Dziękuję za te omówienia filmów i zastanawiam się czy Pan śpi, czy może jest mutantem który snu nie potrzebuje. Kiedy ma Pan czas ogląda te filmy? Bo jeszcze czyta Pan książki. Kiedy?
Wersja do druku
Dziękuję za te omówienia filmów i zastanawiam się czy Pan śpi, czy może jest mutantem który snu nie potrzebuje. Kiedy ma Pan czas ogląda te filmy? Bo jeszcze czyta Pan książki. Kiedy?
Pierwsze słyszę, żeby czytanie książek przeszkadzało w oglądaniu filmów. Czas mam zorganizowany kosztem siedzenia na TT i FB itp. No i sporadycznie już tylko gram.
Faktycznie to ja też czytam i oglądam film. Ale nie oglądam mediów społecznościowych i nie należę, bo to strata czasu. Trochę pogrywam. Pozdrawiam. Niedługo tak jak Napoleon będzie mógł Pan wykonywać kilka czynności na raz.
No to zaczynamy. 800. Film oparty na faktycznych wydarzeniach z walk o Szanghaj w 1937. Rzecz jasna patos, patos i patos (poświęcenie np. masowe skoki samobójcze godne Japończyków). Choć trzeba przyznać, że i po stronie chińskiej bez liku tchórzy, zwątpienia, prawie masowe rozstrzeliwania dezerterów etc. Rzecz jasna pomiędzy wierszami jasno czytamy: gdyby tam bronili się chłopcy Mao, pogoniliby Japońców z powrotem do morza. A tak to było jak było. Największe wrażenie oczywiście miał sprawiać kontrast pomiędzy dzielnicą pod administracją międzynarodową a obszarem walk (natychmiastowe skojarzenie z karuzelą). Latają A5M, efekty ran które raczej nie zobaczymy już w kinach opanowanych filmami od lat 12. Oczywiście dużo darcia japy jak to w kinie azjatyckim, lecz bardziej strawne gdyż dialogi mamy często podczas zajadłej walki. Niektóre sceny zupełnie urągające logice (końcowe sceny) jednak wspomniany patos miał grać tu pierwsze skrzypce, więc bez zaskoczenia. Podsumowując - nawet nie żałuję.
Spoiler:
Sordo (The Silent War). Jesień 1944. Po wyzwoleniu Francji ok. tysiąca republikanów próbuje zrealizować inwazję na Hiszpanię. Na tym tle rozgrywa się dramat jednego z nich po rozbiciu jego grupy, który powoli przemienia się w... western. Tak tak! :eek:. Bohater jeździ tu i tam w kapeluszu na koniu, ścigający go kapitan używa winchestera. Do tego scenariusz dodał... rosyjską snajperkę, która w jakiś cudowny sposób z frontu wschodniego (wiemy że walczyła, oczywiście, pod Stalingradem), tutaj będąca najemnikiem faszystów także poluje na jeźdźca znikąd (nie przeszkadza to jej mordować żołnierzy Franco gdy ją obrażają). Po seansie długo się zbierałem :D
Spoiler:
Na koniec odpoczynek. Great Alaskan Race a więc sławny wyczyn maszerów i ich psich zaprzęgów z 1925 na Alasce. Niestety, strasznie kameralny film który niespecjalnie angażuje mimo ukazanego dramatu.
Spoiler:
Marksman. Można powiedzieć typowy sensacyjniak z Neesonem. Jednak trzeba przyznać, że te filmy warsztatowo poniżej pewnego poziomu nie spadają (w odróżnieniu od kolegów-rówieśników). Na raz (choćby dla Lagerthy ;)).
Spoiler:
Monos. W końcu się zmobilizowałem na ten głośny obraz. Były i zachwyty i rzucanie mięsem plus kilka nagród. Po seansie ciężko cokolwiek powiedzieć. Zachwytu nie było, choć rozumiem tych kinomaniaków, którzy na takie obrazy czekają bo swój koloryt rzeczywiście mają. Koniec końców nie żałuję.
