-
Ricardo
Wybiegłeś za Alvaro niczym strzała jednak wciąż ma nad Tobą niewielką przewagę,jesteś szybszy od niego ale masz utrudnione zadanie bowiem Twój cel kluczy pomiędzy namiotami,nie znasz rozkładu obozu a na dodatek jest cholernie ciemno.....
Inigo
Dopadłeś do swej klaczy jednak w ciemności rozwiązywanie idzie znacznie wolniej niż za dnia,ponadto straciłeś z oczu Ricardo który zniknął gdzieś w mroku nocy....
-
Inigo de Gastor
Rozciął mieczem sznur i wskoczył na Marię, galopując w stronę, w którą ostatnio biegł Alvaro. Ricardo! Zakrzyknął zdesperowany, by dorwać cholernego sodomitę.
-
Ricardo
Tutaj! odkrzyknął towarzyszowi, wciąż goni Alvara.
-
Inigo
Udało Ci się dosiąść klaczy,ruszyłeś w pogoń kiedy nagle z boku pojawił się jakiś wielki cień,po chwili usłyszałeś warknięcie z tej samej strony - Co za gamonie drą ryja i urządzają sobie wyścigi po nocy,hmm?!
Ricardo
Skręciłeś w bok i zobaczyłeś 3 niewyraźne sylwetki z czego jedna jest wleczona po ziemi.....
Rodrigo
Jako tako się obmyłeś choć jest to stan daleki do ideału,bez ciepłej kąpieli i szczotki się nie obejdzie....
-
Inigo de Gastor
Zatrzymał się odpowiadając - sodomitę i heretyka gonię, co do mego namiotu wlazł!
-
Ricardo
Ujrzawszy sylwetki od razu zawrócił i truchtem pobiegł tam skąd przyszedł. Jeśli zniknie im z oczu to przechodzi do marszu, by wyrównać oddech.
-
Rodrigo de Suarez:
Trza wyłazić... Jak tylko rano się obudzę to od razu idę do miasta porządnie się umyć, kupić sobie jakieś ubrania i inne pierdoły i byleby skończyć z tą gównianą robotą... A ubranie będzie mi musiało jakoś wyschnąć do rana. Przynajmniej spodnie - pomyślał, po czym wylazł z jeziora, próbował odcisnąć z włosów jak najwięcej wody, po czym użył czystej koszuli do wytarcia się. Następnie zakłada resztę ubrań, zabiera graty i wraca szybkim krokiem do namiotu.
-
Alejandro
Kruki, tak dużo. Nie pamiętam żeby kiedykolwiek przebywała tutaj aż taka ich liczba. Co to znaczy? Nie wiem, może nic dobrego, ale czemu? Wejdę do środka, pewnie jest tak samo źle jak na zewnątrz.
-
Mateo
Panie.....,nie rozumiem Cię,przed chwilą śliniłeś się na mój widok i myślałeś tylko o tym żeby się zaspokoić a teraz mówisz o miłości od pierwszego wejrzenia?....
Inigo
Hę? Jakiego znowu sodomitę? Nie mam do Was siły ludzie....- powiedział z ciężkim westchnięciem,już miał coś dodać gdy przerwało mu nagłe wyłonienie się z ciemności dwóch strażników taszczących pod pachami nieprzytomnego "sodomitę",który próbował Was uraczyć swoimi historiami.... - To ten? A Wy za co mu w łeb przyładowaliście?
- Wpadł na nas jak wartę trzymaliśmy i zaczął pieprzyć trzy po trzy więc go ogłuszyliśmy i przytargaliśmy tutaj co byś go Panie osądził....
Ricardo
Udało Ci się wyrównać oddech,w tych ciemnościach nikt za Tobą nie poszedł ani Cię nie zauważył, słyszysz niewyraźnie czyjeś głosy dobre kilka metrów od siebie.
Alejandro
Wszedłeś do ruin,jednak na chwilę obecną okazały się zwykłą stertą kamieni, wszystko co miało jakąkolwiek wartość zostało już dawno zszabrowane, co więcej nie dostrzegłeś żadnych śladów życia, chyba od dawna tu nikogo nie było....
-
Ricardo
Zignorował głosy i dalej szedł do swojego namiotu.