Alessio
Możemy ruszać choć by teraz - odparł mu.
Wersja do druku
Alessio
Możemy ruszać choć by teraz - odparł mu.
Anna de Loiret
Przyglądała się tylko wymianie uprzejmości między plebejuszami, sama dłoni podawać nie myślała, jeszcze by ucałował, a gdzież Annie zbrukać swą piękną rączkę dotykiem ust człowieka z gminu... Ale jak więc Alessiowi się to udało? Przewrotny los...
Rudzielec wrócił za biurko, zadzwonił dzwonkiem. Otworzyły się drzwi wpuszczając do środka sługę. Zaprowadźcie tą kompanię najemników do miejsca gdzie przebili się Skaveni rzekł mu zastępca mistrza. Trochę zdziwiła Alessio liczba mnoga, ale na krótko, w korytarzu za drzwiami dostrzegł bowiem dwudziestu kuszników. Mają napięte kusze i założone bełty, ale w Was nie celują. Prawdopodobnie to wasza eskorta do tunelu.
Alessio
Doskonale - rzekł po czym odwracając się do Anny rzekł - zatrudniliśmy się właśnie jako spece do walki w podziemiach,mamy oczyścić podziemia gildii ze Skavenów,dostaniemy po złotej monecie od ogona a do akcji mamy wkroczyć od teraz. Wybacz że zdecydowałem za Ciebie ale uznałem że nie ma co tracić czasu. Teraz tylko trzeba naszych krasnoludzkich kompanów przekonać do tego zadania...
Anna de Loiret
Skaveni powiadasz? Szlachcianka uśmiechnęła się - to będzie dobra śmierć, pomszczę brata zabijając ich tylu ilu dam radę... Nie czekając na odpowiedź podeszła do krasnoludów i rzekła im - okazji na dobrą śmierć wielu nie ma, ale jedną z nich jest walczenie ze Skavenami w podziemiach, posłać do piachu najwięcej ile się da. Idziecie się rozruszać?
Szukamy godnej i chwalebnej śmierci, a nie idiotycznej. Walka ze Skavenami na ich terenie spowoduje tylko tą drugą - odparł przywódca piratów w staroświatowym. Wracamy na okręt.
Glorgina dodała w tym samym języku - Długi Drong ma rację, poza tym nie to mieliśmy czynić. Wracam z chłopakami.
Anna poczuła ciarki na całym ciele. Zdała sobie sprawę, że nagle po słowach krasnoludów znalazła się w śmiertelnym niebezpieczeństwie.
Anna de Loiret
Westchnęła, po chwili jednak zaczęła mówić do Alessia w bretonńskim udając złość - jaki kontrakt żeś zawarł z nimi, bo przeczuwam że na pewną śmierć idziemy?! I to bez mojej wiedzy, wiesz że ja nic nie rozumiałam z waszej rozmowy! Po tym w staroświatowym do wszystkich - czemuż nasz kwatermistrz i tłumacz zawarł umowę nie pytając mnie i krasnoludów o zdanie, oburzające! Nie zamierzam iść na pewną śmierć, chcę wiedzieć ile ich jest, dziesiątki, setki? Nie wtargnę na ich terytorium i nie wytracę całej kompanii... Mogę walczyć ze Skavenami jak ich wywabicie, tylko pod tym warunkiem. W zamian nawet za mniejszą opłatę... Pół złotej monety od ogona.
Wrażenie niebezpieczeństwa się zkonkretyzowało. Anna poczuła ze dwadzieścia szpilek kłujących Jej bok, od strony zastępcy mistrza. Wrażenie jednak przerwał potworny ból brzucha, aż zgięła się wpół. To Długi Drong walnął Ją potężnie kułakiem. Wytracić kompanię? Najpierw me miejsce musisz zająć by nią dowodzić! ryknął w staoroświatowym. Anna ledwo może złapać oddech.
Kwatermistrz?! ryknął jeden z krasnoludów w staroświatowym do Alessia Stawaj na kułaki by zająć me miejsce! podniósł sękate ramiona i ruszył w stronę cyrulika.
Anna de Loiret
Zacisnęła zęby z wielkiego bólu i ochryple wymówiła do dowódcy - to nie tak... Daj wytłumaczyć, proszę, nie mówiłam że wytracę swoją kompanię... Nie roszczę do niej praw.
Alessio
Aniu wszystko w porządku? Bardzo boli? I......,coś Ty im na bogów powiedziała? - rzekł szybko głosem wyrażającym wielką troskę ale i złość na to jak ją potraktowali, nie cofając się przed nacierającym w furii krasnoludem i szykując się do obrony przed jego ciosami.
