-
Anna de Loiret, Alessio Contrarini
Przeszkadzacie tylko - rzekła Maria w bretońnskim. Powiedźcie Glorginie by Was zaprowadziła do kuchni, zjedźcie coś. Szybciej znajdę Wam te kolczyki jak zostanę sama.
Arden z Loningbrucku
Poczułeś jak coś Cię szczypie, zobaczyłeś nieregularną bliznę w kształcie części jakiegoś symbolu. Jesteś w jakiejś izbie, nie pamiętasz skąd się tu wziąłeś. Ostatnie co pamiętasz, to posiłek w karczmie.
-
Anna de Loiret
Westchnęła i odparła w tym samym języku - dobrze, mam nadzieję że jedzenie w tym przeklętym miejscu jest bezpieczne. Zwróciła się po tym do Glorginy w staroświatowym - możesz nas do kuchni zaprowadzić?
-
Alessio
Skoro nalegasz - rzekł wzruszając ramionami - i tak muszę sobie jeszcze zrobić ten okład - po czym skupił uwagę na Glorginie
-
Glorgina zaprowadziła Was do kuchni, Alessio zdążył zrobić sobie okład, Anna zaś odkroić kawał sera ze znalezionej gomółki
gdy pojawiła się Maria niosąc coś w złożonych razem dłoniach. Nie minęła nawet klepsydra żaków.
-
Anna de Loiret
Na widok Marii odłożyła ser i spytała ze szczerym zaciekawieniem w bretonńskim - znalazłaś kolczyki?
-
Mówiłam że sama szybciej się z tym uporam odparła Maria w bretońskim podchodząc do stołu i wysypując zawartość swych dłoni przed Anną. Oprócz świecących dość jasno kolczyków na stole zalazła się także brakująca rodowa biżuteria Anny. Do pomieszczenia wleciał w tej samej chwili ptak wielkości ludzkiego przedramienia, o zielonym ubarwieniu piór, żółtym łbie i potężnym, zakrzywionym dziobie.
Wylądował wprost przed biżuterią, przekrzywił łeb, łypnął pomarańczowym okiem na Annę i otworzył dziób.
Myto murrrrwa! Zgrrroza chce grrogu! zaskrzeczał w staroświatowym.
-
Anna de Loiret
Alessio, trzymaj mnie, mam zwidy przez to słońce, jakiś ptak prosi mnie o jakiś grog. Oj niedobrze ze mną niedobrze... Mówiła zapominając na chwilę o biżuterii i chcąc uniknąć patrzenia na cokolwiek utuliła się do jego piersi. Ja zwariowałam...
-
Alessio
Uśmiechnął się przytulając ukochaną,ucałował ją w głowę i po chwili powiedział - Wcale nie zwariowałaś,stary wilk morski Matteo opowiadał mi o takich gadających ptaszyskach,pochodzą z krainy zwanej Lu...,Lur? Coś na L w każdym razie,podobno żyją tam jeszcze takie człekopodobne jaszczurki które budują miasta ze złota - opowiadał zaaferowany jak by sam chciał ujrzeć ową bajkową krainę na własne oczy
-
Anna de Loiret
Co? Czyli są zwierzęta które mówią? Hmmm... Spróbuję Thilbauta nauczyć bretonńskiego i będzie mi jak prawdziwy brat - rzekła otrząsając się po opowieści Alessia.
-
Grog to osłodzony rum rozcieńczony wodą z sokiem z cytrusów rzekła Maria w bretońnskim.
-
Alessio
I skąd my go teraz weźmiemy dla tego ptaka?
-
Z kłopotu wybawił Was Długi Drong, który wszedł do kuchni.
- Zgroza! - zawołał i gwizdnął wystawiając hak ku górze.
- Myta nie dali! - rozdarła się papuga.
- Żebym ja Ci myta nie wystawił, bo ci piór nie starczy - odparł.
Papuga nastroszyła pióra, ale zatrzepotała skrzydłami i pofrunęła na hak zabójcy trolli
- Grrrog? - prawie że zagruchała do ucha kapitana pancernika.
Długi Drong westchnął - dajcie jakiś naparstek, czy zakrętkę.
Techniczny:
Wszelkie rozmowy były w staroświatowym.
-
Anna de Loiret
Odetchnęła i schowała kolczyki elfki do sakwy, zaś resztę rodowej biżuterii założyła na siebie. Dziękuję Mario - rzekła w bretonńskim. A więc... Jesteśmy ci jeszcze do czegoś potrzebni, czy tutaj nasze drogi się rozchodzą?
-
Pozostała tylko kwestia zapłaty - odparła Maria w bretońnskim - krasnoludy dostaną potrzebne materiały do naprawy okrętu na koszt miasta, czego Wy oczekujecie za swój udział w zdjęciu klątwy?
-
Anna de Loiret
Kolczuga na moją miarę się znajdzie? Spytała, szepcąc zaraz po tym do Alessia - spytaj o nobilitację, jeśli wciąż chcesz mnie poślubić... Mój miły...
-
Alessio
Chciałbym prosić o nobilitację - rzekł zdecydowanym głosem po Bretońsku patrząc nie na Marię lecz w oczy ukochanej.
-
Kolczuga się znajdzie, co do nobilitacji muszę zamienić kilka słów z księciem. Osobiście poprę ten pomysł, ale oficjalnie druga co do potęgi gildia w Miragliano nie może być zamieszana w niedawne wydarzenia. Trzeba znaleźć więc oficjalny powód nobilitacji. Odpoczywajcie, nabierajcie sił. Po tym co zrobiliście dla tego miasta, szkoda by było gdybyście padli z wyczerpania zaraz po opuszczeniu jego murów - odparła w bretońnskim. - zabójcy trolli podrzucą nas do karczmy przy rynku.
-
Anna de Loiret
Uśmiechnęła się wielką radość na twarzy ukazując, rzuciła się na szyję swego ukochanego i mocno utuliła. Alessio, ale jest jeszcze inna sprawa... Bo wiesz... Anna nagle jakby posmutniała - teraz jak to słońce tak mi zaszkodziło, myślę że płaszczyk by dobrze chronił me ciało. W przeciwnym razie coś stać mi się może... Takie poparzenia bardzo niebezpieczne, sama suknia nie wystarczy obawiam się.
-
Alessio
Kupię Ci ten płaszcz -rzekł zrezygnowany wiedząc że Ania już nie odpuści zwłaszcza że znalazła sobie świetny argument.....,po chwili dodał - Jeśli! Arden ma w sobie za grosz wdzięczności, jak by nie było ocaliłem mu życie dwa razy...
-
Anna de Loiret
O! Zatem może jeszcze starczy ci na jakieś ładne nakrycie głowy dla mnie, głowę przed słońcem trzeba szczególnie chronić!
-
Alessio
Nic już nie powiedział tylko westchnął ciężko i pomyślał - Oskubie mnie z ostatniego grosza zanim w ogóle wyjedziemy z Miragliano.....
-
Anna de Loiret
Oj Alessio czemu wzdychasz, rozchmurz się, przecież tak cudownie wszystko się skończyło. Wyobraź mnie sobie na koniu i w nowym płaszczyku, pomyśl też o naszym ślubie - mówiła słodkim głosem i lekkim uśmieszkiem.
-
Alessio
Jeszcze raz westchnął ale lekki uśmiech nieco rozjaśnił jego oblicze,patrzył tak chwilę na lubą po czym powiedział - Masz rację,cieszmy się chwilą
-
Anna de Loiret
Zatem weź mnie na ręce i płyńmy do karczmy, potem kąpiel i wreszcie wypoczniemy.... A z rana od razu udamy się do dzielnicy elfów, muszę pomówić z panią Liothanneą.
-
Alessio
Nie dam rady,jestem wyczerpany - odrzekł jej lekko zawstydzony - chodźmy,nie dobrze mi się robi od tego miejsca - dodał ujmując ją za rękę i ruszając w stronę wyjścia
-
Anna de Loiret
Ehhh, Roland mnie nosił na rękach nawet jak był przemęczony i go o to poprosiłam, ba, czasem nawet prosić nie musiałam. Ach jak ja bym chciała żeby znów ktoś mnie jak księżniczkę traktował...
-
Glorgina popatrzyła na Annę, ale w końcu ciężko westchnęła i ruszyła po słój z jakimiś dziwnymi zielonymi kulkami w środku.
Alessio aż ślina pociekła na widok marynowanych oliwek. Zabójczyni trolli zdjęła nakrętkę i podała ją Długiemu Drongowi. Ten zaś rzekł w staroświatowym Zgroza, nie będę psuł rumu mieszając go z wodą, jak masz pić, to tak jak reszta załogi. Proch i rum, a nie jakiś tam grog i podał papudze małą czarną kulkę. Po tym jak Zgroza ją wzięła do dzioba, nalał odrobinę rumu z manierki do nakrętki. Ptak sfrunął z haka na stół, wypiło trunek i z powrotem pofrunęło na hak, ledwo na niego trafiając. Po tym wszystkim zasnął.
-
Alessio
Toż to najprawdziwsze Tileańskie oliwki - rzekł zapominając na moment o całym świecie - Aniu musisz ich spróbować - dodał po czym zaczął na migi prosić kapitana o przekazanie słoja
-
Długi Drong podał słój Alessio. Widać ani On, ani Glorgina, w ogóle nie są zainteresowani jego zawartością.
-
Arden
Gdzie ja na Sigmara jestem? Arden wstał i rozejrzał się po pomieszczeniu w poszukiwaniu swoich rzeczy.
-
Arden z Loningbrucku
Pomieszczenie wygląda jak jakaś izba w karczmie. Za oknami zmierzcha. Z rzeczy brakuje sakiewki i mikstury leczniczej.
-
Anna de Loiret
Mam jeść jakieś zielone kuleczki? Eee, chęci na to nie mam, trufli bym wolała - odparła w bretońskim.
-
Alessio
Pokiwał głową z wdzięcznością, po czym zajął miejsce przy stole i z miną niczym dziecko otwierające prezent zabrał się za zawartość słoja biorąc kilka oliwek na spróbowanie. Gdy ocenił pozytywnie ich jakość powiedział - Aniu,Mario, musicie spróbować,są wprost wyborne
-
Anna de Loiret
Hmmm... No daj jedną kuleczkę, tylko od razu wsuń mi ją do ust bo nie chcę dłoni w tym soku moczyć.
-
Alessio
Z radosną miną spełnił prośbę ukochanej po czym powiedział - I jak Ci smakuje?
-
Anna de Loiret, Alessio Contrarini
Maria poczęstowała się i stwierdziła w bretonńskim faktycznie wyborne, jeszcze jakby do tego kapary znaleźć, to można by tu prawdziwą ucztę urządzić. Nie mamy jednak tyle czasu na to, zbierajmy się.
-
Anna de Loiret
Powoli zjadła oliwkę, starając się jak najlepiej wyczuć smak. Jednak prędko jej się odechciało to czuć i rzekła krzywiac się - czym ty się zajadasz...
-
Alessio
Nie smakuje Ci? - rzekł zdziwiony - toż to najprawdziwszy rarytas - po czym dodał do Marii rozmarzony -I jeszcze butelkę Tileańskiego wina....., Ale faktycznie na nas czas,chodźmy już - powiedział zamykając słój i pakując go do torby na później.
-
Anna de Loiret
Nie, nie smakuje. Chodźmy zatem, a jeszcze będę musiała Thilbauta bretońskiego nauczyć jutro, a przynajmniej zacząć naukę.
-
Anna de Loiret, Alessio Contrarini
Do kuchni wszedł potężnie zbudowany krasnoludzki zabójca trolli. Przez ramię ma przewieszoną jakąś metalową tubę, na oczach jakieś dziwne grube szkła, na których narysowane ma zbiegające się krzyżyki z koncentrycznymi kołami. Rzucił w staroświatowym Aye! Możem odpływadz. Ino prendko. W pudziemiach som martwe skaveny. Wyglundają tak, jagby zame ziem ubiły. Podłożyłem tam bomby. Zaraz wybuchnom.
Arden z Loningbrucku
Drzwi od izby otworzyły się, w progu stoi jakaś kobieta w stroju służącej, która ujrzawszy Cię wrzasnęła po tileańsku Obudził się!