Spoiler:
Vanguard. Taki chiński miks akcji, komedii, romansu, przygodówki i cholera wie czego jeszcze z chwilami żenującymi efektami specjalnymi. Bez czteropaka nie odpalać ;D
Spoiler:
Tym razem m.in. dwie starocie:
Seven psychopaths. Kiedyś, kiedyś oglądałem, lecz warto było wrócić. Komedii gangsterskich z taką obsadą i scenariuszem zawsze brak. Gorąco polecam!
Spoiler:
Army of one. Szukanie sensacji klasy C jako dobrej komedii na popołudnie ponownie zakończone sukcesem. Scenariusz prosty jak drut: para (była żołnierka i policjant) jadą na urlop do Ameryki B gdzie przypadkiem wchodzą w drogę miejscowym burakom. Śmierć ukochanego, zemsta pani Rambo i karawana kuriozalnych ujęć i dennych dialogów. Plus zupka chmielowa. Po takim seansie zawsze się zastanawiam ilu reżyserów nie ma pojęcia o swoim zacięciu komediowym...
Spoiler:
Szukając filmów do których warto było wrócić padło na Cleaner. Dobrana obsada plus Eva Mendes :P i ponownie dobra zabawa mimo znanej mi fabuły. Polecam.
Spoiler:
Hard kill. Kolejny sensacyjniak klasy C z Willisem nakręcony prawie w całości w jakiejś opuszczonej fabryce. Logika postępowania tych dobrych i tych złych ponownie nie zawiodła i wyszła oczekiwana przednia komedia. PS Aktorka grająca córkę Bruce'a dopasowała się do klimatu. Miała być chodząca reklamą swojego chirurga plastycznego, a jest wyraźnym ostrzeżeniem dla niezdecydowanych koleżanek.
Spoiler:
Miss Fisher & the crypt of tears. Nieszkodliwa przygodówka, ponoć powiązana z jakimś serialem. Polecam jako familijny poobiedni seans po horrorze Polska-Hiszpania :twisted:
Spoiler:
Big kill. Jedyny film obejrzany już podczas ME. Bieda western ale nie jest najgorzej. Choć pieniążki wydane na rozpoznawalne twarze spowodowały ostre cięcia nawet na statystów (miasteczko ma chyba wszystkiego 10 mieszkańców) i tempo akcji raczej powolne, to trup pada gęsto i aktorsko jest naprawdę zaskakująco dobrze.
Spoiler:
Tym razem trzy pozycje które mogę polecić:
Nobody. Znakomita zabawa. Wybór Odenkirka na głównego bohatera - strzał w 10.
Spoiler:
Kolejny to film na który poszliśmy do kina po bardzo długim czasie. Wrath of man. Statham ponownie u Ritchiego? Pomyślałem - znowu klimat gangsterki z przymrużeniem oka. Nie tym razem - było na poważnie. I chyba... niestety. Niby wszystko ok, widowisko było, trup pada gęsto, inne znane twarze także przemknęły. Jednak gdy w komediach wszystko bierzemy z przymrużeniem oka, tutaj H grany przez naszego bohatera z miejsca mógłby startować na członka Avengersów czy X-menów. Plus kilka luk w scenariuszu. Koniec końców - pójścia do kina nie żałuję, rozrywka była. Ale po tych panach nie tego się spodziewałem. Może po prostu za bardzo tęsknię za produkcjami typu Przekręt i zaszufladkowałem reżysera. Jak ktoś ma inaczej - nie powinien się rozczarować.
Spoiler:
I na koniec tak jak w poprzednim poście - klimaty westernowe. News of the world. Niespieszne tempo, wręcz z początku ciut nużące. Jednak to ciągle stary dobry Hanks i kino drogi AD 1870 które i tak mnie wciągnęło. Żadne arcydzieło, lecz czasu nie straciłem.
Spoiler:
Mniej meczy, więcej czasu dla X muzy :)
Sporo narzekania się nasłuchałem więc trochę poczekał. The midnight sky. Pesymizm od pierwszej do ostatniej minuty, więc pozycja znakomita do złapania doła. Na szczęście byłem na to przygotowany, więc aż tak rozczarowany jak znajomi nie byłem.