Nie decyduj więc za ile, z kim i gdzie mamy walczyć warknął dowódca krasnoludów, ale widać się uspokoił, nie ponowił ciosu.
Kwatermistrz doskoczył do Alessia, ten zdążył odskoczyć przed lewym prostym, a kolejny doskok krasnoluda i prawy prosty w splot słoneczny szybko pozbawił go tchu i złamał cyrulika wpół. Na szczęście Alessio znów odskakiwał, i cios nie miał swej pełnej siły, dzięki czemu nie pozbawił go życia. Ogromny ból przerwał litościwie nagły rozbłysk gwiazd i ciemność po ciosie w skroń. Ukochany Anny padł jak ścięta kłoda.
No i pozostajemy przy obecnym kwatermistrzu, chłopaki, czas na nas. Trzeba powiadomić pierwszą wachtę, że żyjemy, by nie wpadła tu z toporami. A i Zgrozę trza nakarmić, Makaisson pewno nie będzie wiedział jak - rzucił Drong w staroświatowym. Krasnoludy wraz z Glorginą wyszły z pomieszczenia.
Skavenów bylo dziesięciu, napadli na nasz magazyn. Działali z zaskoczenia, ale zdołaliśmy ubić trzech zanim znikli w swoim tunelu z ukradzioną beczką rzekł rudy w staroświatowym jakby się nic nie stało.
Anna de Loiret
Glorgino, na naszą przyjaźń wracaj! Wydarła się najgłośniej jak mogła za odchodzącymi krasnoludami i uklękła nad Alessiem, wcześniej jeszcze spoglądając na zastępce mistrza i to, co znajduje się przy nim i za nim. Ukochany nie umieraj za swą odwagę, drugi już wspaniały człowiek nie może polec za mą sprawą - mówiła w bretonńskim starając się ocucić go coraz to mocniejszymi ciosami otwartą dłonią w policzek.
Za odchodzącymi krasnoludami udało się trzy czwarte kuszników ze znajdujących się w korytarzu, na miejscu zostało pięciu. Przed zastępcą mistrza stoi ogromne biurko, a za nim wisi na ścianie ogromne lustro. Anna nie czuje już z tego kierunku szpilek wbijających się w Jej ciało, ale nadal ma gęsią skórkę, jakby zagrożenie tylko czyhało by dopaść Bretonnkę. Zdążyła spoliczkować Alessia trzykrotnie gdy poczuła nagle ból z boku głowy, który przerwała ciemność.
Odzyskała świadomość czując coś zimnego kapiącego na przód Jej ciała. Niestety tył nóg, pośladki i plecy Anny dotykają również czegoś zimnego i chropowatego, w ustach ma jakiś gałgan, a ręce wyciągnięte nad głowę i unieruchomione czymś zimnym. Także Jej nogi coś zimnego oplata w kostkach przytrzymując w miejscu. Skroń ćmi tępym bólem.
Alessio coś kapie na głowę i rozpostarte ramiona, coś je przytrzymuje w miejscu, tak samo jak nogi. Również ma jakiś knebel w ustach.
Techniczny:
To opis co czują BG po odzyskaniu świadomości, jeszcze zanim otworzą oczy. Jak otworzą, będzie dalszy. Można oczywiście dać przemyślenia przed otworzeniem oczu, bo zakneblowani nie pogadają.
Alessio
Jęknął głośno,ze zdziwieniem i przerażeniem odkrył że jest całkowicie unieruchomiony i ma zakneblowane usta a co dziwniejsze niemal nie czuje bólu po tym jak krasnolud go stłukł na kwaśne jabłko. Otworzył oczy i nerwowo rozejrzał się dookoła...
Alessio zobaczył, że przed nim Jego ukochana, na środku placu, rozebrana do naga, leży na jakimś kamiennym ołtarzu. Jej ręce i nogi skuwają okowy kajdan połączonych z żelaznymi pierścieniami wystającymi z kamiennego bloku. Jej włosy przy skroni zlepione są krwią. Pada mżawka, to jej krople ocuciły Tileańczyka, niestety jednak zachmurzone niebo nie pozwala się zorientować w porze dnia. Sam Alessio przywiązany jest za ręce i nogi do drewnianego krzyża. Dziwne, bo przeważnie przybijało się ofiarę do krzyży w dawnych czasach, a nie przywiązywano.
Alessio
Strach ścisnął go za serce,jego najdroższa osoba zaraz miała skończyć jako ofiara w jakimś mrocznym rytuale a on sam był w beznadziejnym położeniu, nie zważając na nic wydarł się a raczej spróbował to zrobić - Aniu,najdroższa,trzymaj się! Idę po Ciebie! - mimo że nie miało to najmniejszego sensu w jego obecnej sytuacji a do uszu ukochanej dotarł co najwyżej niezrozumiały bełkot spowodowany kneblem......
Anna de Loiret
Rolandzie... To już koniec? Gzie jesteś braciszku... Gdzie jesteś mój kochany... Otworzyła oczy i z przerażeniem zorientowała się, że to chyba jeszcze nie czas spotkania z bratem...
Anna szybko przekręciła głowę na bok, by krople mżawki nie wpadały do Jej oczu. Zauważyła jednak swą nagość. Ujrzała Alessia przymocowanego jakimiś rzemieniami do drewnianego krzyża. Jej ukochany coś bełkocze, nie wiadomo jednak co, knebel uniemożliwia wydawanie artykułowanych dźwięków. Alessio domyślił się w końcu, że znajdują się na wewnętrznym dziedzińcu gildii woziwodów.
Anna de Loiret
Rozejrzała się na boki, wzrok zawiesiła na ukochanym patrząc nań z załzawionymi oczami.
Przestało kropić, łzy Anny rozdzierają serce Alessio. Gdy przejaśniło się, zaczęliście błogosławić niedawne opady. Tileańskie słońce, w sytuacji w której się znaleźliście, daje się bardzo mocno we znaki. Jest około wczesnego popołudnia.
Alessio
Zaczął się szarpać w bezsilnej wściekłości że dali się tak podejść tym bydlakom,a pomocy im znikąd.....
Alessio szybko opadł z sił, w palących promieniach słońca uczynił najgorsze co możliwe. Pęta mocno trzymają, zamiast poluzować się tylko zacisnęły mocniej. Ciało Anny najpierw oblało się potem, który jednak szybko wysechł na słońcu, przybiera coraz bardziej czerwonej barwy. Obydwoje męczy coraz większe pragnienie, wzrok powoli zaczyna płatać figle. Za kroplę napoju gotowi by zabić. Zaczynają tracić poczucie czasu i zdrowe zmysły, na ciele Bretonnki pojawiły się pęcherze i bąble. Nagle jakiś ruch przerwał monotonię męczarni. Pomiędzy Alessio i Anną stanął mistrz gildii woziwodów. Z dwoma bukłakami w dłoni. Podszedł do Alessio, wyjął mu knebel, przytknął jeden z bukłaków do ust jeńca i rzekł w tileańskim Pij, bo jeszcze mi tu zemrzesz przed czasem.
Alessio
Łapczywie zaczął sączyć wodę gdy zaspokoił pragnienie wykrzyknął we wściekłości - Okryj ją czymś bo nawet woda nie pomoże! - po czym dodał już bardziej proszącym głosem - I mnie zamiast niej przykujcie,czymże sobie zasłużyła że cierpi tak potworne katusze!
Czym sobie zasłużyła? Ano tym, że pokrzyżowała me plany wojny z elfami. Ubicie rycerzy Morra nic nie dało, dziś został rozwiązany Senat przez Sprawiedliwych. Lepszym pomysłem jest rozkrojenie jej pęcherzy i bąbli po czym posypanie ich solą, co zaraz uczynię, tylko po sól się udam. Jej dam mleka, nie wody. Ona nie ma zasnąć, a potrzebna jest mi żywa tylko do zapadnięcia zmroku. Początkowo miałem dać się zabawić swym podwładnym, ale gdy okazało się jaki rarytas mi wpadł w ręce zmieniłem zdanie. Dorosła dziewica to okaz rzadko spotykany w Miragliano. Ofiara z Jej bijącego serca da mi większa kontrolę nad przyzwanymi Oczami mego Pana, niż serca wyrwane młodym dziewczynkom. Ciebie spotka zaszczyt zostania pomiotem Chaosu, gdy czar rzucony na wodę zadziała, ciężko ostatnio o uśpionych powiedziawszy to po tileańku podszedł do Anny, wyciągnął Jej knebel i przystawił drugi z bukłaków do Jej ust. Pij, albo i nie, Twa wola rzekł w staroświatowym.
Anna de Loiret
Napiła się z bukłaku rzecząc po tym - kim jesteś, że radość sprawia ci znęcanie się nad bezbronną kobietą?
Alessio
Ty wredny sukinsynu! - wykrzyknął w niekontrolowanym przypływie gniewu - żebyś szczezł wraz ze swym bóstwem!! - po czym splunął.
Kimś kto nie będzie przebierał w środkach by doprowadzić to miasto do upadku. Długo szykowałem swą zemstę, za długo by pozwolić na to, by ktokolwiek czy cokolwiek stanęło na jej drodze odparł w staroświatowym i odszedł.
Anna de Loiret
Śmierć to tylko początek, początek... Oddać życie za dobrą sprawę? Może to nie śmierć w boju, ale w szlachetnym celu dorównałam ci mój kochany bracie... Alessio, nie obawiaj się swego kresu na tym świecie. Spotkamy się... Już niedługo - uśmiechnęła się serdecznie, jakby uspokojona.
Alessio
Moja najdroższa i litościwa Pani,rzadko Cię o coś prosiłem dlatego błagam spełnij tą ostatnią z nich i przenieś ból z mojej ukochanej na mnie,niech nie cierpi w ostatnich chwilach życia,pozwól jej odejść ze spokojem - pomodlił się żarliwie do Shallyi w myślach, po czym powiedział do ukochanej ledwo powstrzymując łzy - Rad jestem że los postawił Cię na mojej drodze i dane mi było przeżyć z Tobą tyle wspaniałych chwil,jedyne czego żałuję to tego że wszystko trwało tak krótko i nie dane nam było przeżyć ze sobą całego życia - po czym w myślach dodał - A w kolejnym świecie się już nie spotkamy bo ten zwyrodnialec przemieni mnie w pomiot swojego bożka....
Nagły wrzask rozległ się z ust Alessia. Nie sądził, że aż taki ból może znieść ludzka istota. Nie mylił się zbytnio zresztą, ból Jego Ukochanej nałożył się na Jego własny. Na szczęście stracił szybko przytomność. Anna zaś przestała czuć cokolwiek. A tamtemu co? dobiegł Ją głos mistrza gildii w staroświatowym. Wrzasnął tak, jak bym to Jemu rany rozkroił i posypał solą, co zaraz Tobie uczynię. Wpierw jednak ważniejsze sprawy, przyjemności zostawię na później. Dobył z sakwy jakiś pojemnik, rozsypał jego zawartość w pobliżu ołtarza w kształt pięcioramiennej gwiazdy, której ramiona nawzajem się krzyżowały. Podpalił proszek, który błysnął jasnym ogniem i zgasł zostawiając wyraźny biały osad. Dobył po tym falistego, ceremonialnego noża, a w drugą ręką wyjął z sakwy flakon z białym proszkiem, pewno z solą. Nachylił się nad Bretonnką i już miał zacząć ciąć Jej ciało gdy nagle rozległ się odgłos pobliskiego wybuchu. A to co? Schował szybko nóż i solniczkę i wyjął opasłe tomiszcze oprawione chyba w ludzką skórę nucąc przy tym jakieś dziwne słowa. Bardzo ostrożnie otworzył zatrzask, i coś z niej przeczytał również w tym samym dziwnym języku, którego brzmienie zdaje się unosić dęba włosy Anny. Z wnętrza budynku słychać jakieś strzały z broni palnej. Nagle obok Anny pojawił się jakiś różowy stwór wielkości krasnoluda.
Spoiler:
Pilnuj Jej, tylko nie wsadzaj niczego między Jej nogi warknął w staroświatowym demonolog. Przyzwany demon wyszczerzył się i potaknął łbem.
Mistrz gildii trzymając księgę w ręku ruszył sprawdzić co to za hałas.
Techniczny:
Alessio i Anna: -1 PP
Alesio + Punkt Obłędu, chyba że wydajesz PS (a mogą się przydać na ważniejsze testy tego dnia...).
Anna de Loiret
Wystraszona za sprawą demona i mając świadomość, że nie ma jak z nim nawet walczyć, postanowiła czekać... Stara się unikać spoglądania na stwora, ale też przy okazji wypatrzeć cokolwiek... Co mogłoby się przydać.
Zamiast czegokolwiek przydatnego w Jej sytuacji zobaczyła tylko mistrza gildii, który wraca do Niej szybkim krokiem. Ot zawszone kurduple! Zabij wszystkich krasnoludów w środku gildii! warknął głośno rozkaz do demona, a ten pognał do otwartych drzwi z których wyszedł przywódca woziwodów. Niestety nie ma czasu na zabawy z solą, muszę szybciej przyzwać Pana Zmian rzekł w tym samym języku dobywając ceremonialny sztylet i podchodząc coraz bliżej unieruchomionej Anny.
