Z tego co słyszałem od znajomych, grupy tłumaczy i recenzentów to straszny badziew. Największym minusem jest główny bohater, który jest cieniem samego siebie.
Wersja do druku
Z tego co słyszałem od znajomych, grupy tłumaczy i recenzentów to straszny badziew. Największym minusem jest główny bohater, który jest cieniem samego siebie.
Trochę szkoda,jeżeli koniec końców ten film okazałby się być jeszcze gorszy od czwórki ale z kronikarskiego obowiązku i tak obejrzeć muszę :)
4 w mojej opinii była dużo lepsza od fatalnej 3, która to nie powinna powstać.
Mi się tam trójka podobała,co prawda była gorsza od poprzedniczek ale trzymała poziom. Davy Jones to w mojej opinii jeden z lepszych czarnych charakterów ;)
No dobra, to ja się zgłaszam jako ten, co był i widział :P
Szczerze mówiąc mnie film nie powalił, jeśli czwórka miała być taka zła (mnie tam się całkiem podobała), to piąta część na pewno lepsza nie jest. Generalnie uważam, że scenariusz jest skopany. Dzieje się dużo i szybko (tak, wiem, nic nowego w "Piratach..."), ale tym razem przez dobre pół filmu nie widać kierunku, w którym to wszystko ma zmierzać. Zabrakło też chyba pomysłów na porządnego złoczyńcę, bo odniosłem wrażenie, że już to wszystko przerabialiśmy, a Bardem i jego ekipa jacyś tacy niewyraźni (dosłownie i w przenośni). Są też wątki nie trzymające się kupy z pozostałymi częściami, a i starzy znajomi (czyt. Bloom i Knightely) wciśnięci jakby na siłę - chyba tylko po to, żeby zagrać na sentymencie fanów. Ogólnie rozrywka nienajgorsza, ale od pierwszej części najnowszą odsłonę dzielą, niestety, lata świetlne.
Akurat trójka podążyła innym torem niż dwie poprzednie części. Humor na dobre (poza kilkoma wyjątkami) wkroczył tak naprawdę dopiero od sceny zebrania konklawe piratów a przez większość filmu dawała mi wyczuć ten klimat już nieco dramatycznej przygody, gdzie bohaterowie poza walką o własne interesy, orientują się że wisi nad nimi widmo zagłady i trzeba też walczyć o przetrwanie. Mi się ta część bardzo podobała, Barbossa w szczytowej formie, Jack to samo, a i Elka już tutaj bardziej nabrała charakteru. Wiem że kobieta jako władczyni piratów niezbyt pasuje biorąc pod uwagę, jak się owi morscy rozbójnicy zazwyczaj do nich odnosili, ale nie zapominajmy że zdarzały się piratki i to takie, którym się dobrze wiodło :D I mi się motyw z Elisabeth jako królową piratów spodobał. Niezbyt za to przypadła mi do gustu scena z Jackiem w kubryku Jonesa, chociaż akurat rozumiem intencję ukazania zwariowania bohatera, któremu zaczęło w końcu odwalać. Podsumowując trzecia część miała świetny humor głównie dzięki Barbossie i Jackowi oraz bardziej dramatyczną przygodę, gdzie już na poważnie liczył się los piratów :)
Za to czwórka... Film dobry, Jack, Barbossa i Angelica byli naprawdę fajni, ale wątek miłosny wciśnięty na siłę między dwójką nowych bohaterów (dziewczyna była ok ale chłopak już mdły). Czarnobrody z kolei nie dorastał do pięt Davy'emu Jonesowi czy Barbossie jako czarny charakter. Beckett też go rozjechał całkowicie, Teach nie był nawet w połowie tak przekonujący jak oni. Najsłabsza część moim zdaniem, najnowszej jeszcze nie widziałem.
Dla mnie trójka była po prostu dobra,najlepsze części to dwójka i jedynka na równi,w trójce było parę niepotrzebnych wątków. Za to czwórka nie była ani dobra ani słaba,ot taki przeciętny film,wystawiłem 6/10 z czystym sumieniem. Niestety muszę się zgodzić z tym,że czarnobrody wypadł po prostu blado w porównaniu z Davym Jonesem. Barbossa z kolei nigdy nie był dla mnie czarnym charakterem,ot taki pirat z krwi i kości :).
Dla mnie akurat to najlepsza była jedynka, a dwójce i trójce sporo do niej brakuje. Niepotrzebne wątki w trójce były, bo czymś trzeba było zapełnić jedną historię rozbitą na dwie części. Dwójka też na tym ucierpiała, bo uważam, że zawiązanie akcji i przejście do głównego wątku jest jednak zbyt długie (swoją drogą bardzo podobna jest w tym względzie najnowsza część - przez dobre pół seansu byłem przekonany, że nie dadzą rady zamknąć całej historii w dwóch godzinach i czeka nas kolejna część na jej dokończenie).
