Mogę sobie zrobić z tym światem wszystko. Równie dobrze za 10 czy 20 lat mogą stwierdzić, ze anulują End Times i wracają do Warhammera...
Wersja do druku
Chwilę pobawiłem się nacjami ludzi, orków i krasnoludów (gram na modzie z osobnymi LL). Położenie twierdzy zabójców jest z jednej strony trudniejsze (w okolicy wszystko 2 regionowe, + wampiry i ich korupcja, normalna stolica i koszary do postawienia), a z drugiej przyjemniejsza (jakoś bezpieczniej się tam czuje.
Podstawowy problem zabójcy jest to jak w miarę szybko pozbyć się truposzy.
Twierdza króla dzięki specjalnemu centrum jest dużo bogatsza i odporniejsza. Mamy tu dwa główne kierunki rozwoju: pierwszy to północ, a drugi to południe czyli zieloni.
Też gram teraz Ungrimem z tym modem. Został mi do zbycia Karak Ungor by pozbyć się plemienia Czerwonych Oczu, a później chyba uderzę na Sylvanię, póki Mannfred von Carstein nie urósł w siłę.
Moja kampania Karak Kadrin podejście 12. Zanim zdążyłem zniszczyć klan czerwonego oka wojny wypowiedzieli mi Kislev i wampiry...
Moja kampania Karak Kadrin podejście 13. Postanowiłem spróbować zagrać inaczej i iść w dół, niestety czerwone oko zwerbowało agenta... Moja armia poruszała się od tego czasu tylko z połową zasięgu.
Moja kampania Karak Kadrin podejście 14. Tura 97 jeszcze żyję i przygotowuje się na przybycie wojsk chaosu, ale po kolei. Trochę się obijałem podczas walki z Czerwonym okiem, tak że zdążyłem zając tylko duże miasto przy skraju mapy w prowincji pod moją startową, mała osadę zdobyły wojska byłego Zhufbaru które przyłączyły się do najwyższego króla. A w świecie działo się ciekawie.
Thorgrin toczył ciekawą rywalizacje z Grimgorem pod tytułem kto skłoni do współpracy szybciej rozproszone klany/plemiona. Zaś sama walka ograniczała się do łupienia i palenia osad. Natomiast ciekawiej było u ludzi. Bardzo źle wiodło się wampirom które utrzymały tylko stolicę zachodniej Sylwanii, Imperium (konfederacje a i w polu sobie śmiało poczynali) tylko je złupiło zamiast spalić jak pomniejsze osady. Nekromanta przeniósł się do księstw granicznych i rozpoczął ofensywę przeciwko brodaczom. Mannfred nie miał tyle szczęścia. Moją ofensywę przeciwko niemu opóźnili orkowie, a dokładniej ich inwazja pod wodzą samego Grimgora (+ łaa) na moją dolną twierdzę, tylko ją złupili ale w walce o nią stracili mnóstwo wojska, tak że mój zabójca łatwo posprzątał to co zostało.
Trochę przejechałem się podczas inwazji na wschodnią Sylwanię. Gładko zdobyłem jeden region, by następnie bronic się przed 2,5 armiami Mannfreda. Co mogę napisać kampiłem na spowolnieniu w rogu mapy przy czerwonej linii i wygrałem tylko dzięki głupocie sztucznej inteligencji. Znaczy ładnie poczekała na połączenie się sojuszniczych armii, by następnie wydać całości rozkaz ataku. Na jej nieszczęście wojska im się rozjechały i atakowali na raty (pierwsze latadła z Manfredem, następnie jazda i monstra + pozostali lordowie, piechota i na koniec zombiaki). W czasie krótkiego rozejmu który nastąpił po tej bitwie Manfred uderzył na mniejsze osady krasnoludów w regionie Zhuwbaru. Ostatecznie to w tych górach od mojego topora spadła jego głowa.
W świecie Imperium przegrywało z siłami chaosu i Norski (najpotężniejsza nacja w grze, mająca 24 osady), zaś nekromanta ostro przycisnął brodaczy.
Prawdę mówiąc mam tylko jedną przyzwoitą armie i nie wie czy zdążę wystawić i uzupełnić pozostałe by móc wytrzymać nadchodzącą drugą falę.
