Cytat:
Nie, bo sens pozostaje taki sam a Ty unikasz odpowiedzi.
Czuję, że dalsze ciągnięcie tego wątku ma średni sens. Jeżeli jednak jesteś żądny dalszych wyjaśnień to zapraszam na PW, tylko proszę Cię napisz dokładnie to czego chcesz żebym się odniósł.
Cytat:
Moje płytkie pojęcie o wierze sprowadza się do analizy wiary jako procesu, a nie rozważania bzdurnych aspektów teologicznych, wymyślonych na poczekaniu tysiące lat temu przez jakąś grupę ludzi.
Tutaj chyba zasadza się główna różnica między nami która utrudnia nam dyskusję. Ty masz wiarę za idiotyzm (a przynajmniej tak wnioskuję z tonu Twoich wypowiedzi) a ja za coś wartościowego.
Cytat:
Tak się przykro składa, co swoją droga nie jest wnioskiem szczególnie wymagającym intelektualnie, że wiara była motywowana od zawsze głównie niewiedzą i lękiem przed nieznanym. Spróbuj to podważyć. Nie masz czym i nie masz jak. Fakty są takie, że im człowiek wiedział więcej, im więcej rozumiał i im mniej rzeczy musiał sobie tłumaczyć, tym bardziej spadało zapotrzebowanie na wiarę. Teologia musi oczywiście stworzyć temu procesowi odpowiednie wyjaśnienie, zgodne z przyjętą konwencją, no ale to przecież rzecz oczywista. Realia są takie, że wiara od zawsze była przeciwna nauce, przeciwna rozwojowi i wyzwoleniu umysłowemu. Wszelki postęp od zawsze był wrogiem religii, ponieważ oddalał bóstwa jako przyczynek zjawisk przyrodniczych, jako siłę regulującą prawa natury, objaśniającą to, co w danej chwili nie znane.
Tak, wiara jest wrogiem postępu. Świadczy o tym zwłaszcza to, że do pewnego okresu praktycznie wszyscy uczeniu byli duchownymi. Co by daleko nie szukać za jednego z prekursorów genetyki, nauki co do której nie zaprzeczysz chyba, że jest dosyć nowoczesną dziedziną wiedzy, uważa się Gregora Mendla. Aha i kontynuuj sugerowanie mi jakiegoś rodzaju niedorozwoju intelektualnego. Chętnie się jeszcze pośmieje.
Cytat:
Tym zdaniem jedynie potwierdzasz jak bardzo infantylny potrafi być kościół i jak płytko potrafi rozumować. Dałeś pokaz przykładnej wizji 'biało-czarnego' świata. Oczywiście nie mam Ci tego za złe, ponieważ zapewne tak Cię uczono i nie potrafisz spojrzeć na świat inaczej, ale uwierz mi, że życie bywa nieco bardziej skomplikowane i nie sprowadza się do tak prostych decyzji i problemów jak raczysz sugerować.
Poza tym, nie Tobie oceniać kto powinien brać bierzmowanie i jakie powinny być przyczyny takiej decyzji.
Przebiję, wynikającą z moich nabytych na drodze wadliwej edukacji ograniczeń, barierę oddzielającą mnie od świata ludzi oświeconych i przyjmę do wiadomości, że świat nie jest czarno-biały. Powiem Ci, że czuję się z tym wspaniale.
Mniej wspaniale czuję się z tym, że akurat takie widzenie świata jest zgodne z tym co zostało przekazane w Biblii. Skoro sam nie jesteś w stanie stosować się do zasady "tak to tak a nie to nie" to dlaczego wymagasz od innych, nie mniej od Ciebie niedoskonałych ludzi, aby żyli w absolutnej zgodzie z innymi zawartymi w Piśmie zasadami? Oczywiście każdy katolik powinien do tego dążyć ale nie ma oczekiwać, że każdy osiągnie w tym dążeniu natychmiastowy i całkowity sukces.
Cytat:
Jedyny wniosek wypływający z powyższego jest taki, iż podejście kościoła do tematyki generuje patologie. Potem mamy, cytując Wałęsę "wierzących niepraktykujących", potem mamy statystyki mówiące o 90% wierzących, a realia są jakie są.
Pominę fakt, że owe 90% to ochrzczeni, a liczby tej użyłem w mojej wypowiedzi ironicznie, co miałem nadzieję będzie jasne po przeczytaniu dalszej części mojego posta. Choć akurat w moim środowisku te statystyki z grubsza się zgadzają.
Uprzedzę twoje kolejne, nader uprzejme sugestie, i zaznaczę, że o żadnych księżach w mojej rodzinie nic mi nie wiadomo, nie jestem ministrantem, lektorem ani nawet członkiem jakiejś grupy młodzieżowej.
Cytat:
A na jakich doświadczeniach niby mamy operować? Ja mam swoje Ty masz swoje. Posiadasz jakiś inny zbiór doświadczeń niż własne? Tak się składa ( pewnie Cię zaskoczę ), że w trakcie swojej edukacji nabyłem min. umiejętność czytania, dzięki której potrafię przeczytać pismo święte, potrafię przeczytać katechizm, a następnie potrafię odnieść przeczytane słowa do zachowań osób, które deklarują się jako wyznawcy religii katolickiej, dla których owe pisma w teorii są pismami fundamentalnymi. O efektach już pisałem.
Powiem szczerze, że jeszcze nikt nie zasugerował mi w pisemnej wymianie argumentów analfabetyzmu. Co do tej bardziej konstruktywnej części wypowiedzi to odpowiedź masz nieco wyżej.
Cytat:
Dokładnie. I w poprzednim bodaj poście opisałem dosyć wyraźnie powody, dla których religie są w ogólności znacznie potężniejszym narzędziem niż zwykła ideologia polityczna. Religie odwołują się do instynktów i lęków, do czegoś, do czego ideologia nie ma dostępu. Znacznie silniej na emocje oddziałuje wizja ukarania przez system, niż wizja ukarania przez nadprzyrodzoną istotę, która, gdy będziesz złym człowiekiem ( złym tj. nie spełniał wymogów jakie są ci stawiane ), ześle cie na męki do miejsca zwanego piekłem, w którym jedyne czego doznaje człowiek, to ogrom niewyobrażalnego cierpienia.
Czujesz różnice? Miliony ludzi czuły i czują.
To w końcu silnej czy słabiej? Bo biorąc pod uwagę cały kontekst Twojej wypowiedzi to zdanie jest trochę dziwne. Potwierdź, że o to chodzi albo sformułuj to inaczej bo nie bardzo wiem o co Ci chodzi, a nie chciałbym znowu zasugerować swoją wypowiedzią niezrozumienia jakiejś "oczywistości".
Cytat:
Przykro mi, ale ja sobie tego nie wymyślam. To nie ja tworzyłem koncepcje danych religii, to nie ja pisałem historię. A historia niestety daje jasne argumenty na potwierdzenie moich słów. Niektórzy czują się urażeni kiedy porównałem zło wyrządzone przy użyciu religii i wiary do zła wyrządzonego przez systemy takie jak komunizm czy faszyzm. Nic na to nie poradzę, iż jest to po prostu historycznie umotywowana prawda. To nie ja wysyłałem wiernych aby mordowali innowierców, to nie ja stosowałem tortury żeby uzyskać politycznie pożądany wynik przesłuchania, to nie ja omamiałem umysły biednych ludzi dla osiągnięcia własnych celów, to nie ja hamowałem rozwój nauki, jedynego na świecie czynnika, który rozwijał cywilizacje .
Wykonałeś obliczenia o które Cię prosiłem? Bo tak się śmiesznie składa, że Kościół nigdy nie miał takiej władzy jak wymienione przez Ciebie systemy totalitarne. A fakty historyczne są takie, że pospolici mordercy podawali się za heretyków, żeby trafić do więzień Inkwizycji bo te uchodziły za lepsze, a sama Inkwizycja miała jasno określone reguły postępowania. Żeby było śmieszniej okrutnym Inkwizytorom wystarczało kiedy sądzony odwołał swoje poglądy i mógł to zrobić nawet chwilę przed egzekucją. Naprawdę wielkie jest w tym podobieństwo do metod działania NKWD.