Tak swoją drogą, to mi w nowszych częściach brakuje jednej ważnej rzeczy - morza i okrętów (no dobra, to dwie rzeczy :P). Koniec końców w porządnym filmie o piratach nie powinno zabraknąć morskiego pojedynku. Pamiętam, że sceny z "Perłą" i "Interceptorem" w pierwszej części wciskały mnie w fotel, a i w trójce było na co popatrzeć (niezależnie od tego, jak bardzo przerysowane by te akcje nie były). W czwórce to był chyba największy minus, bo dostaliśmy na chwilę jeden okręt i to zrobiony na odwal, a i w najnowszej części hiszpańska krypa Salazara tyłka nie urywa i oryginalnością nie powala. Niby budżet potężny, a właściwie nie wiadomo do końca na co poszła ta kasa...
Akurat nowe wątki w trójce mi nie przeszkadzały bo były dość ciekawe jak dla mnie i dawały miłą odskocznię od głównej fabuły. No i chyba prezentuję jako jeden z nielicznych pogląd, że część druga była na równi z pierwszą :)
Obejrzałem film, ale z napisami, bo po usłyszeniu dubbingu w trailerze zniechęciłem się bardzo :P Mocno średni, aż szkoda to pisać, bo jako fan myślałem, że będzie pełna dyszka. Niestety, Sparrow zepchnięty na drugi plan, całe poszukiwanie skarbu sprowadzone do najpłytszej postaci, a o rozwiązaniu wszystkim problemów to aż szkoda pisać. Dialogi i żarty pisane na kolanie przed zajęciami w liceum. Gdzieś się zagubiła ta magia wielkiej przygody...
Gorąco polecam:
Co prawda mamy sezon ogórkowy ale jednak obrodził nam przynajmniej dwoma produkcjami obok,których nie sposób przejść obojętnie.Pierwsza to oczywiście "Dunkierka" (aż dziwne że nikt jeszcze nie wspomniał o tej produkcji).Film bez dwóch zdań wybitny i przenoszący kino wojenne w nowy wymiar.Nolan pokazał iż nie potrzeba wielkich scen batalistycznych dla ukazania dramatyzmu walk a przede wszystkim strachu i cierpienia zwykłych żołnierzy którzy tutaj są całkowicie bezimienni a przez to bardziej bliscy dla widza.Wspaniałe wręcz poetyczne zdjęcia przy idealnie dobranej muzyce oraz rosnącemu napięciu wsparte świetną grą aktorską głównych bohaterów pokazują alienację,desperację oraz odwagę poszczególnych charakterów.Kto oczekuje strzelanki i kładzenia przeciwnika pokotem będzie zawiedziony gdyż nie to jest istotą tego filmu.Jego sensem jest po prostu wola przetrwania która ukazuje prawdziwe oblicze każdego człowieka w chwili próby.
Bez zbędnego patosu "Dunkierka" jest jednym z najlepszych filmów wojennych ostatniej dekady i grzechem byłoby go nie obejrzeć.Polecam i tyle w temacie.
Drugim filmem jest "Valerian" który jak dla mnie jest ogromnym rozczarowaniem.Lakonicznie mówiąc przerost formy nad treścią.Mając w pamięci komiksową sagę spodziewałem się obejrzeć dobre kino a otrzymałem setki fantastycznych efektów specjalnych przy drewnianej grze aktorskiej i płytkim scenariuszu.Po prostu porażka i już lepiej obejrzeć "Piąty element" (tego samego reżysera) aniżeli to badziewie.
Oglądałem Dunkierke i jest to na prawdę dobry film, jestem nim mega zaszkoczony :)
Teraz kolej na Annabelle - czy ktoś już oglądał? :)
Znakomity film warty tych niespełna dwóch godzin:
Film ciężki, ale daje do myślenia:
https://www.youtube.com/watch?v=5vPcKDRJo9A
Ok, a teraz o Dunkierce:
No cóż, początek niefortunny bo pierwszy bohater za którym podąża kamera po ucieczce spod barykady bronionej przez Francuzów (no tu odwaga reżysera bezapelacyjnie widoczna jeżeli chodzi o odbiór na wyspach) po raptem 100m (+/- 50) jest na plaży. Rozumiem skrót myślowy ale od razu wiadomo że musimy przygotować się na podobne sceny. Rozumiem także anonimowość bohaterów ale bezsłowne porozumiewanie się zestresowanych żołnierzy przez większą część filmu uwidacznia oderwanie od rzeczywistości reżysera. Zaburzenie chronologii ukazywanych obrazów powoduje że właściwie nie wiem czy Hardy (Farrier) nie został asem w jednym locie bo jeżeli chodzi o He-111 to wiadomo ze był tylko ten co atakował trałowiec, ale Bf-109 spadał jeden co kwadrans. No i to epickie zestrzelenie Stukasa (Branagh zamknął już oczy...) gdy od dłuższej chwili z braku paliwa silnik w spitfire stanął. Najpierw na oczach żołnierzy na plaży bezgłośnie przeleciał w kierunku zachodnim, później tak trochę mimochodem zestrzelił Junkersa lecąc kursem... na wschód.... http://www.historycy.org/style_emoti...t/rolleyes.gif Ascetyzm scen. W tydzień reżyser by zgromadził pojazdy kołowe wśród rekonstruktorów i miłośników pojazdów z IIws by pokryć plażę po horyzont. Fakt, w większości Bedfordów i Chevroletów C15 z dalszego etapu wojny no ale Maillé-Brézé też słabo przypominał niszczyciele z maja/czerwca 1940.