U mnie podejście xxx, ale już tym razem ostatnie, jestem około 280 tury i właściwie to chaos dawno przegnany, teraz tylko zdobywanie krasnoludzkich twierdz, do zwycięstwa. Gram na VH i na samym początku Barak Varr zostali szybko wycięci w pień przez zielonoskórych ale dzięki Grimniemu, Zufbar szybko podpisał ze mną sojusz wojskowy, przez co miałem zabezpieczoną górną część frontu, więc moglem skupić się na zielonoskórych. Nie bawiłem się w konfederacje, ze względu na to, że sąsiedzi bardzo skutecznie odwracali uwagę orków dzięki czemu mogłem się skupić na rozwoju i strategicznym podbijaniu po kolei. Sprawy się pochrzaniły jak już chaos zniknął, bo nagle wszyscy powoli zaczeli zrywać sojusze i stawać naprzeciw sobię. Cały czas gram na jednym ustawieniu armii, mianowicie. Załącznik 1546. Korzystalem z poradnika i narazie idzie mi nieźle, chociaż teraz siłą i toporem podbijam moich krasnoludzkich braci, a tak bardzo chciałem tego uniknąć. Jakoś cały czas gram z uczuciem, że krasnolud na krasnoluda topora podnosić nie powinien. Ale jak już skończę to zabiorę się za Imperium. Żelaźni rębacze mimo, że drodzy w utrzymaniu to naprawdę robią robotę a organki to dosłownie miód dla uszu w połączeniu z żelaznymi smokami wyposażonymi w torpedy to ultra zabójcza kombinacja. Pozdrawiam
Skończyłem ostatnio kampanie brodaczami, a teraz czas na przemyślenia.
Ulepszenia dla kuszników w pierwszych turach to mus, strzelcy to ten element w którym deklasujemy zielonych o lata świetlne, a jak jeszcze ich wzmocnimy technologiami :)
Jakoś nie potrafiłem się zdecydować na którąś artylerie, każda ma coś w czym jest mocna ale nie ma efektu łał, ostatecznie brałem latajki.
Żeby wygrać musimy kontrolować w zasadzie wszystkie tereny które możemy podbić. Czyli dobrowolny przymus... pozostają jeszcze jako alternatywa sojusze.
Zabójcy spisują się słabo, w zasadzie to powiedziałbym że są słabi...
Przez większość gry zastanawiałem się czemu nie mogę werbować Gwardzistów. :rolleyes:
Gwardziści i Żelaźni Rębacze to najlepsza piechota brodaczy, sieka jaką nimi się robi, miodzio.
140 tura, niesamowicie irytującą frakcją są porywacze czaszek. Po podbiciu całego południa już 7-8 razy musiałem bawić się w niszczenie hordy Porywaczy Czaszek która za każdym razem pojawiała się na moich ziemiach (w losowych miejscach) turę albo dwie po tym jak już ich zniszczyłem. Nie wiem czy to wina najnowszego patcha. Czy wam też się coś takiego przytrafiało czy może trzeba wgrać jakiś mod. A tak btw. na mapie zostało z 8-9 frakcji xD. Przez co walczę z wampirami, chaosem, porywaczami czaszek i skaeling...
Miałeś komunikat o zniszczeniu frakcji a mimo to dalej się pojawiali? Jeśli tak to ewidentny błąd bo jedyna opcja, żeby taka sytuacja miała miejsce to powrót do żywych za sprawą buntu.
Ład publiczny w okolicach 100 więc widać niemiły bug ;/. Szkoda trochę ale z drugiej strony czy zdarzyło wam się kiedyś aby po 140 turach 3/4 mapy było po prostu zniszczone? Ostatnia ludzka frakcja to tilea a jej i tak została jedna osada. 2 frakcje krasnoludów jedna wampirów, skaeling i chaos. Pierwsza kampania na nowym patchu i takie rzeczy się dzieją.
Najnudniejsza kampania z wszystkich. W zasadzie brodacze i zieloni są nie grywalni do czasu powiększenia mapy, ponieważ jest za łatwo dzięki pozycji w rogu mapy, gdzie nikt nam nie zagraża.
Krasnoludy mają tylko 2 warianty startu:
a) Wszystko co zielone rusza na nas - Wtedy jest ciężko przetrwać, zdobyć i utrzymać nowy region do czasu postawienia murów.
b) Zieloni biją się między sobą - Wtedy nie dzieje się nic...
Ja w swojej rozgrywce trafiłem akurat na wariant "b". Na spokojnie biłem sobie orków i co jakiś czas konfederowałem inne klany np. Karak Azul (który miał tyle samo regionów co ja), uważam że to trochę chore. Co śmieszne do 80 tury chaos i spółka w pierwszej inwazji zniszczyli imperium (wszystkie nacje) i Kislev.
Wyznawców chaosu (Bijong czy coś takiego) rozbiłem 3 turach... A sam Archaon tracił siły w walce z truposzami.