Spoiler:
Tym razem planowe odmóżdżenie - Mortal Kombat. Łubu dubu i film zapominamy przed końcem listy płac na koniec seansu.
Spoiler:
Tom Clancy's Without remorse. Obejrzany z sentymentu dla autora, Jordan także dobrze się kojarzył. Do obejrzenia, lecz chwilami scenariusz naiwny jak w Bondach.
Spoiler:
I tym razem zaczynamy od dołującego w swej wymowie sci-fi.
3022. Podobny pomysł do The midnight sky, tylko że bieda budżet pozwolił na takie ujęcia kosmosu czy wnętrza stacji kosmicznej że spodziewałem się ujrzenia Cage'a :mrgreen: Dla odważnych.
Spoiler:
The last full measure. Oparty na faktach film o walce by przyznać MoH żołnierzowi ponad 30 lat po śmierci w Wietnamie. Niezły. PS Dal fanów Hair. Okazało się, że jednak Bukowski trafił do Wietnamu! :cool:
Spoiler:
Above suspicion. Kolejny film oparty na faktach. Na uwagę zasługuje to, że jednak Drogon odleciał z żywą Danką. Ta teraz jest zdzirą w jakiejś dziurze. Reszta to kryminał. Do obejrzenia.
Spoiler:
Dziś na pierwszy ogień Władca much w kosmosie czyli Voyagers. Założenie tak skonstruowanej ekspedycji kosmicznej oczywiście prosiło się o kłopoty i takie były. Były też pieniążki więc obrazy kosmosu pierwsza klasa. Szkoda że Colin miał tak mało do zagrania.
Spoiler:
Synchronic. Niezły pomysł i początek, później czegoś brakło by film zapamiętać.
Spoiler:
Trigger point. Sensacyjniak z bohaterem w roli głównej będącym połączeniem Bonda i MacGyvera z umiejętnością teleportacji. Przeciwnicy to półmózgi więc mimo że film trwa całe 80 minut, ziewamy od 40-tej. Końcówka straszy kontynuacją.
Spoiler:
Dziś wyłącznie klimaty sci-fi:
Cosmic sin. Patrzę na zwiastun: Willis i Grillo razem w kosmosie?! No, po Breach to musi być kolejna przednia komedia nakręcona za garść dolarów. I tak było. Zwracają uwagę ubiory, jak nic odkupione od bywalców Comic Con. By zaoszczędzić na obcych, wykorzystano znany motyw o wchodzeniu w ludzką skórę. Fabuła także pierwyj sort. Ogólnie przednia zabawa choć liczę że w przyszłości w tego typu produkcji do Willisa dołączy Cage.
Spoiler:
I wracamy do rosyjskiego sci-fi. Attraction. Pierwotną parę głównych bohaterów widziałem w niezapomnianym T-34 więc chyba coś lubią ze sobą przebywać na planie filmowym. Po obejrzeniu obu części (a końcówka pozostawia sprawą otwartą co do ewentualnej kontynuacji) trzeba przyznać, że Rosjanie przykładają się. Luki w scenariuszu, kombinacje jak pokazywać decyzje na samej górze bez ukazania Władymira Władymirowicza, logika postępowania bohaterów - ok, było. Lecz ogólnie jestem pod wrażeniem. Pojazd kosmiczny jak... oko Saurona :D, niezłe. Spokojnie polecam.
Spoiler:
Spoiler:
Dziś misz-masz:
Body brokers. Jeden z tych filmów, po których nic wielkiego nie oczekujesz, a jest lepiej niż dobrze. Polecam.
Spoiler:
The wretched. Horror - średniak. Gdyby nie końcówka mogło być dużo lepiej, ale scenariusz się posypał.
Spoiler:
The tax collector. I ponownie do połowy zapowiada się bardzo dobrze, lecz od połowy jakby ktoś inny pisał scenariusz. Z drugiej strony jest lepiej od tego co piszą na temat filmu na netach.