Ok, ogólnie brat mnie przestrzegł więc obejrzałem długo po premierze. Daję jakieś 6/10 (bo film mimo wszystko robi spore wrażenie, szczególnie sceny z molem) i ponownie (choć nie zawsze) pozostaje mi się pogodzić z Pietrasem https://www.youtube.com/watch?v=_VXHaw3Gc0s
Pozdrawiam!
Polecam Bright. Młodszym forumowiczom to pewno nic nie powie, ale starszym graczom i graczkom RPG wystarczy jedno słowo: Shadowrun.
Najpierw o dwóch mieliznach przed którymi chciałbym ostrzec.
Mroczna wieża
Cóż, nie czytałem więc i tak lepiej zniosłem. Ci co czytali ponoć rwali włosy z głowy. Ja tylko 14 razy spojrzałem na zegarek, zaparzyłem bez wciśnięcia pauzy herbatę dla mnie i Gorgo, 5 razy sprawdziłem czy aby mała nie dokucza za bardzo Tasmanowi i w końcu ten 1,5- godzinny seans który odczuwalnie trwał 3h się skończył. Jedyny plus filmu to obejrzenie Lagerthy w cywilizowanych czasach :P
Valerian i miasto tysiąca planet
200 mln $ plastiku. Chyba najlepsza w nim ścieżka dźwiękowa. Fakt faktem że i tak lepszy od 5 elementu ale po Leonie Luc Besson nic nie nakręcił co wcisnęłoby mnie w fotel.
No i pora na świeżo obejrzany Atomic Blonde
Połączenie filmu szpiegowskiego na tle upadającego muru berlińskiego z ujęciami bijatyk i strzelanin rodem ze Świętych z Bostonu czy Johna Wicka. To wszystko z soundtrackiem który mile łechcze ucho urodzonych w latach 70/80. Dużo się dzieje ale scena zaczynająca się na klatce schodowej (ok 70 minuta) a kończąca się pościgiem na ulicach zakończonym w Sprewie zadowoli nawet tych najbardziej wybrednych. Gorąco polecam podczas poświątecznego odpoczynku z najbliższymi przy boku.
To nie jest serial, to normalny pełnometrażowy film. I jako taki jest świetny, szczególnie kreacja alternatywnego świata. Elfy jako arogancka elita mająca swoją dzielnicę by nie bratać się z pospólstwem, ludzie pomiędzy i orki jako najniższa kasta - fizole od najcięższych/najgorszych prac (a także mieszkańcy slamsów). Wspomniane też są krasnoludy, a na niebie można zauważyć smoka (elitę elit). Gdyby tylko działo się to w niedalekiej przyszłości, były cyber i bio wszepy - to by była konwencja Shadwruna pełną gęba. Ale mimo tych w zasadzie kosmetycznych braków klimat systemu RPG jest jak najbardziej zachowany.
Obejrzałem mnie Bright, się podobał nawet bardzo. Popieram opinię Jutrzenki. :cool: Czytając recenzje w necie byłem nastawiony negatywnie a tu niespodzianka.
Po nieudanej Mumii tym razem Tom we filmie który daje radę: American Made lub jak kto woli: Barry Seal: Król przemytu.
Spoiler:
Kingsman Złoty krąg - to ciągle dobra rozrywka lecz to już nie to, raczej odcinanie kuponów.
Spoiler:
a sceny w kościele z jedynki już nic nie jest w stanie przebić :D
Spoiler:
No i słabiutki American Assassin, który miał b. dobry początek i potencjał ale później tylko ostre pikowanie w dół. Omijać.
Spoiler:
Ano i jest pierwszy film warty czekania (no przynajmniej po zwiastunie):
Obsada oraz reżyseria także obiecująca.
Nie wiem po co dziewczyna wyciąga lunetę by dojrzeć coś co za 5 sekund przesłoni jej świat. No ale może jednak coś zobaczyła co nie widziała na własne oczy. Sprawdzimy za bez mała rok. Coś ode mnie. Po słabiutkiej Annabelle tym razem nie spaprali sprawy:
Spoiler:
No i w końcu po żenujących rolach Bruce Willis w filmie który da się obejrzeć z piwem pod ręką:
Spoiler:
Oczywiście za 5 miechów znowu zamienię się w dzieciaka i polecę na:
Spoiler:
Trochę za dużo tego patriotycznego patosu lecz pomijając go sama bitwa warta jest obejrzenia
Trafiły na listę do obejrzenia:
Spoiler:
Bez zbędnego paplania.Polecam :ok:
Spoiler:
Pożyjemy i zobaczymy co z tego będzie:
"Maya Lord" w reżyserii Emmericha prawdziwą historię Gonzalo Guerrero, hiszpańskiego żeglarza, który w 1511 roku przeżył zatonięcie statku u wybrzeży Jukatanu. Wraz z innymi rozbitkami został niewolnikiem lokalnego plemienia Majów. Udało mu się zyskać szacunek Majów. W końcu został liderem wojowników klanu Nachan i mężem córki wodza tego plemienia. Jego dzieci są pierwszymi metysami. W 1519 roku, kiedy Cortés rozpoczynał podbój Meksyku, Guerrero był jednym z dwóch wciąż żyjących członków załogi rozbitego statku. Guerrero nie przeszedł na stronę konkwistadorów i stanął do walki w obronie swoich nowych współbraci.
http://www.filmweb.pl/news/Re%C5%BCy...%C3%B3w-127038
Roland Emmerich ma na swoim koncie kilka megaprodukcji zatem trzymam kciuki oraz czekam z niecierpliwością na finalny efekt jego pracy.Mam też nadzieję że ten projekt będzie bardziej historyczny od "Apocalypto".
Żeby nie było zbyt pusto to kilka dni temu obejrzałem i stwierdzam że czasu nie zmarnowałem:
Spoiler:
@Gajusz Muzyka w nowym Blade Runnerze była bardzo podobna do tej z oryginału, widać lata kopiowania samego siebie pomogły Zimmerowi uchwycić brzmienie Vangelisa, co było naprawdę trudnym zadaniem. Zresztą moim zdaniem muzyka, jest najlepsza stroną obu tych filmów ;]
Jest nieco inna. 2-3 utwory są inną wersją Vangelisa.
No na pewno czuć w niej trochę Interstellara, no i przez te 30 lat trochę technologia poszła do przodu i brzmienia są trochę bardziej "trójwymiarowe" jednak to dalej stary dobry Blade Runner, ten sam klimat, te same brzmienia. :] Szkoda że nie dostał nominacji do Oscara, Dunkierka też miała fajny soundtrack, ale jednak wolałbym Blade Runnera w to miejsce :]
Obejrzałam niedawno niesamowity "Trzy billboardy za Ebbing, Missouri." Świetnie oddany klimat prowincjonalnego miasteczka i genialna gra aktorska. Choć to obyczajowy dramat, więc nie każdemu musi się spodobać.
Słabo oceniany remake, ale mnie bardziej się podobał niż oryginał. Ciekawostka - Kiefer Sutherland mruga okiem swoją obecnością także w nowej wersji.
Spoiler:
Namówiony przez lepszą połowę obejrzeliśmy To. Pierwsza połowa filmu nawet, nawet. Lata 80-te, wiek bohaterów - nieprzypadkowo przypomina Stranger things (do tego obecność Finna Wolfharda). Niestety, wszystko niszczy postać Pennywise'a. Najsłabszy element filmu. Nic na to nie poradzę, od dzieciaka klauni mnie usypiali choćby nie wiem co robili. Tutaj także. Ile by nie miał zębów i jak bardzo idiotycznie się nie trząsł, po prostu żałosna postać. No a że to główne strachadło prozy/ekranizacji, cała reszta (znakomita gra dzieciaków) nie uratowała dla mnie filmu. Przez drugą połowę co rusz spoglądałem na zegarek, niestety. Koniec przywitałem z radością.
Spoiler:
''Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie''
https://www.youtube.com/watch?v=yxXHwWk5UMI
W moim odczuciu film wart obejrzenia. Nie wiem jednak czy w realu bym chciała w czymś takim uczestniczyć.... I nie chodzi mi tu o efekt końcowy ;)
Werka, gdyby nie małe, średnie i duże kłamstwa ludzkość by nie przetrwała 365 dni ;)
Ponad rok po premierze, ale w końcu obejrzałem T2: Trainspotting
Spoiler: