Zawsze byłem przeciwny Bońkowi jako człowiekowi od zarządzania, jako do piłkarza, był swoistym fenomenem....Boniek tak krytykujący swego poprzednika idzie twardo w jego slady, teraz dostało się Bednarzowi z Wisły za to że krytycznie ocenia pracę sędziów...
http://www.krakow.sport.pl/sport-krakow ... c_sie.html
(...) W ewidentnej sytuacji Zbigniew Przesmycki przyznaje, że gola być nie powinno, bo piłka była za linią, ale w dziwny, przewrotny, a przede wszystkim niezgodny z prawdą sposób próbuje tłumaczyć Sebastiana Jarzębaka. - Sędzia bramkowy przesuwał się z miejsca, gdzie zawodnik wykonywał wślizg, i ustawił się tak, że kąt patrzenia na linię końcową zasłaniały mu noga i piłka - twierdzi.
Tyle że na powtórkach widać sędziego stojącego prawie metr od sytuacji i patrzącego na piłkę! Ale Przesmycki karać nie zamierza, bo "to były głównie błędy w zarządzaniu zespołem". Teraz już wiemy, że za wypaczenie wyniku kar się nie daje.
W sukurs sędziom i ich szefowi idzie Zbigniew Boniek. Co prawda przyznaje, że popełnili błędy, ale w tym samym wpisie na Twitterze od razu ich tłumaczy: "Stres i odpowiedzialność czasami paraliżują. Niestety". Skoro Jarzębak sobie nie radzi z presją, niech wróci do zawodu nauczyciela. Po co się męczyć wzdłuż linii, którą zresztą niespecjalnie widzi.
Wcześniej prezes PZPN pisał też, że mówienie o wypaczaniu wyników przez błędy arbitrów to "nasz polski patent". Pewnie we Włoszech kibice i dziennikarze ze zrozumieniem kiwają głową nad pomyłkami arbitrów, a my, Polacy, tylko potrafimy narzekać, a nie cieszyć się, że padło kilka bramek. A że piłka była zagrana zza linii? No cóż, zdarza się. (...)