Spoiler:
Tropem aktorek które najlepsze lata kariery mają za sobą, lecz i tak człowiek by się obejrzał:
Rogue. Kiepska sensacja, ale jest Megan ;). Fabuła prościutka jak drut, efekty specjalne z lat 90-tych. Ogólnie może nie wyszła komedia, lecz jak nie masz sentymentu do dziewczyny, omijaj z daleka.
Spoiler:
Jolt. Ledwo Kate rozpoznałem. Może i trochę ponaciągana, lecz nie zrobiła z siebie glonojada. A i film z powodu komediowego zacięcia do obejrzenia pomimo "zabili ją i uciekła". Atomic Blonde to to nie jest, lecz spokojnie polecam.
Spoiler:
The hitman's wife's bodyguard. Salma ciągle na speedzie, choć i dziadek Samuel ciągle ten sam. Film jako taki według mnie jest słabszy od części poprzedniej, lecz jako odmóżdżacz z zacięciem komediowym jest i tak do strawienia, choć zapewne nie dla wszystkich.
Spoiler:
Wrzucę coś od siebie :
The tomorrow war Pozbawione to trochę logiki,naciągany scenariusz,dość przeciętne efekty specjalne,wplątany wątek paradoksu czasowego i (jeden wart uwagi szczegół) nasza rodaczka w roli głównej:
https://www.youtube.com/watch?v=QPistcpGB8o
The outpost Szczerze miłe zaskoczenie gdyż spodziewałem się jakiegoś typowego "american heroes story" a dostałem film,oparty na faktach,z dobrym scenariuszem i ciekawymi postaciami.
https://www.youtube.com/watch?v=Kp9JghhGPao
Jak zostałem gangsterem Powiem jedno: genialny film.Historia,aktorzy oraz sama narracja na światowym poziomie.
https://www.youtube.com/watch?v=6p8nuJ6-JDc
^^ O filmie nr 2 pisałem w poście 3099 a nr 3 - 3032
A u mnie ostatnio:
A quiet place part 2. Nie rozpisując się, już jedynka mi średnio podeszła, im bardziej się zastanowić tym więcej było luk. Tu jest podobnie, choć ponownie do obejrzenia na raz.
Spoiler:
Inheritance. Thriller z tych co to bohaterowie irytują od 10 minuty do końca filmu. Nie polecam.
Spoiler:
The ice road. Coś dla fanów "Na lodowym szlaku". Lecz ponieważ tutaj cud cudem pogania, także nie ośmielę się polecić.
Spoiler:
Generalnie zgadzam się. Gdzie sens w rzucaniu mięsa armatniego (kolega kucharz :rolleyes:) i oczywiście niekończąca się amunicja z jednego magazynka. Lubię Pratta, obraz w komedię się nie zmienił, więc obejrzałem do końca bez większego bólu lecz do filmu nie wrócę.
Pozostając w klimacie sci-fi obejrzeliśmy także kolejne dwa filmy:
Infinite. Patrzę - Wahlberg - czemu nie? Niestety, filmowi bliżej do sci-fi bardziej z powodu bliskości do szybkich i wściekłych niż z powodu reinkarnacji która miała być przewodnim tematem. Tak więc niestety odradzam.
Spoiler:
I na koniec najlepszy z nich wszystkich: Archive. James może nie jest "z mojej bajki" lecz dałem szansę. I naprawdę nie żałuję. Z początku akcja filmu bardzo powoli się rozwijała, takie połączenie Ex machina z Replicas. Po drodze ludzkie odruchy prototypu J2 które zrobiły na mnie wrażenie by zakończyć seans... a tego już nie napiszę ;). Najmniejsze oczekiwania, a otrzymałem najwięcej. Polecam.
Spoiler:
Tym razem trochę przyziemniej:
The virtuoso. Kolejne, choć nietypowe, zlecenie dla płatnego zabójcy, które zamienia się w pojedynek cyngli do wynajęcia. Mimo pojawiania się Hopkinsa, obraz mocno średni. Koniec końców nie żałuję, ale trudno mi polecić.
