalenie się sprzed majestatu władcy. A więc może Pani odejść.
Anna de Loiret
Władca bez miecza przy pasie? Kpisz człowieku, tylko Pani by mogła mnie zmusić do złożenia takiemu hołdu - pomyślała, po czym zaczęła iść w stronę wyjścia a do Alessia wyszeptała - bacz na każdego wokół nas i się nie oddalaj, nie puszczaj mej dłoni najlepiej. Wracamy do karczmy.
Alessio
Dobrze, a kogo tam tak wypatrywałaś? - odszepnął z ciekawością w głosie,prowadząc ją do karczmy.
Anna de Loiret
Jeden z radnych, patrzył na mnie jako gdyby chciał mnie samym wzrokiem zabić. Uważajmy na niego - odszepnęła.
Alessio
Zapamiętałaś jak drań wyglądał? Może go skojarzę jak go opiszesz, no i wypadałoby z naszym znajomym kupcem uciąć pogawędkę.... - odszepnął.
Anna de Loiret
To brunet z krótkimi włosami, na twarzy ani krzty zarostu, jakoby plebejusz jaki. Nie wyróżnia się zbytnio od reszty - mówiła cały czas szeptem. A właśnie, ty musisz włosy zapuścić wreszcie, żebyś też wyglądał dostojnie jak mój brat czy ojciec.
Techniczny
Przy wyjściu oczywiście Anna odbiera miecz.
Alessio
Bogowie miejcie mnie w opiece,a pewnie to dopiero początek jej fanaberii,jest tyleż cudowna co rozkapryszona - pomyślał poirytowany,nic nie odpowiedział ukochanej a z jego twarzy można było wyczytać jedynie zamyślenie.
Techniczny
Alessio również odbiera oddane przy wejściu rzeczy.
Dotarliście do karczmy. Znajdujący się w środku zabójcy trolli spojrzeli się w Waszym kierunku. Uśmiechy, które pojawiły się na ich brodatych twarzach, dość szybko znikły.
Anna de Loiret
No cóż... Obrady będą trwać także jutro, więc jeszcze na miasto nie wyruszamy... Rzekła do krasnoludów w staroświatowym. Gdzie zamierzacie noc spędzić, na okręcie swym czy tutaj?
A gdzie Pani Glorgina? odpowiedział w staroświatowym pytaniem na pytanie ich przywódca.
Anna de Loiret
Nie widzieliśmy jej przy wyjściu z senatu, myślałam zatem że wróciła tutaj. Idę jej poszukać. Alessio! Za mną! Wydarła się na ukochanego w bretonńskim zła, że nie przypomniał jej o krasnoludzicy. Pociągnęła go mocno za rękę i postanowiła pójść pod budynek rady poszukać Glorginy...
Alessio
Nie wydzieraj się tak na mnie - odpowiedział jej poirytowany - nie jestem Twoim sługą tylko narzeczonym - zezłościł się porządnie jednak mimo to poszedł za nią.
Ledwo otworzyliście drzwi karczmy, a mało nie wpadliście na Glorginę, która warknęła głośno kilka słów w swoim rodzimym języku. Natychmiast odpowiedziało Jej szuranie zydli, zabójcy trolli poderwali się na nogi jak jeden mąż. Ruszyli do wyjścia z karczmy.
Anna de Loiret
Nie zareagowała w żaden sposób na słowa Alessia, tylko spytała krasnoludzicy - Glorgino, co się dzieje? Myślałam, że wróciłaś do karczmy jak byliśmy w radzie.