Wersja do druku
Świąteczne chomiki:)
BBC zaszalało na początek roku (pokazali jeno zwiastun) a w mediach już "burza" o...(wiadomo o czym) :devil:
http://www.independent.co.uk/news/me...-a7510581.html
https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net...7c&oe=59214604
Gdzieś tam w odległej galaktyce...
Wódka z lodem - atakuje nerki! Rum z lodem - atakuje wątrobę! Gin z lodem - atakuje mózg! Whisky z lodem - atakuje serce!
Strasznie niezdrowy ten lód!
Historia może i świetna, ale nie koniecznie odpowiednia dla ogólnodostępnego forum - z tego powodu post Presidente usunąłem.
Uroki życia na łonie przyrody:)
Witamy znów w 2008! Już się nie mogę doczekać Empire. xD
Wincyj past, trochę mięsa, ale nie bijcie
Cytat:
>bądź mną
>lvl 4
>tate każe ci grać na klawiszach i akordeonie XD
>12 lvli potem
>idziesz do licbazy
>widzisz jak jakiś banan gra na gitarze otoczony loszkami
>genialnypomysł
>przynosisz do licbazy akordeon
>ksywka "cygan" do końca roku
Cytat:
>Skończyłeś dobre studia
>mogłeś pracować gdzie chcesz
>Pracujesz we flashscore
>Jeździsz po całym świecie, jesteś jednym z lepszych
>Serie A, La Liga ci się nudzą, chcesz do Premier League
>Wysyłają cie do Premier League, Etiopskiej Premier League
>Mieszkasz w Addis Abeba, podróż na najbliższy stadion zajmuje ci miesiąc
>Na kozie dojeżdżasz na pierwszy mecz
>stadion
>Stadion w Premier League
>pole nie stadion, drewniane bramki
>Sezon 2013/14 lider przedostatnie Harar Beer gra u siebie z liderem St. George
>Goście przyszli w 8, reszta została zjedzona w trakcie drogi
>Przed meczem piłkarze zakopują głowy krów za bramkami, aby się uchronić przed stratą gola
>Sędzia wyrzuca na środek kozi pęcherz
>Grajo
>Szamani się modlą do kamienia o zwycięstwo
>modlitwa jedyna taktyka
>70 minuta szaman George zrobił już 3 zmiany
>Akcja skrzydłem przy rzece
>Biegnie szypki mokebe
>Dobiega do wody
>symuluje faul
>z wody wyskakuje krokodyl i go zjada
>to się nazywa karma, a masz za swoje
>smuteq
>gracie w osłabieniu, bo nie można zrobić już zmiany
>przegrywacie
>tak się żyje
>Etiopia
Cytat:
Wprowadzenie: lewa w górę (LwG) to pozdrowienie motocyklistów. Gdy dwaj motocykliści mijają się, podnoszą lewą rękę do góry. Taki ich zwyczaj.
>bądź mno
>anon, lvl 18
>techbaza
>masz w klasie ziomka
>ma ksywę motur, bo jest fanatykiem motocykli
>fanatykiem to mało powiedziane
>odpierdoliło mu na punkcie jednośladów
>rok temu starzy kupili mu jakiegoś pierdzika co to rozpędza się do 23 km/h w 28 sekund
>od tej pory motur non stop napierdala, że jeżeli umrze to przynajmniej ze świadomością, że robił to co kochał XD
>kurwa żeby na takim guwnie się zabić to już naprawdę trzeba mieć umiejętności
>moturowi jednak nie przeszkadza, że ludzie szybciej stoją niż jego guwnojeździk jeździ
>non stop opowiada o tym gdzie to już nie był swoją bestią
>jakoś miesiąc temu dowiedział się od swojego wujka o zwyczaju LwG
>japierdole.png
>co on od tej pory zaczął odwatykaniać to ja nawet nie
>jak tylko zobaczy innego motocyklistę jego lewa ręka wypierdala w powietrze jak z procy
>nie mówiąc już o tym jak usłyszy magiczne hasło: "lewa w górę"
>kiedyś siedzieliście na matmie i typiarka tłumaczyła wam logarytmy
>motur debil zamiast słuchać to napierdalał ci nad uchem non stop: wruuum wruuum, ziuum ziuum
>no kurwa cymbał.exe
>w końcu się na niego wkurwiłeś
>czekasz aż nauczycielka zacznie zadawać pytania z tego co było na lekcji
>w końcu pyta o logarytmy naturalne
>nikt się nie zgłasza żeby odpowiedzieć
>wtedy ty nachylasz się do motura i szepczesz
>"lewa w górę"
>KURWA TEN IDIOTA TAK WYPIERDOLIŁ LEWĄ ŁAPĘ DO GÓRY, ŻE AŻ ZAJEBAŁ GABRYŚCE PO MORDZIE
>warto dodać, że gabryśka siedziała 2 rzędy od was XD
>nauczycielka zadowolona, że w końcu ktoś się zgłosił pyta motura:
>"no i jaka jest odpowiedź"
>a on na to "NIE WIEM" XD
>jebany cep dostał baniaka a już był zagrożony
>pewnie nie zda XD
>jebać
>parę dni później do waszej szkoły przyjechał jakiś kurwa terapeuta od narkołyków
>przychodzi do was na zajęcia i napierdala, że dragi to zło i w ogóle
>pod koniec zajęć prosi was o to żeby podnieśli rękę ci którzy mieli raz w życiu styczność z dragami
>tylko gabryśka podniosła
>(od ostatniej matmy siada 5 rzędów dalej od motura XD)
>potem prosi żeby podnieśli rękę ci którzy ćpają na codzień
>nachylasz się do motura i szepczesz mu magiczne zaklęcie:
>"lewa w górę"
>JEEEEEB KURWA ŁAPA MOTURA WYJEBAŁA TAK DO GÓRY ŻE AŻ ŁAWKA SIĘ WYPIERDOLIŁA XD
>terapeuta patrzył ze strachem w oczach na motura
>pewnie myślał że naćpany XD
>zadzwonił na policję
>motur dostał kuratora XD
>na weekend zaprosiłeś motura do maka
>jebany kupił 20 hamburgerów
>czekacie na zamówienie
>w końcu motur dostaje swoje burgery
>cała tacka zajebana bułkami
>odbiera ją i idzie do stolika
>wtem podbiegasz do niego i szepczesz sami wiecie co XD
>JEEEEEB KURWA RĘKA DO GÓRY, TACKA WYJEBAŁA W POWIETRZE, BURGERY NA WSZYTSKIE STRONY XD
>wszyscy goście w keczupie
>dzieci płaczą
>matki krzyczą
>rozpierdol.gif
>ochrona wypierdala motura z lokalu
>jakoś miesiąc później twój młodszy brat idzie na siódme urodziny kolegi z klasy
>mame każe ci go potem odebrać
>dzwonisz do motura czy nie zawiózłby cię swoim rumakiem po brata
>zgadza się
>jedziecie po młodego
>inba trwa
>7 latki bawią się, skaczą, tańczą
>mówisz bratu że już musicie iść
>"nie, anon, proszę jeszcze pół godzinki"
>"eh no ok, ale tylko pół"
>ojciec solenizanta janusz zaprasza cię i motura na piwko do kuchni
>motur mówi, że i tak nie może pić więc zostanie z dzieciakami i będzie wpierdalał cukierki
>gadasz sobie z ojcem młodego
>opowiada ci jakich to on grzybów tydzień temu nazbierał
>przynudza w chuj
>mówisz mu, że musisz iść na siku
>postanawiasz odjebać coś dla rozrywki
>idziesz do pokoju gdzie były dzieci i motur
>kitrasz swój telefon za fotelem
>podchodzisz do motura i prosisz żeby do ciebie zadzwonił, bo nie możesz telefonu znaleźć
>dzwoni do ciebie
>przedtem ustawiłeś na dzwonek hymn III Rzeszy
>twój telefon dzwoni