Spoiler:
Redemption day. Kolejny sensacyjniak, tym razem walka z terrorystami. Pani archeolog zostaje porwana, a sprawcy na swoje nieszczęście nie wiedzą, że jej mężem jest Rambo. John Rambo. Co prawda siedzący w domu z problemami z psychiką po ostatniej akcji w Syrii i dla niepoznaki mający prawo jazdy na nazwisko Brad Paxton, ale nie dajemy się zwieść. Logika i sceny walk (mimowolnie szukałem na planie Lungrena który lubuje się w tego typu produkcjach) umiejscawia to dzieło w dziale komedie.
Spoiler:
Line of duty. Niezłe zawiązanie akcji, później (niestety już do końca) film udowadnia że jest kierowany chyba do widzów w wieku 10-15. A szkoda.
Spoiler:
Jest już zwiastun. :D
Spoiler:
Wizualnie to wygląda porywająco.
Oby tylko sama historia okazała się równie interesująca.
Trochę się boję takich kontynuacji po latach, lecz jest powód by wrócić do trylogii po dobrych nastu latach i ją sobie odświeżyć. :D
A u mnie ostatnio:
Black widow - mimo kuriozalnej chwilami fabuły (siostra w potrzebie ściąga siostrę by w zamiast powitania, tak dla radochy nastoletnich widzów, napieprzać się po ścianach i śmigać nożami przed oczyma. Po prostu brawo Marvel :clap:) warto dla Scarlett :P
Spoiler:
The big ugly - taki gangsterski western który ciut nie wypalił mimo ściągnięcia kilku znanych sprzed lat nazwisk. Ja skusiłem się z powodu Vinniego Jonesa, jednak widać że nawet szybsze chodzenie sprawia aktorowi sporo problemów.
Spoiler:
The colony - wybitnie słaby, taka niskobudżetowa wersja Wodnego świata z elementami sci-fi. Część ludzkości latająca pomiędzy planetami ma tak słabą technologię, że zamiast statków bezzałogowych wysyła w misje na poły samobójcze załogowce wielkości Apollo. Tak...
Spoiler:
Jednak powstaje nowy Gladiator Ridleya Scotta i jego Napoleon z Joaqunem Phoenixem
https://www.facebook.com/AncientGree...45155499102607
https://www.facebook.com/photo.php?f...20000..&type=3
Trochę się obawiam obu ekranizacji. Od Gladiatora "trochę" latek już minęło więc podobny niepokój jak przy Matrixie. Poza tym mistrz właśnie po latach kontynuuje Aliena, lecz czy aby w dobrym kierunku? Napoleon. Nawet w 3 godzinnej produkcji biografia Bonaparte to wybór czego nie pokazać. Zapewne dostanę jedną, dwie bitwy (zapewne Berezynę i Waterloo) i jakieś migawki z Tulonu. Dla mnie to powinien być przynajmniej mini serial.
No, zobaczymy.
Spoiler:
Dziś skrajnie mało powagi:
Guns akimbo Kolejny po Człowiek- scyzoryk świrnięty film z Harrym Portierem. Kilka razy uśmiałem się, taki na raz.
Spoiler:
Jungle cruise. Pełen klisz z filmów awanturniczo-przygodowych poobiedni seans familijny. Jak ktoś lubi (jak ja) Emily Blunt - polecam. Niespodzianka - słychać Metallicę :eek: Szkoda, że motyw konkwistadorów poszedł zbyt w fantasy.
Spoiler:
The suicide squad. Poprzednia odsłona zupełnie mi nie podeszła, tym razem jest dużo lepiej. Czarny humor plus krwawa miazga. Kto lubi takie klimaty, ten się nie zawiedzie.
Spoiler:
Tak samo miałem z Legionem Samobójców. Pierwsza była fatalna, a przy tej miło się zaskoczyłem. Jak tam wrażenia u Was po Bondzie? U mnie jak przy Spectre. Pierwsza połowa świetna, druga słabsza, a ostatnia 1/3 filmu nawet gorzej od poprzednika. Okropnie mnie zmęczyła. Z jednej strony wszystkie za dużo, upchnięte wątki, za dużo postaci, a z drugiej jednak czegoś za mało. Zakończenie w ogóle mnie nie satysfakcjonuje.
