-
Arden
Do Alessia po Tileańsku - przecież powiedziałem
Do Elfki w staroświatowym - Nie wiem Pani czy tak mogę siebie określić. Odeszłem bo nic dobrego by mnie tam nie spotkało po tym co zrobiłem tamtego dnia choć niczego nie żałuje.
Do Anny w staroświatowym. Przecież Ci Pani powiedziałem że nie mam prawa tak siebie nazywać. Jedynie że w moich żyłach płynie szlachetna krew i myślałem że to chociaż weźmiesz pod uwagę. Arden von hahtreim herbu Ong Bryn. Te słowa to tajemnica rodowa. Miałem kiedyś przyjaciela Krasnoluda który wyjawił mi że to coś ze słońcem w ich języku. Nie oczekuje że mi przebaczysz bo przyznaje że źle się zachowałem i żałuje. Pozwól mi jedynie Pani bym wyszedł stąd żywy i pozwól porozmawiać z Alessiem na osobności. Wybacz mi pani nieskładność wypowiedzi ale tyle szoku w przeciągu tak krótkiego czasu robi swoje.
- Dobrze że armie Imperium są takie różnorodne bo z takimi szczegółami byłoby ciężko.
-
Anna de Loiret
Nie mam siły do tego bełkotu, och czemuż to muszę tego wysłuchiwać, wszak nie obchodzi mnie to tak naprawdę. Jakbym nie mogła radować się szczęśliwą chwilą... Mówiła w bretońskim, po czym jak gdyby nigdy nic położyła się na brzuchu i przymknęła oczy. Zaczęła też cicho sobie nucić melodie jednej z pieśni rycerzy bretońskich.
-
Alessio
Pokiwał tylko Ardenowi głową jak by od niechcenia,cały czas patrzył się na piękną figurę swojej ukochanej - Jak ja bym chciał ją teraz wymasować,wycałować,przytulić,położyć się koło niej i poprosić żeby głośniej zaśpiewała! Alessio bądź cierpliwy,zaraz będziesz ją miał tylko dla siebie - zmotywowany taką wizją wrócił do rzeczywistości i powiedział do Liothannei po Bretońsku - Mogłabyś jeszcze na chwilę wyjąć swoją biżuterię? Coś jest nie tak z tymi drzwiami.
-
Arden
Do Alessia - to też ci mam przetłumaczyć? - W Tileańskim
-
Elfka podeszła do drzwi wyjmując błyszczące kolczyki z płaszcza. No to nas załatwiła skwitowała w bretońnskim.
-
Alessio - Bretoński
Cholera,tak coś czułem - rzekł poirytowany bo wiedział że moment bliskości z Anią właśnie uległ bezterminowemu opóźnieniu - da się coś z tym zrobić?
-
Potrzeba albo maga który by zdjął to zaklęcie, albo topora do porąbania drzwi odpowiedziała w bretońnskim chowając biżuterię z powrotem do kieszeni płaszcza. Przekroczyła leżącego Ardena i wyciągnęła swój nóż wbity w drzwi, po czym schowała go do pasa. Ruszyła w kierunku łoża dalej mówiąc w tym samym języku Anno, pomożesz mi z zapięciem naszyjnika?
-
Anna de Loiret
Tak, pomogę - odparła w tym samym języku po czym wstała i pomogła elfce zapiąć naszyjnik.
-
Liothannea odgarnęła swe włosy na bok by ułatwić Annie zadanie, dzięki czemu Alessio ujrzał Jej spiczaste ucho. Faktycznie, to elfka, nie człowiek. Założyła swe kolczyki gdy rozległo się głośne pukanie do drzwi.
-
Anna de Loiret
Alessio, podejdź do drzwi i spytaj w tileańskim kto idzie - rzekła, podchodząc do ukochanego.
-
Alessio
Och Aniu,zrobię wszystko jeśli to choć trochę przybliży moment kiedy wreszcie będę mógł z Tobą zostać sam na sam - wyszeptał po Bretońsku i czule pocałował ją w szyje a potem w usta, gdy to uczynił odwrócił się do drzwi i zapytał głośno po Tileańsku - Tak?
-
Święte Oficjum. Otwierać w imię Vereny! rozległ się zza drzwi donośny męski głos w bretońskim języku. Niektórym bardzo znajomy głos.
-
Ann a de Loiret
Uszczęśliwiona pocałunkami, przypadkowo dłonią dotknęła krocza Alessia podchodząc do drzwi, odparła w bretońskim - otworzylibyśmy, gdyby nie to że drzwi są zamkniete magią!
-
Alessio
Anna poczuła od razu znajomy twardy kształt napierający na spodnie swego wybranka, Alessio jedynie podążył za nią wzrokiem nie mogąc go od niej oderwać.
-
Sebastiano, bieżaj po topór do karczmarza, zapłać mu przy okazji za te drzwi! rozległ się kobiecy głos zza drzwi w tileańskim.
-
Alessio - Bretoński
Ujął ukochaną za rękę i począł ją prowadzić w stronę łożą głośno mówiąc - Lepiej się od nich odsuńmy,stanie przy nich gdy Sebastiano będzie je rąbał na kawałki to nie najlepszy pomysł..........
-
Arden
Próbuje dotrzeć do najbliższej ściany i przysiąść przy niej. Próbuje wstać by to zrobić jednak gdy poczuje że nie ustoi na nogach nie podejmuje ryzyka upadku i idzie wspomagając się rekami.
Techniczny:
Co z trucizną? Dalej uwiera Ardena?
-
Anna de Loiret
Dała się poprowadzić wybrankowi, gdy doszli do łoża i jeśli on na nim spoczął, to szlachcianka siada mu na kolanach, obejmując za szyję ręką oraz odgarniając włosy na jedną stronę, rzekła też po bretońsku - cóż nas obchodzi Arden, kiedy mamy siebie...
-
Alessio - Bretoński
Mocno ją przytulił, jednak tak by nie drażnić oparzeń wciąż doskwierających jego lubej i szepnął - Nic a nic,och jakże bym chciał w końcu zostać z Tobą sam na sam - wiedział że się powtarza ale wizja tego momentu całkowicie zdominowała jego myśli i pragnienia.
-
Ardenowi udało się powstać opierając się o ścianę. Boli go tył głowy, rozkwaszony nos, a i szczęka piecze po policzku Anny. Te wszystkie odczucia są tak potężne, że tłumią mniejsze takie jak ewentualne swędzenie.
Drzwi izby otworzyły się. W ich progu stoi czarnowłosa kobieta w czerwonej sukni, bez widocznej broni. Obok niej mężczyzna w dworskim stroju z toporem dzierżonym w jednej ręce, w drugiej zaś dźwigający potężny pakunek.
Alessio z Anną w kobiecie rozpoznali Marię. Lecz z wielkim trudem przyszło im rozpoznanie Sebastiano w nowym stroju.
Rzeczywiście jesteś Panie inkwizytorem Vereny? padło pytanie Liothannei w bretońnskim.
Sebastiano potrafi w tym języku rzec tylko tych kilka słów, których go nauczyłam. Dotąd więcej nie było potrzeby go uczyć. odparła Maria w bretońnskim Oprócz tileańskiego zna staroświatowy. A swoja drogą chyba nas sobie nie przedstawiono.
-
Anna de Loiret
Och jaki on przystojny - pomyślała na widok Sebastiano, po czym powstała i rzekła w bretońskim - oto Liothannea z Avelorn, a to Maria di Filippi Liothanneo.
-
O, i wasz towarzysz widzę odzyskał przytomność, można przy nich bezpiecznie mówić? Maria zapytała się w bretońnskim.
-
Anna de Loiret
Przy Liothannei owszem, ale Arden okazał się nikczemnikiem podającym się za szlachcica i nie ufam mu, w Bretonni za jego czyn rozrywa się końmi, nie wiem jak u was - rzekła po bretońsku.
-
Gwoli ścisłości to za byłego szlachcica, obecnie wydziedziczonego, w którego żyłach tylko szlachecka krew płynie. Podał jednak zmyśloną nazwę herbu. Przynajmniej ja w wielkim herbarzu Imperium pół wieku temu nazwy Ong Bryn nie widziałam. Temu o inkwizytora Vereny pytałam, jako o przedstawiciela prawa tegoż miasta. rzekła Liothannea w bretońnskim.
Sebastiano, zajmij się odpowiednio łgarzem, który za potomka szlachty się podszywa rzuciła po tileańsku Maria.
Mężczyzna odłożył pakunek na ziemię. Pójdziesz ze mną po dobroci kłamco, czy wolisz po sile? Mnie tam za jedno rzekł w staroświatowym.
-
Anna de Loiret
Nie! Odrzuć Anno od siebie te myśli! Odrzuć! Kochasz Alessia, tak i nie patrz pożądliwie na przystojnych mężów, Alessio zapuści włosy, zarost i też będzie taki przystojny! Poza tym liczy się dusza, tak! I miłość, jego kocham, tak! Myśląc tak w końcu oderwała wzrok od szampierza i chcąc całkiem to stłumić oparła głowę na ramieniu wybranka, przymykając oczy.
-
Alessio
Objął ukochaną i pocałował ją w głowę,zetknął na chwilę swoją głowę z jej po czym przeniósł wzrok na Marię wyczekując cóż to takiego ważnego ma im do powiedzenia że o zaufanie pytała.
-
Arden
Pójdę po dobroci jeno dajcie mi na chwile do komnaty wrócić bo chce Alessiowi coś oddać i się pomodlić - staroświatowy
-
Prowadź zatem odparł mężczyzna w staroświatowym i odsunął się od drzwi by Arden mógł przez nie przejść. Jeśli ucieczki spróbujesz ubiję.
-
Anna de Loiret
Kochany, Arden chce z tobą na osobności pomówić - rzekła w bretońskim.
-
Alessio - Bretoński
Przez wzgląd na to co razem przeszliśmy,zgodzę się - rzekł całując ją w usta i idąc za Sebastiano i Ardenem.
-
Arden
Spokojnie. Nawet gdybym chciał to w tym stanie nigdzie nie ucieknę. - Tileański.
-
Skoro raz zełgałeś, nie licz na to, że Cię na słowo gdziekolwiek samego puszczę odparł meżczyzna w tileańskim, do którego kobieta Maria zwracała się imieniem Sebastiano. Rusz się w końcu, nie mam zamiaru zmarnować całego swego dnia na jednego przestępcę.
-
Arden
Arden idzie do swego pokoju.
-
Alessio Contrarini, Arden z Loningbrucku
Arden dotarł do swej izby z prawie depczącymi mu po piętach Sebastiano i Alessio.
Anna de Loiret
Skoro Alessio poszedł, to zacznę od tego stwierdziła Maria po bretońnsku. Niestety nie znalazłam kolczugi na Twój rozmiar Anno, a tylko kaftan kolczy z kapturem. To dla Ciebie - wskazała leżący pakunek.
-
Arden - Tileański.
Do Alessia. Skoro tu jesteś to zgaduje że Anna zgodziła się byś porozmawiał ze mną na osobności. Jeśli nie chcesz to cię nie zmuszam choć proszę o to.
Do Sebastiana. Zezwolisz na to bym został z nim na osobności skoro zezwoliła na to Pani Anna?
-
Alessio - Tileański
Roześmiał się i powiedział - Ardenie,nie potrzebuję jej zgody by z kimś pomówić,przetłumaczyła jedynie Twoje słowa ale widzę że szybko zacząłeś wydawać osądy i związek mój z nią oceniać choć nic tak naprawdę o nim nie wiesz. Zresztą mniejsza o to,powiedz co mi chcesz przekazać tak ważnego że o rozmowę w cztery oczy prosisz?
-
Arden - tileański
Jak chcesz. Co do rozmowy to chciałem się dowiedzieć co ze Svenem to po pierwsze a to drugie to tylko w cztery oczy.
Techniczny
Przepraszam za literówkę z Ja - Jak
-
Alessio Contrarini, Arden z Loningbrucku
Pani Anna nie wydaje mi rozkazów ani zezwoleń. Na osobności rozmowa możliwa będzie, podczas odwiedzin w lochach, gdy na wykonanie sprawiedliwego wyroku oczekiwać będziesz odparł Sebastiano w tileańskim.
-
Arden - tileański
Dobra więc nieważne. Alessio więc weź sobie wszystko co moje było jeśli chcesz. Żegnaj. Zdejmuje pas z pochwą i oddaje Alessiowi. Zgaduje że Sven nie żyje jak wszyscy których tu poznałem oprócz Was.
-
Anna de Loiret
Zaczęła oglądać kaftan kolczy i rzekła przy tym po bretońsku - dziękuję, będzie pasował, ale chyba mniej warty jest niż pełna kolczuga... Mam rację Mario?