Patrzę że są tu ludzie którzy słuchają tylko wybitnych dzieł gitarzystów z piętnastoma palcami u rąk i grających na trzygryfowych gitarach o siedemdziesięciu strunach. Albo tacy co to konia przez gumowa rękawiczkę walą w sterylnym pomieszczeniu otoczeni próżnią, słuchając jednocześnie powyginanych jak kręgosłup garbusa progresywnych miszczów oralno-instrumentalnych, co to na pończochach babci potrafia zapodać Traviatę. Ewentualnie słuchają miałkiego i bliźniaczo do siebie podobnego plumkania z wysp i tym podobnych modnych zespołów(tych indie, Wiecie niezależnych bardzo ). A rock to przede wszystkim prostota, energia i często brud. Więc myślę żę ciągłe biadolenie o tym jakie to straszne są te punkowe,grungowe kapele jest trochę nie na miejscu. Pisałem poprzednio jest temat metal gdzie wszyscy fanatycznie mu oddani kowale stali mogą pisać. A tu jest rock a big cyc czy analogsi to też rock z przedrostkiem "punk", i bliżej im do tego tematu niż jakimś syfiastym progresjom albo nie daj boże pudlom z lat 80-tych ubiegłego wieku, a którzy są kultowi tylko dlatego że wtedy grali, i promują się na legendach prawdziwych tytanów z tamtych lat.