Pierwszy film,który z czystym sumieniem polecam to Cruella ze względu na kolejną dobrze zagrana rolę Emma Stone oraz charakteryzację i kostiumy (to akurat moja druga połówka).
P.S.Mimo że to Disney to jednak nie Disney.
https://www.youtube.com/watch?v=gmRKv7n2If8
Drugą pozycją jest Boss level czyli taki Dzień świstaka z wybuchami oraz strzelaniną ale w oparach wybornego czarnego humoru(parodia Indiana Jones genialna).
https://www.youtube.com/watch?v=9mkiY-37OG4
Trzecią a zarazem ostatnią pozycją będzie Chaos walking który miał potencjał stać się nawet ciekawą pozycją SF ale czegoś zabrakło zarówno w samej opowieści jak i w obsadzie aktorskiej (tego nawet sam Mads Mikkelsen nie uratował).
https://www.youtube.com/watch?v=UIrGxHhdqXo
Panowie, z 4 filmów o których piszecie oglądałem tylko Boss level (post 3100) i widzę podobny odbiór. Reszta przede mną. :cool:
Edycja
Ok, u mnie ostatnio mały i duży ekran poszedł w odstawkę, ale trzeba wyprostować zaległości:
F9. Dolecieli na spodziewaną orbitę (dosłownie). Reszta jest milczeniem.
Spoiler:
Occupation Rainfall. Prawdziwa słabizna z Antypodów. Realizmu i logiki chwilami za grosz. Końcówka straszy kontynuacją, jednak ani tej, ani pierwszej odsłony (według filmwebu jest taka) już raczej nie obejrzę.
Spoiler:
Wrong turn. Klasyka, grupa miastowych turystów napotyka na szlaku w Appalachach sektę. Także według filmwebu film nawiązuje do 6 innych odsłon, jednak nie kojarzę, bym którąś z nich wcześniej oglądał. Jak już napisałem - klasyka. Z początkowej grupy bohaterów uśmiercamy cyklicznie po jednym. Do tego, mimo pozornej inteligencji, cudownie się zachowują (próba ucieczki w dół zbocza przed toczącą się z góry kłodą, po co uciec w bok? :D). Aktorka grająca główną bohaterkę i jej filmowy ojciec mocno naciągają aktorsko całą średnią więc przy dwóch browarach da się dotrwać mimo wszystko do końca seansu. Dla odważnych.
Spoiler:
Jak wrażenia po nowej Diunie? Ktoś coś?
Dla mnie Diuna to troche taki Blade Runner w kosmosie. Po proatu nie sposob sie pomylic, ze to Villeneuve.
Jak ktos lubi taki styl krecenia (dlugie ujecia, plenery) to jest bardzo spoko. Jak nie to pewnie mniej. Odnosze tez wrazenie, ze ten film jest bardziej hermetyczny i trudniejszy w odbiorze dla tych ktorzy nie czytali ksiazki niz wersja Lyncha.
Poza tym choc film jest dlugi i obejmuje na razie tylko polowe ksiazki to kilka postaci jest zupelnie nierozwinietych - np Piter de Vires ktorego by moglo wcale nie byc.
Niemniej calosciowo mi sie podobalo, ale na pewno jest to film od ktorego wiele osob sie odbije.
Ok, dziś zaległości:
Snake eyes. Geneza G.I Joe. Nigdy dotąd nie oglądałem czegokolwiek spod znaku G.I.Joe, więc nie znając żadnych powiązań, nawiązań nie miałem do czego porównać. Wrażenia w wielkim skrócie - tną się jak kombajny (w epizodach mignęli nawet Iko Uwais i Peter Mensah), ale dało się obejrzeć.
Spoiler:
Wybrany na chybił trafił kicz, gdy szukałem tytułu na mój ulubiony rodzaj filmu: dla reżysera to thriller, horror lub sci-fi a wyszła komedia. Tym razem padło na Spare parts. Niestety, ten obraz nawet nie śmieszył, po prostu pełna żenada nakręcona w kilka nocy na miejscowym złomowisku.
