-
Mateo
Tak, tak... masz rację... Ale, nigdy nie widziałem nikogo tak pięknego jak Ty. Nie rozumiem co się ze mną dzieje. Będę szczery...Wpierw chciałem się z tobą zabawić, a teraz... Teraz myślę, że to by było dla Ciebie ujmą. Sam nie wiem... Wybacz... Mateo udał się pospiesznie do siebie.
-
Inigo de Gastor
O, dorwaliście go, już ja mu miałem łomot spuścić za wtargnięcie do mego namiotu, złamas cholerny... A skoro wyręczyliście, mogę wracać. Rzekł zawracając Marię i kierując się do namiotu.
-
Inigo
Przywiążcie go do jakiegoś drzewa i zakneblujcie,potem wymyślimy dla niego karę....- odparł kwatermistrz już nie zwracając na Ciebie uwagi i wracając z powrotem do namiotu,gdy tylko z powrotem przywiązałeś Marię i ponownie się ułożyłeś nawet się nie zorientowałeś kiedy zamknęły Ci się oczy....
Ricardo,Rodrigo
Wy także bez przeszkód dotarliście do namiotu i zapadliście w sen,zwłaszcza Rodrigo,który był wykończony po pracy swoich marzeń....
Mateo
Camili wciąż nie widać,najwyraźniej nie zamierza już do Ciebie wracać....
-
Alejandro
Nic tu nie ma, ech wrócę do matki i zjem coś, teraz się pewnie uspokoiła. O ojcu niech lepiej nie wie. Stanu pogarszać jej nie chcę.
-
Mateo
Gdy wrócił do siebie... Położył się i rozmyślał o swoim życiu
-
Alejandro,Mateo
Nagle ogarnęła Was ciemność a obraz zatarł się całkowicie i wróciliście do zwykłego nieświadomego śnienia....
Techniczny
Wszyscy którzy śnili pamiętają o czym to było ale nie mają pewności czy to było naprawdę :)
Wszyscy
Przez kolejne dwa dni obijaliście się i nudziliście niezmiernie a co poniektórzy wciąż wykonywali gównianą robotę....,jednak Wasze udręki nareszcie dobiegły końca i w końcu wypłynęliście w nieznane,po chwałę.....,zaraz,zaraz,jaką chwałę? Po bogactwo,bogactwo i jeszcze raz bogactwo,od razu lepiej....Tak więc po wielu dniach podróży zatrzymaliście się przy brzegu "Nowego Świata" by uzupełnić zapasy świeżej wody a także jeśli szczęście dopisze jedzenia,słońce powoli chyli się ku zachodowi i trzeba się będzie sprężyć by zdążyć rozbić obóz przed zmrokiem. Znajdujecie się na jednym z większych okrętów i z tego co zasłyszeliście nie ma możliwości by zakotwiczyć je przy brzegu i będą musiały stać na pełnym morzu,większość żołnierzy już znalazła się na łodziach i płynie w stronę lądu jednak jeszcze nie wszyscy opuścili okręt.
-
Rodrigo de Suarez
Kurwa, no w końcu! Myślałem, że umrę na tym statku albo na tamtej pieprzonej wyspie. No i mam już dosyć morza po tamtej cholernej przeprawie z Hiszpanii... - pomyślał, jednocześnie zbierając wszystkie potrzebne mu rzeczy do wyprawy i udał się do wolnej szalupy.
-
Alejandro
Stanął przy burcie i spojrzał się w stronę Hiszpanii, wpatrywał się przez chwile w horyzont To było naprawdę? Nie, nie mogło. Lecz przysięgę pamiętam doskonale. To takie dziwne uczucie, nie jest ni przyjemnie ni złe, po prostu jest. W tej chwili odwrócił się w stronę Nowego Świata i z drapieżnie się uśmiechnął Dotrzymam, ale żeby to zrobić, potrzebuję złota. A ja je sobie wezmę, nie ważne jak.
-
Inigo de Gastor
Wreszcie... Teraz trzeba się lepiej spisać, niźli w Hiszpanii... Pomyślał wchodząc ze swoją klaczą do szalupy. Ciekawe, czy te tłuki nie ostrzelają El Dorado z artylerii grzebiąc pod nim najwartościowsze złoto. Biorąc pod uwagę jakich palantów dotychczas tu spotkałem, nie byłoby to dziwne. Cóż... Najwyżej zostaną nam tylko złote mury miasta.
-
Rodrigo de Suarez
O kurwa mać jeszcze koń... - szybko wyłazi z szalupy i idzie po swojego konia i wraca z nim na szalupę, na której by mógł przetransportować wierzchowca.