Anna de Loiret
Bez słowa poszła za kompanami.
Wersja do druku
Anna de Loiret
Bez słowa poszła za kompanami.
Sven
Księżyc źle wróży, Chaos się wtedy zwykle budzi. Co z tym mostem i Lumpinem, może niziołek przeżył trzeba sprawdzić, biegiem ruszajmy.
Dobiegliście do brzegu kanału. Po niziołku i moście nie ma nawet śladu oprócz krwi i kilku kamieni na nadbrzeżach. Całą resztę przykrywa toń kanału. Dobiegł Was kolejny odgłos wybuchu, później jeszcze jeden, za kilka chwil następny - z coraz większej odległości. Miasto wygląda na wymarłe, nikogo huk nie wywabił z domów na zewnątrz.
Alessio
Ponownie zebrał się w sobie po czym podszedł do pierwszego lepszego domu z brzegu i kilkukrotnie mocno uderzył zaciśniętą pięścią w drzwi.
Nikt wewnątrz nie zareagował na łomotanie cyrulika w drzwi. Nastąpiła seria kolejnych wybuchów, pewno z coraz większej odległości, bo coraz cichszych. Wygląda na to, jakby ktoś metodycznie wysadzał mosty nad kanałami. Mieliście niebywałe szczęście, że nie staliście na żadnym w momencie wybuchu.
Sven
Co tu się dzieje miasto wylatuje w powietrze a mieszkańcy jakby tego nie słyszeli...
Alessio
Svenie, Ardenie,pomóżcie mi z tymi drzwiami, coś mi się zdaje że nie spodoba nam się to co tam zastaniemy - po czym przystąpił do regularnie ponawianych prób wyważenia drzwi z zawiasów.
Bradni Algrimmson
Coś myślę, że szczury uprzedziły atak. Gotujcie się do bitki i patrzcie na plecy. Uważajcie na tych z dziwnymi kulami w ręku. Szczury nie mają honoru.
Odsuń się cyruliku.
Rozbijam drzwi toporem, jak nie uda mi się ich wyważyć z barku.
Sven wpadł do środka domostwa razem z drzwiami wyważonymi jego barkiem. Ledwo co widać w środku, snop świateł księżyców sięga niedaleko od wejścia. Bradni widzi korytarz który prowadzi do innych pomieszczeń.