Spoiler:
Musiałem odreagować, więc wybrałem pewniaka. Three billboards outside Ebbing, Missouri. Jakim cudem mijałem się z tym tytułem kilka lat, Bóg raczy wiedzieć. Oba Oskary w moich oczach w pełni usprawiedliwione, zaś cały film należy do tych, które po prostu trzeba obejrzeć!
Spoiler:
The Little things. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że to prosta zrzynka z Seven. Jednak jak się okazuje scenariusz leżał na półce od lat 80-tych, więc kto wie, kto z kogo... ;) Ogólnie może nie tak klimatyczny, jednak jako kryminał z ciekawym zakończeniem daje radę. Warto choćby dla Washingtona i Maleka.
Spoiler:
The Lighthouse. Show dwóch aktorów (tak, Pattinson nic a nic nie ustępuje Dafoe), jednak dramat jako taki, oryginalny, specyficzny. Może nie miałem dnia i kiedyś ponownie wrócę do obrazu bo po seansie mam mieszane uczucia.
Spoiler:
The Conjuring 3: The devil made me do it. To ciągle klimaty, które mi w horrorach odpowiadają najbardziej. Jednak odliczając poboczne The Nun itp to zdecydowanie najsłabsza odsłona w trójce.
Spoiler:
The Silence. Niestety kalka z i tak średnio przeze mnie odebranego A Quiet place. Obejrzeć się dało, ale kolejne rozczarowanie.
Spoiler:
Dune. Part one. Cóż, nie mam wiedzy książkowej, choć po seansie tu i tam zajrzałem. Ogólnie odczucie podobne do Janka. Obrazy plenerowe, dialogi - to na mnie działało. Intryga jawnie przypominała GoT. Scena bitwy która w książce jest ponoć ledwie wspomniana tutaj ukazuje Idaho jako Achillesa. Sam atak, takie kosmiczne Pearl Harbor niestety sknocone sieczką na broń białą. Tak, wiem że Herbert to wyjaśnia, lecz ja zawsze ziewałem gdy przy galaktycznej technologii sięga się po miecze (SW). Wyjątkiem są dla mnie honorowe pojedynki, to jakoś przyjmuję. Mimo tych utyskiwań dla mnie udany seans o którym się nie zapomina, więc czekam cierpliwie na kontynuację.
Spoiler:
The Hunt. Obraz nie przyciągnął mnie politycznym jazgotem wokół niego, siłą sprawczą była opinia o klimacie ala Tarantino. I to dostałem. Ogólnie średniak, jednak czasu nie straciłem
Spoiler:
Podobnie jak Ty również nie zaznajomiłem się z prozą a swoją wiedzę o "Dune" czerpię jedynie z ekranizacji Lyncha. To co nam podarował Villeneuve to bez wątpienia audiowizualna uczta gdyż efekty oraz scenografia opatrzone muzyką Zimmermana są ucztą dla każdego kinomaniaka. Jest w tej ekranizacji ów pazur który potrafili pokazać również aktorzy(jak dla mnie Rebecca Ferguson wymiata).Nie będę wnikać czy ów film jest wiernym odzwierciedleniem powieści ale wiem,iż po trzecim seansie wciąż mnie wgniata w fotel.
@Gajuszu co do walki wręcz w przyszłości myślę że ma to swój urok sprowadzający się do czystej konfrontacji pomimo technologicznego postępu.Moim zdaniem jest w tym coś nawet rycerskiego oraz oddającego prawdziwego ducha walki pomiędzy przeciwnikami.
Ja książkę czytałem ze 4 razy, ale w jak dla mnie zaletą ekranizacji jest to, że stoi na własnych nogach i nie trzeba mieć doktoratu z książki żeby wiedzieć o co chodzi.
Co do walk na miecze - Herbert to wyjaśniał rzeczywiście, ale jak to zwykle bywa takie wyjaśnienie ma luki. Z drugiej strony w Warhammerze 40k walki wręcz nie mają żadnego sensu ale czy komuś to przeszkadza? :)
Dziś pod znakiem historie niestworzone :D
Po The hunt przyszedł czas na podobną tematykę, jednak z Willisem, a więc zapowiadała się znakomita komedia. I taką dostałem.
