Juan de la Magritta:
Podaje list przez kraty.
Techniczny:
Jeden z nich rozwiązał mi język tym "zaklęciem"?
OD MG:
Tak, tak samo jak wcześniej ktoś spętał Ci nogi i ręce niewidocznymi kajdanami na łódce.
Wersja do druku
Juan de la Magritta:
Podaje list przez kraty.
Techniczny:
Jeden z nich rozwiązał mi język tym "zaklęciem"?
OD MG:
Tak, tak samo jak wcześniej ktoś spętał Ci nogi i ręce niewidocznymi kajdanami na łódce.
Sven
Co to za diabelskie nasienie?
- Nie zbliżaj się, najlepiej stąd odejdź kimkolwiek jesteś, nie mam nastroju na żarty.
Sięgam po topór.
Od MG:
-5 PD za "diabelskie", "demonie"czy "Chaosu" było by ok
Lumpin Cropp
Fiu fiu, ma czym zabłysnąć - powiedział po cichu chichrając się nieco. Nigdy nie ufał dziwadłom wychodzącym z lasu, gdyż od dziecka były dla niego straszydłami i niczym więcej. Z pewnością kiepska z niej towarzyszka. Mimo pięknej figury i wdzięków nieznajomego stworzenia Lumpin jest czujny, a łuk ma w gotowości.
Sven z Norski, Arden z Loningbrucku, Lumpin Cropp:
Nieznajoma zobaczywszy topór w dłoniach Svena zeskoczyła z konara i znów zmieniła się błyskawicznie:
http://i59.tinypic.com/sbsh03.jpg
Odłóż to, żarty się właśnie skończyły - rzekła głosem niczym szelest liści. Nie przekroczyła jednak granicy traktu. W niczym już nie przypomina powabnej kobiety, tylko rozwścieczone małe żywe drzewko. Zdaliście sobie sprawę z czym macie do czynienia, to driada, w Norsce zwana drzewnicą.
Juan de la Magritta:
Jeden z nieznajomych w kapłańskich szatach, ten który nie rzucał zaklęcia prawdomówności, odebrał pismo, szybko je przeczytał i rzekł To nie jest prosta sprawa, trzeba będzie zwołać pełen skład sądu, a przede wszystkim powiadomić kapłanów Morra, tutaj i w Magritcie. Wyszli z więzienia razem z listem.
Arden z Loningbrucku
Hmm - Nie wychodzi z lasu, trzymając się traktatu powinniśmy być bezpieczni.
Techniczny
Rzecz jasna więcej niż tylko dla krasnala.
Techniczny:
Czyli liczmy jedną 5 litrową beczułkę (5 srebrnych monet, beczułka na wymianę). Zostało Ci 3 litry.
Anna de Loiret
Ehhh, mam dość. Zeskoczyła znów z siodła i rozpięła Tilbautowi popręg. Nie wiem, cóż to za zwyczaje z zostawianiem kuropatw na szlaku, nie podróżowałam nigdy, dziwota to dla mnie. Wzięła jednego ptaka i zaczęła go przyrządzać. Przy okazji Liothanneo ekhem... Skoro nosisz przy sobie trucizny, to nie masz przypadkiem czegoś na złagodzenie bólu emmm... No wiesz emmm jak to ładnie rzec... eee tyłka? W siodle ledwo się trzymam przez to...
Sven
Ruszajmy dalej, drzewnica nie powinna przekroczyć granicy traktu.
Do MG
Piekło w Warhamerze istnieje to i diabły też, nie widzę podstaw by nie używać zwrotu diabelskie w miejsce demoniczne (dla odmiany choćby). A już karać za to stratą PD to przegięcie. Trudno, MG rządzi.
Od MG:
Ok, przekonałeś mnie.
Bradni Algrimmson
Wchodzi do karczmy i szuka wzrokiem Dietricha. Jeśli go znajduje dosiada się do niego, jeśli nie, to idzie w stronę karczmarza.
Sven z Norski, Arden z Loningbrucku, Lumpin Cropp:
Minęliście driadę, czy tez drzewnicę, nie zaatakowała, widać coś nie pozwala jej wejść na bity trakt. Poproszę świetlistych by nie zostawiali Wam jedzenia, skoro nie chcieliście napoić spragnionej, tylko groziliście ścięciem. Przecież byście od tego nie zwiędli! wykrzyczała za Waszymi plecami głosem niczym trzask gałęzi.
Bradni Algrimmson:
Nie widzisz nigdzie Dietricha, a karczmarz przywitał Cię słowami - A, witam, witam przedstawiciela starszej rasy. Mości Bradni?
Anna de Loiret:
Liothannea podniosła brew - Czemu wcześniej nic nie mówiłaś? Podała Ci małe pudełko Smaruj codziennie bolące miejsce przed udaniem się na spoczynek, dopóki ból całkowicie nie minie.
Juan de la Magritta:
Nie minęło dużo czasu, gdy do lochów przyszli trzej rycerze prowadzeni przez więziennych strażników. Rozkuć mu nogi, nie będziemy go wlekli na sąd. Strażnik otworzył drzwi celi i rozkuł Ci nogi, ale ręce nadal masz spętane kajdanami. Pierwszy rycerz się obrócił, rzucił Udaj się za mną paniczu i ruszył w stronę wyjścia z lochów. Na płaszczu narzuconym na zbroję płytową widzisz symbol miecza wpisany w wagę szalkową, taki sam jak na szatach tamtych kapłanów którzy Cię przesłuchiwali.
Juan de la Magritta:
Czemu sąd? Co Wy chcecie zrobić? Jestem niewinny!
Juan de la Magritta:
Gdybyś był niewinny, to byś z nami poszedł. Ale sokoro nie chcesz, to jednak będzie wleczone, Podaj pałkę strażniku - rzekł jeden z pozostałej dwójki rycerzy.
Alessio
Obmył ręce, które miał całe we krwi po ostatnim zabiegu, otarł twarz z potu, po czym wygrzebał butelkę wina które jak każdy porządny Miragliańczyk posiadał w sporej ilości.
Alessio Contrarini:
Każde zapasy się kiedyś kończą, a dawno ich nie uzupełniałeś. Oprócz tej zostały Ci jeszcze ze dwie butelki słodkiego tileańskiego wina.
Juan de la Magritta:
Spokojnie, już idę.
Alessio
Rozwalił się wygodnie na krześle, odkorkował butelkę po czym bez zastanowienia pociągnął kilka sporych łyków - Ahh, tego mi było trzeba, w końcu chwila spokoju na tym smutnym łez padole -pomyślał, zupełnie zapominając na chwilę o otaczającym go świecie i licznych problemach jakie dźwigał na swoich barkach.
Juan de la Magritta:
Pierwszy rycerz prowadził, dwójka szła za Tobą. Wyszliście z więzienia, i wsiedliście do sporej łódki, identycznej z tą którą próbowałeś odpłynąć. Zauważyłeś, że więzienie znajduje się na wyspie i nie łączą go z innymi wysepkami miasta żadne mosty. Dopłynęliście do dużego budynku, wysiedliście. Przed wejściem do budynku znajduje się pręgierz, dyby i szubienica - wszystkie puste. Po obu stronach otwartych wrót znajdują się płaskorzeźby:
http://1.bp.blogspot.com/-qhiQoXbUbP...25-d3b78eq.jpg
Weszliście do środka świątyni Vereny, Za ołtarzem siedzi kobieta trzymająca w jednej ręce wagę, a w drugiej młotek. Za nią zaś posąg bogini, identyczny jak na płaskorzeźbach.
http://vignette1.wikia.nocookie.net/...20140807082432
Rycerze zaprowadzili Cię przed ołtarz i do łańcucha kajdan dopięli łańcuch, który połączyli z ogniwem wystającym z posadzki. Jesteś unieruchomiony. Z naw wyszło znajomych Ci już dwóch kapłanów. Kapłanka uderzyła młotkiem w drewnianą podkładkę na ołtarzu, sowy na oparciu tronu poruszyły się niespokojnie i wbiły w Ciebie swe ślepia. Rozpoczynam rozprawę miasta Miragliano przeciw Juanowi de la Magritta. Czy oskarżony przysięga, że będzie mówił tylko i wyłącznie prawdę? Krzywoprzysięstwo karane jest ucięciem języka. - spytała się kapłanka.
Alessio Contrarini:
Tileańskie wino koi smutki, ale jest zdradliwe. Nie szumi Ci w głowie, ale zorientowałeś się po dłuższym czasie, że masz problem z wstaniem. Jak zwykle, zamiast do głowy poszło w nogi. Przynajmniej humor Ci dopisuje.
Juan de la Magritta:
Tak, przysięgam, że będę mówić samą prawdę.
Juan de la Magritta:
Dominique, zaczynaj oskarżenie odrzekła. Miasto Miragliano oskarża Juana de la Magritta o czterokrotne morderstwo, zacieranie śladów zbrodni, opór podczas prób aresztowania, kradzież własności świątynnej oraz picie krwi ludzkiej rzekł ten z kapłanów który rzucał czar prawdomówności. Czy popełniłeś zarzucane Ci czyny? spytała się Ciebie kapłanka.
Alessio
Ohh,świat od razu jest piękniejszy,ale dość tego dobrego bo połowa dnia nie minęła a ja już wcięty jestem - z tym postanowieniem odstawił butelkę, zakorkował ją ponownie, i z wielkim wysiłkiem zebrał sie w sobie po czym poszedł poszukać czegoś na ząb w swojej spiżarni, ostrożnie stawiając kroki.
Alessio Contrarini:
Pomimo plączących się nóg udało Ci się dotrzeć do spiżarni, jedzenia w niej masz jeszcze na jakiś tydzień.
Alessio
Sprawnie wziął mały bochenek chleba, kawałek sera i kilka pasków mięsa po czym chwiejnym krokiem ruszył klapnąć z powrotem na krzesło.
Techniczny:
Po naszej rozmowie na czacie podliczyłem ceny wg cennika, dodałem do niego trunki. 30 srebrnych za bardzo dobre wino, 6 za suchy prowiant na tydzień - zamiast 2 złotych odjąłem Ci 36 srebrnych. Nie ma nic za darmo ponad to, co masz w ekwipunku. Nawet mieszkanie nie jest Twoją własnością, tylko je wynajmujesz. Czynsz płacisz co miesiąc, do kolejnej zapłaty zostały trzy tygodnie...
Juan de la Magritta:
Zacieranie śladów zbrodni, opór podczas prób aresztowania, kradzież własności świątynnej i picie ludzkiej krwi - do tych 4 zbrodni się przyznaję, ale nie zabiłem ich. A przynajmniej sam nie wiem. Po wypiciu krwi nie wiedziałem, co czynię.
Juan de la Magritta:
Za samo to już grozi odpowiednio tydzień w dybach, obcięcie ręki i stos. A za morderstwa, które podobno nieświadomie popełniłeś jeszcze szubienica. Niech Bogini rozsądzi czy masz za te przewiny umrzeć - rzuca dalsze słowa w dziwacznym języku, dość melodyjnym, pewno jakieś zaklęcie.
Juan de la Magritta:
Zaczekaj. Przerywa. Jeden z waszych ludzi ma list, który jest dowodem, że... spotkałem Wampirzycę. Gdy leżałem w łożu i kurowałem się, usłyszałem dziwny odgłos. Gdy tylko zerknąłem przez drzwi zauważyłem wampirzycę. Próbowałem się obok niej przekraść, ale zauważyła mnie. Gdyby nie te wypicie krwi, zapewne leżałbym teraz z nogą w grobie. Jednak po wypiciu jej coś się stało. Nie wiem, jak to wytłumaczyć, ale po prostu straciłem władzę nad sobą. Obudziłem się w sali, gdzie byli moi ludzie. Wszyscy byli zabici. Nie wiem, jak to się stało, ale tam był list. Prosiłbym o odczytanie go. To dowód na mą niewinność.
Co do waszej własności, zakładam, że chodzi o tę łódź, która była przycumowana. Przepraszam bardzo za nią, po prostu byłem przerażony, że mogę umrzeć nagle.
Juan de la Magritta:
Nagle ogarnęły Cie płomienie, nic przez nie nie widzisz, ale nie wydają się parzyć. Znikły. Bogini zdecydowała, że nie zostaniesz ukarany. Może z powodu Twej prawdomówności. Ofiara w tej sytuacji była by wskazana by Jej podziękować, jak duża sam winieneś wiedzieć. Sprawiedliwi, uwolnijcie go i oddajcie jego rzeczy - rzekła kapłanka. Rycerze uwolnili Twe ręce z kajdan. Po rzeczy będziemy musieli wrócić się do więzienia paniczu.
Techniczny:
- 1 Punkt Przeznaczenia, + 1 Punkt Obłędu
Juan de la Magritta:
O Myrmidio, dziękuję. Ta prawdomówność uratowała mi życie. Skierował się w stronę więzienia po rzeczy. Przy okazji zapytał się jednego z rycerzy o mapę miasta.
Juan de la Magritta:
W świątyni na pewno mają, pewno Ci ją skopiują za stosowną opłatą odrzekł rycerz. Dotarliście do więzienia, wydano Ci Twoje rzeczy. Sprawdź czy niczego nie brakuje paniczu rzekł rycerz.
Juan de la Magritta:
Rapier, ubrania, plecak z niezbędnymi rzeczami, mikstura i broń są. Kasa również jest. Mam nadzieję, że list pomoże wam znaleźć tę wampirzycę i ją zgładzić. Kieruje się do świątyni.
Juan de la Magritta:
Podpisałeś odbiór rzeczy i dotarłeś do brzegu kanału, możesz albo poprosić rycerzy by Cię tam zawieźli, albo zawołać na gondoliera.
Juan de la Magritta:
Rycerze. Dacie radę przewieść mnie do okolicznego najlepszego medyka w tym mieście?
Sven z Norski
Jako mawiają Stary Świat to niebezpieczne miejsce, sądziłem, że tu na południu jest mniej niebezpiecznie.
Anna de Loiret
Dziękuję... Wzięła pudełeczko i je schowała, wracając do przygotowywania sobie jedzenia. Następnym razem zdam się na twój osąd, nie wiem jeszcze komu mogę ufać, a komu nie... Wiele rzeczy dla mnie podejrzanych, choćby te kuropatwy na szlaku.
Anna de Loiret:
Widzisz jakiś wóz ciągnięty przez woły, na nim niziołka i człowieka. Wóz jedzie w waszym kierunku. Obok niego maszerują dwaj zbrojni. To chyba Oni, ale brakuje krasnoluda stwierdziła Liothannea. Zagadaj z nimi, zobaczymy jak na polu dyplomacji sobie radzisz, czy trzeba podszlifować te umiejętności gdybyś ambasadorką została.
Juan de la Magritta:
Mamy inne, ważniejsze zadania niż za gondolę paniczowi służyć. Możemy jednak podrzucić w okolice świątyni Shaylli odrzekł jeden ze Sprawiedliwych.
Sven z Norski, Arden z Loningbrucku, Lumpin Cropp:
Pod wieczór widzicie palące się ognisko i dwie kobiety przy nim. Obydwie piękności noszą miecze przy pasie, nie widać łuków czy kusz, jedna z nich jest elfką. Blisko pasą się dwa wierzchowce.
Juan de la Magritta:
No dobrze, zatem do świątyni. Przyda się mapa jakaś.
Anna de Loiret
Stójcie nieznajomi! Anna wyszła powoli dumnym krokiem, pełnym wdzięku przed wóz i jego strażników dłoń kładąc na rękojeści niewydobytego miecza. Jam jest Anna de Loiret, potomkini rycerskiego rodu. Rzeknijcie, kim wy jesteście i dokąd zmierzacie? Do Miragliano jak mniemam?
Sven
Witam Panie, czy my wędrowcy możemy dosiąść się do waszego ogniska? Jako widzicie z wozem kupieckim idziemy, w kupie zaś bezpieczniej. Jestem Sven z Norski.
[Obserwuję obie podróżniczki i rozglądam się za ich ewentualnymi towarzyszami].
Anna de Loiret
Ach tak, spocznijcie zatem, szlak niebezpieczny to i razem raźniej, trzymajcie tylko ostrza na widoku.
Sven
Słusznie pani prawi, o to samo poprosić chciałem. Miałyscie jakoweś przygody niebezpieczne? Nam się co nieco nieszczęść przytrafiło.