Anna de Loiret
Glorgino! Wewnętrzny dziedziniec! Długi Drongu! Wojownicy! Tutaj! Wydarła się na cały głos. Powtarza to póki starcza jej sił.
Ne zdążyła powtórzyć okrzyków, gdy nagle coś bardzo głośno huknęło i spory fragment jednej ze ścian zniknął w wybuchu. Mistrz gildii obejrzał się przez ramię i zaczął biec w kierunku Anny unosząc sztylet do ciosu. Padł jednak po pojedynczym wystrzale, wyrzucając w przód ręce. Zarówno sztylet, jak i księga poleciały gdzieś poza ołtarz, znikając z pola widzenia Bretonnki. W powstałej dziurze w budynku, zamiast spodziewanych krasnoludów, zobaczyła Marię trzymającą w dłoni dymiący z lufy pistolet. Jak trzeba coś zrobić i chcesz by to było dobrze wykonane, najlepiej zrób to sama rzekła w bretońnskim podchodząc do ołtarza. Glorgino, znajdź i przynieś tu rzeczy Anny! Reszta nie włazić na wewnętrzny dziedziniec! wydarła się w staroświatowym. Przykucnęła przy trupie. Obszukała go bardzo szybko zdradzając tym wielką wprawę, po czym znalezionym kluczem oswobodziła szlachciankę z okowów.
Anna de Loiret
Roland... Gdzie mój braciszek... Zaczęła bredzić gdy była już na szczęście złudnie przekonana, iż to ostatnie chwile jej życia. Gdy jednak Maria ją ocaliła i uwolniła, rzekła zmęczonym głosem wstając z ołtarza - dziękuję ci za ratunek... Dziękuję. A... Alessio! Nie wiem czy żyje, pomóżmy mu!
Ziemia zdaje się chwiać pod stopami Anny, kręci się Jej mocno w głowie. Alessio żyje, jedynie nieprzytomny oznajmiła Maria w bretońnskim stojąc już przy krzyżu i dotykając dwoma palcami Jego szyi zaraz pod brodą. Przytrzymam go, a Ty przetnij mu więzy najpierw u przegubów rąk, a później u stóp, inaczej wyrwiesz mu je z barków. W oczy Bretonnki rzucił się leżący nieopodal sztylet ofiarny. Księga musiała polecieć gdzieś dalej, bo jej nie widać. Pewno zasłania ją kamienny ołtarz.
Anna de Loiret
Jako normalna kobieta a nie służebnica Chaosu mogę podnieść sztylet ofiarny bez narażania się? Bo nic innego czym mogę przeciąć nie widzę...
Techniczny
Jeśli Maria odpowie że nic nie grozi to Anna od razu idzie, powoli by się gdzieś nie przewrócić przez te zawroty głowy, wykonać jej instrukcję za pomocą sztyletu.
Jeśli tylko nikogo nim nie zranisz, to możesz odparła Maria w bretonńskim uważaj gdy będziesz go podnosić i ciąć nimi więzy. Położyłaswe dłonie na torsie Alessio i pochylając się przycisnęła go do krzyża. Anna, uważając by nie zranić siebie ani ukochanego przecięła więzy bez najmniejszego problemu. Sztylet okazał się bardzo ostry. Maria nie była w stanie utrzymać bezwładnego mężczyzny, choć znacznie spowolniła Jego upadek. Alessio, osuwając się powoli wzdłuż krzyża klapnął na ziemię odzyskując przytomność. Widzi Marię i nagą Annę. Jego Luba ma dotkliwie poparzony cały przód ciała, ledwo trzyma się na nogach, wymaga natychmiastowej pomocy medycznej. Alessio zresztą również, czuje jak potężnie kręci się mu w głowie. Za nimi widzi trupa mistrza gildii. Dalej dojrzał Glorginę, która wyszła z ogromnej wyrwy w ścianie jednego z okalających dziedziniec budynków niosąc rzeczy Anny.
Alessio
Spróbował wstać i ruszyć w stronę ukochanej jednak zrobił to zdecydowanie za szybko i natychmiast zatoczył się ledwo łapiąc się za krzyż w ostatniej chwili....
Anna de Loiret
Alessio! Złapała go za rękę i rzekła - nie wiem czemu nie czuję bólu, ale spójrz na te oparzenia...