No wiesz, nie do mnie kieruj swoje uwagi. Ja sam nie mogę zrozumieć jak można zestawić Polskę Piłsudskiego z władzami Węgier na przełomie 1944 i 1945.
Owszem jest to rozmowa na dłuższą dyskusję, wręcz na założenie nowego tematu, więc dlatego będę się streszczał.
Postaw się w sytuacji Arabów: najpierw jacyś obcy z Europy skupują ziemię od tureckich feudałów, z czasem przybywa ich coraz więcej i zaczynają przeganiać twoich dalekich krewnych z ziem, które wcześniej dzierżawili od lokalnego paszy. Rozpadające się Imperium Osmańskie ma inne problemy, Rosja wali drzwiami i oknami na Bałkanach, więc Stambuł nie interweniuje.
Później przychodzą Brytyjczycy, którzy nie szanują lokalnych zwyczajów - pozwalając nawet tym obcym na prowokacje (spójrzmy chociażby na zamieszanie ze Ścianą płaczu czy wzgórzem świątynnym). Są przypadki, że wręcz faworyzują żydów (przykład - wytaczanie granic Jerozolimy tak, aby uwzględnić w niej jak najmniejszą ilość Arabów). Brytyjczycy również nie są w stanie zatrzymać rosnącej imigracji żydowskiej, która nie dość że ma aktywne bojówki (atakujące twoich ziomków i podkładające bomby) to jeszcze syjoniści podważają twoje prawo do życia na ziemi ojców (najpierw mówią - ok, możecie zostać jak "przypomnicie sobie swoją żydowskość"; później najchętniej przepędzili by ciebie na pustynię).
No i w końcu dochodzi do tego, że ci obcy żądają utworzenia swojego państwa na terenach twojej ojczyzny. To tak jak gdyby Polacy rościli sobie teraz prawo do 2/3 Anglii (bo Londyn naprawdę się nazywa "Lądek", Colchester "Kolczatowster", a ziemię tą obiecał niegdyś Światowit Turbosłowianom) i dlatego ściągali jakichś tam Januszy i inne Grażyny ze wszystkich stron świata, byleby móc się odseparować od Brytyjczyków - byłbyś po stronie naszych? Ja bym sercem był za Brytolami. I dlatego, mimo iż Palestyńczycy nie są święci, racja jest po ich stronie.