Apex. Jak się domyślacie, to na Willisa polują znudzeni bogacze. Rzecz dzieje się w przyszłości, stąd kilka żenujących efektów specjalnych. Tym razem trochę o fabule bo chyba nikogo nie zachęcę :mrgreen:. Bruce, skazany na dożywocie "gość który potrafi przetrwać wszystko", zostaje wypuszczony na wyspie, gdzie jak przetrwa bodaj dwie doby polowania - wychodzi na wolność. Aktor ledwie się porusza, pali napotkane cygara, wpierdziela owoce lasu i ciągle stoi za drzewem (którego obwód nawet go nie zakrywa) i podsłuchuje z odległości 5 metrów swych prześladowców. Ci, co zabawne, właściwie wszyscy nawzajem się wycinają. Bo tak. Gdy zostaje sam wielki łowczy, ściąga na wyspę wszelkie patologie, byle poradzili sobie z naszym bohaterem. Wszystko na nic. Finałowy pojedynek znakomicie wieńczy tą komedię sci-fi nakręconą w jakimś miejskim parku za garść dolarów.
Spoiler:
Zone 414. Fabuła to takie połączenie Westworld z mrocznym klimatem à la Blade Runner. I mimo dość prostego scenariusza, jak dla mnie pozytywne zaskoczenie. PS. Ragnar Lothbrok ledwie do poznania.
Spoiler:
No i chińska inwazja w MCU - Shang - Chi and the legend of the ten rings. A więc spodziewane ciągłe latanie po ekranie bohaterów ciągniętych na linach w sosie choreografii tańca ze sztyletami. I tak kwadrans za kwadransem. O filmie zapomniałem oglądając sceny po napisach (nie to co Apex, ten wgryza się w pamięć :devil:)
Spoiler:
Obawiałem się iż zobaczę tanią podróbkę "Kontaktu" z 1997 lecz otrzymałem interesujący film z raptem trzema bohaterami poszukującymi śladów życia w Kosmosie.Czasem dość naiwna historia a czasem zaskakująca i nawet trzymająca w napięciu.W dodatku okraszona przyjemną muzyką a przede wszystkim solidną grą aktorską.Polecam jak najbardziej bo to miło spędzone i nie zmarnowane dwie godziny.
https://www.youtube.com/watch?v=4j-PzuxcKcc
Crisis. Ciut przegadana sensacja lecz dobrze się oglądało.
Spoiler:
Obywatel Jones. Obraz nie przekonał nawet Raczka jednak i tak bym obejrzał. Były momenty irytujące (m.in. pożegnanie Garetha z Adą) i to bardzo wpływało na odbiór filmu. Cóż, po prostu odhaczony z listy.
Spoiler:
Stillwater. Zbyt przeciągnięty czasowo obraz (dramat? thriller to nie był) z całkiem niezłym Damonem. Breslin jak zwykle tylko irytowała.
Spoiler:
Spoiler:
Dopisany do listy ;)
Not time to die. Bondy zawsze trzeba było oglądać z przymrużonym jednym okiem, więc trudno się czepiać. Niezależnie od takich założeń oglądało mi się bardzo sympatycznie. Po końcówce byłem wstrząśnięty, ale nie zmieszany.
Spoiler:
The Misfits. Kino miłe, łatwe i przyjemne.
Spoiler:
Riders of Justice. Kino europejskie w najlepszym wydaniu. Szczególnie polecam fanom Madsa!
Spoiler:
The last duel. Hollywoodzka średniowieczna Francja doby wojny stuletniej. Mimo opowiedzenia tej samej historii z osobna oczyma trójki bohaterów, całość całkiem znośna. Tytułowy pojedynek jako wisienka na torcie. Polecam.
Spoiler:
Arkansas. Film przeszedł bez echa, a to całkiem zgrabna historia z mocną obsadą. Polecam.
Spoiler:
Antlers. Słyszałem głosy zawiedzionych ale obejrzałem. Pomysł ok, lecz jak to bywa w horrorach zachowanie bohaterów musi budzić wątpliwości natury psychiatrycznej.
Spoiler: