-
Alessio
Spojrzał na Liothanneę ze szczerym zdumieniem ale skinął jej głową że przyjął to do wiadomości po czym ledwo nie wybuchnął śmiechem widząc zachowanie Ardena,opanował się jednak na tyle by móc mówić i spojrzał w oczy nieznajomej jednak na jego twarzy wciąż gościł szeroki uśmiech spowodowany zaistniałą sytuacją - Pani miała jakąś sprawę? Jam jest cyrulik Alessio
-
Anna de Loiret
Stanęła przy ukochanym i spojrzała na kobietę, po czym na uśmiech Alessia... A, to ja wam już nie przeszkadzam, do czego ja potrzebna - obróciła się od razu na pięcie i znów usiadła na łożu.
-
Alessio
Obrócił się i momentalnie złapał ukochaną za dłoń szepcząc - Nie wygłupiaj się słońce Ty moje,przecież nie do niej się tak szczerzę tylko Arden mnie rozbawił,zresztą sama zobacz jak się ślini
-
Kobieta uspokajając się, otarła łzy śmiechu ze swych oczu i rzekła w tileańskim Przedni żart, dawno żaden mężczyzna mnie tak nie rozbawił. Gdyby nie ten smród, z miejsca uczyniła bym Cię swym nadwornym błaznem.
Nadal mam panie Alessio, ale bardzo delikatnej natury wymagającej najwyższej dyskrecji. A widzę żeś faktycznie zajęty innymi pacjentkami.
-
Anna de Loiret
Ta kobieta koniecznie chce z tobą rozmawiać, cóż ja mogę zaradzić, zostań więc z nią Alessio - rzekła z uniesioną głową i tonem rozkapryszonej księżniczki, po czym puściła dłoń cyrulika i usiadła na łożu. Hihihi, zemsta za tą obrazę za niewinny żarcik, teraz się martw.
-
Ta kobieta jest równie groźna jak ja, jeśli nie bardziej. Na Twoim miejscu Anno nie spuszczała bym z Niej wzroku rzekła Liothannea w bretońńskim baczne obserwując nieznajomą.
-
Anna de Loiret
Westchnęła po czym również obserwując kątem oka kobietę rzekła - Alessio, ta rana strasznie mnie szczypać zaczyna, muszę się rozebrac i mi obejrzysz a przy nieznajomych nie zwykłam tego czynić.
-
Alessio
Westchnął ciężko i powiedział - Pani jeszcze na moment wybaczy,nagły nawrót bólu u mej pacjentki - po czym przeprosił ją gestem głowy i zniknął za drzwiami,zamykając je delikatnie za sobą i idąc do Anny.
-
Arden
Bo widzisz pani, Sigmar na mej drodze stawia ostatnio tylko szlachcianki, jedna za drugą. A ja co mam począć jak poprzednie lata spędziłem na walce z orkami.
-
Arden z Loningbrucku
I żadna nie rzekła Ci byś wziął kąpiel?! Nieważne zresztą, nie podchodź tylko do mnie zbyt blisko, bo jeszcze ma suknia przesiąknie tą wonią. Nie wiesz może jak długo Alessio będzie poświęcał czas tej pacjentce?
-
Arden
To nie jest jego pacjentka tylko bliższa mu osoba - Arden się uśmiechnął - Pozatym to też szlachcianka tyle źe z Bretonii więc chwile to zajmie.
-
Arden z Loningbrucku
A Ty kim dla nich jesteś, jeśli nie jest to tajemnicą?
-
Arden
Kompanem. Niestety padłem ofiarą zarazy. Stąd też mój zapach pani bo leżałem sobie nie przytomny.
-
Arden z Loningbrucku
Oj, przepraszam za mą wcześniejsza reakcję, ten zapach nawet nie jest nawet taki zły, można się do niego przyzwyczaić. Obejmij mnie proszę na znak zgody, nie chciała bym sobie robić wroga z kompana tak sławnego cyrulika podniosła swe ręce do góry poprawiając upięcie włosów.
-
-
Arden z Loningbrucku
Zatem ja to uczynię podeszła bliżej miło napierając na Niego swym ciałem. Zaplotła swe ręce na Jego karku. Jednak całe podniecenie minęło jak ręką odjął, gdy poczuł ukłucie w miejscu na którym położyła swe dłonie i usłyszał syk Ani drgnij jeśli życie Ci miłe.
-
Arden
Nigdy nie spojrzę już na żadną szlachciankę - Nie zabijaj mnie proszę.
-
Arden z Loningbrucku
A to już zależy tylko od Twoich kompanów odparła szeptem. Obeszła Ardena dookoła przesuwając jedną z dłoni z karku pod podbródek najemnika, drapiąc go przy tym nieco czymś, co w niej trzyma i zatrzymując się za Jego plecami.
-
Arden
Zgaduje że mam tam wejść tak?
-
Arden z Loningbrucku
Bardzo powoli nie czyniąc gwałtownych ruchów.
-
Arden
Bardzo powolo podchodzi pod drzwi i otwiera je równie ostrożnie.
-
Anna de Loiret, Alessio Contrarini
Jakaś magia przykryta bardzo silną trucizną rzekła Liothannea w bretońnskim.
Techniczny:
U Ardena akcja na na razie stop, jest parę minut do przodu w porównaniu do reszty.
-
Anna de Loiret
Alessio, spróbuj podsłuchać o czym ona rozmawia z Ardenem, skoro magia i trucizna hmmm... Sama bym to zrobiła gdyby nie to, że gadają po tileańsku, a tak to... Cóż.
-
Alessio
Podchodzi powoli do drzwi tak aby rozmawiający nie usłyszeli że ktoś jest bezpośrednio za nimi i podsłuchuje wymianę zdań Ardena z nieznajomą, gdy usłyszy błagalne słowa Ardena - Nie zabijaj mnie proszę - mówi do obecnych po Bretońsku - Miałaś rację Liothanneo, właśnie zagroziła Ardenowi że go zabije,bądźcie czujne,musi być wyjątkowo zdesperowana skoro posuwa się do takich czynów - i usiadł obok Ani na łożu obejmując ją.
-
Anna de Loiret, Alessio Contrarini
Liothannea schowała biżuterie do kieszeni rozchylonego płaszcza, poderwała z podłogi koc i rzuciła go niedbale na łoże obok Alessia. Po czym usiadła na samym jego skraju, rękę z nożem chowając pod narzutą. Drzwi powoli się otworzyły, stoi w nich Arden. Zanim zaś kryje się nieznajoma, trzymająca dłoń na Jego szyi ze szpilą do włosów opartą o podbródek najemnika.
Arden z Loningbrucku
W środku widzisz siedzącego na łożu Alessio pomiędzy Anną a Liothanneą. Cyrulik obejmuje Bretonnkę. Elfka mruży oczy. Dostrzegasz, że na Jej pasach brakuje jednego noża do rzucania, a swą prawicę ma ukrytą pod kocem.
-
Alessio
Znowu trzeba go będzie ratować,świetny ochroniarz nie ma co - pomyślał z ciężkim westchnięciem i powiedział po Tileańsku - Widzę Pani że postanowiłaś nie czekać aż do Ciebie wyjdę tylko wziąć sprawy w swoje ręce,mów zatem czego ode mnie oczekujesz?
-
Anna de Loiret, Alessio Contrarini, Arden z Loningbrucku
Szczerej prawdy na temat tego, kto zabił moją siostrę, Dolchelattę, żonę Borgii Oblężyciela. Nie po to tłukłam się tu z Pavony, by być zbywaną nawet przez tak dobrego cyrulika jak Ty. - padła odpowiedź kobiety w tileańskim.
-
Alessio
Ach więc to chcesz wiedzieć........Księżniczko Lucrezzio,zrobił to człowiek który był wierny swemu Panu nawet po śmierci,tak wierny że postanowił dla pewności zabić wszystkich którzy mogli być zamieszani w jego zabójstwo,niejaki Vespero,i na me życie nastawał ale szczęśliwym zdarzeniem losu nie było mnie gdy do mego domu wtargnął i nie znalazł tam żadnych dowodów dalsze polowanie na mą osobę zaniechając - słychać było prawdę w jego głosie i nawet lekką nutkę żalu i współczucia,po chwili dodał - Skoro już wiesz,zostaw proszę mego kompana
-
Przysięgnijcie tylko wszyscy, ze nie będziecie szukać pomsty za to, że użyłam go w formie żywej tarczy padła odpowiedź w tileańskim.
-
Alessio
Przysięgam Pani - po czym powiedział do Liothannei i Ani po Bretońsku - Księżniczka Lucrezzia żąda przysięgi że nie będziemy szukali pomsty za wykorzystanie Ardena jako zakładnika
-
Anna de Loiret
Przysięgam na miłość do mego brata, nie wiem kim ona jest a Ardenowi się należało za to, iż źle mnie traktował - rzekła po bretońsku dalej tonem kapryśnej księżniczki.
-
Przysięgam, że nie będę szukała pomsty na Niej za wykorzystanie Ardena jako zakładnika odrzekła Liothannea w bretońnskim po krótkim wahaniu.
-
Alessio
Tłumaczy obie złożone przysięgi jednak jedynie w przypadku Liothannei zrobił to dosłownie - Im mniej Lucrezzia wie o Ani tym lepiej
-
Została jeszcze tylko jedna przysięga do złożenia rzekła w tileańskim księżna przesuwając ostrze szpili spod podbródka najemnika z powrotem na Jego kark. Ale od Ciebie, jako że największy powód do szukania zemsty posiadasz, zadowolę się tylko przysięgą na Twego boga.
-
Arden
Przysięgam na mego boga że nigdy nie będę szukał pomsty za zrobienie ze mnie żywej tarczy.
-
Nagle Ardena walnęło coś potężnie w plecy, aż wleciał do środka izby wykładając się jak długi. To Lucrezzia walnęła go drzwiami zatrzaskując je za nim. Jest cały blady, na szyi czuje swędzenie.
Chyba nie do końca uwierzyła w nasze przysięgi rzekła Liothannea w bretońnskim i się roześmiała.
-
Alessio
Ważne że już mamy ją z głowy,niebezpieczna to kobieta,i......,dziękuję za ostrzeżenie,muszę przyznać że byłem nim zaskoczony - powiedział do elfki z lekko wyczuwalną wdzięcznością w głosie
-
Liothannea skinęła Alessio głową i wyciągnęła spod koca swą dłoń trzymającą nóż do rzucania, po czym umieściła go z powrotem w pasie.
-
Arden
Arden próbuje wstać- Alessio coś mnie swędzi na szyi
-
Anna de Loiret
Co to miało być? Spytała w bretońskim poirytowana, wstając i kładąc dłonie na biodrach.