>gasisz światło
>dzieci zaczynają płakać
>do pokoju wpada janusz
>zapala światło
>na ścianę przykleiłeś kartkę z napisem: "lewa w górę"
>oczom ojca ukazuje się salutujący motur do hymnu III Rzeszy a wokół niego płaczące siedmiolatki
>byłeś pewien, że stary się wkurwi i wpierdoli moturowi za demoralizację guwniaków
>tak się jednak nie stało
>janusz zaczął drzeć mordę, że to jego ulubiony kawałek po czym wziął motura za rękę i zaczęli tańczyć poloneza
>na zakończenie stary wskoczył na motura i utworzyli swoimi ciałami figurę w kształcie swastyki
>zabrałeś brata i uciekłeś z tamtąd
Cytat:
Pozwolę sobie zacytować, gdyby kto się zastanawiał nad odpowiedzią: biorąc pod uwagę, że przeciętny samiec lwa waży 200 kg (najcięższy znany do tej pory ważył 375 kg i nazywał się Simba) więc 999 999 x 200kg + 375 = 200000175 (dwieście milionów sto siedemdziesiąt pięć kilogramów) masa słońca wynosi 1,9884 kwintyliona kilogramów (kwintylion ma 30 zer, czyli 5 razy więcej niż taco w swoim kawałku "1000000000000000000000000000000") czyli masa słońca jest o 9.9999913 x 10^19 od masy 999 999 lwów i jednego mutanta, biorąc pod uwagę jeszcze to, że odległość ziemi od słońca wynosi około 149 600 000 km a lew wytrzyma bez jedzenia około tygodnia, więc szanse na to, że lwy przeżyłyby drogę którą miałyby przebyć żeby najebać słońcu są nikłe, nawet gdyby każdy z nich wziął ze sobą pod dużym kebsie od turasa, słońce ma też znaczną przewagę pod względem ataku z dystansu, ponieważ posiada szkodliwe promieniowanie UV (ultrafioletowe) i zależnie od długości fal dzielimy je na trzy rodzaje (UVA, UVB, UVC) co prawda nacisk szczęki lwa wynosi 315 kg ale temperatura słońca wynosi 5500°C na jego powierzchni, gdyby jakimś cudem lew miał zbroje zrobioną ze stopu hafnu, azotu i węgla i przebiłby się do wnętrza słońca to niestety wewnętrzna temperatura słońca dochodząca do 14 mln°C powinna go zaskoczyć, reasumując powyższe argumenty myślę, że szanse lwów są marne nawet gdyby zaatakowały w nocy i dowodził nimi George Patton, więc obstawiam słońce, chociaż lwy też są fajne
Cytat:
Jak tak wam smutno Wy kurwy, że wam petarda psa straszy, to sobie kupcie psa myśliwskiego, a nie burka, co prócz ujadania na ludzi gdy Ci rano idą do pracy, nie wnosi do życia nic ciekawego. Ja miałem jagdteriera - mały, smukły a zachowywał się jak pierdolony rambo. Twój piesek boi się petard? Sra pod siebie gdy ktoś powie przy nim "achtung"? Mój kurwa gonił te jebane petardy i robił salta jak wybuchły 2 metry od niego. Taki kurwa zabawny typ. Ty się boisz że Ci się piesek zesra w sylwestra, a ja się bałem, że mu ryj urwie, jak skurwysyn puścił się sprintem za 100 gramową petardą żeby ją dojebać zanim wybuchnie. Czym Ty się możesz pochwalić? Że twój piesek ładniej wygląda? Mój też ładnie wyglądał - szczególnie gdy kurwa nasmarował pysk barwami wojennymi, schował szable pod skórę, kilka granatów w łapie i obwieścił, że idzie spuszczać wpierdol, chędożyć i nie wie kiedy wraca. Jeszcze potem wracał i flaszke stawiał. To jest kurwa pies, a nie Kajtek, co umie jedynie żreć Pedigree, srać i chować się pod sofę na dźwięk eksplozji piratki. Zapamiętaj to sobie.
Cytat:
>przechodzi ustawa o strefach do napierdzielania się na stadionie
>prawo tam nie obowiązuje
>w sumie akap
>Seba kibic Staru Starachowice przynosi na mecz z Koroną Kielce dwie petardy za dużo więc odsprzedaje ją Łysemu za Harnasia i pół paczki szlugów
>przypadkowe odkrycie prawa popytu i podaży
>kibice przestają się się napierdzielać
>zamiast tego zakładają w strefach własne firmy
>po miesiącu sektor C stadionu GKS Bełchatów osiąga wyższe PKB niż województwo podlaskie
>2022 Firma Paruwex-Orzeł z Parzęczewa oficjalnym sponsorem Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej w Katarze
>pierwsze na świecie paróweczki halal
>tak działa wolny rynek
Cytat:
Dziecko sąsiadów było strasznie głośne i denerwowało mnie, ale udało mi się nawiązać z nim kontakt przez ścianę, udawałem, że jestem krasnoludkiem, mieszkam w ścianach i jestem bardzo głodny, a żywię się drucikami. Poprosiłem je, aby mi taki drucik przyniosło i podało przez dziurkę w kontakcie, od tamtej pory mam spokój.
Cytat:
Pewien facet miał problemy ze wzwodem. Lekarz po przeprowadzeniu wszystkich badań, zaordynował mu długotrwałą kurację.
- Proszę pana - rzekł - tu jest 20 tabletek. Ma pan brać jedną co tydzień. Po dwudziestu tygodniach, na pewno pana organ wróci do normy.
Wszystko byłoby dobrze, gdyby pacjent był cierpliwy. Niestety. Pierwszego dnia doszedł do wniosku, że nie będzie tak długo czekał i zeżarł wszystkie pigułki popijając wódką. Rano już nie żył. Rodzina popłakała, pożałowała i pochowała delikwenta na miejskim cmentarzu. Po tygodniu zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Marmurowy pomnik, który ufundowała ciotka, rozleciał się a spod gruzów zaczął wyrastać penis. Był każdego dnia dłuższy i dłuższy. Odcinany odrastał i rósł jeszcze szybciej. Zebrała się rada miejska ale nikt nie mógł znaleźć sensownego rozwiązania. Aż pojawił się miejscowy grabarz, który za 10 butelek wina podjął się rozwiązać problem. Szybciutko walnął trzy buteleczki i na oczach zdumionych radnych rozkopał grób i przekręcił faceta twarzą do dołu. Nie, nie to jeszcze nie koniec! Minął rok. Na 42 ulicy w Nowym Jorku pękł asfalt. Ze szczeliny zaczął wyrastać penis, który rósł bardzo szybko i żadne środki chemiczne ani działania polegające na obcinaniu tegoż nic nie dawały. Rada miejska z Burmistrzem na czele była bezsilna. Wyznaczono wysoką nagrodę dla tego, który zaradzi zaistniałej sytuacji. Po paru dniach do Burmistrza zgłosił się stary Turek i powiedział.
- Dam sobie z tym radę, ale chcę dostać w dzierżawę na 99 lat teren w promieniu 20 metrów od "epicentrum".
- Jeśli sobie poradzisz - krzykną Burmistrz - to dostaniesz to miejsce nawet na 300 lat.
Podpisali stosowne umowy i od tego czasu na 42-giej Ulicy w Nowym Jorku sprzedają najlepszy turecki kebab na świecie.
Cytat:
Od wczesnej młodości chciałem zostać magiem. Pewnego razu gdy wracałem z pola po ciężkim dniu wyrywania rzepy, zobaczyłem za miastem orka. No i byłaby to ostatnia rzecz, którą zobaczyłem, gdyby między nami nie wyrósł nagle szkielet goblina. A potem kolejny, następny i jeszcze kilka. Mag w czerwonej szacie również pojawił się po chwili, kulą ognia ostatecznie kończąc żywot zielonej bestii. Nie wiedziałem co powiedzieć, więc patrząc z podziwem mruknąłem tylko:
-Dziękuję...
Tu jednak historia stała się jeszcze dziwniejsza, bo mag powiedział, że widzi we mnie wielki magiczny potencjał, który chciał zbadać w stodole. Ostatecznie zbadał co innego, bardzo dogłębnie, ale lepiej być zgwałconym niż martwym.
Po nocach nie dawało mi spać to, skąd brały się te szkielety gobliny. Chciałem przeczytać wszelkie dostępne książki o magii, by zrozumieć ich sekret. Niestety, liczba dostępnych książek o magii na mojej farmie wynosiła zero, no i nie umiałem czytać. Postanowiłem więc udać się do klasztoru, by zgłębiać tam nauki.
Niestety, okazało się, że ta przyjemność słono kosztuje. Tysiąc sztuk złota i owca, to o tysiąc sztuk złota i owcę więcej niż posiadałem. Szczęściem w nieszczęściu pojawił się spotkany już kiedyś mag, który zaproponował mi, że spłacę to w naturze. Byłem zdesperowany poznać prawdę, więc się zgodziłem. Prawda o tym, co robił nowicjuszom, wyszła na jaw. Skończył jako strażnik biblioteki za karę, nieustannie musząc pilnować przejścia, które uruchamiała lampa. Jakby kogokolwiek to obchodziło xD
Niestety, przydzielono mi rolę opiekuna stada owiec. Te zaś nie były skłonne podzielić się ze mną technikami magii. Próbowałem ze wszystkich sił zwrócić na siebie uwagę, pokazać, że jestem wartościowym nowicjuszem i zasługuję na dostęp do biblioteki.
Mijały lata, pewnego dnia pokazał się w klasztorze nowy nowicjusz. Inny niż wszyscy, jakich do tej pory widziałem. Nosił przy sobie czterdzieści rodzajów broni i żywność, która starczyłaby do nakarmienia małej armii, nie mówiąc już o innym szmelcu. Nieustannie truł wszystkim dupę, co jednak skutkowało tym, że w dwa dni dostał się do biblioteki. Nienawidziłem go.
Ostatecznie po tygodniu został magiem. Podglądałem przez szczelinę tę ceremonię, usłyszałem też wtedy najbardziej wzruszające słowa w moim życiu:
-Masz prawo do jednego życzenia...!
-Niech ten śmieć od owiec wejdzie do biblioteki i coś poczyta, bo mnie wkurwia jego ignorancja.
Zapomniałem dodać, że naszego przybysza po tym jak otrzymał klucze, nieustannie pytałem o szkielety-gobliny. Popłakałem się ze szczęścia.
Jest! Krąg pierwszy, księga magów ognia. Rozmowa z Mistrzem Parlanem i Karrasem rozwiała moje wątpliwości. Wiedziałem już, czego chcę i jak to osiągnąć.
Ścieżka do kariery maga ognia była długa i nudna, ale udało mi się to mniej więcej wtedy, gdy druga wyprawa paladynów ruszała do byłej kolonii karnej. Cóż, strasznie się bałem o losy tej wyprawy i to ile mam czasu. Nauczyłem się jednego, jedynego czaru, później tylko rozwijałem swój magiczny potencjał. Tym czarem był oczywiście szkielet-goblin.
Nie miałem jednak zamiaru walczyć. Prowadziłem długie badania nad właściwościami przyzwanej materii. Szkielet goblin po tym jak padał, gdy magiczna energia go utrzymująca wygasała, zmieniał się w stos kości i drewnianą pałkę. Ot po prostu.
Tutaj w grę weszła kalkulacja ekonomiczna w gospodarce wolnorynkowej.
Ponieważ magia jest dobrem wolnym i już po krótkiej drzemce wraca, postanowiłem całość tego zasobu przekuwać na goblinie kości i lagi. Alchemicy i inni magowie kupowali je, bo chyba nie wiedzieli jak działa wolny rynek. Popyt na drewno był ogromny, a moje ceny biły na głowę konkurencję.
Oczywiście na tym nie mogłem poprzestać. Nauczyłem się wyzywać z eteru wilka. Zatrudniłem się już jako mag ognia, jako czeladnik u Bospera w Khorinis. Wykupiłem stary, pusty magazyn w porcie, gdzie spędzałem cale dnie.
Gobliny zabijał wilki, skórowały je i oddzielały mięsko i kości. Następnie zostawały porcjowane wraz z wilkami przez inne gobliny, które z kolei grupowały wszystko do skrzyń. Moja moc rosła, a wraz z nią produkcja – i dochody!
Postanowiłem walczyć z dyskryminacją szkieletów goblinów w przestrzeni miejskiej. Udało mi się namówić paladynów, a później nawet szarych mieszkańców, że szkielet-goblin pod moją kontrolą to dobry ziomek, a nie szkodnik. W zamian za oddelegowanie trzech do zamiatania ulic, mogły swobodnie podróżować z moimi towarami po mieście, bez budzenia strachu. W ten sposób produkcja, transport i dystrybucja, zostały w pełni zmechanizowane.
Zacząłem wykupywać aktywa w mieście, ostatecznie są one czymś, co przynosi długoterminowe zyski. Moja moc rosła nieustannie. Magia wolnego rynku była we mnie silna.
Zatrudnienie innych magów do tworzenia szkieletów i wilków była doskonałym pomysłem. Ci głupcy zgodzili się na umowę o dzieło, przez co płaciłem niskie podatki, a oni nie mieli opłaconych składek na ubezpieczenia społeczne. Zasadniczo wyparłem konkurencję z zakresu dystrybucji futer i drewna, więc ograniczyłem podaż, by nie doszło do przesycenia rynku i spadku cen. Dzięki temu mogłem więcej czasu poświęcić na planowanie, własną moc poświęcając na rozwój moich własnych umiejętności.
Kości szkieletu, serce golema. Popyt na te towary na rynku magicznym i alchemicznym był spory, jednakże celowo zaniżałem dopływ tych towarów. Z resztą golemy okazały się o wiele lepszymi magazynierami i dostawcami, szkielety zaś lepiej zamiatały ulice, donosiły pocztę i sortowały rzeczy w magazynach. Liczba mnoga nieprzypadkowa – wykupiłem połowę dzielnicy portowej. Dodatkowo zatrudniłem dwa golemy jako ochroniarzy, w końcu moje życie jest bardzo cenne.
Arcymag Opolos. I pomyśleć, że tytuł, szata i dostęp do najpotężniejszych zaklęć, kosztował mnie jednorazowy datek – 100 tysięcy sztuk złota. Serca demona przestały być szybko towarem luksusowym i wszystko byłoby pięknie, gdyby nie porażka drugiej ekspedycji…
***
Błędem Lorda Andre była sprzedaż murów miejskich. W imię świętego prawa własności mógł tylko bezradnie patrzeć, jak sprzedałem je z dziesięciokrotnym przebiciem wodzowi orków. Garavel sprzedał mi na szczęście swój statek, toteż zdążyłem ze swoim majątkiem opuścić wyspę.
Nazywam się Opolos. Zajmuję się owcami.
Cytat:
>badz mną
>siedź sobie w pracy i coś tam rób w komputerze
>nagle szef łapie za fiuta i srogo wali
>po wszystkim koniec jak gdyby nigdy nic
>tfw jesteś samozatrudniony
Cytat:
>bądź właścicielem plantacji trzciny
>przychodzi burza
>potężna wichura
>łamie duże drzewa
>trzciną zaledwie tylko kołysze
>profit
Cytat:
>mój współlokator to fanatyk owadów.
>całe mieszkanie zajebane świerszczami
>cykablat
>cykawszystko
http://x3.wykop.pl/cdn/c3201142/comm...Tv2vma9D1d.jpg
W dniu dzisiejszym padło pytanie w milionerach co do internetu, dokładnie wykopu. Jestem trochę załamany jak nisko upadli milionerzy, oraz rozbawiony gdzie ten świat zmierza...
Xeir
To nie jest fake?
Presidente
Z dedykacją dla Ciebie
>bądź Napoleonem III
>nieustraszony i dzielny z ciebie wódz
>tylko zimą chowasz się pod kołderkę
>no ale ogóle to jest spoko wszystko
>do lipca
>w połowie lipca dostajesz list
>"Ty chuju. Przestań blokować zjednoczenie Niemiec ty chuju. Zdechniesz w pierdlu w Stuhmie chuju. Podpisano: kanclerz Niemiec Oto von Bismarck"
>wkurw.jpg
>wypowiadasz wojnę Prusom, żeby sobie nie myśleli
>zwołujesz armię
>a raczej próbujesz, bo nikt się nie stawia
>za 20 razem w końcu masz jakieś odziały gotowe
>z tym że Prusacy są już w połowie drogi do Paryża
>no trudno, jedziesz za nimi, aż pod Sedan
>rozkurwisz tych Prusaków jak robaki w kuchni
>nomen oment, też Prusaki
>patrzysz na wspaniałą szarżę twojej kawalerii
>oto moment twojej chwały
>przed twoimi oczyma przesuwają się wspaniałe zwycięstwa
>Austerlitz, Jena, Auerstadt, Iława Pruska, Borodino....
>....i Sedan
>otwierasz oczy
>widzisz, jak karabiny pruskie przerabiają twoją kawalerię na koninę
>a król Wilhelm wstał i zaczął klaskać
>nie przeżył nikt, nawet twój generał pizza
>jak mu było? Capriciosa? Pepperoni?
>o, Margueritte
>niedobrze że zdech
>poza tym, temperatura spadła o jakieś 2 stopnie
>zbliża się zima
>powoli bo powoli, ale nieubłaganie
>rozumiesz, że to czas zakończyć tę farsę
>wykonać ostateczny atak
>rozkazujesz zawiesić francuską flagę na maszt, żeby Prusacy się posrali
>wychodzisz dumnie na balkon, podziwiać upadek mocarstwa
>ale niestety nie Prus
>twoi żołnierze się poddali, a Prusacy idą tryumfalnie do ciebie
>zadzierasz głowę do góry
>okazało się, że flaga wypłowiała i zrobiła się cała biała
>czujeszźlecesarz.jpg
>wstrętne prusaki robaki wzięły ciebie w niewole
>idziesz do Bismarcka
>on tylko się z ciebie śmieje i mówi, że trafisz do Stuhmu
>"tylko nie do Stuhmu"
>"nie no Napek, taki joke. Wypierdalasz z tego kraju w podskokach"
>wypierdalasz z Francji w podskokach
>o ironio, do Anglii
>tam nawet nie chcą na ciebie patrzeć
>siedzisz pod Pałacem Buckingham żebrając "co łaska na karabiny dla Francuzów"
>nikt ci nie wrzucił nawet pensa, wszyscy tylko plują
>w końcu naciąga twój czas
>zima
>nie ma rady, musisz przegrać ze śmiercią
>twoimi ostatnimi słowami są "Moltke, Moltke ty chuju!"
>zdychasz
>jakiś Anglik rozpoznaje w twoim truchle cesarza Francji
>przyjeżdża korowód śmierciarkowy
>pochowali ciebie na najbardziej prestiżowym wysypisku w Londynie
>stawiają ci nawet tabliczkę
>"Napoleon III. Dobrze że zdech"
>jedyną osobą na twoim pogrzebie jest stary książę Wellington
>stoi i patrzy na grób
>odchacza kolejnego Napoleona w kajeciku
>po czym sra ci na grób i ucieka do Hiszpanii
Zachowania ludzkie, oczami przyrodnika;)
"Proszę państwa oto kolejny odcinek Życie ssaków (The Life of Mammals).
W ramach lekcji edukacyjno-poglądowych obserwujecie państwo samice homo sapiens, zamieszkującą ciepłe rejony kuli ziemskiej.
W sposób werbalny, mową ciała i zachowaniem, samice prężą się wypinając kształtne zadki i wydając przy tym dźwięki godowe – co jest sygnałem gotowości samicy do kopulacji…
Zapach podnieconej samicy niesiony wiatrem roznosi się na dziesiątki kilometrów. Wiedzione pożądaniem, z całej okolicy zaczynają schodzić się samce homo sapiens.
Zapach feromonów działa podprogowo na świadomość samców, a obserwowanie gotowych do kopulacji pierwszorzędnych cech płciowych samicy wzmaga u nich wydzielanie testosteronu.
Podniecone samce zaczynają toczyć między sobą brutalne walki, na śmierć i życie, na portfele i stan posiadania.
Zwycięzca ma nadzieje na Wielka Nagrodę - kopulację codzienną.
To ulubione zajęcia samca ( poza prezentacją zdobytej samicy na różnych eventach i ściankach ) i gdy samica ustawi się w odpowiedni sposób - to nie ma mocnych...
Aby osiągnąć swój cel, oczadziały samiec oferuje samicy spełnianie jej marzeń, czyli tzw. „poczucie bezpieczeństwa” - co oznacza wyjście za mąż.
Że zbuduje dom, posadzi drzewo i spłodzi syna.
Samica godzi się, owszem weźmie te wszystkie atrakcje, lecz po pewnym czasie takiego samca wyrzuci bo jest nudny, skapcaniały i wyżęty z sił przez jurną samicę.
Samice bowiem preferują samców rozrywkowych, najlepiej z dużym organem dla realizacji chuci samicy i najlepiej bezpłodnych, aby nie musiała rodzić i niańczyć następców skapcaniałego samca."
Historia alternatywna z elementami współczesnymi;) Czyli broń masowego...rysowania...
" 3 września 1939. Szosa Piotrkowska. Dowódca wojsk niemieckich generał von Reichenau odjął lornetkę od oczu i uśmiechnął się z zadowoleniem. W szkłach lornetki migotały łuny pożarów po stronie polskiej frontu. Von Reichenau sięgnął po łyżkę eintopfgerichtu z menażki. Był ohydny. "Wegańskie flaczki z boczniaka" pomyślał ze wstrętem. Cóż, Fuehrer może i jest geniuszem strategicznym, ale te jego pomysły żywieniowe... Pamiętał długą dyskusję w OKW czy żołnierze na diecie bezmięsnej będą w stanie pokonać Polskę. Miał w tej kwestii wiele wątpliwości, ale jak się okazało racja była po stronie Fuehrera. Żołnierz niemiecki bił się świetnie, walczył, zdobywał... Jedno tylko psuło dobry nastrój generała. Łączność.
- Jakiś bałwan przesłał mi rano meldunek, że mamy przerwać natarcie i się wycofać - rzekł von Reichenau do swojego szefa sztabu.
- Was? - zdziwił się uprzejmie tamten. - To chyba jakiś dowcip? "
Reszta na
http://brixen.salon24.pl/783611,bron-masowego-rysowania
Prosto z grupy szkalującej imperium lechickie
Cytat:
ok 965. Ty, Ziemowit, zwykła serwatka spod chwosta, 17 wiosen.Razem z całą drużyną przybocznych pilnujecie namiotu, w którym wasz książę, Mieszko, przyjmuje poselstwo czarnych kapłanów. Boisz się, bo pamiętasz jak stary Siemomysł opowiadał, że bóg czarnych kapłanów nie lęka się śmierci. Zapytałeś o to jednego z żerców Peruna, ale on napluł ci w pysk i zagroził, że jak jeszcze raz zapytasz, to twój chwost oparszywieje i odpadnie jak żołędzie jesienią. Boisz się o chwosta, więc nie pytasz.Słyszysz jak największy czarny kapłan przemawia do Mieszka:- Wszystkie święte drzewa zrąbiecie i w ogniu żywym spalicie! – Chędożyć drzewa – pomyślałeś sobie. Przecież każdy lebiedź wie, że bogi wchodzą w drzewa tylko na chwilę, jak mają taki kaprys.Czarny kapłan skrzeczy dalej:- Wszystkie posągi Świętowida, Peruna, Trygława i Swarożyca, z ziemi wyrwiecie i w jeziorach potopicie! Eeee… Chwosta kładę na posągi… Bogi i tak mają nas za kiepów, czy im złożymy ofiarę, czy nie – powiedziałeś sobie w duchu.- Wielożeństwo, jako obrzydliwe znać będziecie i je, jako Krystusowi niemiłe, odrzucicie! Iiiii tam – machnąłeś ręką. Przecież po powrocie z wypraw i tak najczęściej siedzisz w ziemiance, gapiąc się na pajęczyny, bo białogłowy nie chcą z tobą gadać, a ty z nimi konwersować też nie chcesz, bo trochę ci to nie idzie, a trochę nie masz śmiałości. A targania chwosta do giezła siostry przecież Ci nie zabronią, bo i skąd by mieli o tym wiedzieć...- A… i te wasze zimowe obozowanie, bezpowrotnie zakończycie! – wyrzekł kapłan.Ręka sama powędrowała ci do głowni miecza. Rzuciłeś okiem na towarzyszy. Męczywór, syn Kałomira, wyszarpał czekan zza pasa. Lestek, leśna znajda, dobył swojego krzywego noża, a Bździgost, zakląwszy szpetnie, złapał cep bojowy w obie ręce i zakręcił nim młynka, aż powietrze zafurczało. Jak jeden mąż wpadliście do namiotu gotowi zabijać. Mieszko, widząc co się dzieje, krzyknął: STAĆ! WSTRZYMAĆ SIĘ! Dla pewności huknął jeszcze Bździgosta pięścią w łeb. Ten wypuścił cep z rąk, po czym głośno sfajdał się w szarawary i padł na ziemię jak germański tarczownik. Mieszko z podniesioną głową spojrzał dumnie na czarnego kapłana i powiedział:- Nie będzie więcej zimowego obozowania.Chociaż twardo stałeś na nogach, w tym momencie wydawało Ci się, że ziemia rozwarła się pod tobą i wpadasz w wielką, bezdenną czeluść.Zanim ocuciliście Bździgosta, wrzucając go do strumienia, czarni kapłani wsiedli na wóz i odjechali. Cała drużyna chodziła zasępiona po obozie, jak gdyby im ktoś szczyn dolał do przydziałowej porcji miodu. Po zmroku, gdy wszyscy, nawet książę, zasiedli wokół ogniska, młody Walimir nie wytrzymał i zapytał:- Ale książę, to już od tego roku nie będziemy zimować? Nawet na dwa dni?Oczy was wszystkich skierowały się na młodego zuchwalca. Miał dopiero 15 wiosen i jeszcze dobrze nie znał obyczajów panujących w drużynie. Na szczęście Mieszko wyraźnie lubił chłopaka i tylko złamał mu rękę kopniakiem. Później wszyscy zaczęliście się śmiać, bo Walimir po kopniaku wpadł do ogniska i szarawary zapłonęły mu na dupie. Zaraz po tym, Walimir zaczął wymachiwać złamaną ręką i wołać:- O nie… jestem wikingiem i przeszkadza mi złamana ręka… Ojojoj… Na Odyna…Przykładał sobie przy tym dłonie do głowy, udając że ma hełm z rogami. Razem z innymi wojami prawie tarzaliście się ze śmiechu, tak dobrze chłopak udawał wikinga.Kiedy śmiechy ucichły, Mieszko wstał, powiódł po was wzrokiem i powiedział:- Wojowie… Przelewałem z wami krew naszych wrogów, wznosiłem z wami rogi z miodem z naszych barci. Dziś rozmawiałem z czarnymi kapłanami nowego boga, którzy przyszli do nas z południa, od Czechów. Zdecydowałem, że wszyscy, całe księstwo wyrzekniemy się starej wiary i przyjmiemy nowego boga, który jest tak dzielny, że wychędożył w rzyć samą śmierć. To oznacza, że wiele się zmieni.Słuchałeś z innymi i kiwałeś rozumnie głową. Książę ciągnął dalej:- Zmieni się wiele, ale nie wszystko. – Tu Mieszko wzniósł w górę prawą dłoń, w której wyraźnie widać było skrzyżowane palce środkowy i wskazujący.– Jasne, że kurwa będzie zimowe obozowanie! – ryknął Mieszko – żercy Świętowida mówią, że na Ślęży żaden bóg niczego nie widzi! Nawet ten, co chędoży kostuchę!Zacząłeś do społu ze wszystkimi wrzeszczeć z radości. Pochwyciliście księcia, i jęliście podrzucać go w górę i głośno wiwatować***Dni stawały się coraz krótsze i chłodniejsze. Śnieg gęsto pokrył grodzisko w którym czekaliście zimowego przesilenia. Dzień przed wymarszem, Mieszko wysłał czarnych kapłanów nowego boga z misją, do oddalonego o tydzień drogi grodziska, tak by niczego nie podejrzewali. Następnego dnia po ich wymarszu cała drużyna karnie ruszyła w kierunku Świętej Góry Ślęży.Po dwóch dniach marszu zaśnieżonym traktem, dotarliście na miejsce. Wszyscy już tam byli. Czesi, Rusini, chłopaki z Grodów Czerwieńskich, drużyna z Milska, prawie cała obsada Łużyc, Mołdawianie, Morawianie, Pieczyngowie, załoga z Kijowa i oczywiście Wieleci. Ci ostatni, specjalnie przybyli tydzień wcześniej, by dłużej chłonąć atmosferę.Kiedy synowie wszystkich słowiańskich plemion weszli tajnym przejściem do wnętrza Świętej Góry Ślęża, zgodnie z pradawnym rytuałem zdjęliście tuniki i koszule, aby obmyć się w podziemnym źródle żywej wody. Następnie razem za wszystkimi, podążyłeś w głąb groty, aż dotarłeś do podziemnego, gorącego jeziora Samorogoszcz. Tam, aby nie obrażać tradycji ojców, wespół ze wszystkimi zdjąłeś szarawary i wszedłeś w gorącą toń jeziora.Kiedy zanurzyłeś się po pas, zauważyłeś, że stoi obok ciebie potężny Rusin. Woda parowała wokół niego, mierzwiąc jego klatkę piersiową, owłosioną na podobieństwo niedźwiedzia. Rusin spojrzał w twoim kierunku i oblał się rumieńcem. Wyciągnął do ciebie dłoń, wielką jak bochen chleba, drugą pokazując na siebie i mówiąc: Danyłło. Uścisnąłeś jego rękę. Poczułeś, że robisz się jeszcze cieplejszy niż woda w świętym jeziorze.Kątem oka dostrzegłeś, jak Mieszko, trzymając się za ręce z Wielkim Księciem Kijowa, schodzą niespiesznie do wody. Kiedy zanurzyli się po pas, Mieszko zaczął masować jego plecy.Danyłło, chcąc odzyskać uwagę, położył swoją wielką łapę na twoim barku. Skinieniem głowy wskazał na Mieszka i Księcia Kijowa, dając Ci do zrozumienia, że też może Cię wymasować. Ostrożnie pozwoliłeś sobie poddać się jego zabiegom.Dookoła was gęstniało już od par, trójek, a czasami nawet czwórek. Danyłło, masujący cierpliwie twoje barki, delikatnie naparł na nie, zmuszając cię, abyś odrobinę się pochylił. Poddałeś się jego prośbie. Nagle poczułeś tworzące się ognisko bólu, w miejscu poniżej twoich pleców. – Ten zdrajca przemycił włócznię! – przemknęło Ci przez myśl. Po chwili zrozumiałeś jednak, że wcale nie jest to włócznia, a już na pewno nie taka, jak ta świętego Maurycego, o której tyle prawili czarni kapłani nowego boga.Wszyscy Słowianie są braćmi – pomyślałeś zamykając oczy…
Cytat:
XVII wiekbądź szlachcicem - husarzemna tron polski wybierasz Saksończykaniemiłosiernie kaleczysz język polski non stop napierdalając wstawki z łacinyewentualnie z włoskiego lub francuskiegow ubiorze mieszasz wpływy francuskie, tureckie i węgierskietwoim ulubionym orężem jest pochodząca ze wschodu szablawydajesz ciężki hajs by sprowadzić wina z Węgierwydajesz jeszcze cięższy hajs żeby sprowadzić orientalne przyprawy które uwielbiasz dodawać do każdego daniainteresujesz się protestantyzmemhandlujesz z Żydami, Litwinami i kupcami z całej Europy do swojej husarskiej zbroi nosisz we wschodnim stylu lamparcie skórygardzisz chłopami - Słowianami, twierdzisz że wywodzisz się ze starożytnego plemiania Sarmatów400 lat późniejjakieś Seby w koszulkach z husarią drą mordy PRAWDZIWY POLAG NIE JARA SIĘ OBCYMI WPŁYWAMI!!! TYLKO POLZGA KULTURA!!! gnij pod wąsem i przewracaj się w grobie \
Cytat:
Zabraliśmy z Syberii to co najcenniejsze - naszą Wiedzę - i wkroczyliśmy na zachód i południe aby znaleźć sobie nową ojczyznę docierając do najdalszych zakątków Europy. Mastodonty oswoiliśmy i zaprzęgliśmy do pługa, z dzikich żyjących w dżungli rogatych bawołów zaczęliśmy w oborach wyciskać jakiś biały sok, misiom wskazaliśmy drogę do lasu, dzikim świniom do chlewika, dzikusom daliśmy pismo, neandertalczykom kopa w dupę i urządziliśmy się. Ogrodziliśmy sobie naszą działkę Uralem z prawej, Altantykiem z lewej, Alpami na dole i Lapończykami u góry aby gdzieś tam w Skandynawii mogli sobie pod naszym adresem nieszkodliwie pobrąchać pod nosem. Z Lapończykami nie szło się dogadać, bo z zamarzniętymi gilami pod nosem zgoła niewyraźną mieli mowę. Tak więc po kilku nieudanych próbach dojścia do porozumienia daliśmy im sanki aby pojechali sobie do świętego Mikołaja po jakiś lek na te gile. Pojechali i jeszcze nie powrócili – być może nadal jadą, kto wie? Okolicznych dzikusów udało się ucywilizować. Ci w dzisiejszych Indiach ucieszyli się, że nauczyliśmy ich ludzkiej mowy, że poznali dobrodziejstwa pisma, nazwali nas więc Słowianie i te zaszczytne miano do dziś naszą szlachetną nazwą takie właśnie jest. Słowianie - ludzie którzy przynieśli Słowo.
Cytat:
>Bądź mno. Rodzisz się w ultrakonserwatywnej rodzinie na Podkarpaciu. Od małego tylko Dmowski i publikacje Leszka Bubla. Mama na Dobranoc opowiada ci bajki o tym jak Żydzi niszczyli Polskę. Tata snuje opowieści o "Dniu Sznura" i końcu Żydokomuny. >Całe liceum słuchasz Skrewdrivera i Honoru. No i oczywiście Bubel Band hehehe. Dołączasz do kiboli Jagiellonii i jeździsz na ustawki, by bić lamusów z "żydowskich" klubów. >Na studiach dołączasz do NS Zadruga. Jest fajnie. Jakieś tam niby słowiańskie święta, a potem palenie swastyk w lesie i wykłady o czystości rasy aryjskiej. Na jednym ze "świąt" poznajesz Dżęsikę. Zaczynacie się spotykać. Zabierasz ją na kolację do "Polskiego Kebaba" i czytacie razem "Tajemnice Świata" oraz "Tylko Polska". Opowiadasz Dżesice godzinami o przewadze genetycznej haplogrupy R1a1. Dżesika cię podpuszcza i pyta skąd wiesz, że masz taką haplogrupę. Uniesiony honorem idziesz się zbadać. Przychodza wyniki. Masz haplogrupę E1b3. Koniec świata. > Mówisz rodzinie, że macie żydowską haplogrupę. Matka ucieka do zakonu. Ojciec oświadcza, że zawsze czuł się kobietą i chce zmienić płeć. Brat przyznaje się do homoseksualizmu. Siostra zostaje marksistką i feministką, rzuca informatykę i idzie na Gender Studies. >Następnego dnia dowiadujesz się, że Michnik popełnił samobójstwo. Idziesz na pogrzeb, w duchu przysięgając zemstę na Polakach, Biedakach, Cebulakach za to, że zniszczyli Adama. Na pogrzebie płaczesz rzewnymi łzami. Dostrzega twoje cierpienie Seweryn Blumsztajn. Proponuje ci pracę w GW. Dżesika dowiedziawszy się o twojej haplogrupie, stwierdza że nie może kochać nieAryjczyka. Ucieka do UK i zachodzi w ciążę z bezrobotnym Mozambijczykiem. >Dostajesz angaż na umowę-zlecenie. Jako "Radosław - gej i student socjologii" piszesz opowiadania z życia polskiego homoseksualisty-queerowca na podlaskiej wsi. Besztasz zacofanie Polactwa i opisujesz życie pod uciskiem kato-faszyzmu. Po godzinach dorabiasz jako Isabelle Kovalsky - felietonistka w Wysokich Obcasach. Piszesz o ekspansywnym, polskim patriarchacie i rosnących nierównościach dochodowych. >Seweryn Blumsztajn zaprasza cię do loży Bnai Brith. Cały wieczór rysujecie pentagramy na podłodze, ewokujecie Bafometa i pijecie krew chrześcijańskich dzieci. Dostajesz pierwszy przelew od George'a Sorosa. >Zakochujesz się w koledze z redakcji - Tomku, który urodził się jako Paulina. Bierzecie ślub. Udziela wam go twój ojciec, który po zmianie płci został pierwszą polską kobietą-rabinem reformowanego judaizmu. >Przychodzi list z firmy robiąćej ci badania genetyczne. Piszą, że sorry, ale hehehe pomylili wyniki. Ty dostałeś wyniki Adama Michnika, a on twoje. Tak naprawdę masz R1a1. > Dżesika pisze czy nie wysłałbyś jej trochę kasy, bo zaszła w drugą ciążę z bezrobotnym Marokańczykiem.
Cytat:
\ Anon1: Chaty z gówna > Turboslowianie > lewakiChaty z gówna > Lewaki > turboslowianieZapraszam do dyskusjiAnon2:nie ma dyskusjilewaki to najniższa znana człowiekowi forma życia.Anon1:Ale banalnie ich zaorać bo spora część z nich jest bezideologiczna, a Turbosi to ideologiczni podludzieAnon2:ale turbosłowianie nie liczą się nigdzie, to grupa zabawnych ludzi. nie przyczyniają się do upadku cywilizacji zachodniej i obrócenia do góry nogami tradycji społecznych sięgających pierwszych ludzipoprzez wymuszanie zamiany rol kobiety i mężczyzny itp. itd.Dobrym przykładem jest Anon3:jego turbosłowiańskość:w święta chrześcijańskie zmienia profilowe na tekst o treści: "jestem rodzimowiercą, obchodzę Sranie Do Ryja a nie wasze boże narodzenie. Nie składajcie mi życzeń"oprócz tego jeździ na Rekawkę co roku, podnieca się widząc, jak ktoś pije Warkę z rogu i po kilku głębszych, opowie ciekawą historię jak to słowianie nie taplali się we własnym kale zanim przybyła do nich cywilizacja.Anon1:XDDDDDAnon2:dziękujęanyway, jak widać nie ma to żadnego wpływu na cokolwiek i kogokolwiek.ergo turboslowianie nie mogą być porównywani do lewaków, bo to tak jakby porównywać dziecko z autyzmem do Krysi Pawłowicz. - jedno i drugie chore psychicznie, ale dziecko z autyzmem zostanie w domu i będzie oglądać Dragon Balla, a nie pójdzie do sejmu rządzić krajem.
Cytat:
Jeśli idzie o krucjaty totalna amatorszczyzna! Colega Bieszk podrzucił mi info i totalnie się podjarałem. Ojapierdole nareszcie Deus Vult! Nie zastanawiając się zbytnio poszedłem do spowiedzi, zapakowałem się w zbroję płytową, zabrałem tarczę, miecz, pożegnałem matkę a od narzeczonej wziąłem pukiel włosów i ruszyłem na spotkanie organizacyjne.Pierwszy zgrzyt miałem jeszcze przed wejściem do kościoła gdzie miało odbyć się spotkanie. Wtf gdzie są trebusze? Co to za krucjata bez trebuszy? Ale zaraz pomyślałem - paweł debilu to jest XXI wiek! Albo są już na miejscu albo w ogóle je pojebali i korzystają z jakichś dronów. Hehe głupi ja.Zająłem miejsce w ostatniej ławce bo nie chciałem trzeszczeć zbroją. Siedziałem tam jakiś czas odmawiając modlitwę o nawrócenie Żydów. Przed mszą dosiadła się do mnie jakaś miła dziewczyna w swetrze.- Ty też na krucjatę? - zapytałem- Tak - odparła.Najpierw się trochę dziwiłem, że kobiety też jadą na krucjatę ale zrazu sobie przypomniałem Joannę d`Arc, która choć nie krucjatowała to przecież była hardkorem.Zapytałem z grzeczności gdzie jest jej zbroja a ona odparła mi, że jej zbroją jest jest wiara. Curwa mirki tak mi się głupio zrobiło... Ja się przyoblekam w pełną zbroję płytową, biorę ze sobą pawęż i zamknięty hełm a ta filigranowa dziewczyna w swetrze pierdoli to wszystko bo jej zbroją jest wiara. Mówię wam taki wstyd. Nawet nie wiem czy jej coś odpowiedziałem tylko się zatopiłem w modlitwie prosząc Boga o wybaczenie mojej niewiary. Przyznam, że wtedy zacząłem się zastanawiać czy aby nie jestem zbytnią cipą na krucjatę bo skoro takie harpagany jadą to trochę obciach. No ale skoro Deus Vult to Vult.Pochwaliłem ją, że jest megahardkorem i ze na tej krucjacie pewnie też same megahardkory a ja dopiero po raz pierwszy. Odparła, że tutaj to raczej umiarkowani oraz, że prawdziwi hardkorowcy to biorą udział w Krucjacie Różańcowej. Zdumiałem się wielce.Potem przyszedł czas na Mszę. Całkiem niezła acz niestety nie po łacinie. Ksiądz na kazaniu mówił jakieś losowe rzeczy o miłości. Po Mszy skierowaliśmy się do salki katechetycznej. Byłem niemal pewien, że będziemy omawiać logistykę zdobycia Jerozolimy. Byłem przy tym strasznie podjarany bo obmyśliłem genialny plan zatrucia studni, którym postanowiłem się podzielić z księdzem prowadzącym spotkanie. Niestety nie chcieli mnie wpuścić bo miałem miecz. Znowu okazałem się debilem dzierżąc broń w świętym miejscu. Przeprosiłem mocno i zostawiłem go u kościelnego.Coś mi zaczęło nie pasować gdy zobaczyłem innych krzyżowców. Bardzo dużo dziewcząt w swetrach z niezbyt zadbanymi włosami. Młode, chude chłopięta w dżinsach i okularach. Tłumaczyłem sobie, że to wszystko chłopstwo, które na wezwanie swoich proboszczów poczuło Boży zew Ale powoli dochodziło do mnie, że chyba jednak będzie chujnia a nie Królestwo Jerozolimy. Na moje pytanie "kiedy będziemy walczyć z saracenami" ksiądz odparł, że najpierw każdy musi pokonać saracena w sobie. Wat? Co to za postmodernistyczne gówno? Potem było dużo gadania o miłości, Światowych Dniach Młodzieży i papieży Franciszku.Zapytałem jaki jest plan na pokonanie niewiernych. Ksiądz odparł, że będziemy się kierować Bożym Planem. No to pytam czy w Bożym Planie jest ogień, miecz i ołów a ksiądz mi mówi, że rozpalimy ogień wiary w naszych sercach. Powiedziałem pod nosem, że bym wolał rozpalić ogień na ich strzechach to dostałem opierdol.Na koniec mój pomysł z zatruwaniem studni i źródeł spotkał się z ogólnym potępieniem. Teraz siedzę na psiarni i zeznaję z jakichś faszystowskich artykułów o podżeganiu do wojny napastniczej i propagowaniu nienawiści względem wiary muzułmańskiej. Bagietmajster mówi, że raczej mnie puszczą więc za tydzień jadę na Krucjatę Różańcową. Tym razem nie dam się zrobić w chuja i biorę w leasing trebusz.
Cytat:
Jestem sobą. Kłucę się z turbosem. Zaczyna wyzywać. Pytam się go ile ma chromosonów. Odpowiada że na pewno więcej niż ja...
Wakacyjne klimaty...
https://pbs.twimg.com/media/DFbBW2mXsAAE2OL.jpg
W 1994 roku jechałem w pociągu z studentem (nie wiem czy był to on czy ona... naprawdę trudno stwierdzić) WAT w Warszawie. Celowo nie nazywam go żołnierzem, bo to nie wojsko. Po Wacie nie można znaleźć pracy w żadnej jednostce tak by unikać szykan.... Ja byłem na V roku, on na III (i to już drugi raz na III). Powiedział, ze wybrał WAT w Warszawie, bo nie dałby rady zaliczyć testów sprawnościowych nigdzie indziej, wspomniał też coś o braku umiejętności współpracy ale mamrotał to pod wąsem (ah co to był za wąs, istny cmentarz pojedynczych włosków) i trudno było zrozumieć.
Regułą jestże ponad 90 % oficerów po WAT posiada takie umiejętności, że małe zarobki w WP to dla nich jak złapać Boga za nogi. Żadna poważna firma z rynku cywilnego nigdy by się nie poważyła na marnotrawienie swoich zasobów czasu i pieniądza na taki bubel.W szpitalu, w którym moja narzeczona zmywa podłogi pielęgniarki z ukrainy zarabiają więcej niż 4-gwiazdkowy generał w WP.
Wojska Polskiego nie stać na wysokiej klasy specjalistów, płacą mało, bo to wystarcza, żeby przyciągnąć nieuków, ludzi, którzy nie daliby rady na politechnice. Tak to smutne ale tu znalazła się luka dla WATu.
Absolwenci WATu nie zdają sobie czasem sprawy jak nikłe są ich umiejętności i wiedza, bo nie studiowali niczego innego.
Przygotowywałem kilku do pracy w jednostce wojskowej (tak, przydziały nie były dla nich łaskawe)... Rozumiecie? Trzeba było przygotowywać OFICERA do objęcia pierwszego stanowiska służbowego.
Wystarczy posłuchać oficerów, pułkowników, generałów, czy niższych rangą "specjalistów"- ociężałość umysłowa, i to o czym pisałem wcześniej: nikła wiedza i umiejętności, które nie pozwalając zarabiać pieniędzy poza wojskiem. UWAGA to była właśnie jego główna motywacja do służby... Zarobki. Najgorsze jest to, że podzielił sie ze mną też sekretem, iż większość jego kolegów cierpi na to samo.
Moi dowódcy na kompanii w WSO byli Wacie, ani sprawniejsi od nas, słabsi, niżsi o 1,5 głowy ode mnie i kilku kolegów, a przede wszystkim: dno intelektualne, prostaki, chamy, takie po prostu dno. Co więcej, reprezentowali tylko wąski horyzont myślowy i częstym tekstem był - " A U MNIE NA WACIE ROBILIŚMY TO INACZEJ" Chociaż na pytanie "A jak to Pan Kapitan robił?" nigdy, przenigdy nie znaleźliśmy odpowiedzi...
Normy sprawnościowe na WAT są identyczne z normami w WSO we Wrocławiu. Przynajmniej takie jest założenie, mój bliski przyjaciel który jest wuefistą na Wacie zawsze opowiada o naciskach z góry i przytacza ogrom sytuacji gdy kandydaci nawet nie musieli stawiać się na testy! Uwierzycie?!
W 1989 przyjęto nas około 750 - 760 na I rok, sam jestem kawął byka, 1,85 m i 97 kg, zajebałbym 80 % absolwentów WATu (reszta to kobiety- ponoć) i zachodził 100 % ludzi po Wacie, bo potrafię z ciężkim plecakiem, bronią zespołową i dwoma kamieniami w kieszeniach (jednym większym) non stop iść 3467368273 h , ale widziałem wśród tych 3/4 tysiąca z 80% mnie podobnych i wielu dryblasów jeszcze potężniejszych, sportowców, zabijaków, orłów, tytanów, herosów.
Dowódca GROMU-u powiedział kiedyś, ze fizycznie do wysokiego poziomu można przygotować w zasadzie każdego mężczyznę, ale psychicznie nie. Zapytany wtedy co sądzi o chłopach z WATu odrzekł tylko gniewnie jedno słowo "MĘŻCZYZNĘ"
LEPIEJ Z FIUTEM ORAĆ POLE NIŻ Z WACIAKIEM PIĆ JABOLE Czy jakoś tak brzmiało to pamiętne hasło w miejskim szalecie. Mniejsza z tym.
Wszędzie w SZRP wszyscy po Wacie byli popychadłami, wszyscy mieli ich w dupie kompletnie. Chlali, grali w karty, mojego dowódcę plutonu pomocnik oficera dyżurnego z Świętoszowa nakrył w południe na spaniu w kancelarii u szefa kompani. NAGO!
Może ludzie na Wacie czy po WACIE nie zdają sobie sprawy, że są i byli pośmiewiskiem wśród kadry.
Nie ma się co spodziewać, ze na Wacie coś zostanie skonstruowane przez absolwentów tej uczelni, gdyby tylko na nich oprzeć konstruowanie uzbrojenia, to WP dysponowałoby procami. Albo Wistem. O nie, ludzie, my mamy Wista, najbardziej zjebną konstrukcję broni krótkiej w historii ludzkości. Tym gnatem można z powodzeniem grać w rosyjską ruletkę...
Coś, co nazywało się na WAT kbkm wz. 2003 a na stronach Fabryki Broni nazywa się teraz LKM wz. 2003 nie działało jak trzeba, oops, Trochę strzelało, ale nie do końca. Były problemy z komorą zamkową i nie tylko, dużo bebechów do poprawki. Pierwsze dwa modele poszły do kosza, a tam używali magazynków od M16, takiego ficzera miał, drugie już do magazynków Beryla działały lepiej.
Każdy się musi ze mną zgodzić. Absolwenci WATu zatrudnieni w ekipach projektowych tracą tylko pieniądze podatnika, chołota bez perspektyw...
Załącznik 2266Załącznik 2267Załącznik 2268Załącznik 2269Załącznik 2270
Prosto z memawki historycznej
Studenci na uniwersytecie dostali zadanie: "przedstaw własną opinię na temat głodu w Afryce". Anglik pyta -"co to jest głód?", Amerykanin pyta - "co to jest Afryka?", a Chińczyk pyta - "co to jest własna opinia?".
Co do bezrobocia, jak również wspomnianego wcześniej głodu można te 2 światowe problemy rozwiązać bardzo prosto, aż dziw że nikt jeszcze na to nie wpadł.
Niech głodni zjedzą bezrobotnych.
https://www.wykop.pl/cdn/c3201142/co...1S80A,w400.jpg
Chyba nie muszę pisać, z jakiej okazji ta bajka?
https://memeguy.com/photos/images/mu...ence-91214.jpg
Żeby nie było, tym razem bez żadnych dedykacji czy innych podtekstów :mrgreen:
https://viralka.pl/16-zdjec-ktore-wy...od-mezczyzn-2/
Geniusze, chyba koniecznie chcą się znaleźć w księdze rekordów Darwina :mrgreen:
Angielskie poczucie humoru;)
Dawno temu przyjaciel Falstaffa postanowił otruć żonę, z którą już nie mógł wytrzymać. Jednak ktoś mu podpowiedział, że teraz inaczej się to robi i wystarczy, że zamiast ryzykować truciznę przez 6 miesięcy będzie z nią systematycznie... hmm... kopulował 2 - 3 razy dziennie, a baba niechybnie kipnie - naukowo udowodnione! Falstaff widział uradowanego przyjaciela, gdy ten z entuzjazmem przystępował do realizacji planu. Odwiedził go po kilku miesiącach. Z daleka zobaczył rozświetlone okna i odgłosy imprezy. Wielu młodych ludzi balowalo na parterze, skierowano go do przyjaciela na piętro. Z drzwi jego pokoju właśnie wyszła żona (w doskonałej kondycji) poprawiając garderobę. Wewnątrz zobaczył na rozbebeszonym łożu cień człowieka który był jego przyjacielem. W półmroku lśniły jego rozgorączkowane, przekrwione oczy. Falstaff był przy przyjacielu gdy ten umierał i słyszał jego ostatnie słowa, jakie wyszeptał przez spękane usta: "i pomyśleć, że tej kurwie został już tylko miesiąc życia..."