Malacath:
A co ja będę z tego miał poza tym, że udowodnię, że jestem "prawdziwym rycerzem"? - odparł mu - Jak mi zapłacisz to pomyślę. Nie będę nadstawiał karku dla jakiegoś lorda konserwy za darmo.
Wersja do druku
Malacath:
A co ja będę z tego miał poza tym, że udowodnię, że jestem "prawdziwym rycerzem"? - odparł mu - Jak mi zapłacisz to pomyślę. Nie będę nadstawiał karku dla jakiegoś lorda konserwy za darmo.
Kersijana
Łuczniczka nas ponagla .. a martwiłam się, że zasnęła albo.... Hi hi... z Wężowatym miała spotkanie... Elfka natychmiast zrozumiała głupotę swego żartu... Najważniejsze, że nic jej nie jest.
Mam nadzieję że mała wypije te zioła. Kersi Poszła do swojej torby i zabrała jakąś sakiewkę w którą nasypała odrobinę suszonego rumianku i lipy. Potem poszła nabrać wodę do bukłaka. Podeszła do Catherine i Adeli. Ognisko by się jakie przydało coby wody nagrzać....
Ej księżniczko ale Ty ładnie wyglądasz.... Odezwała się przemiło do Adeli. Na pewno Catherine Cię tak ładnie uczesała.
Dobrze wyglądasz. powiedziała do Catherine, jednak głos jej wskazywał na to, że elfka szczerze się o nią martwi, nie chciała tylko Adele zasmucać... Dam jej coś byście razem mogły jechać... Ale schyliła się i wyszeptała wojowniczce... Myślę, że jak ruszymy to dobrze by było by z kimś innym jechała na koniu. Tobie radzę wypocząć, bo przez nas oka nie zmrużyłaś... Przepraszam jeszcze raz.....
Ton głosu elfki był naprawdę opiekuńczy i sympatyczny.
Arstan:
Ja nigdy nie kłamię - odparł Archibald, a czerwona poświata z jego oczu przybrała na sile, niemal porażając Cię swym płomiennym blaskiem. Po chwili znów wróciła jednak do normalnego stanu.
Malcolm, Malacath:
Nie wsadzę wam zajęczego kutasa do ryjów. Ehh, dostaniecie godziwą zapłatę, mamy pewien problem z... Nieudanym eksperymentem rasowym.
Catherine
Przez Was?Nie schlebiaj sobie hihi,i tak bym nie zasnęła....,i to nie ja ją tak uczesałam tylko Twa królowa.... - odparła jej wciąż tuląc do siebie dziewczynkę,zamilkła na chwilę i zaraz dodała - I niby jak chcesz ognisko rozpalić?Całą noc padało....,nie bądź śmieszna....
Arstan
Może i nie kłamiesz, ale efektownie świecisz oczami, a teraz przejdźmy do szczegółów, kiedy mam udać się do mojego Zakonu, co tam Twoi ludzie tak badają przy trupach i jak ma wyglądać ta misja do zakonu Stanowczego Wezwania?
Arstan:
Upewniają się, czy twoich braci rzeczywiście Noldorowie usiekli. Co do misji dyplomatycznej... Wyruszycie do Larii i spróbujecie przekonać zakon do poparcia naszej sprawy. Do twojego zakonu zaś udasz się dopiero po załatwieniu sprawy ze zwiadowcami - odrzekł Archibald. Kątem oka dostrzegłeś, jak Elrohir splunął na zwłoki jednego z sierżantów Hebanowej Rękawicy.
Kersijana
Nie mówię, że rozpalę ino, że by się przydało. hi hi... Kersi wsypała do bukłaka zioła i wstrząsnęła nim. Wprawdzie sparzone lepiej i szybciej działają, ale jak to się mówi, jak się nie ma co się lubi..... Daj jej to do wypicie... Ciebie posłucha.. szeptem do Catherine.
Rozumiała że wojowniczka nie ma chyba ochoty z nią rozmawiać... Tak po prawdzie zastanawiała się dlaczego jest taka obcesowa do wszystkich. Zupełnie jakby była zazdrosna o Te dziewczynkę... Zupełnie niepotrzebnie.. pomyślała Elfka i oddaliła się oporządzić swego konia i konia Królowej.
Arstan
Dobra, ale pod jednym warunkiem, podjedziesz do tego zarozumiałego elfa i wyrżniesz go w pysk, za opluwanie ciał
Arstan:
Rycerze Brzasku to wielcy wojownicy, ale aroganccy jak cholera - rzekł czerwonooki rycerz i zsiadł z konia, podchodząc do Elrohira. Krzyknął coś do niego w rodowitym języku Noldora, zaczęli się ostro kłócić. Po chwili obaj dobyli oręża i wywiązała się wspaniała walka. Piękne cięcia, zabójcze pchnięcia, efektowne bloki, rąbnięcia, które zdolne byłyby pozbawić człowieka głowy. Po około minucie walki jeden z Gryfów wpadł między nich konno, mówiąc - panie Archibaldzie, panie Elrohirze, zaprzestańcie sporu, by żaden z was nie poległ w bezsensownej walce, kiedy to potrzeba nam wielkich wojowników!
Obaj walczący zgrzytnęli aż ze złości zębami, ale schowali swe ostrza widocznie rozumiejąc, że słowa rycerza są mądre. Elrohir wskazał palcem na Ciebie - ty, człeczyno, go na mnie napuściłeś, tak!?
Kersijana:
Gdy stanęłaś przed swym rumakiem, nagle rzeczywistość, jaka była wokół Ciebie zniknęła... Miast tego znalazłaś się w przepięknym ogrodzie, porośniętym kolorowymi kwiatami. A przed sobą ujrzałaś... Swą matkę, Janę, mówiącą z uśmiechem - Kersi, córeczko... Jana ma na sobie srebrną sukienkę, na głowie złoty diadem, na ręce i kostce łańcuszki...
Catherine
Powąchała przezornie napój jaki otrzymała od Kersijany - Hmm,może i bywa irytująca i zachowuje się głupio ale chyba serce ma dobre....,nie,nie wierzę żeby ją skrzywdziła,i jeszcze ten diadem jej dała.... - pomyślała po czym powiedziała do Adele - Maleńka wypij to,to lekarstwo od Kersijany,zmniejszy szansę zachorowania....- A jak Ci zaszkodzi to ją skrócę o głowę....